Obiektywy
M. Zuiko 17 mm f/1.8 II i 25 mm f/1.8 II - nowa odsłona budżetowych stałek OM System
Najnowszy OM-3 to flagowe funkcje OM-1 zamknięte w korpusie stylizowanym na analogowego Olympusa. To także nowe kreatywne tryby. Oto, jak spisuje się w praktyce.
OM-3 to kolejne nawiązanie do historii. Tym razem nowy korpus jest wzorowany na analogowym Olympusie z 1972 roku. Pod względem wyglądu bliżej mu więc do stylistyki OM-5, aniżeli “dalmierzowego” PEN-a F, choć i do tego modelu nie zabrakło nawiązań.
Wewnątrz kryje jednak wszystko to, co oferuje flagowy OM-1 Mark II. Czy producentowi udało się połączenie analogowej ergonomii z reporterską szybkością i funkcjonalnością? Sprawdźmy!
Wszystkie użyte tu zdjęcia i filmy zostały wykonane z nowymi obiektywami OM System M.Zuiko Digital 25 mm f/1.8 II oraz OM System M.Zuiko Digital 100-400 mm f/5-6.3 II IS ED.
Korpus został wykonany ze starannością godną topowego modelu. Mamy tu wyważone połączenie aluminium, czarnych stopów magnezowym i okleiny o fakturze skóry. Całość w dodatku uszczelniona na poziomie IP53. Na bardzo “analogowym” przodzie uwagę skupia pokrętło kreatywnych trybów kolorystycznych. To właśnie rozwinięcie tego, co oferował PEN F - łatwy i szybki sposób na “kreatywną ekspresję”.
Na srebrnym topie wykonanym z aluminium rozmieszczono z kolei gęsto aż cztery frezowane metalowe pokrętła, dźwignię włącznika i jeszcze trzy przyciski. Wszystko tu jest bardzo dobrze dopracowane i działa z właściwym oporem, choć przycisk REC jest wyraźnie za blisko pokrętła funkcyjnego, przez co wciskanie go jest trochę utrudnione. Poza tym nie ma przycisku ISO. Dwa pokrętła funkcyjne zapewniają zmianę przysłony, czasu ekspozycji i kompensacji, ale jeśli chcemy mieć jeszcze szybki dostęp do czułości, musimy przypisać ją np. do przycisku funkcyjnego obok REC.
Warto podkreślić, że nowym pomysłem jest tu pokrętło z trzema opcjami znajdujące się po lewej stronie wizjera. Dzięki niemu przełączymy się szybko między trybami foto i wideo lub aktywujemy filmowanie w przyspieszonym/zwolnionym tempie (S&Q). W praktyce sprawdza się to świetnie.
W nowym korpusie aluminiowa jest także dolna płyta, poza plastikową klapą zasilania. Czarna tylna ścianka to z kolei stop magnezowy. To najbardziej “współczesna” strona tego aparatu, z obrotowym na bocznym przegubie wyświetlaczem i symetrycznie rozmieszczonymi przyciskami wokół klasycznego “krzyżaka”.
Co jeszcze warto podkreślić? Obok wizjera umieszczono znany z aparatów OM System przełącznik globalnych ustawień, ale teraz z przyciskiem CP, który pozwala szybko przestawić aparat w jeden z wielu trybów obliczeniowych, takich jak zdjęcie o wysokiej rozdzielczości czy cyfrowy filtr gradientowy.
OM-3 tak jak PEN F nie ma z przodu nawet wybrzuszenia poprawiającego chwyt. Ale bez obaw. Wyraźnie wyprofilowane z tyłu podparcie na kciuk wystarcza, by pewnie trzymać aparat nawet jedną ręką.
OM-3 zasilany jest tym samym akumulatorem BLX-1 co OM-1 Mark II. Producent szacuje jego wydajność na poziomie 500 zdjęć, ale przy oszczędnym korzystaniu z wyświetlacza lub funkcji obliczeniowych bez problemu dobijemy wykonamy dużo więcej.
W przeciwieństwie do flagowego korpusu, OM-3 obsługuje tylko jedną kartę pamięci. Nie ma też wejścia na wężyk spustowy. Na pokładzie znajdziemy jednak komplet złączy: HDMI, mikrofonu, odsłuchu i USB-C z funkcją ładowania i stałego zasilania podczas pracy.
Wyświetlacz na bocznym przegubie to najwyraźniej także ten sam moduł co w OM-1 - 3-calowy panel o rozdzielczości 1.6 Mp. Oferuje czytelny i kontrastowy obraz, nawet na dworze. Zmienił się za to wizjer. Różnica jest kolosalna, bo w OM-3 zastosowano czujnik o rozdzielczości tylko 2.36 Mp i powiększeniu rzędu 1.23x. W rezultacie, o ile jakość wyświetlanego obrazu jest nawet całkiem dobra, bez smużenia i blackoutu, o tyle jego wielkość pozostawia sporo do życzenia. Obraz jest dosyć ciemny i trzeba się mocno przytulić do aparatu, żeby objąć całą scenę.
Po modelu OM-1 nowy OM-3 przejmuje też szybkość trybu seryjnego i system autofokusa. O ile jednak wartości rejestrowanych klatek na sekundę pozostały takie same, OM-3 oferuje nieco mniejszy bufor przy najszybszych trybach.
Seria 10 kl./s z mechaniczną migawką przebiega tak jak w OM-1 bez limitu. Wyraźnie ograniczony został jednak bufor przy 20 kl./s z elektroniczną migawką. W OM-1 Mark II limitem było około 500 JPEG-ów SF lub prawie 400 RAW-ów, w OM-3 bufor zapełnia się już po 125 zdjęciach przy ISO 3200 lub prawie 200 przy ISO 200. Zapis RAW wyglądał bardzo podobnie.
Ponad dwukrotnie zmniejszył się też bufor w trybie SH1 120 kl./s. Seria kończy się po wykonaniu 90 zdjęć, zarówno przy zapisie JPEG, jak i RAW. Jest to więc wynik podobny do tego co oferowała pierwsza generacja OM-1. Nie dysponowaliśmy odpowiednim obiektywem, by sprawdzić tryb SH2 50 kl./s, ale z danych producenta wynika, że tu także bufor zmniejszył się około dwa razy.
W praktyce jednak trudno odczuć spadek wydajności w tym zakresie. Serie są na tyle długie, że z powodzeniem można fotografować najbardziej dynamiczne sceny, takie jak ptaki w locie, czy zawody sportowe. W takich sytuacjach rzadko trzymamy palec na spuście dłużej niż 2-3 sekundy, a przy szybkim zapisie na kartę, bufor regeneruje się błyskawicznie.
Warto jeszcze dodać, że w OM-3 do dyspozycji mamy także funkcję Pro Capture, która buforuje w pętli zdjęcia seryjne przed naciśnięciem migawki, a po dociśnięciu zapisuje je na kartę wraz z kolejnymi. Ten tryb działa wyśmienicie i warto go używać, kiedy czekamy z palcem na spuście na sfotografowanie konkretnego, ulotnego momentu.
Tak jak w OM-1 do dyspozycji mamy oparty na algorytmach AI 1053-punktowy autofokus z detekcją ludzi, ptaków, zwierząt, pociągów, samochodów i samolotów. Skuteczność można obserwować w kadrze patrząc na podwójne ramki, które wskazują aktualny stan detekcji, czyli np. oczy i głowa albo kokpit i kadłub samolotu.
Producent zastrzega, że w obu aparatach zastosowano ten sam system AF. I faktycznie, autofokus w OM-3 radzi sobie bardzo dobrze, zarówno w słabym oświetleniu, jak i w połączeniu z trybami seryjnymi i śledzeniem obiektów. Czy na równi z flagowym modelem? Odniosłem wrażenie, że minimalnie mu ustępuje. Zdarzały się bowiem “pompowania” i nietrafione zdjęcia w serii - w sytuacjach, w których OM-1 Mark II raczej się nie mylił. By to jednak potwierdzić należałoby wykonać testy porównawcze 1:1 z użyciem topowych obiektywów, które nie będą ograniczać obu korpusów.
OM-3 opiera się na tej samej 20-megapikselowej warstwowej matrycy pracującej w zakresie 80-102400. Oferuje naprawdę bardzo dobrą jakość zdjęć, szczególnie w zakresie kolorystyki i oddania szczegółów. Mocno podostrzone zdjęcia nie wydają się tak “czyste” w powiększeniu 1:1, ale doskonale prezentują się prosto z aparatu - o ile zadbamy o prawidłową ekspozycję. Oglądając je na monitorze Full HD dopiero przy ISO 12800 zobaczymy pojawiające się ziarno, ale nawet przy ISO 51200 obraz wygląda bardzo dobrze. Dopiero przy ISO 102400 zdjęcia tracą kolorystykę, choć względna szczegółowość pozostaje. Wpatrując się w detale przy powiększeniu 1:1 obraz nie traci zbytnio na jakości nawet przy ISO 6400, dopiero przy ISO 25600 szczegóły mocniej się rozmywają.
W porównaniu do flagowego modelu, OM-3 oferuje nieco mniej wydajną stabilizację. Zamiast 8.5 EV producent podaje 7.5 EV. W praktyce jednak trudno to odczuć. System stabilizacji działa tu naprawdę skutecznie i wydajnie, ułatwiając zarówno fotografowanie z bardzo krótkimi czasami ekspozycji, jak i stabilne filmowanie z ręki.
Znakiem rozpoznawczym OM-3 ma być pokrętło kreatywne, o którym już wspominaliśmy. Są na nim cztery tryby kolorystyczne:
Co istotne, wszystkie te tryby działają jak style obrazu, tzn. nie ograniczają w żaden sposób działania aparatu czy ustawień ekspozycji. Wpływają tym samym jedynie na pliki JPG, choć zapisane ustawienia w EXIF-ie można zastosować do RAW-ów w konwerterze producenta.
Aparat pozwala też zastosować je do RAW-ów zapisanych już na karcie pamięci. Co więcej takie zdjęcie możemy wywołać na wszystkie dostępne sposoby lub wskazać wybrane profile jednym kliknięciem. Wystarczy odznaczyć je przed konwersją. To chyba najlepsze rozwiązanie, gdy nie potrafimy się zdecydować, jaki preset najlepiej sprawdzi się w danej scenie.
Kolejną interesującą grupę stanowią tryby obliczeniowe - praktycznie w identycznej konfiguracji jak w OM-1 Mark II (brak jedynie filtra szarego o wartości ND128). Dla szybszego dostępu producent zdecydował się jednak umieścić je wszystkie pod jednym przyciskiem CP.
Naciskając go i kręcąc przednim pokrętłem możemy wybrać zdjęcia wysokiej rozdzielczości (50 Mp ze statywu lub 80 Mp z ręki), Live ND (od ND2 do ND64), Live GND (kombinacja GND 2, 4 lub 8 oraz trzy gradacje), Focus Stacking, HDR 1 lub 2 oraz Wielokrotna ekspozycja. Wśród nich nie ma funkcji Live Composite, ale ją wybieramy z podręcznego menu w trybie Bulb.
OM-3 przejął też po flagowej jedynce możliwości wideo, a nawet zyskał jeden bonus, o którym za chwilę. Może zatem nagrywać w 10-bitowym trybie 4K 60p lub Cinema 4K 60p z kompresją LongGOP, także w pionie. Ma też możliwość łatwego tworzenia filmów w zwolnionym tempie lub przyspieszonych. W pierwszym przypadku możemy zastosować nawet 10-krotne spowolnienie, nagrywając materiał Full HD 240 kl./s, w drugim stworzyć timelapse z częstotliwością rejestracji od 1 kl./s do 60 kl./s. Szybki dostęp do tego rodzaju materiału zapewnia teraz tryb S&Q na nowym pokrętle. To naprawde przydane.
Bonusem w OM-3 są natomiast dwa nowe LUT-y - OM Cinema 1 i OM Cinema 2. Pierwszy odwzorowuje naturalne tony średnie podkręcając żółcie i głębokie błękity, natomiast drugi ma mniejszy kontrast, ze wzmocnionym cyjanem w światłach i cieniach.
OM-3 to wyraźne nawiązanie do PEN-a F. Oferuje topowe funkcje w eleganckim i solidnie wykonanym korpusie i skierowany jest do osób, które cenią wygląd sprzętu bardziej niż ergonomię. Nie ma się co przecież oszukiwać - flagowym OM-1 Mark II będzie się pracować dużo wygodniej (szczególnie dzięki gripowi i lepszemu wizjerowi), ale OM-3 prezentuje się dużo atrakcyjniej.
Ze względu na pokrętło kreatywne, to także aparat dla tych, którzy lubią eksperymentować, bawić się kolorem i efektami. Z kolei dzięki rewelacyjnym trybom obliczeniowymi, możemy łatwo i wygodnie tworzyć profesjonalne efekty, takie jak stosowanie długich ekspozycji z użyciem filtrów szarych, czy równoważyć ekspozycję za pomocą filtrów gradientowych.
Wreszcie to superszybki aparat do dynamicznych tematów. Równie łatwo sfotografujemy skateboardera na mieście, jak i lecącego ptaka w lesie. Na dodatek równie szybko nagramy nim film w standardowym formacie lub przełączymy się na wideo w zwolnionym lub przyspieszonym tempie. Także w pionie.
Poniższe zdjęcia zostały wykonane nowymi obiektywami M.Zuiko Digital 100-400 mm f/5-6.3 II IS ED oraz M.Zuiko Digital 25 mm f/1.8 II przy standardowych ustawieniach, ale wyłączonych redukcjach szumu.