Mobile
Oppo Find X8 Pro - topowe aparaty wspierane AI. Czy to przepis na najlepszy fotograficzny smartfon na rynku?
Olympus OM-D E-M10 to już trzeci członek rodziny OM-D. To propozycja najtańsza z całej trójki, ale całkiem dobrze wyposażona. Ma 16-megapikselową matrycę, odchylany, dotykowy ekran, wizjer o wysokiej rozdzielczości, wbudowaną lampę błyskową, a także łączność Wi-Fi. Zobaczcie jak wypadł w naszym teście.
Pierwsze wrażenie
Zdecydowana większość aparatów firmy Olympus robi świetne pierwsze wrażenie. Nienaganna jakość wykonania i przyjemny design, nawiązujący do klasycznych lustrzanek z bagnetem OM, to cechy wyróżniające także nowego OM-D E-M10. Aparat leży w dłoni całkiem wygodnie, a pierwszy rzut oka na układ tarcz i przycisków nie zapowiada większych problemów związanych z obsługą.
W przypadku modelu E-M5 narzekaliśmy na gruby, nie pasujący do tej klasy sprzętu ekran LCD. W E-M10 nic się w tym względzie nie zmieniło. Mieliśmy też uwagi do braku wbudowanej lampy błyskowej i konieczności używania zewnętrznego flesza. W tym miejscu nastąpił przełom - E-M10 ma wbudowaną lampę umieszczoną przed wizjerem elektronicznym. W E-M5 różne wersje kolorystyczne miały też różne wykończenie powierzchni gripu, przy czym wersja czarna była znacznie bardziej śliska. W przypadku E-M10 kolor nie ma znaczenia - w obydwu przypadkach producent zastosował taki sam, podobny do skóry materiał, który całkiem dobrze trzyma się dłoni.
E-M10 nie ma uszczelnień - to jeden z elementów odróżniających go od starszych i droższych kuzynów.
Funkcje przycisków
Układ tarcz i przycisków nie różni się znacząco od pierwszego OM-D. W lewej części górnej ścianki znalazła się tarcza trybów, z zestawem P, A, S i M, trybem filmowym, sceneriami, filtrami artystycznymi, kolażami, a także trybem iAuto. Po prawej stronie lampy i wizjera znalazł się przełącznik ekran/wizjer, dzięki któremu użytkownik może skorzystać z menu podręcznego znanego z lustrzanek Olympusa, dwie programowalne (funkcje, kierunki obrotu) tarcze nastaw, a także przycisk funkcyjny Fn2 (domyślnie obsługujący krzywe) oraz przycisk "Rec", który uruchamia nagrywanie wideo. Spust migawki znajduje się w środku jednej z tarcz. Działa bez zarzutu, z dobrze wyczuwalnym pierwszym stopniem.
Zdecydowana większość elementów sterujących na tylnej ściance znalazła się w jej prawej części. Po lewej można jedynie znaleźć przycisk zwalniający lampę błyskową. Po prawej, nad rampą pod kciuk, producent umieścił przycisk funkcyjny Fn1 (domyślnie - blokada ekspozycji) oraz przycisk "Play". Pod rampą widnieje przycisk "Menu", którym można uruchomić główne menu aparatu oraz przycisk "Info", służący do zmiany informacji wyświetlanych na ekranie.
Jeszcze niżej znalazł się czterokierunkowy wybierak z przyciskiem OK w środku, "Kosz", a także wygodny włącznik. Środkowy przycisk "OK" służy do zatwierdzania wybranych opcji, a w trybie fotografowania uruchamia się nim menu podręczne. To najszybszy i najbardziej wygodny sposób na zmianę wszystkich podstawowych parametrów.
Ergonomia
Ergonomia Olympusa OM-D E-M10 zasługuje na pochwałę. Japoński producent nie próbował "odkryć Ameryki na nowo" - zastosował sprawdzone, klasyczne rozwiązania z tarczą trybów i dwiema tarczami sterującymi, a także udostępnił dość szerokie możliwości personalizacji. Dzięki temu użytkownik w trybie A nie jest na przykład skazany na korektę ekspozycji pod palcem wskazującym i zmianę przysłony pod kciukiem, tylko może te rzeczy zamienić miejscami. Dokładniejsze porównanie ze starszym E-M5 pokazuje, że nawet drobne zmiany mogą być bardzo odczuwalne. Olympus w OM-D E-M10 zdecydowanie wyraźniej zarysował krawędź gripu, a także zmienił osadzenie przycisków Fn1 i "Play" - obydwie zmiany są drobne, ale pozytywnie wpływają na wygodę fotografowania. Nie mamy żadnych uwag do rozmieszczenie przycisków. Przyzwyczajenia wymaga jedynie położenie włącznika.
Aparat leży w dłoni wystarczająco pewnie, przynajmniej do czasu, kiedy korzystamy z niezbyt dużych obiektywów. Zastosowanie większego szkła może zmusić użytkownik do sięgnięcia po dodatkowy grip. Również to akcesorium doczekało się znaczących zmian - nie znajdziemy na nim drugiego spustu migawki, ale za to nie musimy odkręcać całego gripa, aby wymienić baterię lub kartę pamięci. Zwalnianie jest banalnie proste i część chwytu lekko odchodzi dając nam dostęp do gniazda kart i akumulatora.
Podsumowanie
Trudno coś zarzucić jakości wykonania i ergonomii aparatu Olympus OM-D E-M10. Producent użył dobrych materiałów, wszystkie elementy są ze sobą ściśle spasowane, tarcze i przyciski poruszają się z odpowiednim skokiem i oporem. Nie można też narzekać na ergonomię. Układ przycisków, a także szerokie możliwości personalizacji zapisujemy po stronie plusów. Olympus lekko zmodyfikował kształt gripu, dzięki czemu aparat leży w dłoni wystarczająco pewnie.
+ bardzo dobra jakość wykonania
+ wygodny, pewny chwyt
+ dobra ergonomia
+ programowalne przyciski
+ menu podręczne
- brak uszczelnień
- gruby ekran LCD