Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
87%
Pierwszy pełnoklatkowy zoom ze światłem f/1.8 obiecuje wzorową optykę, szybki autofokus i bardzo dobrą kulturę pracy. Do tego jest całkiem przystępnie wyceniony. Czy jednak niewielki zakres i duże gabaryty nie przekreślają użyteczności tej konstrukcji? Sprawdzamy to w naszym teście.
Już na pierwszy rzut oka widzimy, że nowa Sigma 28-45 mm f/1.8 DG DN ART jest obiektywem dużo bardziej masywnym od kompaktowych zoomów o ograniczonym zasięgu, które od pewnego czasu wprowadza Sony. Jednocześnie z ulgą zauważamy, że szkło nie jest aż tak duże, jak może wydawać się oglądając jego zdjęcia. Fakt, wagę 970 g wyczuwamy od razu po wzięciu zestawu do ręki, ale pod względem samych rozmiarów (87,8 x 151,4 mm) szkło przypomina po prostu obiektywy 24-70 mm f/2.8. A jako, że konstrukcje 24-70 mm są jednym z najczęstszych wyborów do fotograficznej pracy reporterskiej, na wygodę takiej konstrukcji nie powinniśmy zbytnio narzekać.
Jedynym mankamentem okazuje się tu wspomniana waga. Szkło jest około 200 g cięższe od współczesnych obiektywów 24-70 mm i choć jest naprawdę dobrze wyważone (środek ciężkości w przypadku pracy z aparatem wypada w okolicy pierścienia przysłony), nie przeciążając aparatu w żadnym kierunki, to jednak po kilku godzinach pracy ciężar ten zacznie dawać nam się we znaki. Użytkownicy, którzy w zwyczaju mają bieganie z całą torbą fotograficzną lub drugim aparatem na pasku, prawdopodobnie nie zwrócą na ten fakt dużej uwagi, ale przy swoich gabarytach Sigma 28-45 mm f/1.8 DG DN ART jest już obiektywem, którego nie chce nam zabierać się na mniej zobowiązujące wypady z aparatem. Z pewnością nie jest to propozycja na tzw. spacer-zoom, do miana którego aspiruje nowy Sony FE 24-50 mm f/2.8 G.
Przy tym wszystkim żałujemy też nieco, że producentowi nie udało się upchnąć do konstrukcji nieco szerszego zakresu ogniskowych. Zwłaszcza na szerokim krańcu ogniskowa 24 mm mogłaby zmienić wiele w zakresie użyteczności obiektywu w realizacjach reportażowych. Być może jednak producent nie chciał, by szkło było zbyt konkurencyjne względem standardowych konstrukcji 24-70 mm f/2.8. W końcu nowy zoom jest od nich tylko nieznacznie droższy, a przy możliwości łatwego włączenia trybu APS-C w aparatach Sony obiektyw 28-45 mm na długim końcu zaoferuje nam ekwiwalent 67 mm.
Przyczepić natomiast z pewnością nie można się do samego wykonania szkła. Jeżeli chodzi o tubus, otrzymujemy te samą klasę materiałów i wytrzymałości, co w przypadku innych współczesnych obiektywów z serii Art. Obiektyw jest sztywny, wzorowo spasowany, a wszystkie pierścienie chodzą ze świetnie zbalansowanym oporem. Ich poruszenie wymaga włożenie nieco siły, ale sam ruch jest bardzo płynny i pozwala na precyzyjne ruchy, co ucieszy osoby pracujące w trybie manualnym. Pochwalić należy też krótki zakres ruchu pierścienia zoomu - aby „przejechać” przez cały zakres wykonujemy niecałą 1/4 obrotu.
Otrzymujemy też dwa przyciski funkcyjne do pracy w pionie i w poziomie, opcję przełączenia pierścienia przysłony na tryb bezstopiony, a także przełącznik pozwalający na zablokowanie go w pozycji A, co uniemożliwi jego przypadkowego przełączenia. Spód i prawa strona środkowej części tubusu, na którym będą spoczywać palce jest zaś karbowany, co poprawia chwyt. Z kolei osłona przeciwsłoneczna wyposażona jest w przycisk zwalniający, co znacznie ułatwia jej demontaż. W końcu, obiektyw oferuje także wewnętrzny mechanizm ostrzenia i zoomowania, dzięki któremu tubus nie zmienia swoich rozmiarów ani środka ciężkości podczas regulacji ustawień. Obiektyw wydaje się być także dobrze uszczelniony, a regulacja zoomu nie powoduje żadnego pompowania powietrza w okolicach tylnej soczewki.
Jeżeli chodzi o kulturę pracy, producent zrobił naprawdę sporo, by tym niezbyt lekkim obiektywem fotografowało się tak komfortowo, jak to tylko możliwe. Wśród pierwszych użytkowników pojawia się opinia i daleko wysuniętym pierścieniu ostrości, który nie jest zbyt wygodny do manualnej kontroli. Faktycznie, w przypadku trzymania aparatu przy oku wymaga on dosyć mocnego podginania nadgarstka, ale z tym problemem możemy sobie dość łatwo poradzić zmieniając nieco sposób kontroli pierścienia. Zamiast chwytać go szeroko, warto spróbować schwytać go nieco wężej u spodu, a palec środkowy lub serdeczny podeprzeć na wspomnianym wcześniej karbowaniu środkowego elementu. Nagle manualne ostrzenie stanie się dużo bardziej wygodne i wygląda na to, że właśnie dokładni taki zamysł miał producent przy projektowaniu tego szkła. Z racji mocnego wysunięcia pierścienia ostrości problemem pozostaje jedynie manualne ostrzenie z osłoną przeciwsłoneczną zamocowaną w stanie spoczynku (tulipan odwrócony w stronę tubusu), ale trudno mi wyobrazić sobie sytuację w której ktoś chciałby w ten sposób pracować.
Układ optyczny obiektywu Sigma 28-45 mm f/1.8 DG DN ART
Obiektyw obiecuje także sporo w zakresie samej optyki. Otrzymujemy tu zaawansowany układ bazujący na 18 elementach w 15 grupach (3 soczewki asferyczne i 5 soczewek ED) oraz 11-listkową przysłonę. Producent informuje, że szczególną uwagę przy projektowaniu obiektywu przyłożono do minimalizacji breathingu i aberracji chromatycznej wzdłużnej, a sama optyka ma być tak dobra, że zadowoli nawet wymagających filmowców. Temu przyglądamy się kolejnych stronach testu, ale warto nadmienić, że model Sigma 28-45 mm f/1.8 DG DN ART będzie także podstawą do stworzenia pierwszego filmowego obiektywu z AF w ofercie Sigmy. Możemy się więc spodziewać, że jeżeli chodzi o rezultaty optyczne, producent nie rzuca słów na wiatr.
Podsumowując kwestie konstrukcyjne, Sigma 28-45 mm f/1.8 DG DN ART wypada w zasadzie wzorowo, a jedynym minusem obiektywu - jeśli w ogóle można tak mówić - są gabaryty i waga obiektywu. Choć w niektórych zastosowaniach szkło może okazać się bardzo uniwersalne, z pewnością nie jest to wygodny zoom do codziennego fotografowania.