Akcesoria
DJI Mic Mini - superlekkie, małe i niedrogie mikrofony na start
87%
Choć wiele elementów zaczerpnięto z flagowego modelu, A7 III kosztuje ponad połowę mniej. Czy to najbardziej uniwersalna pełna klatka na rynku?
Trzecia generacja pełnoklatkowego bezlusterkowca zdecydowanie różni się od poprzednika. Pod wieloma względami przypomina natomiast flagowy i droższy o 10 tys. zł model Sony A9, z którym dzieli sporą część specyfikacji, w tym przede wszystkim świetny system AF. Do tego otrzymujemy nową, pełnoklatkową 24-milionową matrycę BSI CMOS Exmor R, tryb seryjny 10 kl./s, solidny wizjer elektroniczny, akumulator, który oficjalnie starcza na wykonanie 710 zdjęć i ulepszoną ergonomię.
Patrząc na specyfikację, A7 III ma wszystkie niezbędne cechy, by podbić rynek. W klasie pełnoklatkowej trudno znaleźć aparat, który w cenie ok. 10 tys. zł za body oferowałby więcej. Tak naprawdę, trudno w ogóle znaleźć bezpośredniego konkurenta. Najbliższymi rywalami będą pełnoklatkowe lustrzanki: leciwy już Nikon D750 (ok. 7300 zł) oraz nowszy Canon EOS 6D Mark II (ok. 7000 zł). Sony A7 III jest dziś wyraźnie droższy, ale też oferuje zdecydowanie więcej. Do tego grona można też wliczyć Canona EOS 5D Mark IV, który jednak jest konstrukcją nieco starszą i droższą (13 000 zł).
Wśród bezlusterkowców, które technologicznie są na podobnym poziomie, co A7 III, ale oferują mniejsze matryce na uwagę zasługują Fujifilm X-H1 (APS-C, 8000 zł), Olympus OM-D E-M1 Mark II (Mikro Cztery Trzecie, 7600 zł), Panasonic Lumix G9 (Mikro Cztery Trzecie, 6000 zł), oraz Panasonic Lumix GH5 (Mikro Cztery Trzecie, 7000 zł).
Sony A7 III - szybki, uniwersalny korpus dla zawodowców. Oto wszystko, co musisz o nim wiedzieć
Sony A7 III - zdjęcia przykładowe
Sony A7 III - jak radzi sobie w trudnych, koncertowych warunkach?
Nazwa | Sony A7 III |
Producent | Sony |
Typ aparatu | bezlusterkowiec |
Matryca | Full Frame (35,9 x 24 mm) |
Efektywna rozdzielczość | 24 Mp |
Matryca | pełna klatka |
Czułość | ISO 50 (rozszerzona) ISO 100 ISO 200 ISO 400 ISO 800 ISO 1600 ISO 3200 ISO 6400 ISO 12800 ISO 25600 ISO 51200 ISO 102400 (rozszerzona) ISO 204800 (rozszerzona) |
Procesor | BIONZ X |
Rozdzielczość maksymalna | 6000 x 4000 |
Formaty obrazu | 3:2 16:9 |
Formaty zapisu | RAW JPEG RAW + JPEG |
Kompresja | standard fine extra fine |
Balans bieli | auto manualny ustawienie w Kelvinach ustawienia predefiniowane |
Mocowanie obiektywu | Sony E |
Lampa błyskowa | brak |
Stabilizacja | tak, pięcioosiowa stabilizacja matrycy |
Tryby ekspozycji | auto P, A, S, M tryby użytkownika |
Karta pamięci | SD/SDHC/SDXC dwa gniazda UHS-II |
Kompensacja ekspozycji | +/- 5 EV w skoku co 1/3 lub 1/2 EV |
Migawka | 1/8000 - 30 s |
Blokada ekspozycji | półpozycja spustu migawki przycisk AEL |
Bracketing ekspozycji | 3 albo 5 klatek +/- 0,3 / 0,5 / 0,7 / 1 / 2 / 3 EV |
Pomiar światła | matrycowy centralnie-ważony punktowy uśredniony ważony względem jasnych partii obrazu |
Samowyzwalacz | 2 |
Pomiar ostrości | Detekcja fazy, detekcja kontrastu, 693 punkty AF |
Tryb pracy AF | pojedynczy AF ciągły AF ustawienie ręczne (MF) śledzący AF wykrywanie twarzy AF dotykowy |
Blokada ostrości | półpozycja spustu migawki przycisk AF-Lock |
Podgląd głębi | tak |
Wizjer | wizjer elektroniczny 2 359 000 punktów powiększenie 0,78 x |
Ekran LCD | 3-calowy odchylany dotykowy 921 000 punktów |
Rejestracja filmów | 4K 30 kl/s Full HD 120 kl./s |
Złącza | microHDMI gniazdo mikrofonu gniazdo słuchawek Wi-Fi NFC USB 3.1 (USB-C) |
Pilot | możliwość sterowania przez Wi-Fi |
GPS | Nie |
Zasilanie | akumulator litowo-jonowy NP-FZ100 |
Wydajność zasilania | 710 |
Obudowa | magnezowa uszczelniona |
Wymiary | 127 x 96 x 74 mm |
Waga | 650 g |
Stopka akcesoriów | tak |
Gwint statywu | Tak |
Sony A7 III wnosi nową jakość w kwestii budowy oraz ergonomii, ponieważ zaczerpnął kilka ważnych cech z flagowego modelu A9.
Sony A7 III utrzymany jest w podobnej stylistyce, co jego poprzednik. Korpus ma proste, surowe wzornictwo i naprawdę może się podobać. Pierwszy raz w tej serii aparatów, w parze z wyglądem, idzie również dopracowana ergonomia.
Porównanie rozmiarów z aparatami Canon EOS 6D Mark II, Nikon D750 i Sony A7 II, fot. Camerasize.com
Korpus ma rozmiary 126,9 x 95,6 x 73,7 mm i waży 650 g (z akumulatorem i kartą pamięci), czyli jest o 14 mm grubszy i o 51 g cięższy, niż jego poprzednik. Delikatne powiększenie to skutek zastosowania większego akumulatora. A7 III w porównaniu do A7 jest już prawdziwym grubaskiem, ale dzięki temu lepiej leży w dłoniach, a grip jest bardziej głęboki.
Nigdy nie mogliśmy natomiast narzekać na jakość materiałów stosowanych w aparatach z serii Sony A7. Nie inaczej jest i w tym wypadku. Do wykonania aparatu zastosowano stop magnezu, który z przodu na uchwycie oraz częściowo z tyłu pokryto przyjemnym w dotyku, fakturowanym tworzywem sztucznym. Obudowa jest zabezpieczona przed pyłem i wilgocią, o czym świadczą chociażby uszczelki okalające gniazda na karty SD. Precyzja wykonania objawia się też w tym, że wszystkie przyciski i pokrętła pracują z dużą kulturą. Są dokładne, stawiają odpowiedni opór, mają przyjemną fakturę.
Sony A7 III ma dwa sloty kart pamięci SD. Podobnie, jak w modelu A9, tylko jeden z nich oferuje wsparcie dla standardu UHS-II. Zastanawia nas dlaczego karty wciąż wkłada się jakby odwrotnie, przez co nie widać ich oznaczeń. To szczegół, ale bywa irytujący.
Po drugiej stronie korpusu znajdziemy masę złącz przydatnych profesjonalnym fotografom. Nowością jest port USB-C (3.1), który nie tylko umożliwia szybszy transfer danych, ale też zamienia się w złącze do ładowania. Sprawdziliśmy - aparat ładuje się przez ładowarkę do nowego MacBooka Pro, ale też z power banka.
Nie zabrakło również portu microUSB (2.0), a także wejścia mikrofonowego, wyjścia słuchawkowego i złącza microHDMI. Sony A7 III nie ma wbudowanej lampy błyskowej, ale wyposażono go w stopkę Multi-interface, która umożliwia podłączenie zewnętrznych akcesoriów. Nie znajdziemy tu natomiast łącza PC Sync.
Aparat dobrze leży w dłoni, jest odpowiednio wyważony, szczególnie z niedużymi obiektywami, jak świetny Zeiss 24-70 mm f/4. Z teleobiektywami, typu 70-200 mm f/2.8 już tak dobrze nie jest, a przy dłuższym fotografowaniu z teleobiektywem 100-400 mm robi się wręcz niewygodnie - tylny kant jest zbyt mało zaokrąglony i wbija się w dłoń.Pogrubienie korpusu sprawiło, że grip jest nieco głębszy, co pozytywnie wpłynęło na komfort pracy, chociaż nadal nie jest to ten poziom komfortu, co np. w Olympusie OM-D E-M1 Mark II. Problemem jest zwłaszcza niewielki odstęp między gripem a mocowaniem obiektywu, co sprawia, że w przypadku większych szkieł zwyczajnie trudno zmieścić w tej przestrzeni palce.
Z tyłu aparat wygląda praktycznie identycznie, jak model A7R III i podobnie, jak A9. Najważniejszą nowością jest praktyczny joystick służący do wyboru punktów AF, który umieszczono w miejscu dźwigni AF/MF/AEL. To coś, czego bardzo brakowało poprzednikowi i zarazem jeden z najważniejszych elementów ergonomii każdego aparatu. W miejscu przycisku C3, który przesunięto w lewy, górny róg, znajduje się AF-ON. To sprawia, że większość najważniejszych funkcji mamy w zasięgu kciuka. Tymczasem przycisk REC przeniesiono z bocznej krawędzi gripa w okolice wizjera, dzięki czemu nie trzeba odrywać dłoni od korpusu, aby sterować nagrywaniem filmów.
Wspomniany wcześniej joystick sprawuje się świetnie. Nie jest za mały, ma przyjemny skok, odpowiednią czułość i znajduje się dokładnie tam, gdzie być powinien. Co ważne - umożliwia nie tylko przełączanie punktów AF w górę i w dół, ale także po skosie. To spore ułatwienie, które pozytywnie wpływa na jakość pracy z aparatem.
Niektórzy fotografowie krytykują A7 III za brak chociaż małego górnego wyświetlacza. Zwłaszcza, że w Sony A7 III teoretycznie udałoby się znaleźć dla niego miejsce - wystarczyłoby przesunąć pokrętło trybów na lewą stronę, a w jego miejscu wstawić LCD. Zapewne wymagałoby to jednak sporych zmian w konstrukcji wewnętrznej aparatu i większych nakładów finansowych, co zapewne owocowałoby większa końcową ceną aparatu. Pamiętajmy, że A7 III jest jednak podstawowym modelem pełnoklatkowego bezlusterkowca, zatem spodziewalibyśmy się wprowadzenia drugiego LCD najpierw w serii A9.
Aparat oferuje aż 13 przycisków konfigurowalnych w trybie fotografowania/filmowania oraz 4 przyciski w trybie odtwarzania. Co więcej, ustawienia aparatu można zarejestrować (maksymalnie dwa w aparacie i cztery na karcie pamięci), aby umożliwić szybki dostęp za pomocą pokrętła trybu pracy. Do programowalnych przycisków można w sumie przypisać maksymalnie 81 funkcji, a do zdjęć, filmów i odtwarzania można przypisać nawet zestawy funkcji.
Menu podręczne aparatu Sony A7 III
W sytuacjach, kiedy potrzebujemy więcej ustawień, możemy zajrzeć najpierw do podręcznego menu (przycisk Fn), a potem do menu głównego Dostęp do przycisku Fn jest wygodny, ponieważ umieszczono go pomiędzy joystickiem, a tarczą. Skrócone menu prezentuje się przejrzyście. Jego układ składa się z dwóch linii, gdzie w każdej jest po 6 kafli. Szkoda, że nie mamy możliwości sterowania poprzez dotyk.
Menu główne modelu Sony A7 III
Główne menu zostało odświeżone względem poprzednika i przypomina to z modelu A9. Mamy 6 zakładek, wśród których ostatnia to „Moje menu”, czyli zakładka, którą można dowolnie zaprogramować. Menu jest zdecydowanie bardziej przejrzyste, niż w A7 II, ale nadal można się w nim zagubić, a znalezienie niektórych funkcji zajmuje sporo czasu ze względu na mało logiczne ułożenie.
Jako podstawowy aparat tej serii, Sony A7 III nie ma tak świetnego wizjera elektronicznego jak flagowy A9 czy A7R III. To niemal identyczna konstrukcja, co u poprzednika. 0,5-calowy wizjer ma rozdzielczość 2,36 Mp, a odświeżanie wynosi 100 kl./s. Tyle, że w A7 III zastosowano inną optykę wizjera, co daje większe powiększenie (0,71x kontra 0,78x). W efekcie, mamy wrażenie większego obrazu, ale nieco bardziej wyczulone oko może dostrzec piksele, delikatne szumy w gorszych warunkach oświetleniowych, a po bokach delikatne zniekształcenia optyczne. Dodatkowo, po wciśnięciu spustu wyraźnie widoczny jest efekt blackout, czyli czarne klatki po wykonanych zdjęciach (w trybie seryjnym tylko po pierwszej klatce, ponieważ później są odtwarzane wykonywane zdjęcia).
Złego słowa nie możemy powiedzieć natomiast o praktyczności wizjera. Podobnie, jak w innych aparatach tej serii, u góry i na dole ekranu wizjera znajdują się cienkie paski z wyświetlanymi najważniejszymi parametrami, takimi jak: tryb pracy, zapełnienie kart, format zapisu u góry oraz wartość przysłony, czas naświetlania, parametry ekspozycji i czułość ISO na dole. Dodatkowo możemy włączyć podgląd histogramu na żywo oraz poziomicę. W głównym menu możemy też ustawić jasność wizjera i jego temperaturę barwową. Ogólnie wizjer jest dobry i w większości wypadków wspomniane kwestie nie są w praktyce zauważalne lub nie przeszkadzają, ale trzeba przyznać, że nie jest to obecnie konstrukcja z najwyższej półki.
3-calowy ekran LCD to chyba jedyny element tego aparatu, który jest… wyraźnie gorszy, niż u poprzednika. Konstrukcja nie tylko ma mniejszą rozdzielczość (0,92 Mp w A7 III kontra 1,22 Mp w A7 II), ale mamy wrażenie, że nie jest też równie jasny. Na szczęście ekran jest nadal odchylany maksymalnie o ok. 107° w górę i około 41° w dół.
Nowością jest funkcja dotyku, która jednak jest dosyć ograniczona - można jej używać do ustawiania punktu AF oraz przybliżania wykonanych zdjęć. AF można ustawić w jednym, zablokowanym na sztywno punkcie, ale punkt AF potrafi też podążać za naszym palcem przesuwanym po wyświetlaczu. Niestety, ustawienie w ten sposób punktu ostrości, nie sprawia, że aparat od razu ustawia tam ostrość. W tym celu musimy wcisnąć do połowy spust. Nie jesteśmy też w stanie dotykowo wyzwolić migawki.
Ekran może też służyć jako płytka dotykowa do ustawiania punktu AF, kiedy fotografujemy przez wizjer. W menu jest sporo możliwości ustawień tej funkcji - możemy na przykład wybrać jaka część ekranu będzie służyć za panel. Do wyboru jest cały ekran, 1/2, 1/3 lub 1/4 u góry, na dole czy po bokach. W podglądzie możliwe jest tylko przybliżenie zdjęć poprzez dwukrotne stuknięcie w ekran i przesuwanie zdjęcia. Niestety, oddalanie czy dalsze przybliżanie nie jest możliwe gestami, jak w smartfonie, tylko przyciskami AF-ON oraz AEL. Aparat nie umożliwia też zmiany ustawień poprzez dotyk ekranu. W dobie smartfonów, tabletów i inteligentnych zegarków, tego typu ograniczenia w funkcji dotyku są nieco irytujące i raczej niezrozumiałe.
Sony A7 III oferuje też moduł łączności Wi-Fi i Bluetooth, umożliwiający proste przesyłanie zdjęć z aparatu na smartfona, komputer czy telewizor oraz zdalne sterowanie. Parowanie z aplikacją jest proste i odbywa się przez NFC lub zeskanowanie kodu QR. W aplikacji SonyPlayMemories App mamy do dyspozycji większość ustawień aparatu, a także opcję automatycznego i bezpośredniego wysyłania wykonywanych zdjęć na smartfona. Z kolei Bluetooth umożliwia powiązanie informacji o lokalizacji.
Aplikacja mobilna Sony
Widzimy tu kilka drobnych, ale jednak istotnych problemów. Przede wszystkim nie możemy w czasie jednego połączenia przeglądać zdjęć i ich pobierać na smartfona, by zaraz potem sterować zdalnie aparatem. Sam proces łączenia trzeba zainicjować albo wciskając przycisk Fn przy podglądzie (wtedy wybieramy zdjęcia w aparacie) albo wertując menu główne w poszukiwaniu dwóch osobnych pozycji - „Fun. Wyśl. do smartf.” >> „Wyślij do smartfona” lub „Steruj ze smartfonu”. Potem wybieramy odpowiednią sieć Wi-FI na smartfonie i otwieramy aplikację Sony. Chcąc zatem najpierw obejrzeć wykonane zdjęcia, wybrać kilka i je przesłać na smartfona, a następnie sterować aparatem zdalnie, trzeba połączyć się, zerwać połączenie i ponownie połączyć. Przedziwne rozwiązanie, które mocno zniechęca do korzystania z Wi-Fi. Sony ma tu duże pole do poprawy. Na koniec warto też dodać, że to kolejny model, który nie ma wsparcia dla systemu PlayMemories Camera Apps, dzięki którym można rozszerzać możliwości aparatu przez dodatkowe aplikacje. Czyżby Sony porzuciło swój, jak by nie było, innowacyjny produkt?
Tyle teorii, a jak Sony A7 III radzi sobie w praktyce? Czy fotografowanie nim to prawdziwa przyjemność? Subiektywne odczucie fotografującego jest tu niezwykle ważne. Nasze odczucia są ogólnie rzecz biorąc bardzo pozytywne, a fotografowanie Sony A7 III (głównie z Zeissem 24-70 mm f/4) dawało wiele przyjemności. Japoński producent wciąż jednak nie uporał się z pewnymi, z pozoru drobnymi problemami, które potrafią czasami zirytować.
Aparaty Sony od lat miały problem z wydajnością pracy i szybkością startu. O ile projektanci poradzili sobie z pierwszym elementem, o tyle z drugim wciąż mają problem. Sony A7 III uruchamia się stosunkowo długo. Obraz w Live View jest widoczny po ok. 1 sekundzie, ale aparat potrzebuje jeszcze kolejnych dwóch sekund, aby załadować wszystkie ustawienia i być w pełni sprawny do wykonania zdjęcia. A7 III jest też kolejnym aparatem tego producenta, w którym, występuje minimalne, chociaż widoczne dla czułego fotografa, opóźnienie pomiędzy ruchem pokręteł (szczególnie w czasie ustawiania ekspozycji), a wyświetlanymi parametrami na ekranie czy w wyświetlaczu. Zauważalne jest również przy przełączeniu obrazu z ekranu na wizjer i odwrotnie, jednak nie jest to raczej uciążliwe. Podgląd zdjęć uruchamia się dosyć szybko, w mniej, niż sekundę, równie szybko wczytuje się przybliżenie zdjęć. Nie ma problemu z przechodzeniem pomiędzy kolejnymi klatkami. Ogólne wrażenie z pracy z A7 III jest porównywalne do innych modeli tej serii.
Zdecydowanie lepiej aparat wypada za to pod względem trybu seryjnego. Sony A7 III oferuje 10 kl./s w trybie migawki mechanicznej i 8 kl./s dla elektronicznej. Takie parametry sprawiają, że bezlusterkowiec może być poważnie traktowany przez fotografów ślubnych, fotoreporterów czy fotografów sportu. Jak aparat radzi sobie w praktyce?
Do testu wykorzystaliśmy bardzo szybką kartę Sony SF-G32 SDHC UHS-II 32 GB (odczyt 300MB/s / zapis 299MBs ), a zdjęcia były zapisywane w slocie wspierającym standard UHS-II. Aparat wykonał w jednej serii 171 zdjęć w formacie JPEG (jakość bardzo wysoka), 126 zdjęć RAW (skompresowany) i 80 zdjęć RAW + JPEG. Czas zwolnienia bufora wynosił odpowiednio 50 sekund, 10 sekund i 25 sekund. Po kilku sekundach aparat jest dalej sprawny, fotografując z pełną prędkością, trzeba jednak pamiętać, że seria będzie dużo krótsza, do momentu całkowitego opróżnienia bufora.
Co istotne, w czasie zapisu zdjęć, aparat jest niemal w pełni operatywny - możemy zmieniać wartość przysłony, czasu naświetlania czy czułości ISO, przeglądać menu czy wykonane zdjęcia. Warto też wiedzieć, że w czasie zdjęć po lewej stronie na ekranie, widać pionową linie - wskaźnik który pokazuje stan zapełnienia bufora, a podczas zapis u góry pojawia się ikonka karty i liczba zdjęć, które pozostały do końca. To przydatne, praktyczne detale.
Zwolennicy lustrzanek od zawsze wyrzucali bezlusterkowcom niską wydajność pracy na jednym akumulatorze. Według oficjalnych pomiarów, rzadko kiedy pierwsze aparaty bez lustra potrafiły wykonać ok. 300 zdjęć. Na szczęście sytuacja się zmienia i tu dobrym przykładem jest właśnie Sony A7 III. Aparat ma akumulator NP-FZ100, który pierwszy raz zastosowano w modelu A9. To ogniwo ma o ok. 2,2x większą pojemność niż akumulator NP-FW50 poprzednika. A to oznacza, że w opisywanym korpusie, bateria starcza na wykonanie nawet 710 zdjęć przy ekranie LCD lub 610 zdjęć korzystając z wizjera, czyli nawet więcej, niż we flagowcu Sony. W praktyce można spokojnie uzyskać jeszcze lepsze wyniki, szczególnie jeśli fotografujemy seriami. Dla przykładu, przez dobrych 5 godzin fotografowałem A7 III bieg firmowy we Wrocławiu, a po skończeniu miałem nadal prawie połowę baterii. Korzystając z Sony A7 pierwszej generacji, musiałbym pewnie już przynajmniej raz wymienić akumulator.
Szczelinowa migawka mechaniczna do najcichszych niestety nie należy. To nie to samo, co w modelach A7R III czy A9. Jej odgłos jest w zasadzie prawie równie głośny, jak w wielu lustrzankach i subiektywnie mało przyjemny. Producent nie podaje jej żywotności. Jeśli ten odgłos nam przeszkadza to możemy włączyć migawkę elektroniczną, która jest bezgłośna. Musimy jednak liczyć się tu z szeregiem ograniczeń, szczególnie przy fotografowaniu w sztucznym świetle. W skrócie mówiąc, na wielu zdjęciach widoczny jest efekt rolling shutter, czyli w praktyce na zdjęciach pojawiają się wtedy pasy. To dosyć powszechny problem, który wynika ze sposobu działania matryc CMOS oraz migającego światła. Prędkość próbkowania sensora jest mniejsza niż częstotliwość migotania światła. Szerzej opisałem tę kwestię w tekście „Sony A7 III - jak radzi sobie w trudnych, koncertowych warunkach?”.
Zazwyczaj też migawka elektroniczna umożliwia korzystanie z dłuższych czasów naświetlania, niż w wypadku migawki mechanicznej. W Sony A7 III różnicy nie ma - w obu wypadkach aparat umożliwia fotografowanie z czasami w zakresie 1/8000 do 30 s i Bulb. Przy filmach jest to 1/8000 do 1/4 (co 1/3 stopnia), do 1/60 w trybie automatycznym (do 1/30 w trybie automatycznego wydłużania czasu otwarcia migawki). W dodatku, w trybie cichej migawki prędkość zdjęć seryjnych spada do 8 kl./s, zamiast 10 kl./s oferowanych przy migawce mechanicznej.
Autofokus to jedna z najmocniejszych stron Sony A7 III. Nic dziwnego - moduł został zaczerpnięty z flagowego modelu A9, gdzie sprawuje się wyśmienicie. System ustawiania ostrości ma 693 punkty detekcji fazy, 425 punktów detekcji kontrastu, 93-procentowe pokrycie kadru i skuteczne śledzenie oka fotografowanej osoby w trybie ciągłym AF-C. To ogromny skok do przodu, ponieważ układ poprzednika miał zaledwie 117 pól bazujących na detekcji fazy oraz 25 pól detekcji kontrastu. Japoński producent deklaruje, że A7 III potrafi ustawić ostrość dwukrotnie szybciej, niż poprzednik, a działa nawet przy -3 EV.
Układ punktów AF w kadrze modelu Sony A7 III. [1] - punkty detekcji fazy, [2] - punkty detekcji kontrastu
Aparat ustawia ostrość w mgnieniu oka. Autofokus działa szybko i precyzyjnie (ok. 0,2 s.) w dobrych warunkach oświetleniowych i nieznacznie gorzej przy kiepskim świetle. Jego pracę testowałem przez kilka dni w warunkach koncertowych, z długimi teleobiektywami, przy sztucznym, scenicznym świetle, a czasami wręcz półmroku. Ani razu się nie zawiodłem.
Imponujące jest, jak dobrze bezlusterkowiec radzi sobie z ustawianiem ostrości na oko (Eye AF) w trybie AF-C. Skuteczność i szybkość jest duża - aparat radzi sobie nawet przy długich ogniskowych, z daleka, przy kiepskim świetle.
Śledzenie poruszających się obiektów zostało w Sony A7 III poprawione względem poprzednich modeli, w tym A7R III i sięga czasami nawet 90 procent skuteczności - przynajmniej w sytuacjach, kiedy obiekt wyraźnie odróżnia się od otoczenia. Kiedy dookoła śledzonego obiektywu znajdują się przeszkody, to aparat potrafi się gubić, ale zazwyczaj wraca do celu. To świetny wynik - nie tylko w tej klasie, nie tylko dla bezlusterkowca.
Nowy bezlusterkowiec ma rozbudowany system pomiaru światła. Do wyboru mamy 5 trybów: wielopunktowy, centralny, punktowy, uśredniony oraz światła. Przy zbalansowanym oświetlaniu, różnice są minimalne - po prostu w każdym obraz jest dobrze naświetlony. Przy kontrastowej scenie, np. kiedy chcemy sfotografować lampę, widać dużo większe różnice. W większości wypadków sprawdzi się pomiar matrycowy, który jest uniwersalny i odpowiednio zbalansowany. Jedynie przy mocno kontrastowych sytuacjach, trzeba będzie nieco skorygować kompensację ekspozycji.
Przy tak zaawansowanych technologiach i algorytmach, coraz częściej korzystamy z funkcji Auto ISO i pozostawiamy aparatowi decyzję ustawiania czułości za nas. To praktyczne usprawnienie. Sony A7 III oferuje w tej kwestii naprawdę wiele. W ustawieniach możemy określić minimalną i maksymalną czułość, z jaką chcemy pracować, ale także minimalny czas naświetlania. Możemy także skorzystać z funkcji, w której czas nie spadnie poniżej wartości ogniskowej. To wszystko sprawia, że aparat naprawdę mądrze ustawia czułość i nie musimy na nią zwracać uwagi.
Pełnoklatkowiec ma bardzo dobrą matrycę, która stosunkowo mało szumi i dobrze oddaje detale. Dokładne pomiary laboratoryjne możemy zobaczyć w następnym rozdziale, natomiast tu prezentujemy praktyczne zdjęcia. Widać wyraźnie, że fotografie są wysokiej jakości praktycznie do czułości ISO 3200. Powyżej zauważalne jest cyfrowe ziarno, ale mające przyjemny dla oka charakter. Tak naprawdę dopiero przy wartości ISO 12800 zdjęcia są już mocne zdegradowane, ale w skrajnych sytuacjach też można je wykorzystać.
Sony A7 dobrze radzi sobie z oddaniem balansu bieli. W czasie testów najczęściej korzystaliśmy z trybu automatycznego, który nigdy nas nie zawiódł. Na zdjęciach poniżej widać też, jak dobrze aparat oddaje kolory skóry, które są naturalne i przyjemne dla oka.
Aparat oferuje 5-osiowy system stabilizacji matrycy, który ma gwarantować skuteczność na poziomie 5 EV. System kompensuje pięć rodzajów drgań aparatu: obrót wokół osi pionowej/przechył góra/dół podczas korzystania z dłuższych ogniskowych, przemieszczenie X-Y w przypadku zbliżeń (w tym makrofotografii), przechyły na lewo/na prawo podczas fotografowania w nocy oraz nagrywania filmów. Co ważne, system ten współpracuje też z obiektywami z mocowaniem typu A zamontowanymi za pomocą adaptera.
Bardzo dobrze nowy A7 prezentuje się także pod względem dynamiki i "giętkości" plików RAW. Zarówno z cieni, jak i prześwietleń, na etapie obróbki można wydobyć dużą ilość informacji.
Trzecia generacja modelu A7 wyposażona została w 24-milionową matrycę BSI CMOS Exmor R. Nie uświadczymy tu więc wzrostu rozdzielczości zdjęć względem poprzednika. Jak zwykle jednak Sony obiecuje, że poprawiony został zakres dynamiczny i ogólne osiągi matrycy. Zdjęcia w rozmiarze 6000 x 4000 pikseli dadzą nam możliwość wykonania wysokiej jakości wydruków (300 dpi) w rozmiarach nawet 50 x 30 cm.
Matryca modelu A7 III
Wyniki testów studyjnych jasno pokazują, że obietnice producenta nie były słowami rzucanymi na wiatr. Imponuje przede wszystkim szczegółowość zdjęć i oraz fakt, że matryca doskonale radzi sobie z pracą na wysokich czułościach. Czasy, gdy baliśmy się używać czułości wyższych niż ISO 1600 odeszły już w niepamięć. W przypadku modelu A7, wysoka jakość utrzymuje się do czułości ISO 3200, ale nawet w przypadku ISO 6400 czy ISO 12800 zdjęcia nadal będą w pełni używalne. Prawdę mówiąc, w przypadku oglądania zdjęć w rozmiarach ekranowych i publikacji w internecie, akceptowalne będą także wyższe wartości.
Jak widzimy na przykładzie powyższego zestawienia, w przypadku plików JPEG mamy do czynienia z dość mocnym systemowym wyostrzaniem. System ten działa jednak bardzo dobrze - nie uświadczymy żadnych "artefaktów", a wyjściowe rezultaty są bardziej niż zadowalające. Zwłaszcza, jeśli porównany je z dość miękkim obrazem uzyskiwanym z nieprzetworzonych plików RAW. Oczywiście ma to także swoje minusy - na wyższych czułościach, cyfrowe ziarno plików JPEG będzie mniej przyjemne dla oka.
Jeśli chodzi o kwestię samych szumów i tu matryca bardzo pozytywnie zaskakuje. Te zaczynają być widoczne dopiero w okolicach czułości ISO 3200-6400 i dopiero powyżej tych wartości widocznie wpływają na degradację obrazu. Warto jednak zauważyć, że zauważymy to jedynie w przypadku oglądania zdjęć w maksymalnym powiększeniu. Cieszy szczególnie fakt, że aż do czułości ISO 12800 nie obserwujemy widocznej utraty kolorów, a systemowe odszumianie doskonale radzi sobie z kolorowym ziarnem, które zaczyna uwidaczniać się w okolicach czułości ISO 6400 i nie powoduje bardzo widocznej utraty szczegółów. W przypadku wyższych czułości warto jednak system ten wyłączyć.
Imponuje także zakres dynamiczny nowej matrycy, która oferowanymi wynikami staje w szranki z najlepszymi aparatami na rynku, pokroju Nikona D850 czy Sony A7R III. 14,5-stopniowa dynamika przy bazowej czułości ISO pozwoli na bardzo dużą elastyczność w przypadku obróbki i wyciągnięcie znacznej ilości informacji z cieni i prześwietleń. Warto też dodać, że w całym zakresie czułości aparat oferuje znacznie lepsze wyniki od swojego poprzednika - od 1 do 1,5 EV.
Pewnym mankamentem jest natomiast automatyczny pomiar balansu bieli, zarówno w trybie standardowym, jak i trybie "priorytetu bieli", gdzie nie powinny występować tak znaczne odchyły temperatury barwowej. Rzeczywiście, jest lepiej w przypadku światła żarowego, ale niestety przy każdym innym rodzaju światła obserwujemy delikatna tendencję do wpadania w zielone tony i odchyły szarości na poziomie 5-10 jednostek w przestrzeni Lab. W praktyce nie będzie to prawdopodobnie zbyt dużym problemem, warto jednak zaznaczyć, że w przypadku większości aparatów na rynku, światło dzienne i jarzeniowe nie stanowi już żadnych problemów dla systemów automatyki.
Jak zwykle w przypadku aparatów Sony doskonale sprawdza się system 5-osiowej stabilizacji matrycy. Jeżeli chodzi o skuteczność, nie obserwujemy tu dużej różnicy między pozostałymi modelami z oferty Sony. W przypadku ogniskowej 50 mm, nieporuszone zdjęcia będziemy mogli wykonywać z ręki nawet przy czasie 1/4 sekundy. Nie są to co prawda wyniki porównywalne z aparatami Olympusa, które pozwalają utrzymać czasy kilkusekundowe, ale nie zapominajmy, że tam mamy do czynienia z dwa razy mniejszą matrycą. Pod względem stabilizacji, w świecie aparatów pełnoklatkowych Sony nie ma praktycznie żadnej konkurencji.
Sony A7 III ma bardzo rozbudowane możliwości filmowe. Przede wszystkim, aparat oferuje rozdzielczość 4K (3840 x 2160 px) z prędkością 30 kl./s i przepływnością 100 Mb/s, w kodeku XAVC S lub Full HD (1920 × 1080 px) z prędkością nawet 120 kl./s przy 100 Mb/s. Poprzednik miał tylko Full HD.
Do wyboru mamy dwa zasadnicze tryby nagrywania: pełnoklatkowy oraz Super 35. W pierwszym z nich, cała matryca rejestruje materiał w 6K, w trakcie czego piksele nie są łączone w grupy. Dopiero potem obraz jest skalowany do 4K co daje wspaniałe szczegóły. W drugim trybie, obraz jest zawężany do formatu Super 35, co w praktyce oznacza, że jest skalowany z 5K na 4K. Teoretycznie oddanie detali powinno w tym trybie być nieco gorsze, ale w praktyce ciężko to zauważyć.
Co ciekawe, A7 III oferuje funkcje, których nie ma w A9. Mowa tu o krzywych gamma S-Log3 i S-Log2, które dają dużą elastyczność dostosowywania obrazów za pomocą korekcji kolorów w postprodukcji. W menu znajdziemy nowy profil obrazu HLG (Hybrid Log-Gamma), przyspieszający przepływ pracy w HDR. Znajdziemy tam również zebrę i focus peaking, a ważnymi dodatkami są złącze mikrofonowe, słuchawkowe i czyste wyjście HDMI.
Sony A7 III ma fantastyczny system AF, który pracuje bardzo szybko, precyzyjnie, ale z dużą kulturą. Obraz jest przeostrzany płynnie, nie szarpie. Możemy regulować płynność i szybkość wykonywanych przeostrzeń. Złego słowa nie możemy powiedzieć o trybie, w którym aparat wykrywa twarz.
Otrzymujemy zatem jakość filmów i pracy AF na poziomie flagowego aparatu Sony, ale z bardziej rozbudowanymi funkcjami i za dwa razy niższą cenę. Całkiem nieźle.
Na forach internetowych i grupach facebookowych widać już, że wielu fotografów przesiada się (zazwyczaj z lustrzanek) na Sony A7 III. Ten model doceniają jednak także niektórzy filmowcy nagrywający np. teledyski czy klipy ślubne. I w tym jest jego siła - to pierwszy aparat tego typu, który może pełnić rolę pełnoprawnego, profesjonalnego narzędzia dla wielu fotografów i filmowców. Podsumujmy jego zalety i wady.
Sony A7 III to pierwszy aparat tej serii, który ma naprawdę dobrą ergonomię. Japoński producent potrzebował pięciu lat, aby w trzeciej kolejnej generacji dopracować układ przycisków, wielkość, grip i nareszcie dodać świetny joystick do ustawiania punktów AF. Nowy akumulator pozwoli wykonać nawet więcej, niż deklarowane 710 zdjęć, co stanowi nową jakość w tej klasie aparatów. Mamy też niezły wizjer elektroniczny oraz przyzwoity ekran LCD z funkcją dotyku czy sterowania punktem AF. To wszystko sprawia, że nowym bezlusterkowcem pracuje się po prostu przyjemnie i komfortowo.
Na tak pozytywną ocenę wpływa także kapitalny system AF, który nie tylko błyskawicznie ustawia ostrość, ale zachwyca skutecznym systemem śledzenia czy wykrywaniem twarzy. Aparat jest szybki - oferuje prędkość 10 kl./s z pełnym AF i szybki bufor.
Do tego wszystkiego trzeba dodać rozbudowany tryb filmowym, w którym możemy nagrywać obrazy 4K z prędkością 30 kl./s i przepływnością 100 Mb/s w kodeku XAVC S. A7 III ma funkcje, których nie znajdziemy nawet w A9: krzywe gamma S-Log3 i S-Log2, nowy profil obrazu HLG (Hybrid Log-Gamma), przyspieszający przepływ pracy w HDR. Nie zabrakło przydatnej zebry i focus peaking oraz złącz mikrofonowego, słuchawkowego czystego wyjście HDMI.
Najważniejsze jest jednak fantastyczna jakość obrazu. 24-megapikselowa pełnoklatkowa matryca CMOS oferuje bardzo dobry obrazek - pełny szczegółów z niskimi szumami, nawet przy czułości ISO 3200. Pliki RAW dają ogromną możliwość dalszej obróbki i wyciągania szczegółów z cieni.
Jakie wady ma Sony A7 III? Jest ich kilka. W trakcie testów na koncertach dostrzegłem, że migawka elektroniczna nie radzi sobie dobrze z efektem rolling shutter, co objawia się wyraźnie widocznymi pasami na zdjęciach ze sztucznym światłem. Z kolei migawka mechaniczna jest dosyć głośna i ma nieprzyjemny dźwięk. Szkoda też, że ekran LCD jest gorszej jakości, niż u poprzednika, a funkcja dotyku mogłaby być bardziej rozwinięta. Nieporozumieniem jest fakt, że w pudełku nie ma też dedykowanej ładowarki do akumulatora, ale do tego firma Sony niestety zdążyła nas przyzwyczaić. Podobnie z resztą, jak do długiego czasu uruchamiania.
Naszym zdaniem Sony A7 III jest obecnie najbardziej uniwersalnym aparatem na rynku, który może z powodzeniem służyć do profesjonalnego fotografowania i filmowania. Oczywiście nie jest to sprzęt bez wad. Wad, których jest jednak bardzo mało i większości fotografów, nie będą one zbytnio przeszkadzać. Z tym po prostu da się żyć, kiedy spojrzymy na całą listę jego zalet, a podsumujemy to ceną: 9999 zł. W dzisiejszych czasach to cena bardzo uczciwa, jak za tak uniwersalny, zaawansowany i dopracowany aparat. Jeśli rozpatrujcie zakup aparat z wyższej półki to Sony A7 III z pewnością powinien być pierwszy na Waszej liście.
<a class="imagesInContent" href="/i/images/7/8/0/dz02MDAwJmg9NDAwMA==_src_158780-11.JPG" data-oryginal="/images/