Wydarzenia
Sprawdź promocje Black Friday w Cyfrowe.pl
92%
Stabilizowana, 42-milionowa matryca, tryb seryjny 10 kl./s, filmy 4K i tryb Pixel Shift, a wszystko zamknięte w solidnym kompaktowym body. Sony A7R III to jeden głównych pretendentów do miana najbardziej uniwersalnego aparatu na rynku. Sprawdzamy czy zasługuje na ten tytuł.
Nowy bezlusterkowiec Sony nadal nie może niestety konkurować z lustrzankami pod względem szybkości działania. Pierwsze zdjęcie wykonamy dopiero po 1,9 s, co w przypadku dynamicznej pracy może oznaczać już utratę ujęcia. Nadal też, podobnie jak we wszystkich konstrukcjach Sony, obserwujemy niewielkie, ale jednak widoczne opóźnienie między ruchem pokręteł, a wyświetlaniem informacji na ekranie. Osoby, dla których Sony jest pierwszym „poważnym” aparatem prawdopodobnie nie zwrócą na to uwagi, jednak użytkownicy, którzy wychowali się na lustrzankach mogą początkowo odnieść wrażenie, że aparat za nimi nie nadąża.
Pochwalić należy szybkie (około 0,7 sekundy) uruchamianie trybu podglądu oraz tak samo szybkie wczytywanie obrazu zdjęć w pełnym rozmiarze. Do tego nie zauważamy żadnych opóźnień w przypadku szybkiej nawigacji po materiale za pomocą pokręteł. W przypadku tak dużych plików, to nie lada osiągnięcie. Dość wolno przebiega jedynie wyświetlanie kolejnych stron ze zdjęciami w trybie indeksu.
10 kl./s to wynik jakiego nie oferuje obecnie żaden z wysokorozdzielczych aparatów na rynku. Sprawia, że na poważnie można zastanawiać się nad wykorzystaniem tego modelu w dynamicznej fotografii reportażowej czy sporcie. Co ważne, wynik ten uzyskamy zarówno w przypadku pojedynczego, jak i ciągłego trybu AF.
Używając karty UHS-II w jednej serii, przed zapełnieniem bufora byliśmy w stanie zapisać 82 zdjęcia JPEG w jakości Extra Fine, 33 zdjęcia RAW oraz tyle samo zdjęć RAW + JPEG. Biorąc pod uwagę rozmiar zdjęć, można uznać, że to bardzo dobry wynik, niestety cień na niego rzuca czas opróżniania bufora, który, co najdziwniejsze, jest najdłuższy dla plików JPEG i wynosi w tym wypadku ponad 50 sekund. Nieco lepsze wyniki zanotowaliśmy przy seriach RAW i RAW + JPEG - kolejno 15 i 25 sekund. Jednak i w tym wypadku zdarza się, że bufor będzie opróżniany znacznie dłużej.
Na szczęście nie musimy czekać na jego pełne opróżnienie, by rozpocząć kolejną długą serię - wystarczy odczekać jedynie 2-3 sekundy. Dodatkowo podczas zgrywania zdjęć jesteśmy w stanie zmieniać nastawy menu podręcznego i podejrzeć na bieżąco zgrywane zdjęcie. Pozycje menu głównego pozostają niestety niedostępne, podobnie jak możliwość zmiany trybu fotografowania. Dużym plusem jest także graficzny wskaźnik uruchamiany podczas wyzwolenia serii, który informuje nas o poziomie zapełnienia bufora - bardzo przydatne rozwiązanie, które pozwoli nam uniknąć niechcianych „przestojów”.
Niestety problemem ograniczającym wykorzystanie aparatu w sporcie jest ciągle brak możliwości zapisania pomniejszonych RAW-ów, co przy 42-milionowych plikach czyni aparat mało użytecznym w tego rodzaju pracy. Jest to jednak zrozumiałe - póki co możliwość tę oferuje tylko model A9, który musi pozostać konkurencyjny.
Ogromnym plusem jest także nowa, większa i bardziej pojemna bateria, która według producenta pozwala na wykonanie 650 zdjęć. W praktyce na jednym ładowaniu wykonamy jednak nawet 1000 ujęć. Sony zmniejsza więc dystans do lustrzanek, których mniej prądożerna konstrukcja umożliwia zapis 1500-2000 zdjęć.
Pewnym problemem w poprzednich generacjach serii A7 była głośna migawka, ktorej wyzwolenie w dodatku powodowało zauważalne wstrząsy. W modelu A7R III zastosowano nowy układ, z bardziej precyzyjnym tłumieniem drgań, co widocznie przekłada się na wygodę pracy. Migawka pracuje lekko i znacznie ciszej. Największym zaskoczeniem jest jednak szacowana przez producenta żywotność 500 tys. cykli. Taki wynik stawia ją w lidze modułów używanych przez najlepsze aparaty reporterskie.
Tak jak w większości bezlusterkowców, otrzymujemy funkcję cichej migawki elektronicznej, która sprawdzi się w sytuacji gdy nie chcemy zwracać na siebie zbędnej uwagi. I choć producent umożliwił już zapisywanie w tym trybie 14-bitowych, nieskompresowanych RAW-ów nadal odbiega ona użytecznością od tego, co ma do zaoferowania konkurencja. Za jej pomocą nie będziemy bowiem w stanie uzyskać czasów naświetlania krótszych niż wynikałoby to z możliwości standardowej migawki mechanicznej. W jednym i drugim przypadku ograniczeni jesteśmy czasem 1/8000 s, co utrudni chociażby fotografowanie z szeroko otwarta przysłoną w mocnym słońcu.
Pewnym mankamentem jest także fakt, że przy użyciu migawki elektronicznej od wciśnięciu spustu migawki do wykonania zdjęcia mija nieco więcej czasu niż w przypadku trybu standardowego. Różnica przy włączonym systemie AF nie jest wielka (ok. 0,35 s względem 0,25 sekundy), mimo to wyczuwalna. Czasem też przy przełączaniu się między obydwoma trybami migawki przestaje na chwilę działać dźwiękowy alert zablokowania ostrości. Nie dzieje się to nagminnie, ale podczas testów przydarzyło się kilkukrotnie.
Przy fotografowaniu z migawką elektroniczną musimy też bardzo uważać na sztuczne oświetlenie. W przypadku świateł LED, czy jakiegokolwiek innego migającego źródła światła często na zdjęciach zauważymy charakterystyczne poziome zaciemnione pasy. Jest to jednak powszechna wada migawek elektronicznych, która wynika ze sposobu ich działania (prędkość próbkowania sensora jest mniejsza niż częstotliwość migotania światła). Co ważne, nawet mimo ogromnej rozdzielczości sensora trudno powiedzieć, by doskwierał nam efekt rolling shutter. Oczywiście, w przypadku bardzo szybko poruszających się obiektów zniekształcenia będą zauważalne, jednak nie na tyle, by uniemożliwić nam częste korzystanie z tego trybu.
Pochwalić należy także tryb Auto ISO, który dobrze balansuje parametry fotografowania względem czułości i dla którego możemy swobodnie definiować dolne granice czasów naświetlania oraz zakres czułości. Dodatkowo możemy skorzystać z zaprogramowanych 4 ustawień “szybkości” dla tego trybu, które wymuszać będą na aparacie używanie krótszych, bądź dłuższych czasów naświetlania. To doskonałe udogodnienie dla osób fotografujących na przykład sport czy dynamiczną akcję, a także świetna pomoc dla osób, które swoją pracę opierają głownie o tryb priorytetu przysłony. Co ważne, przy korzystaniu z Auto ISO w trybie manualnym, nadal mamy możliwość wprowadzania korekty ekspozycji za pomocą dedykowanego pokrętła.
W modelu A7R III otrzymujemy usprawniony system AF, który według producenta dużo lepiej od poprzednika ma radzić sobie przy śledzeniu obiektów. Ogólna liczba punktów AF oraz ich rozmieszczenie w kadrze zmieniło się jednak nieznacznie. Nadal otrzymujemy 425 punktów detekcji fazy, które pokrywają około 55% kadru w poziomie i 60% kadru w pionie. Znacznie zwiększyła się za to liczba punktów detekcji kontrastu - z 25 do 425, co przekładać ma się na większą skuteczność całego systemu.
Szybkość blokowania ostrości w trybie pojedynczym nie wyznacza może standardów na rynku (0,2 s), ale jest tylko nieznacznie gorsza od tego, co oferują topowe lustrzanki i w większości zastosowań będzie zupełnie wystarczająca. Autofokus oferuje też wiele trybów pomiaru - skorzystać możemy z pomiaru wielopunktowego, strefy punktów, 3 wielkości regulowanego punktu pojedynczego, a także z trybu punktu rozszerzonego, gdzie brane są pod uwagę także punkty sąsiadujące z wybranym przez nas obszarem.
Układ punktów AF w kadrze aparatu Sony A7R III
W większości sytuacji autofokus nie ma najmniejszego problemu z zablokowaniem ostrości, choć w przypadku słabego oświetlenia zauważymy pewne spowolnienie - czas ostrzenia wzrośnie do około 0,4-0,5 sekundy. Na szczęście dobrze z tym problemem radzi sobie pomocnicza dioda LED. Szkoda tylko, że w przypadku większych obiektywów, ich korpus będzie blokował dostęp światła do środka kadru.
Pewien problem zauważyliśmy jedynie korzystając z najmniejszego rozmiaru punku “elastycznego”. W kilku sytuacjach aparat potwierdzał ustawienie ostrości w danym miejscu, a po powiększeniu wykonanego zdjęcia okazywało się, że ta została ustawiona bliżej. Nie było to jednak nagminne i dotyczyło zwykle obiektów znacznie oddalonych od aparatu.
W przypadku trybu ciągłego obserwujemy natomiast świetną wydajność, której wcale nie daleko do tego, co do zaoferowania mają reporterskie lustrzanki. W przypadku fotografowania z maksymalną prędkością 10 kl./s i obiektów przemieszczających się w osi optycznej obiektywu, skuteczność jest niemal 100-procentowa (w zależności od sytuacji i oświetlenia przy 10-zdjęciowej serii otrzymamy od 8 do 10 ostrych ujęć).
Skuteczność trybu C-AF przy 10 kl./s i pomiarze strefowym
Co ciekawe nieco gorzej aparat radzi sobie w przypadku serii 8 kl./s gdzie możemy korzystać z podglądu na żywo bez zaciemnienia wizjera. W tej sytuacji aparat przejawiał sporadyczną tendencję do chwilowego gubienia obiektów, ogólnie jednak i tutaj rezultaty były naprawdę imponujące. Wydaje się też, że ze śledzeniem obiektów aparat najlepiej radzi sobie w przypadku pomiaru wielopunktowego i strefowego. Otrzymujemy też możliwość blokowania systemu śledzenia na danym obiekcie, tu jednak trudno o spójne wyniki. W przypadku bardziej statycznych obiektów, ze śledzeniem nie będzie problemu, gdy jednak obiekt jest mały lub porusza się w chaotyczny sposób, mogą wystąpić pewne problemy.
Bardzo duża pochwała należy się natomiast systemowi wykrywania oka, który nareszcie działa tak, jak powinien i bardzo szybko reaguje na ruchy postaci w kadrze, co przy 42-milionowej matrycy ma niemałe znaczenie - nawet niewielki ruch może spowodować przesunięcie ostrości z oka na rzęsy itp.
Należy też wspomnieć o możliwości personalizacji działania systemu AF. Ta nie jest tak rozbudowana, jak chociażby w topowych lustrzankach konkurencji, mimo to pozwala określić szybkość przełączania się pomiędzy punktami AF czy priotytetu pomiaru.
Bardzo dobrze wypada także kwestia pomiaru światła. Używany standardowo pomiar matrycowy doskonale sprawdza się w większości sytuacji, a my nie będziemy mieli problemu z niedoświetlonymi bądź prześwietlonymi ujęciami. Jedynie w warunkach mocnego zachmurzenia, lub gdy większość kadru wypełniają jasne obiekty będziemy musieli ręcznie skorygować ekspozycję w górę o około 0,7 EV, jest to jednak przypadłość, na która cierpią obecnie wszystkie systemy pomiaru ekspozycji, niezależnie od producenta.
Warto przy tym pochwalić bardzo bogaty zestaw trybów pomiaru ekspozycji. Oprócz standardowo dostępnego trybu centralnie ważonego i punktowego, otrzymujemy także pomiar uśredniający ekspozycję w całym kadrze, a także pomiar z priorytetem świateł, który sprawi, że żaden obszar na zdjęciu nie będzie prześwietlony. Możemy także powiększyć obszar z którego sczytywane są informacje o ekspozycji w przypadku pomiaru punktowego.
Nie można zapomnieć także o świetnej 5-osiowej stabilizacji matrycy, która w przypadku tego aparatu okazuje się wybitnie przydatna. Zwykle aparaty wyposażone w tego rodzaju, wysokorozdzielcze matryce nie wybaczają błędów i wymaga wyrobienia sobie nowych nawyków. Jeśli danym obiektywem na zwykłej pełnej klatce byliśmy w stanie “utrzymać” zdjęcie przy czasie, powiedzmy, 1/50 s, w tym wypadku bezpieczniej będzie już korzystać z czasu dwa razy krótszego. Na szczęście, dzięki stabilizacji zatrzymanie nieporuszonych ujęć jest tak samo łatwe jak w przypadku innych aparatów.
Wykres skuteczności stabilizacji aparatu Sony A7R III
Jej skuteczność nie zmieniła się względem poprzedniego modelu i nadal wynosi około 4-4,5 EV. Nie pozwoli to na taką elastyczność jak w przypadku matryc o mniejszej rozdzielczości, ale i tak umożliwi fotografowanie z ręki przy czasach nieosiągalnych dla lustrzanek. Używając ogniskowej 50 mm byliśmy w stanie uzyskać nieporuszone kadry nawet przy czasach rzędu 1/15 - 1/8 sekundy.