Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Co potrafi najjaśniejsza (i najdroższa) stałka Nikon Nikkor? W nasze ręce wpadł jeden z pierwszych egzemplarzy tego niezwykłego szkła. Oto nasze pierwsze wnioski!
„Wiesz co my robimy tym obiektywem? My otwieramy oczy niedowiarkom! Patrzcie - mówimy - to nasze, przez nas wykonane i to nie jest nasze ostatnie słowo!”
Tak parafrazując kultowy cytat można najkrócej wyrazić intencje jakie najpewniej stoją za projektem obiektywu Noct 58 mm f/0,95. Producent stworzył tę unikalną konstrukcję, by udowodnić, że nowe mocowanie Z, o rekordowo dużej średnicy, to szeroko otwarta brama do ultrajasnych obiektywów, których w ofercie Nikon do tej pory brakowało.
Obiektyw ma być też cyfrowym wcieleniem klasycznej konstrukcji z lat 70. czyli najjaśniejszej do tej pory stałki producenta Nikona Noct-NIKKOR 58 mm f/1,2. Co ciekawe obiektyw wcale nie był projektowany z myślą o portrecie i pięknie rozmytym tle, a zdjęciach nocnych (stąd nazwa nawiązująca do określenia nokturn, czyli formy muzycznej inspirowanej nocą). Względem klasycznego modelu Nikkor AUTO 55 mm f/1,2S, Noct wyróżniał się przede wszystkim lepszą korekcją wszelkich aberracji, a zwłaszcza kluczowej podczas fotografowania nocnego nieba aberracji komatycznej. Mówiąc najkrócej, gwiazdy rejestrowane za pomocą tego szkła miały zachować kształt idealnie punktowy i regularny.
Nowy Nikkor Noct to prawdziwy olbrzym który wraz z korpusem Nikon Z7 przyjechał do nas w dedykowanej walizce CT-101 (dostępnej osobno w cenie, bagatela, 2999 zł). Nie czekając ani chwili zabraliśmy go na dłuższy spacer.
Nikkor 58 mm to ponad dwa kilogramy metalu i szkła. Jest nie tylko 4 razy cięższy od protoplasty (waży aż 2 kg!), ale również zdecydowanie od niego większy. Mierzy 102 x 153 mm (średnica filtra 82!) i to pomimo braku systemu automatycznego ustawiania ostrości. To konstrukcja nie tylko pancerna, ale też piękna i wykończona z największą starannością. Dbałość o szczegóły (jak grawerowany symbol Noct) to niemal jubilerska robota, zachwyca też sama kultura pracy, ale o tym później.
Rozmiary obiektywu nie powinny specjalnie dziwić. Kontrolowanie wad optycznych przy tak ekstremalnej jasności to dla inżynierów nie lada wyzwanie - układ obiektywu składa się aż z 17 elementów (w pierwszej wersji było ich zaledwie 7) ustawionych w 10 grupach. Wśród nich znajdziemy oczywiście elementy ze szkła ED (4 soczewki) i asferyczne (3 soczewki), dodatkowo pokrywają je dwie powłoki przeciwodblaskowe które mają skutecznie redukować refleksy i flarę.
Producent podkreśla również zastosowanie powłoki ARNEO, która przeciwdziała efektom powodowanym przez światło padające pionowo. Z kolei powłoka nanokrystaliczna zapobiega skutkom światła padającego ukośnie. Przysłonę zbudowano na bazie aż 11 tworzących kolisty kształt listków, co przekłada się zazwyczaj na bardziej subtelne oddanie punktów świetlnych w nieostrościach.
Nie brakuje również fajerwerków: na tubusie umieszczono monochromatyczny wyświetlacz OLED prezentujący podstawowe informacje (przysłona, odległość, głębia), do przycisku Fn obiektywu można przypisać jedną z 17 różnych funkcji, zaraz za bagnetem znajdziemy też typowy dla obiektywów Z pierścień sterowania, który pozwoli wygodnie i płynnie kontrolować np. wartość przysłony. Szkoda tylko, że wzorem konstrukcji Sony nie może on pracować również skokowo.
Nie ma co ukrywać - 2 kg to waga, którą odczujemy dość szybko. Z wyposażonym w głęboki grip korpusem Z7 trzymamy go bardzo pewnie i stabilnie, zdecydowanie nie jest to jednak obiektyw do wielogodzinnej pracy „z ręki”. Choć będzie to nieco krępować swobodę kadrowania warto podeprzeć go na monopodzie (w zestawie otrzymujemy kołnierz ze stopką), zwłaszcza, że przy przysłonie otwartej do f/0,95 głębia ostrości jest naprawdę papierowa.
Skoro jesteśmy już przy ostrości - szeroki pierścień ostrzenia manualnego jest bardzo wygodny i precyzyjny. Pracuje jak naoliwiony (zapewne zresztą jest!) - równo i z miłym oporem bez najmniejszych nawet luzów. I trzeba przyznać, że w połączeniu ze skutecznym potwierdzeniem ostrości w wizjerze (wybrany punkt ostrości podświetla się na zielono w momencie zogniskowania), fotografowanie okazuje się niezwykle przyjemnym doświadczeniem. Zwłaszcza w połączeniu z dużym, jasnym i bardzo szczegółowym wizjerem Nikona Z7.
Funkcyjny pierścień z pewnością może być rozwiązaniem przydatnym, ale zdarzyło nam się kilkukrotnie obrócić go przez przypadek, nieświadomie zmieniając w ten sposób ustawienia aparatu. Możemy nauczyć się z tym żyć, lub po prostu nie przypisywać mu żadnej funkcji.
Najbardziej, jak zawsze w przypadku tak jasnych szkieł, ciekawi oczywiście ostrość na „pełnej dziurze”. I ta, musimy przyznać wydaje się być po prostu fantastyczna. Na rynku znajdziemy niedrogie superjasne szkła (jak chociażby Mitakon Speedmaster 50 mm f/0,95), ale nie oszukujmy się, to zupełnie inna klasa. Ciekawi jesteśmy za to porównania z jeszcze droższym (47 800 zł) obiektywem Leica 50 mm f/0.95 NOCTILUX-M ASPH.
Oczywiście z ostatecznym werdyktem poczekamy do czasu przeprowadzenia pełnego testu w naszym studio, ale pierwsze zdjęcia po prostu zachwycają. Reprodukcja detali, przenoszenie kontrastu, korekcja aberracji a nawet typowej dla tak jasnych konstrukcji winiety wydają się stać na naprawdę najwyższym poziomie. Poza tym oferuje wyjątkowo malowniczy bokeh, bardzo przyjemnie oddając również punkty świetlne w nieostrościach.
(Zdjęcia przykładowe znajdziecie na drugiej stronie artykułu)
Oczywiście można się zastanawiać, czy tego typu obiektyw jest dziś w ogóle komukolwiek potrzebny. Ciężki, nieporęczny, horrendalnie drogi (39 999 zł) a do tego pozbawiony silnika AF raczej nie sprawdzi się w codziennej pracy większości zawodowych fotografów. Z drugiej jednak strony oferuje ponadprzeciętne osiągi optyczne, a praca z nim to czysta przyjemność. Wielu fotografów bardziej ufa też swojemu oku i nadgarstkowi niż najbardziej zaawansowanym systemom ustawiania ostrości. Można przypuszczać, że Nikon wyprodukował ten obiektyw tylko po to by pokazać, że może, ale jeśli spytacie nas, czy znajdą się na niego chętni, bez wahania odpowiemy, że nie mamy co do tego wątpliwości!