Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Olympus OM-D E-M10 to już trzeci członek rodziny OM-D. To propozycja najtańsza z całej trójki, ale całkiem dobrze wyposażona. Ma 16-megapikselową matrycę, odchylany, dotykowy ekran, wizjer o wysokiej rozdzielczości, wbudowaną lampę błyskową, a także łączność Wi-Fi. Zobaczcie jak wypadł w naszym teście.
Olympus OM-D E-M10 to już trzeci bezlusterkowiec systemu Mikro Cztery Trzecie z tej serii. Firma Olympus zaczęła od modelu E-M5, pół roku temu zaprezentowała najbardziej zaawansowany model E-M1, a dwa tygodnie przed targami CP+ w Jokohamie światło dzienne ujrzał model E-M10. Testowany przez nas aparat zewnętrznie przypomina pierwszego OM-D - kształt obudowy jest niemal identyczny, podobnie jak układ przycisków. Jest trochę różnic wewnętrznych - E-M10 ma wbudowaną łączność Wi-Fi i lampę błyskową, ale nie ma uszczelnień i 5-osiowej stabilizacji. Pozostałe funkcje i parametry są praktycznie takie same: 16-megapikselowa matryca, odchylany, dotykowy, 3-calowy ekran LCD czy wizjer elektroniczny o wysokiej rozdzielczości. Ogólnie Olympus pozycjonuje E-M10 najniżej z całej trójki OM-D.
Olympus OM-D E-M10 to aparat kierowany do świadomych pasjonatów fotografii. Za sam korpus trzeba zapłacić nieco ponad 2500 złotych. Zestaw z podstawowym obiektywem to koszt około 3000 złotych. Wśród konkurentów należy wymienić aparaty: Sony A6000, Panasonic Lumix G6 i Fujifilm X-M1, a być może także lustrzanki firm Nikon i Canon: Nikon D5300 i Canon EOS 700D.