Fujifilm GFX100RF - pierwsze wrażenia i zdjęcia przykładowe (RAW)

Pierwszy średnioformatowy kompakt ery cyfrowej otwiera zupełnie nowy segment na rynku fotografii. To jednak konstrukcja równie oryginalna, co kontrowersyjna. Czy w pogodni za wizją idealnego korpusu do pracy ulicznej i dokumentalnej producent nie poszedł o krok za daleko? Aparat mieliśmy już okazję sprawdzić w praktyce.

Autor: Maciej Luśtyk

23 Marzec 2025
Artykuł na: 29-37 minut

Cyfrowy kompakt z matrycą średnioformatową jest konstrukcją, która prędzej czy później musiała pojawić się na rynku. Wystarczy w końcu szybki przegląd wątków na analogowych forach czy rzut oka na aukcje, by przekonać się jak bardzo pożądane są nadal konstrukcje tego typu. Doskonale pamiętam też plotki, jakie obiegały media, gdy Fujifilm szykowało się do debiutu systemu GFX - wiele źródeł twierdziło, że wzorem serii X100 producent rozpocznie przygodę ze średnim formatem od konstrukcji kompaktowej. A zachwyty takim pomysłem trudno było zliczyć. Na premierę takiego aparatu byliśmy więc przygotowani od dawna, jednak to, co zobaczyliśmy zupełnie zbiło nas z tropu.

Fujifilm GFX100RF to aparat precedensowy. Otwiera zupełnie nową odnogę rynku aparatów, a  przy okazji daje wreszcie producentowi przepustkę do prawdziwego segmentu premium, gdzie będzie się starał zaskarbić uznanie użytkowników, którzy do tej pory kierowali się w stronę konstrukcji z czerwoną kropką. Co jednak najistotniejsze, to aparat bardzo odważny, który kwestionuje utarte schematy i naznacza widoczną zmianę w podejściu producenta. To zdecydowanie najmocniej „sfokusowany” na konkretnego odbiorcę korpus Fujifilm i - jak usłyszeliśmy na koniec prezentacji podczas X Summit 2025 Prague - prawdopodobnie najważniejszy aparat producenta dotychczas, mający szansę zmienić bieg historii. To dość mocne stwierdzenie jak na fakt, że mamy tu do czynienia z szeregiem decyzji podjętych na etapie projektowania, które mogą sprawić, że zamiast rewolucją, aparat okaże się rewolucyjną wtopą.

Żeby jednak nie wpaść w pułapkę uprzedzeń, należy przede wszystkim opowiedzieć sobie na pytanie czym jest a czym nie jest Fujifilm GFX100RF. Pierwszy cyfrowy kompakt ze średnioformatową matrycą, to bowiem konstrukcja, w przypadku której producent postawił wszystko na kartę miniaturyzacji i designu.

GFX100RF wraz ze swoimi ograniczeniami, to aparat, który celuje w bardzo wąską grupę użytkowników. Ci jednak mogą być nim zachwyceni

To zdecydowanie najmniejszy i najlżejszy (755 g) średni format na rynku, co zmieniać ma nasze myślenie o tym segmencie i otwierać go na większą rzeszę użytkowników. Wzorem konstrukcji Leiki, stara się być także obiektem pożądania. Stąd też szereg zabiegów stylistycznych, dzięki którym wyróżniać ma się na tle innych aparatów - również tych w stylu retro.

Jedno i drugie udało się bardzo dobrze, jednak takie podejście wymusiło także na producencie szereg ustępstw, z których najważniejszymi i najbardziej istotnymi dla możliwości aparatu są zastosowany obiektyw i brak jakiegokolwiek systemu stabilizacji.

Szkło 35 mm f/4 (ekwiwalent 28 mm) to obiektyw dosyć ciemny (nawet jak na standardy średnioformatowej optyki), w przypadku którego praktycznie nie ma mowy o jakiejkolwiek plastyce (widoczną separację tła uzyskamy praktycznie wyłącznie w przypadku fotografowania z bardzo bliska). I nie wierzcie w głosy sugerujące, że to cyfrowy odpowiednik Mamiyi 7 z obiektywem 65 mm f/4 czy kompaktowego Fujifilm GA645W ze szkłem 45 mm F/4. W obydwu tych przypadkach mieliśmy do czynienia z dużo większymi formatami powierzchni światłoczułej (odpowiednio 6x7 cm i 5x4,5 cm), co pozwalało uzyskać widoczne rozmycie w przypadku fotografii portretowej. Tutaj, separacja tła w zasadzie nie istnieje.

W przypadku modelu GFX100RF mamy do czynienia z matrycą w rozmiarze 43,9 mm x 32,9 mm, co sprawia, że zastosowany obiektyw zaoferuje nam rezultaty, jak pełnoklaktowe szkło 28 mm f/3.1. Pod względem plastyki aparat przegrywa więc nie tylko z pełnoklatkową Leicą Q3 (obiektyw 28 mm f/1.7), ale nawet ze swoim mniejszym bratem w postaci modelu Fujifilm X100VI (ekwiwalent 35 mm f/3.1). Nie mówiąc już o tym, że faktyczna mniejsza światłosiła przełoży się także na większe trudności dla systemu AF podczas pracy w gorszych warunkach oświetleniowych i konieczność stosowania wyższych czułości.

Rzeczą, która potęguje problemy związane z zastosowaniem ciemnego obiektywu jest wspomniany brak stabilizacji. Choć po matrycy średnioformatowej możemy oczekiwać nieco lepszej wydajności na wysokich czułościach, a migawka centralna jest w zasadzie bezgłośna i nie powoduje praktycznie żadnych drgań, ogromna rozdzielczość i tak znacznie ogranicza nasze możliwości pracy w trudniejszych warunkach. W przypadku podpierania ręki o twardą przeszkodę, ostre zdjęcia byliśmy w stanie wykonać maksymalnie przy 1/30-1/15 s, jeśli jednak chodzi o czas „bezpieczny”, który pozwoli nam uzyskać ostre zdjęcia w typowych sytuacjach, będzie to już przedział 1/125-1/160 s. W praktyce oznacza to, że w gorszym świetle nie jesteśmy w stanie fotografować poniżej czułości ISO 3200-6400. A na wyższe wartości ISO aparat każe nam wchodzić nawet w przypadku typowej polskiej zimowej szarówki.

Przeciwwagą dla tych ewidentnych wad okazać ma się wybór ogniskowej oraz możliwości, jakie otwiera przed nami zastosowanie czujnika o tak wysokiej rozdzielczości. Ogniskowa 28 mm w formacie 4:3 oferuje nam bardzo specyficzne, rzadko spotykane pole widzenia, które pozwoli budować dużo bardziej złożone kadry niż w przypadku pełnej klatki i jej bardziej panoramicznego formatu 3:2. Jeżeli ktoś lubi otwarte, wieloplanowe, malarskie kompozycje typu Harry Gruayert, może się tym zachwycić. To jednak również obiektyw bardzo „trudny”, który nie zostawia nam zbyt wielkiego pola manewru w zakresie budowania kadru - na zdjęciu łapie się nie tylko sporo boków, ale także dużo góry i dołu (które normalnie odcinane są w przypadku formatu 3:2). To po prostu szkło, które pokazuje świat taki, jakim jest i nie pozwala nam na zbyt wiele „czarowania”. Jedni będą to kochać, inni znienawidzą.

Ukłonem w stronę tych drugich jest zastosowanie 100-megapikselowego przetwornika, który sprawia, że idea cropowania zdjęcia w celu symulacji węższej ogniskowej po raz pierwszy zyskuje realny sens. Z tego też powodu na aparacie pojawiła się nowa, dedykowana tej funkcji dźwignia (o której więcej napiszę pózniej). W ramach funkcji crop, otrzymujemy do wyboru ekwiwalenty ogniskowych 35, 50 i 65 mm, a wielkości zdjęć dla poszczególnych tych trybów wynoszą kolejno 62 Mp, 31 Mp i 20 Mp. Co także istotne, nawet w trybach crop obraz próbkowany jest z dużych powierzchni sensora, które przekładają się na rozmiar zbliżony do matryc Full Frame, APS-C i Mikro Cztery (kolejno, wraz z zawężaniem się pola widzenia).

Standardowy kąt widzenia (28 mm)

Crop 35 mm

Crop 50 mm

Crop 65 mm

W efekcie, nawet przy największym cropie obrazek jest jeszcze w pełni używalny, a dzięki naprawdę ostremu szkłu - także bogaty w szczegóły. Sam aparat z kolei staje się dzięki temu dużo bardziej uniwersalny, niż mogłoby się wydawać po samej specyfikacji.

Mimo wszystko, wspomniane wcześniej kompromisy sprawiają, że jest to nadal konstrukcja bardzo radykalna, która naprawdę dobrze trafi w gusta jedynie bardzo wąskiej grupy zatwardziałych reportażystów i fotografów ulicznych, żyjących w myśl nie tak popularnej już dziś idei „f/8 and be there”. W czasach, gdy współczesny dokument poszukuje plastyki i nieoczywistych form wyrazu, GFX100RF proponuje brutalną szczerość i przedstawianie rzeczywistości taką, jaką jest. Określenia „brutalny” dobrze opisuje zresztą całokształt aparatu i - mam wrażenie - taki był właśnie zamysł producenta. Pierwsza kompaktowa cyfrówka średniego formatu ma być przede wszystkim produktem mocnym, który zapadnie w pamięć, nawet jeśli u niektórych ma powodować dyskomfort.

No dobrze, ale czy GFX100RF odpowiada wiec na wszystkie zachcianki użytkowników, do których de facto jest kierowany? Jeden dzień, który mieliśmy na poznanie aparatu i charakter artykułu wrażeniowego to zdecydowanie zbyt mało, by dotknąć wszystkich niuansów aparatu (a wierzcie mi, jest ich naprawdę sporo), ale postaram się tu logicznie przedstawić najważniejsze wnioski, które składają się na obraz tej konstrukcji.

Chropowaty niczym asfalt

Zacznijmy od początku, czyli od kwestii budowy i designu. Jak wspomniałem, to aparat, który od razu przykuwa uwagę. Minimalistyczny, pozbawiony jakiegokolwiek napisu czy wizjera i wyciągnięty ku górze front kojarzy mi się z taranem czy buldożerem, a wrażenie surowości potęgują nowe, mocno frezowane pokrętła i pierścienie ustawień, które podobnie jak główne elementy korpusu wykonane zostały w procesie obróbki aluminium. Wszystko jest kanciaste, chropowate i robi bardzo ciekawe wrażenie - choć to aparat elegancki, czujemy też, że jego naturalnym środowiskiem jest ulica, gdzie wszystko może się zdarzyć.

Aparat, jak na swój wygląd i formę, okazuje się też zaskakująco wygodny, a to ze względu na zastosowanie nowego układu świetnie przemyślanych fizycznych kontrolerów. Na przodzie pojawia się umieszczona pod palcem wskazującym dźwignia cropa, która pozwala nam błyskawicznie przełączać się pomiędzy kątami widzenia, a obok niej debiutuje inna, wielofunkcyjna dźwignia z przyciskiem, która obsługuje w sumie 4 różne funkcje (krótkie i długie przytrzymanie w każdą ze stron aktywuje inne ustawienia) i modyfikuje działanie przedniego pokrętła. W parze z górnym przyciskiem funkcyjnym i dwoma pokrętłami pozwala nam to zaprogramować wszystkie niezbędne opcje w obrębie ruchu jednego palca i sprawia, że praktycznie w ogóle nie musimy zagłębiać się w menu, co w perspektywie czasu sprawi iż cała obsługa aparatu wejdzie nam do pamięci mechanicznej. Bardzo wygodne okazują się też wypustki na pierścieniu przysłony, które umożliwiają jego regulację palcami, którymi obejmujemy grip.

Oprócz tego, po raz pierwszy pojawia się też fizyczne pokrętło zmiany formatu zdjęcia, którego przestawienie aktywuje na ekranie wyświetlanie ramki odpowiadającej wybranemu formatowi. Sposób wyświetlania tej ramki również możemy modyfikować. Wszystko to zachęcić ma oczywiście do zabawy formatami, która w przypadku tak dużej matrycy nie odbije się na jakości zdjęcia. To oczywiście gadżet, bo przecież zdjęcie możemy dowolnie dociąć na etapie edycji RAW, ale możliwość szybkiego podejrzenia różnych formatów kadru wielu osobom może ułatwić fotografowanie, a także pozwoli rozbudzić kreatywność.

Jeżeli chodzi o formalności, wykadrowane zdjęcie zapisuje się w formacie JPG, ale w przypadku zapisu RAW+JPEG otrzymujemy pełnowymiarowy RAW i na razie nie wiadomo czy programy do edycji wspierać będą wyświetlanie ramek oznaczających kadr, jakiego używaliśmy podczas wykonywania zdjęcia.

Pozytywnym zaskoczeniem jest też obecność dwóch slotów na karty SD. I nie chodzi bynajmniej o bezpieczeństwo, ale o wygodę pracy. Pliki z aparatów Fujifilm należą do „najcięższych” w branży, a zestaw RAW+JPEG to w tym wypadku rozmiar ok. 250 MB dla każdego zdjęcia. W efekcie nawet bardzo pojemną kartę zapewnimy błyskawicznie - nośnik 64 GB wystarcza na zapisanie ok. 180 zdjęć. Nim się więc obejrzymy będziemy musieli ją wymienić. Drugi slot gwarantuje, że zapas pamięci będziemy mieli zawsze pod ręką i nic nas nie zaskoczy, pozwalając jednocześnie na większą kontrolę nad materiałem.

W przypadku konstrukcji dokonano jednak także kilku mniej popularnych wyborów. Przede wszystkim mam wrażenie, że aparat mógłby otrzymać nieco bardziej uwypuklony grip. Przy dosyć mocno wystającym obiektywie, nie miałoby to negatywnego wpływu na gabaryty, a z pewnością poprawiłoby chwyt. Choć aparat generalnie trzyma się komfortowo, to trudno mówić tu o wygodzie, jaką odczuwamy np. przy głębokim gripie modelu X-S20 (aparat mialem ze sobą w celu dokumentacji, więc miałem bezpośrednie porównanie). Oczywiście tak głęboki grip nie współgrałby tu by pewnie z designem, ale sporą różnicę mogłoby zrobić chociażby uwypuklenie go w miejscu, w którym obecnie jest ścięty. Tak, by lepiej wypełniał dłoń.

Oprócz tego zupełnie zaskakująca jest dla mnie decyzja umieszczenia ekranu, który odchyla się wyłącznie do góry. Rozumiem, że w przypadku „taktycznej” konstrukcji, jaką ma być GFX100RF o obracanym ekranie na przegubie nie mogło być mowy, ale przecież producent już 10 lat temu stosował ekrany odchylane do boku. To bardzo komfortowe rozwiązanie, szczególnie dla osób które lubią fotografować z biodra w orientacji pionowej. To dodatkowo zastosowanie typowo uliczne, dlatego tym bardziej dziwi, iż kwestia ta nie przebiła się na etapie podejmowania decyzji projektowych.

W końcu mamy też kwestię wizjera, który w odróżnieniu od serii X100 jest w całości elektroniczny. Sam panel jest świetny i oferując powiększenie 0,84x oraz rozdzielczość 5,76 Mp pozwala na bardzo komfortowe podejrzenie kadru, ale jednak nie jest to ten sam „analogowy” feeling co w przypadku hybrydowych wizjerów aparatów z serii X100 i X-Pro. Producent twierdzi, że zastosowanie takiego, a nie innego wizjera podyktowane było kwestią wymiarów. I faktycznie, jeżeli spojrzymy na rozmiar obiektywu, praktycznie nie jest możliwe, by przy takim konturze aparatu celownik optyczny pozwalał na wygodne objęcie wzrokiem kadru - szkło przysłaniałoby pewnie połowę pola widzenia.

Tylko, że sam obiektyw wcale nie jest aż taki duży. To, co widzimy na większości zdjęć to osłona przeciwsłoneczna, wydłużona dodatkowo przez spory adapter filtra ochronnego. Czy wiec możemy się ich pozbyć? Oczywiście, ale dopiero z filtrem obiektyw oferuje szczelność przed kurzem i zachlapaniami. To rozwiązanie, które widzimy po raz pierwszy i w mojej opinii dosyć dziwny kompromis. Skoro producentowi tak bardzo zależało na wymiarach, wystarczyły zwyczajnie minimalnie wydłużyć obiektyw tak, aby zapewnić mu szczelność. W ten sposób w aparacie być może mógłby zmieścić się także wizjer optyczny.

W końcu, nieco dziwi mnie, że producent nie wyposażył aparatu w lampę błyskową (to, co widzimy po prawej stronie korpusu, to jedynie dioda do wspomagania pracy AF). Oczywiście można się śmiać, że to przecież kompakt wyższej klasy i zainteresowani mogą podłączyć zewnętrzną lampę do gorącej stopki, ale w moim mniemaniu wbudowany flash znacznie rozszerzyłoby funkcjonalność korpusu, zwłaszcza biorąc pod uwagę ograniczenia wynikające z obiektywu i braku stabilizacji. Wystarczyłby tu nawet kompaktowy moduł, pokroju tego, który montowany był w kompaktach X30 czy X70.

Na koniec kilka pomniejszyć spraw. Otóż aluminium zastosowane na korpusie ma niestety tendencję do zaznaczania swojej obecności na ubraniach. A przynajmniej tak było w przypadku czarnej koszulki, którą miałem tego dnia na sobie. Po kilka godzinach spędzonych z aparatem obijającym się o biodro na pasku, na koszulce zauważyłem połyskujące ślady, wyglądające trochę tak, jakbym przygrzał materiał żelazkiem (na razie nie wiem jeszcze czy się spiorą).

Oprócz tego, w obecnej formie aparat ma jeszcze parę bugów i niedociągnięć software’owych (mimo firmware’u w wersji 1.0). Przede wszystkim, w ramach ustawień fabrycznych przednie pokrętło nie obsługuje żadnej funkcji (choć w menu przypisane jest do obsługi 4 różnych ustawień), a przycisk modyfikujący jego działanie zadziałał dopiero, gdy przestawiliśmy pokrętło czasów na pozycję T. Podobnie, w przypadku tylnego pokrętła formatów, wyświetlanie ramki zdjęcia przestaje działać, gdy ustawimy aparat wyłącznie na zapis RAW.

Dziwnie prezentują się także opcje kontroli czułości ISO. Na dedykowanym pokrętle wartości kończą się na ISO 8000, w ustawieniach menu dobijemy maksymalnie do wartości ISO 12800, jeśli jednak przypiszemy funkcję ISO do któregoś pokrętła, okaże się, że maksymalna dostępna czułość to ISO 102400.

Rzeczą, która zaskoczyła mnie najmocniej, był jednak fakt, że zarówno ekran LCD, jak i wizjer aparatu przesadnie rozjaśniają podgląd, skłaniając nas do korekty ekspozycji na minus, a w efekcie do niedoświetlania zdjęcia. Rezultatem jest to, że wiele ze zdjęć, które wykonałem, wyszło zbyt ciemnych, gdyż korygowałem ekspozycję względem tego, co widziałem na podglądzie. Podobnie było w przypadku modelu X100VI, ale tutaj różnica między stanem faktycznym wydaje się już spora i wynosi ok. 0,7-1 EV. Sprawy nie poprawia fakt, że sam pomiar światła dąży do lekkiego prześwietlania kadru. W praktyce ekspozycję i tak będziemy więc chcieli korygować na minus, ale nie tak bardzo, jak wynikałoby to z podglądu. To zagmatwane - tak samo jak ten aparat. Na szczęście to wszystko kwestie, które producent może zapewne łatwo naprawić stosownymi łatkami firmware’owymi.

Co jednak istotne, aparatowi nie można zbyt wiele zarzucić pod względem wydajności. GFX100RF włącza się błyskawicznie i nie ma praktycznie żadnego opóźnienia migawki. Momentalnie reaguje też na ruchy pokręteł i równie szybko nawiguje po zdjęciach oraz wczytuje ich podgląd w powiększeniu. Zupełnie nie ma więc wrażenia, że zastosowanie średnioformatowej matrycy w jakiś sposób nas ogranicza.

Otrzymujemy też relatywnie szybki tryb seryjny 6 kl./s, a system AF skutecznie radzi sobie z wykrywaniem twarzy i - jeżeli tylko fotografujemy w dobrych warunkach oświetleniowych - momentalnie blokuje ostrość. Niestety niezbyt dobrze przekłada się to na faktyczne możliwości śledzenia. Podobnie jak w przypadku wielu szkieł systemu GFX, w przypadku wyzwalania serii zauważymy spore trudności w utrzymywaniu obiektu w ostrości. W przypadku poniższej serii, idealnie trafionych było tylko kilka zdjęć - i to głównie w momentach gdy akurat przestawałem się ruszać.

Problemem są też momenty, gdy szybko podnosimy aparat do oka w celu zareagowania na dziejącą się przed nami sytuację. System AF skutecznie rozpoznaje obiekty i twarze (czego potwierdzenie daje nam komunikat „wykryta twarz” w trybie podglądu) jednak w większości przypadków ostrość w takich sytuacjach będzie nietrafiona i ustawiona na pierwszym planie. To zresztą to samo zachowanie, które obserwowaliśmy w przypadku modelu Fujifilm X100VI. W sytuacji gdy i tak mamy do czynienia z dosyć dużą głębią ostrości, nie będzie to palącym problem, jeśli jednak chcemy mieć pewność błyskawicznego reagowania w sytuacjach ulicznych, najlepiej po prostu manualnie ustawić ostrość na kilka metrów, domknąć nieco przysłonę i fotografować w ramach klasycznej techniki zone focusing.

Na koniec warto wspomnieć o zaskakującej wydajności baterii. Według producenta jedno ogniwo wystarczy nam na wykonanie ok. 800 zdjęć. W praktyce, po kilku godzinach chodzenia z aparatem, uruchamiania trybu podglądu, przeglądania funkcji i zapełnieniu półtorej 64-gigabajtowej karty została mi jeszcze jednak „kreska” baterii. Można więc uznać, że jeden akumulator z powodzeniem wystarczy na cały dzień fotografowania.

Pierwsze wnioski

Fujifilm GFX100RF to zecydowanie jeden z najtrudniejszych w ocenie korpusów, z jakimi przyszło nam się zmierzyć. Wszystko dlatego, że jest czymś zupełnie innym, niż spodziewalibyśmy się zobaczyć po pierwszym cyfrowym kompakcie średniego formatu.

Podczas pierwszych chwil spędzonych z aparatem towarzyszyło mi uczucie, jak gdyby GFX100RF był aparatem koncepcyjnym, którego projekt przypadkowo przerzucono do folderu z napisem „produkcja”, a że cała machina już wystartowała, postanowiono że nie opłaca się tego odkręcać i zobaczy się, co z tego wyniknie. To oczywiście żart, ale myślę, że dobrze opisujący charakter tego korpusu.

Biorąc jednak pod uwagę to, co pisałem o brutalności całej konstrukcji, jestem przekonany, że to działanie celowe, mające na celu trafienie w gusta precyzyjnie określonej grupy odbiorców. Chropowaty charakter aparatu zostanie zapamiętany na długo, pokazuje odwagę producenta i ma potencjał, by zyskać status kultowego wśród wszelkiej maści kolekcjonerów. To jeden z tych aparatów, na temat których za kilkanaście lat będą powstawały „odkrywcze” filmiki na Youtubie.

Czy to jednak aparat, który spełnia swoje zadanie? I tak, i nie. Jeśli ktoś lubi szeroki kąt widzenia i naturalistyczny styl fotografowania, może się w tym aparacie zakochać. Tym bardziej, że jest to korpus dobrze zaspokajający potrzeby dokumentalistów w zakresie wydajności (poza kwestią śledzącego AF przy wyzwalaniu serii). Wraz ze swoją oryginalną systematyką obsługi i kompaktowością, jest też aparatem zaskakująco przyjemnym w użyciu. W końcu, otrzymujemy też fantastyczną jakość zdjęć ze 100-megapikselowej matrycy. Jeśli jednak zależy wam na plastyce, subtelności i większej uniwersalności - radzę poczekać. Jestem bowiem gotów się założyć, że wzorem analogowej serii GA645, model GFX100RF doczeka się także wersji z innym, bardziej standardowym (i być może stabilizowanym) obiektywem. A wtedy będziemy mieć do czynienia z zupełnie innym aparatem.

Plus image
plusy:
  • Kompaktowe i względnie lekkie body
  • Eleganckie, jakościowe wykończenie
  • Oryginalny system obsługi
  • Jakość zdjęć
  • Użyteczny tryb crop
  • Czas startu i szybkość obsługi
  • Praktycznie bezgłośna migawka bez opóźnienia
  • Synchronizacja do 1/4000 s
  • Wbudowany filtr ND
  • Duża wydajność baterii
  • Duże możliwości personalizacji
  • Nowa wielofunkcyjna dźwignia
  • Podwójny slot kart SD
Minus image
minusy:
  • Ciemny obiektyw
  • Brak stabilizacji
  • Przeciętna wydajność śledzącego AF
  • Przesadne rozjaśnianie podglądu na ekranie i w wizjerze
  • Brak wbudowanej lampy błyskowej
  • Ekran odchylany tylko ku górze
  • Szczelność tylko z adapterem i filtrem
  • Pomniejsze firmware'owe bugi
  • Aluminium zostawia ślady na ubraniu

Zdjęcia przykładowe

Zdjęcia przykładowe wykonaliśmy na standardowych ustawieniach obrazu, ze sprowadzonym do minimum systemowym odszumianiem i z wykorzystaniem symulacji Reala Ace. Dla zainteresowanych także paczka z plikami RAW.

Zdjęcia przykładowe do pobrania:

1/1300 s, f/4.5, ISO 160, 28 mm

1/125 s, f/4, ISO 160, 28 mm

1/900 s, f/4, ISO 160, 28 mm

1/200 s, f/4, ISO 80, (Crop 65 mm)

1/125 s, f/4, ISO 80, 28 mm

1/75 s, f/5.6, ISO 160, (Crop 65 mm)

1/1500 s, f/4.5, ISO 160, (Crop 65 mm)

1/125 s, f/4, ISO 400, 28 mm

1/125 s, f/4, ISO 640, (Crop 50 mm)

1/160 s, f/5.6, ISO 320, (Crop 65 mm)

1/640 s, f/4, ISO 80, 28 mm

1/160 s, f/4.5, ISO 320, 28 mm

1/30 s, f/4, ISO 2500, 28 mm

1/160 s, f/6.4, ISO 100, 28 mm

1/200 s, f/5, ISO 160, 28 mm

1/160 s, f/4.5, ISO 250, 28 mm

1/420 s, f/4.5, ISO 160, 28 mm

1/125 s, f/11, ISO 80, 28 mm

1/1400 s, f/4.5, ISO 160, 28 mm

1/640 s, f/4.5, ISO 160, (Crop 65 mm)

1/160 s, f/4, ISO 80, 28 mm

1/160 s, f/7.1, ISO 2000, 28 mm

1/640 s, f/4, ISO 80, 28 mm

1/160 s, f/6.4, ISO 400, 28 mm

1/15 s, f/4.5, ISO 1250, 28 mm

1/340 s, f/4, ISO 160, 28 mm

1/2400 s, f/4.5, ISO 80, 28 mm

1/1250 s, f/4, ISO 80, (Crop 35 mm)

1/450 s, f/4, ISO 80, 28 mm

1/1250 s, f/4.5, ISO 160, 28 mm

1/800 s, f/4, ISO 160, 28 mm

1/60 s, f/4, ISO 640, (Crop 35 mm)

1/900 s, f/4.5, ISO 160, 28 mm

1/1500 s, f/4, ISO 160, 28 mm

1/160 s, f/6.4, ISO 200, (Crop 35 mm)

1/125 s, f/4, ISO 1250, 28 mm

1/160 s, f/5, ISO 1250, 28 mm

1/125 s, f/4, ISO 320, (Crop 35 mm)

1/160 s, f/5.6, ISO 200, 28 mm

1/550 s, f/4.5, ISO 160, 28 mm

1/1000 s, f/4, ISO 160, 28 mm

1/680 s, f/4, ISO 80, (crop 65 mm)

1/160 s, f/4.5, ISO 5000, 28 mm

1/850 s, f/4.5, ISO 160, 28 mm

1/100 s, f/8, ISO 400, 28 mm

1/40 s, f/4, ISO 800, 28 mm

1/2400 s, f/4.5, ISO 80, (Crop 65 mm)

1/160 s, f/4, ISO 1250, 28 mm

1/160 s, f/4.5, ISO 320, 28 mm

1/160 s, f/5, ISO 200, 28 mm

1/125 s, f/4, ISO 160, (crop 35 mm)

1/38 s, f/4, ISO 12800, 35.0 mm

1/12 s, f/4, ISO 6400, 35.0 mm

1/125 s, f/4, ISO 1600, 28 mm

1/250 s, f/4, ISO 3200, 28 mm

1/500 s, f/4, ISO 6400, 28 mm

1/1000 s, f/4, ISO 12800, 28 mm

Skopiuj link

Autor: Maciej Luśtyk

Redaktor prowadzący serwisu Fotopolis.pl. Zafascynowany nowymi technologiami, choć woli fotografować analogiem.

Komentarze
Więcej w kategorii: Aparaty
Instax Wide EVO - test aparatu natychmiastowego
Instax Wide EVO - test aparatu natychmiastowego
Najnowszy cyfrowy Instax Wide EVO to najbardziej zaawansowany z dotychczasowych aparatów natychmiastowych Fujifilm, ale też i najdroższy. Sprawdzamy, co ma do zaoferowania i czy jest...
13
Sigma BF – pierwsze wrażenia i zdjęcia przykładowe
Sigma BF – pierwsze wrażenia i zdjęcia przykładowe
Ten aparat ma nam zastąpić smartfon. Ma cieszyć oczy, zachęcać do fotografowania prostotą obsługi i zachwycać jakością zdjęć z pełnoklatkowej matrycy. Przynajmniej tak Sigmę BF widzi producent. A...
52
OM System OM-D OM-3 - pierwsze wrażenia i zdjęcia przykładowe
OM System OM-D OM-3 - pierwsze wrażenia i zdjęcia przykładowe
Najnowszy OM-3 to flagowe funkcje OM-1 zamknięte w korpusie stylizowanym na analogowego Olympusa. To także nowe kreatywne tryby. Oto, jak spisuje się w praktyce.
41
Powiązane artykuły