Akcesoria
Sennheiser Profile Wireless - kompaktowe mikrofony bezprzewodowe od ikony branży
Dzisiaj miał oficjalną premierę nowy amatorski model Canona EOS 1200D. Mieliśmy okazję, jeszcze przed premierą, spędzić kilka chwil z nowym modelem. Zrobiliśmy kilka zdjęć i przyjrzeliśmy się zmianom w stosunku do poprzednika, modelu EOS 1100D. 1100D zaprezentowany został równo 3 lata temu, a więc dawno temu, jak na dzisiejsze standardy. Wtedy to była najmniejsza lustrzanka japońskiego producenta, teraz tę rolę przejął EOS 100D, więc 1200D ma szansę nieco "wydorośleć". Wbrew temu, co mogą sądzić "rozpuszczeni" czytelnicy fotopolis.pl, takie proste, podstawowe lustrzanki to dla Canona nadal bardzo ważne, dobrze sprzedające się produkty. Spodziewamy się więc znaczącej poprawy na każdym polu działania aparatu. Jak znacząca będzie to poprawa sprawdzimy podczas pełnego testu, który mam nadzieję już wkrótce. Tymczasem jednak zapraszamy do szybkich pierwszych wrażeń.
Po pierwszym wzięciu 1200D do ręki od razu zaskakuje niska waga aparatu. Fotografowie lubiący czuć aparat w rękach, będą narzekać, a osoby ceniące niską wagę torby będą zadowolone. W porównaniu do poprzednika nowy model ma poprawioną ergonomię. Część przycisków przesunięto w bardziej sensowne, ze względu na ich funkcje, miejsce. Na przykład tak stało się z przyciskiem live view, który trafił obok wizjera - gdzie powinien być od początku.
Od razu też rzuca się w oczy lepsza jakość plastików, a przede wszystkim nowe gumowania na gripie i na uchwycie na kciuk na tylnej ściance. Ogólnie porównując oba aparaty widać, że Canon pokonał długą drogę w kwestii jakości najtańszych lustrzanek - od twardych, śliskich plastików do miłego w dotyku tworzywa z gumowanymi wykończeniami na uchwytach.
Menu główne i menu podręczne są w klasycznych dla amatorskich lustrzanek Canona układach. Nowa matryca, to nie tylko większa rozdzielczość, ale także rozszerzony zakres ekwiwalentu ISO (patrz nasze zdjęcia przykładowe z EOS-a 1200D.) Jednak dużym rozczarowaniem jest brak w 1200D łączności WiFi. Bezprzewodową transmisję mają już nawet kompakty ze średniej półki. Szkoda, tym bardziej, że wraz z nowym modelem Canon wypuścił na smartfony świetną aplikację-przewodnik po aparacie.
Wracając do konstrukcji. Podobnie jak w 1100D, nowy model ma wysoko podnoszoną wbudowaną lampę błyskową. Tu się nic nie zmieniło. Konstruktorzy Canona dobrze wiedzą, że wbudowana lampa w amatorskich lustrzankach nie jest dla ozdoby.
To tyle, jeżeli chodzi o nasze pierwsze wrażenia. Dokładnie przetestujemy ten model, gdy wersja finalna zawita do naszej redakcji