Akcesoria
Apple iMac 2024 - procesor M4 i 16 GB RAM-u w bazowym modelu
Sprawdziliśmy czy Nikon Z6 jest w stanie dorównać świetnemu bezlusterkowcowi Sony A7 III.
Nikon Z6 swoją premierę miał w sierpniu 2018 roku razem z modelem Nikon Z7, który testowaliśmy już wcześniej. To pierwsze pełnoklatkowe bezlusterkowce tej firmy i zarazem przełomowe aparaty w jego historii. Oba modele są niemal identyczne z zewnątrz, ale sporo różnią się w środku.
Różnice widać już przy opisie sensora. Nikon Z6 oferuje pełnoklatkową matrycę BSI CMOS o rozdzielczości 24.5 megapiksela z 5-osiowym systemem stabilizacji drgań, która współpracuje z procesorem EXPEED 6. Z6 oferuje zakres czułości ISO 100 - 51200 z możliwością rozszerzenia do ISO 50-204800 (Nikon Z7: ISO 64-25600). Z6 jest też wyraźnie szybszy oferując 12 kl./s, czyli o 3 kl./s więcej, niż Z7. Testowany aparat ma system AF z 273 polami (detekcja kontrastu i detekcja fazy) z pokryciem 90% kadru, podczas gdy jego brat ma 493 pola AF.
Bez zmian natomiast w specyfikacji trybu filmów. Nikon Z6 ma rozdzielczości 4K (3840 x 2160 pikseli) z prędkością 30 kl./s. Mocnym punktem jest 3,2-calowy, dotykowy i odchylany ekran LCD o rozdzielczości 2 100 000 punktów oraz wizjer elektroniczny OLED o rozdzielczości 3 690 000 punktów. Oba aparaty łączy wspólny, zaprojektowany na nowo bagnet z mocowaniem o średnicy 55 mm.
Nikon Z6 jest w sprzedaży w cenie 9500 zł za sam korpus lub za ok. 13000 zł w zestawie z obiektywem 24-70 mm f/4 oraz adapterem FTZ. Z6 jest bezpośrednim konkurentem zaprezentowanego wiosną tego roku Sony A7 III (ok. 9000 zł korpus, 10500 zł z 28-70 mm). Nie można też zapomnieć o nowym bezlusterkowcu Canon EOS-R (ok. 11 000 zł korpus, 15 000 zł z 24-105 mm i adapterem). W pierwszego połowie 2019 roku pojawi się także Panasonic Lumix S1, ale jego ceny jeszcze nie znamy.
W gronie dalszych rywali trzeba wymienić starsze lustrzanki: Canon EOS 5D Mark IV (11 000 zł korpus), Pentax K-1 Mark II (ok. 8000 zł korpus) czy nawet leciwego Nikona D750 (ok. 6000 zł korpus). Do grona aparatów, które mogą interesować podobnego odbiorcę, zaliczyłbym również Fujifilm X-H1 z matrycą APS-C (ok. 7000 zł korpus).
W tym gronie Nikon Z6 wydaje się prezentować naprawdę dobrą cenę w stosunku do swoich możliwości. Sprawdziliśmy czy jest wart swojej ceny.
Nazwa | Nikon Z6 |
Producent | Nikon |
Typ aparatu | bezlusterkowiec |
Matryca | Full Frame (35,9 x 24 mm) |
Efektywna rozdzielczość | 24,5 Mp |
Matryca | pełna klatka |
Czułość | ISO 50 (rozszerzona) ISO 100 ISO 200 ISO 400 ISO 800 ISO 1600 ISO 3200 ISO 6400 ISO 12800 ISO 25600 ISO 51200 ISO 102400 (rozszerzona) ISO 204800 (rozszerzona) |
Procesor | EXPEED 6 |
Rozdzielczość maksymalna | 6048 x 4024 |
Formaty obrazu | 3:2 16:9 1:1 |
Formaty zapisu | RAW RAW + JPEG |
Kompresja | standard fine basic |
Balans bieli | auto manualny ustawienia predefiniowane |
Mocowanie obiektywu | Nikon Z |
Kontrola błysku | Auto Manual Redukcja efektu cz. oczu Synchronizacja z długimi czasami Synchronizacja na drugą kurtynę migawki wymuszona (błysk wypełniający) Synchronizacja na pierwszą kurtynę migawki |
Lampa błyskowa | brak |
Stabilizacja | tak, pięcioosiowa |
Synchronizacja z lampą | 1/200 s |
Tryby ekspozycji | auto P, A, S, M tryby użytkownika |
Karta pamięci | XQD |
Kompensacja ekspozycji | +/- 5 EV w skoku co 1/3 lub 1/2 EV |
Migawka | 1/8000 - 30 s |
Blokada ekspozycji | półpozycja spustu migawki przycisk AEL |
Zdjęcia seryjne | 2.3 kl/s |
Pomiar światła | matrycowy centralnie-ważony punktowy |
Samowyzwalacz | 2, 5, 10, 20 s |
Tryb pracy AF | pojedynczy AF ciągły AF ustawienie ręczne (MF) śledzący AF wykrywanie twarzy wielopunktowy AF strefowy AF |
Blokada ostrości | półpozycja spustu migawki przycisk AF-Lock |
Podgląd głębi | tak, po zdefiniowaniu przycisku |
Wizjer | wizjer elektroniczny powiększenie 0,8x 3,69 Mp |
Ekran LCD | odchylany dotykowy 3,2-calowy |
Rejestracja filmów | 4K (3840 x 2160 px), 30 kl./s, 144 Mb/s, MOV, H.264, |
Złącza | microHDMI gniazdo mikrofonu gniazdo słuchawek |
Pilot | możliwość sterowania przez Wi-Fi |
Zasilanie | akumulator litowo-jonowy EN-EL15b |
Wydajność zasilania | 310 zdjęć (wg CIPA) |
Obudowa | magnezowa uszczelniona |
Wymiary | 134 x 100.5 x 67.5 mm |
Waga | 675 g (z akumulatorem i kartą pamięci) |
Stopka akcesoriów | tak |
Gwint statywu | Tak |
Warunki atmosferyczne | 0-40°C |
Korpusy aparatów Nikon Z6 i Z7 są w zasadzie identyczne, poza logiem modelu. Oba korpusy są uszczelnione przed kurzem i zachlapaniami i wykonane ze stop magnezu. Wymiary to 134 x 100,5 x 67,5 mm aparat przy wadze waży ok. 675 g z akumulatorem oraz kartą pamięci (585 g sam korpus).
Jakość wykonania jest na wysokim poziomie. Elementy aparatu są odpowiednio spasowane, nic nie trzeszczy, czuć wysoką kulturę wykonania. Jak na bezlusterkowca jest najwyższa półka, chociaż nie jest to ten sam poziom, co np. Nikon D500. Wyraźnie czuć, że korpus jest nieco bardziej delikatny. Boczna komora mieści jeden slot na karty XQD, a aparat jest napędzany przez akumulator jonowo-litowy EN-EL-15b o pojemności 1900mAh.
Więcej tu w zasadzie nie ma sensu pisać, ponieważ dokładnie opisaliśmy wszystko w tym temacie w teście Nikona Z7. Wszystko, co przeczytacie tam o budowie i designie jest identyczne dla modelu Z6.
Nie odczułem żadnej różnicy pod względem ergonomii testując Nikona Z6 oraz Z7. Ma to swoje plusy, szczególnie jeśli ergonomia jest na wysokim poziomie. A tak jest w wypadku Z6 i Z7.
Nikon Z6 naprawdę dobrze leży w dłoniach. Grip jest odpowiednio wyprofilowany, głęboki, i zdecydowanie większy, niż w Sony A7 III. Mocnymi punktami Z6 są także dosyć precyzyjny joystick AF oraz cały układ przycisków. Na tle korpusów z serii Sony A7, Nikon Z6 wyróżnia się także niedużym, czarno-biały ekranem OLED u góry.
Bezlusterkowiec został wyposażony w nowe mocowanie bagnetu. Nowy bagnet ma średnicę 55 mm, czyli jest wyraźnie większy, niż w większości pełnoklatkowych systemów. Ma to pozwolić na podłączanie bardzo jasnych obiektywów, nawet do f/0.65.
Japoński producenta zadbał natomiast o możliwość podłączenia obiektywów z systemu F przez specjalny adapter FTZ. Co ważne, adapter zapewnia pełną zgodność komunikacji między produktami z obydwu systemów.
Także menu jest praktycznie identyczne. Menu ma siedem zakładek, a w każdej jest sporo funkcji. To dobrze przemyślane, przejrzyste i przyjemne w obsłudze menu, które dodatkowo można obsługiwać dotykowo na ekranie.
Po wciśnięciu przycisku „i” uruchamia się skrócone menu, wyświetlane na dole podglądu na żywo. Na ekranie pojawiają się wtedy dwie linie po 6 przycisków. Układ przycisków można zmieniać pod swoje własne potrzeby. Nawigacja odbywa się wybierakiem, a aktywacja funkcji przyciskiem OK lub po prosty poprzez dotyk palcem. Całość prezentuje się dobrze - przejrzyście, prosto i wyraźnie.
Także ekran jest w obu aparatach identyczny. I tak Nikon Z6 ma odchylany, dotykowy wyświetlacz o przekątnej 3,2 cala i rozdzielczości 2,1 mln punktów. Jakość oferowanego obrazu stoi na wysokim poziomie i w zasadzie nie ma tu się do czego przyczepić.
Wyświetlacz jest jasny, kontrastowy, ma przyjemne barwy. Jest też wyraźnie lepszy, niż w Sony A7 III, który ma 3-calowy ekran o niższej rozdzielczości 0,92 mln punktów. Nikon Z6 oferuje też o wiele więcej w kwestii funkcji dotyku, który nie jest sztucznie ograniczony, jak w A7 III. Dotykiem można obsługiwać menu, przeglądać wykonane zdjęcia, wybierać punkty AF na ekranie czy wyzwalać migawkę. Tak to powinno działać.
Świetnie sprawdza się również wizjer elektroniczny OLED o rozdzielczości 3 690 000 punktów (rozdzielczość 1280 x 960 px), ze współczynnikiem powiększenia obrazu równym 0,8x. Celownik Z6 to najwyższa półka na poziomie nawet wyższym, niż Sony A7R III, Fujifilm X-H1, o Sony A7 III nie wspominając.
Wizjer ma duże powiększenie, zapewnia jasny, klarowny i kontrastowy obraz bez wyraźnych opóźnień. To identyczna konstrukcja jak w Z7, a jego jakość bierze się stąd, że aparat wyświetla obrazy pełnej rozdzielczości przez cały czas, nie zmienia jakości w czasie wyostrzania czy włączania trybów seryjnych. Zastosowano tu wysoki poziom odświeżania. Komfort pracy i zmiany podglądu pomiędzy wizjerem a ekranem zapewnia czujnik zbliżeniowy ulokowany na górze muszli ocznej. Widać też, że wizjer ma wyraźnie inną jasność i kontrast w porównaniu do ekranu. Wprawdzie można tą jasność dostosować ręcznie, ale powinien o to zadbać producent już na samym początku.
Nikon Z6 ma Wi-Fi i Bluetooth, które zapewniają szybkie połączenie aparatu z dowolnym urządzeniem inteligentnym za pomocą technologii SnapBridge. Całość działa identycznie, jak w Nikonie Z7. Po opis funkcji bezprzewodowych Z6 odsyłamy zatem do testu Z7.
Jeśli spodziewacie się, że Nikon Z6 działa równie szybko i sprawnie, co Z7 to macie rację. Już od początku czuć, że to szybki aparat. Korpus uruchamia się poniżej 1 sekundy. Nigdy nie zdażyło się, aby Nikon Z6 się zaciął, przywiesił czy zastopował i to nawet w czasie zapisu zdjęć.
Nikon Z6 jest responsywny, nie czuć opóźnienia przy przełączaniu obrazu pomiędzy wizjerem i ekranem oraz ruchem pokręteł a wyświetlanymi parametrami na ekranie czy w wyświetlaczu. To wszystkie sprawia, że fotografując Z6 mamy pewność i spokój, że aparat nie zawiedzie. I rzeczywiście nie zawodzi.
Nikon Z6 oferuje prędkość fotografowania w trybie seryjnym aż 12 kl./s. Jest zdecydowanie szybszy od modelu Z7 (9 kl./s), ale też konkurencyjnego Sony A7 III (10 kl./s). To cecha, którą mogą docenić fotoreporterzy, fotografowie ślubni, ale też osoby fotografujące sport czy przyrodę.
W czasie testu korzystaliśmy z karty XQD Sony 64 GB o prędkości zapisu i odczytu 400MB/s. Aparat utrzymywał pełną prędkość zdjęć 12 kl./s przy zapisie w formacie RAW 12-bit przez 3 sekundy, po czym prędkość spada do 9 kl./s. Opróżnienie bufora trwało kila sekund przy plikach RAW i zaledwie ok. 1 sek. przy zdjęciach JPEG. W tym czasie aparat był w pełni funkcjonalny. Prędkość maksymalna spada do 9 kl./s przy zapisie 14-bitowych zdjęć RAW, a długość serii jest minimalnie dłuższa i wynosi 3,5 sek. Wielu fotografom wystarczy natomiast prędkość 5 kl./s, którą aparat utrzymuje przez aż 40 sekund.
Bezlusterkowca napędza nowy akumulator EN-EL15b, który ma starczyć na wykonanie 310 zdjęć. To o 20 klatek mniej, niż Nikon Z7. Tyle teorii, ponieważ w praktyce jest dużo lepiej. W czasie testów udało nam się uzyskać wynik dużo lepszy, chociaż nie tak dobry, jak w Z7. Wszystko oczywiście zależy od rodzaju pracy, ale przy robieniu zdjęć krótkimi seriami, bez nagrywania filmów, można spokojnie liczyć na 550-700 zdjęć. Odpalając nagrywanie filmów czy długie podglądy zdjęć i Wi-Fi zbliżymy się do liczby 300-400 zdjęć. Jest więcej podobniem jak w Sony A7 III.
Dzięki zastosowaniu nowego akumulatora EN-EL15b, Nikona Z6 można ładować nie tylko przez dedykowaną ładowarkę, ale także przez kabel USB-C. A ten można podpiąć do ładowarki sieciowej smartfona, laptopa czy powerbanka. To dobra wiadomość, zwłaszcza dla osób podróżujących. Warto też wiedzieć, że do Nikona Z6 można włożyć akumulator EN-EL15a z Nikona D850, ale bezlusterkowiec będzie wtedy pracować nieco krócej.
W czasie testów mieliśmy do dyspozycji adapter Nikon FTZ, który umożliwia podłączenie do Nikona Z6 obiektywów z systemu Nikon F. W natywnym systemie Nikon Z są obecnie tylko 3 obiektywy, więc dobrze, że producent zadbał o możliwość poszerzenia tej gamy o szkła innego systemu. W dodatku, starsze szkła zyskają nowe możliwości, ponieważ Z6 ma stabilizować matrycę.
Solidnie wykonany adapter nie ma żadnej soczewki w środku. Jest dosyć spory i znacząco powiększa konstrukcję aparatu. Pracę FTZ oceniamy pozytywnie. Adapter w większości wypadków bardzo dobrze sobie radził. Oczywiście obiektywy systemu F podłączone do korpusu systemu Z nie pracowały tak samo szybko, ale różnica nie była mocno wyczuwalna. Przykładowo, w czasie testów fotografowałem koncert zestawem Z6 oraz Nikkor F 70-200 mm f/2.8 podłączony przez adapter. W trudnych, koncertowych warunkach w Starym Klasztorze , gdzie dominowało słabe, sztuczne i zmienne światło, taki zestaw ustawiał ostrość szybko i celnie. Trudno było odczuć, że korzysta się obiektywu z innego systemu. Z drugiej strony Nikkor F 35 mm f/1.4 podpięty przez adapter zupełnie sobie nie radził - miał problemy ze złapaniem ostrości już w nieco gorszych warunkach. Wiele zatem zależy od obiektywu i jego oryginalnej prędkości ostrzenia.
Bez wątpienia adapter FTZ to świetne rozwiązanie dla osób, które już mają w swoich torbach obiektywy Nikon F i nie chcą ich wymieniać. Z resztą, obecnie nie ma specjalnie na co. Wymieniając stary korpus na Nikona Z6 można w miarę komfortowo i tanio korzystać ze starych szkieł.
Autofokus to jedna z głównych różnic w korpusach Nikon Z6 i Z7. Testowany aparat ma system AF z 273 polami (detekcja kontrastu i detekcja fazy) z pokryciem 90% kadru, podczas gdy Z7 ma 493 pola AF. Gdy przypomnimy sobie jeszcze, że Sony A7 III ma 693 pola AF i 93-procentowe pokrycie kadru to nowy Nikon Z6 wydaje się wypadać blado.
Układ punktów 273 punktów AF w Nikonie Z6, które pokrywają 90% kadru.
Mimo to 273 pola AF to i tak dobry wynik, a sam system AF wydaje się pracować nawet lepiej, niż w Z7. System ustawiania ostrości bardzo dobrze sprawdzał się w codziennym fotografowaniu, gdzie korzystaliśmy głównie z pojedynczego punkt AF i natywnych obiektywów 24-70 mm f/4 oraz 50 mm f/1.8. Wielkość czerwonego, dobrze widocznego punktu AF można regulować. Najmniejszy jest bardzo precyzyjny. Czułość przeostrzania w trybie ciągłym można regulować, chociaż nie aż w tak dużym stopniu, co w topowych aparatach.
Gorzej sprawa wygląda, kiedy zechcemy włączyć tryb śledzenia obiektów. Działa on tylko w trybie AF Auto, a cały proces jego ustawiania jest równie skomplikowany, co w Z7. Aby aktywować tryb śledzenia trzeba wcisnąć przycisk OK, ustawić punkt śledzenia i zatwierdzić go ponownie przyciskiem OK lub wskazać go palcem na ekranie (w trybie Live View). Aby zresetować punkt śledzenia trzeba jeszcze raz wcisnąć OK.
Sam autofokus w trybie śledzenia działa całkiem dobrze. Jest gdzieś pomiędzy skutecznością lepszego Sony A7 III oraz nieco gorszego Nikona Z7. To zadziwiające, ponieważ wydawałoby się, że Z7 z prawie dwukrotnie większą liczbą punktów AF powinien radzić sobie dużo lepiej. Tymczasem w naszej ocenie to Z6 tu wygrywa. Szybkość ustawiania ostrości jest równie dobry, ale Z6 nie gubi się tak często, jak Z7. Jest też delikatnie lepiej w kwestii trzymania punktu śledzenia. Z6 potrafi go zgubić, ale robi to nieco rzadziej, niż Z7.
W Nikonie Z6 nie zabrakło również funkcji rozpoznawania twarzy fotografowanych obiektów. Twarze są dosyć szybko wykrywane, chociaż aparat potrafi się czasami pogubić w ich utrzymaniu i śledzeniu. Podobnie z resztą, jak w Z7. W porównaniu z aparatami Sony A7, brakuje funkcji wykrywania oczu, która jest u konkurencji naprawdę dopracowana.
Nikon Z7 oferuje 4 tryby pomiaru światła: matrycowy, centralnie ważony, punktowy oraz chroniący jasne obszary przed prześwietleniem. Nie zauważyliśmy widocznej tendencji do prześwietlania bądź niedoświetlania kadru.
Jakość zdjęć z Nikona Z6 jest wyśmienita. Fotografie są wysokiej jakości praktycznie do czułości ISO 6400. Trzeba się dobrze przyjrzeć, aby dostrzec różnicę pomiędzy ISO 100, a ISO 1600. Pierwsze, delikatne szumy są zauważalne przy ISO 3200, ale nawet ISO 6400 jest w pełni akceptowalne. Tak naprawdę dopiero przy ISO 12800 i 25600 szumy zaczynają bardziej doskwierać. Widoczny, mocny spadek jakości oraz wyraźny zielony zafarb pojawia się dopiero przy wartościach powyżej ISO 25600, czyli H0.3 - H2.
Nikon Z6 dobrze radzi sobie z poprawnym oddaniem balansu bieli czy kolorów skóry. Zdjęcia mają poprawnie oddane kolory, które są przyjemne, kontrastowe i soczyste.
Nikon Z6 dobrze radzi sobie z dynamiką zdjęć, co daje duże możliwości w dalszej obróbce zdjęć.
We wnętrzu Nikona Z6 znajdziemy 24,5-megapikselowy sensor BSI CMOS, wyposażony w 5-osiowy system stabilizacji drgań o szacowanej skuteczności rzędu 5 EV. Matrycę wspiera najnowszej klasy procesor EXPEED 6, który pozwala nam na pracę w zakresie natywnej czułości ISO 100-51200 (rozszerzane do ISO 50-204800) oraz fotografowanie z maksymalną prędkością 12 kl./s.
Jak zaznacza producent 24,5 Mp sensor Z6 ma lepiej radzić ma sobie z pracą w słabym świetle niż 45,7-megapikselowy przetwornik zastosowany w Z7. Tak więc pod względem jakości obrazu mamy prawo spodziewać wszystkiego, co najlepsze po najnowszym pełnoklatkowym bezlusterkowcu Nikona. Sensor pozwala na zapisanie zdjęć w rozdzielczości 6048 x 4024, co pozwoli nam na wykonanie wysokiej jakości wydruków (300 dpi) w rozmiarach do 51,21 x 34,07 cm.
Od matrycy nowego Nikona Z6 powinniśmy więc oczekiwać szczegółowego i wyrazistego obrazu - zwłaszcza na wyższych czułościach. I takie też zdjęcia otrzymujemy w przypadku 24,5-megapikselowego przetwornika. Wyniki testów studyjnych jasno pokazują, że obietnice producenta dotyczące reprodukcji szczegółów nie były słowami bez pokrycia. Imponuje przede wszystkim wyrazistość zdjęć i oraz fakt, że matryca doskonale radzi sobie z pracą na wyższych czułościach. Tak naprawdę pracując na ISO 3200, a nawet ISO 6400 nie powinniśmy się martwić o znaczy spadek detali. Dopiero od ISO 12800 zaobserwujemy zwiększony spadek wyrazistości i widoczną degradację obrazu - przy przeglądaniu fotografii w powiększeniu 1:1. Natomiast w przypadku oglądania zdjęć w rozmiarach ekranowych i publikacji w Internecie, w pełni użyteczna będzie nawet ISO 25600. Zwłaszcza, że wraz ze wzrostem czułości tracimy bardzo niewiele informacji i kolorach. Większe artefakty zaobserwujemy już od ISO 51 200. Pochwalić musimy także wysoką szczegółowość plików RAW, które są bogate w detale nawet przy ISO 6400-12800. Niemniej jednak pewne magentowa przebarwienia dają się zauważyć już od ISO 6400.
Jeśli chodzi o kwestię samych szumów to i w tym przypadku matryca Nikona Z6 bardzo pozytywnie zaskakuje. Te zaczynają być widoczne dopiero w okolicach czułości ISO 6400. Musimy jednak nadmienić, że są bardzo drobne i - co ważniejsze - nie zacierają szczegółów i detali zdjęć. Nieco większe cyfrowe ziarno zaczyna pojawiać się od ISO 12800. Zaś dopiero od ISO 25600 zaobserwujemy sukcesywny spadek jakości obrazu i wzrost niewielkich kolorystycznych artefaktów. Z kolei przedział ISO 102400-204800 to przewaga wyraźnego zaszumienia z kolorystycznymi „nalotami“. Natomiast pochwalić musimy pliki RAW, gdzie szumy pozostaną delikatne wręcz do ISO 12800. Natomiast w przypadku plików JPEG systemowe odszumianie nie na wiele się zdaje, gdyż w całym zakresie czułości zdjęcia prezentują zmniejszoną wyrazistość.
Wbudowana stabilizacja obrazu to jeden z najmocniejszych punktów testowanego Nikona. 5-osiowy system opracowany przez producenta deklasuje rozwiązania swoich największych konkurentów z pełnoklatkową matrycą. W przypadku ogniskowej 50 mm, nieporuszone zdjęcia będziemy mogli wykonywać z ręki nawet przy czasie 1/8 sekundy (100% ostrych ujęć). Jednak wymierne rezultaty otrzymamy także na 1/4 sekundy, co jest fenomenalnym osiągnięciem! Powyższy wykres przedstawia procent ostrych zdjęć dla czasu naświetlania przy włączonej i wyłączonej stabilizacji dla ogniskowej 50 mm. W przedziale, w którym działa system jego skuteczność wynosi około 5 EV. Musimy więc pochwalić Nikona - zwłaszcza, że są to dopiero pierwsze kroki producent na polu wbudowanej stabilizacji obrazu, która i tak nawiązała już skuteczną walkę z rozwiązaniami Sony.
Jak mogliśmy się spodziewać, nowy Nikon nie zawodzi pod względem zakresu dynamicznego. Wręcz przeciwnie - aparat notuje jedne z lepszych wyników w swojej klasie! 14-stopniowa dynamika przy czułościach ISO 50-100 pozwoli na bardzo dużą elastyczność w przypadku obróbki i wyciągnięcie znacznej ilości informacji z cieni i prześwietleń. Jednak mnogość detali odzyskamy aż do ISO 400. Przy zwiększeniu czułości do ISO 6400 zauważymy spadek zakresu dynamicznego o około 4 EV. Mimo to dynamika wciąż utrzyma się na wysokim poziomie - granice 10 EV. Również na wyższych czułościach nie powinniśmy mieć większych problemów podczas fotografowania kontrastowych scen lub w warunkach słabego oświetlenia. Zarówno w cieniach jak i w jasnych partiach kadru nadal zarejestrujemy szczegóły. W efekcie z plików RAW będzie można odzyskać całkiem sporo detali.
Nikon Z6 podobnie jak model Z7 został wyposażony w automatyczny pomiar balansu bieli, jak również automatyczny pomiar z zachowaniem bieli. Oba tryby tylko połowicznie poradziły sobie z kontrolowanym źródłem oświetlenia. Przy świetle dziennym oraz mieszanym aparat wypadł poprawnie, bardzo dobrze dobierając kolorystykę. Niemniej jednak pomiar automatyczny zdjęciach ma minimalną tendencję do wpadania w cieplejsze tony, czego nie możemy powiedzieć o pomiarze z zachowaniem bieli, gdzie odchyłki na skali LAB wyniosły zaledwie 0.98-1.15 (dla światła dziennego) i 3.66-4.73 (dla oświetlenia mieszanego).
Natomiast lampy żarowe i jarzeniowe nastręczyły Nikonowi ogromnych problemów. W przypadku światła żarowego aparat przejawia mocną tendencję do wpadania w cieplejsze tonacje (w oby trybach automatycznego balansu bieli). Z kolei w przypadku światła jarzeniowego możemy zaobserwować nienaturalnie zimną kolorystykę. Tak więc jeśli chcemy otrzymać rzetelnie odwzorowane barwy to powinniśmy fotografować w RAW-ach lub ręcznie dostosować balans bieli przy pomocy tablicy wzorcowej.
Nikon Z6 to dużo lepszy aparat do nagrywania filmów, niż Z7. 24-megapikselowa matryca Nikona Z6 umożliwia uzyskanie filmów 4K 30p nadpróbkowanych do jakości 6K bez cropa. A to naprawdę dużo zmienia. Obraz 4K jest świetnej jakości, czysty, bez efektu mory, przekłamań barw, na wysokim poziomie również w przy wysokich czułościach. Oprócz tego do dyspozycji mamy tryb filmów Full HD z szybkością nawet 120p, który umożliwia rejestrowanie w zwolnionym tempie.
Obrazy 4K można nagrywać wewnętrznie w płaskim profilu, a zewnętrznie na rejestratorach za pomocą złącza HDMI także w profilu N-Log z 10-bitową głębią koloru. Jest też funkcja rejestracji znaczników czasowych, focus peaking oraz złącza słuchawkowe i mikrofonowe.
Nikon Z6 bardzo dobrze radzi sobie ze stabilizacją obrazu. Widać gołym okiem jak dużo daje ten system - w statycznych kadrach, a przede wszystkim przy ujęciach z ruchem. AF pracuje na świetnym poziomie, gwarantując wysoką precyzję i płynne, spokojne, ale dosyć szybkie przeostrzanie. Nie jest idealny, bo czasami się gubi przy śledzeniu, szczególnie w nocy, ale jest naprawdę solidny.
Nikon Z6 z wyglądu jest praktycznie bliźniakiem modelu Z7. Zatem wszystko, co napisaliśmy o Z7 pod względem ergonomii oraz budowy, pokrywa się z opisem Z6. Jak na bezlusterkowca korpus wyróżnia się jakością wykonania, głębokim gripem, joystickiem AF, ekranem OLED u góry, dotykowym wyświetlaczem czy chyba najlepszym na rynku wizjerem elektronicznym. Nie jest to jednak poziom ergonomii równy profesjonalnym korpusom, jak Nikon D500 czy D850.
Największe różnice widać w środku. Nikon Z6 i Z7 to dwa zupełnie inne aparaty. Równice widać już po cenie oby korpusów: Z6 - 9500 zł, Z7 - 15 000 zł. Testowany Z6 ma pełnoklatkową matrycę o rozdzielczości 24 Mpix. To rozdzielczość, która gwarantuje większości fotografów wystarczające rozmiary zdjęć, zachowując przy tym świetną jakość obrazu. Nikon Z6 kapitalnie radzi sobie z szumami na wysokich czułościach. Zdjęcia wykonane przy ISO 1600 trudno odróżnić od kadrów zrobionych przy ISO 100, a poważniejsze problemy z cyfrowym ziarnem zaczynają się dopiero przy ISO 12800.
Dzięki mniejsze rozdzielczości zdjęć, aparat oferuje też wyższą prędkość zdjęć seryjnych, czyli 12 kl./s. Szkoda jedynie, że bufor ogranicza wydajność do ok. 3 sekund.
Nikon Z6 ma hybrydowy system automatycznego ustawiania ostrości z 273 polami AF z pokryciem 90% kadru, czyli oferuje niemal dwukrotnie mniej punktów, niż Z7 (493 punkty AF). Zadziwiające jest, że Nikon Z6 radzi sobie nieco lepiej, niż Z7, chociaż nie jest to duża różnica. AF w większości zastosowań statycznych sprawdza się bardzo dobrze. Gorzej jest w przypadku śledzenia obiektów oraz wykrywania twarzy. Sam proces aktywowania śledzenia jest skomplikowany, co opóźnia fotografowanie. Precyzja śledzenia mogłaby być też lepsza. Brakuje wykrywania oczu.
Mocnym punktem Z6 jest natomiast tryb filmowy. Aparat potrafi rejestrować filmy 4K 30p w płaskim profilu N-Log przy 10 bitach lub Full HD 120p. Filmy 4K są nadpróbkowane do 6K, zatem obrazy są nagrywane całą matrycą. Dzięki temu Z6 ma bardzo dobrą jakość obrazu. Na pochwałę zasługuje też dosyć sprawny system AF oraz stabilizacji obrazu.
Nikon Z6 to jeden z najbardziej uniwersalnych aparatów na rynku. Kiedy spojrzymy do tego na jego cenę ok. 9500 zł to nowy bezlusterkowiec urasta do miana jednego z najciekawszych aparatów pełnoklatkowych. Jest z pewnością wartościowym konkurentem dla świetnie przyjętego Sony A7 III. W porównaniu z nim sporo traci na pracy AF, co może być kluczowym aspektem dla wielu fotografów. Z drugiej strony zyskuje na ergonomii i jakości wykonania. Na decyzję zakupową z pewnością duży wpływ będzie mieć sytuacja z obiektywami. Natywnych szkieł do nowego systemu jest bardzo mało. Z drugiej strony mamy tani i dobry adapter, który umożliwia podłączenie całej masy szkieł systemu Nikon F. Nikon Z6 może być zatem kuszącą propozycją dla użytkowników starszych korpusów marki Nikon, którzy już mają obiektywy, a chcą zainwestować w nowoczesny aparat o dużych możliwościach.
Plusy
Minusy