Wydarzenia
Sprawdź promocje Black Friday w Cyfrowe.pl
92%
Stabilizowana, 42-milionowa matryca, tryb seryjny 10 kl./s, filmy 4K i tryb Pixel Shift, a wszystko zamknięte w solidnym kompaktowym body. Sony A7R III to jeden głównych pretendentów do miana najbardziej uniwersalnego aparatu na rynku. Sprawdzamy czy zasługuje na ten tytuł.
Aparat świetnie leży w ręce, a poszczególne elementy sterujące zostały rozplanowane nieco lepiej niż u poprzednika. Przede wszystkim zniknęła nie do końca praktyczna dźwignia AF/AEL, zastąpiona teraz dwoma osobnymi przyciskami umieszczonymi w zasięgu kciuka. Również niezbyt wygodny przycisk funkcyjny C3 został przeniesiony na lewą stronę korpusu, a przycisk REC, odpowiedzialny za wyzwolenie rejestracji filmowania jest teraz łatwo dostępny przy wizjerze.
Joystickowi AF trudno cokolwiek zarzucić. Co najważniejsze, a co niestety wciąż nie jest normą, pozwala przełączać się między poszczególnymi punktami płynnie i także po skosie. Mógłby być jedynie nieco bardziej czuły.
Niestety pod względem wygody obsługi nadal nie jest to konstrukcja w pełni zaspokajająca potrzeby zawodowych fotografów. Z prostego względu - na korpusie wciąż brakuje przycisków dedykowanych zmianie kluczowych funkcji (jak pomiar światła, tryb AF czy ustawienia trybu seryjnego), a szybką ingerencję w parametry utrudnia brak pomocniczego ekranu LCD oraz fakt, że nawet w przypadku podręcznego menu, zmiana poszczególnych parametrów jest wieloetapowa. Dla porównania, w większości topowych lustrzanek tego typu operacje wykonujemy wciskając odpowiedni przycisk i przekręcając pokrętło. Tu potrwa to znacznie dłużej. Otrzymujemy co prawda 3 przyciski funkcyjne, ale przy ogromie opcji, jakie oferuje aparat to wciąż za mało.
Co na plus? Do dyspozycji otrzymujemy 3 pokrętła funkcyjne oraz dedykowane pokrętło kontroli ekspozycji, a za pomocą przycisków zyskamy kontrolę nad parametrami najczęściej używanych funkcji. Na pochwałę zasługuje także fakt, że funkcję kontroli ekspozycji jesteśmy w stanie przypisać także do tylnego pokrętła, co wydaje się najwygodniejszą formą obsługi tego parametru i ucieszy osoby przesiadające się z systemu Canona.
Jak przystało na zaawansowany aparat otrzymujemy bardzo rozwinięte funkcje personalizacji. 3 tryby użytkownika, do których jesteśmy w stanie przypisać całość ustawień aparatu, własne ustawienia 7 przycisków na obudowie oraz 4 funkcje tylnego pokrętła pełniącego również rolę wybieraka. Co ważne, za każdym razem otrzymujemy taki sam zestaw możliwych do przypisania ustawień. To łącznie aż 138 funkcji - nawet największy malkontent będzie usatysfakcjonowany.
Oprócz tego możemy także kontrolować ustawienia innych funkcji, takich jak kierunek ruchu pokręteł czy skok kompensacji ekspozycji, a także dowolnie reorganizować menu podręczne. Możemy także tworzyć na kartach nowe foldery i dowolnie nazywać pliki, a wisienką na torcie są rozbudowane możliwości rozdzielania zapisu pomiędzy nośniki pamięci. Oprócz standardowej funkcji kopiowania i rozdzielania zapisu RAW i JPEG możemy także osobno zapisywać zdjęcia i filmy, co ucieszy osoby, które jednocześnie fotografują i nagrywają materiały wideo. Szkoda jedynie, że menu personalizacji nie jest tak wygodne i przejrzyste jak u innych producentów.
Menu główne aparatu Sony A7R III
No właśnie. Piętą achillesową aparatów Sony pozostaje toporne, wielozakładkowe menu, w którym gubimy się nawet po dłuższej pracy z aparatem. Mimo że z modelami Sony mamy do czynienia regularnie, menu zawsze powoduje konsternację - szybkie odnalezienie pożądanej funkcji w gąszczu nielogicznie posortowanych zakładek graniczy z cudem. Problemem są także mało czytelne nazwy i fakt, że niektóre z opcji dostępne są tylko z poziomu menu głównego (np. zmiana ustawień automatycznego balansu bieli).
Menu podręczne aparatu Sony A7R III. Dlaczego tylko 6 pozycji i brak obsługi dotyku?
Możemy co prawda przypisać takie funkcje do menu podręcznego, ale te oferuje tylko 6 pozycji, co przy ogromie możliwości aparatu i tak zmusi nas do zagłębiania się w ustawienia. Problem ten ciekawi tym bardziej, że jest to jedna z najczęściej wytykanych wad przez użytkowników i choć menu z modelu na model przechodzi delikatny lifting, to ogólna filozofia pozostaje niezmieniona.
Wizjer elektroniczny o rozdzielczości 3,6 Mp, to ten sam moduł przez który mieliśmy już okazję patrzeć w przypadku modelu A9. Prawdę mówiąc, technologia jest w tym wypadku już tak rozwinięta, że w dobrych warunkach praktycznie nie zauważamy iż mamy do czynienia z obrazem cyfrowym, a wszystkie argumenty przemawiające za wyższością wizjerów tradycyjnych możemy włożyć między bajki.
Wyświetlany obraz jest szczegółowy, ostry, duży (powiększenie 0,78x, punkt oczny 23 mm) i płynny (nawet w słabym świetle), co sprawia, że praca z wizjerem jest wyjątkowo przyjemna i po prostu wygodna. Do tego dochodzi wzorowe odwzorowanie kolorów i ekspozycji, co zagwarantuje nam, że obraz, który widzimy jest możliwie najbardziej zbliżony do rzeczywistego wyglądu zdjęcia. Nieco denerwuje jedynie bardzo czuły pomiar balansu bieli, czego efekt widzimy na bieżąco w postaci temperatury barwowej obrazu zmieniającej się nawet przy niewielkim poruszeniu aparatem, ale trudno mówić tu o winie wizjera.
Pochwalić należy także bardzo dobre rozmieszczenie informacji w wizjerze. Rozplanowane w postaci małych ikonek w paskach na górze i dole kadru nie przysłaniają widoku kadru. W tym wypadku otrzymujemy zestaw najważniejszych parametrów, tj.: informacje na temat trybu pracy, zapełnienia kart, formatu, jakości i rozmiaru zdjęć, stanie akumulatora (wskaźnik procentowy!) i podstawowych parametrów ekspozycji. Do tego w wizjerze możemy wyświetlić siatkę pomocnicza i histogram na żywo (niestety nie RGB). Niektórych informacji niestety brakuje, na przykład aktywnego trybu AF czy pomiaru światła.
Bardzo dobrze sprawuje się także 3-calowy, odchylany ekran dotykowy o rozdzielczości 1,44 Mp. Konstrukcja odchyla się zarówno w górę, jak i w dół co pozwoli na wygodne fotografowanie z dowolnego kąta, a powłoka przeciwodblaskowa umożliwia podgląd parametrów i obrazu nawet w mocniejszym słońcu. Czy podobnie jak w poprzednich modelach będzie się szybko ścierać? Pokażą to dopiero testy długoterminowe. Wyświetlany obraz, podobnie jak w wizjerze, jest kontrastowy, jasny i odpowiednio nasycony. Co jednak najważniejsze, tu także mamy do czynienia z bardzo rzetelnym odwzorowaniem barw.
Informacje wyświetlane na ekranie LCD aparatu Sony A7R III
Zgrzyt zębów nadal wywołuje jednak układ informacji wyświetlanych na ekranie LCD. Czy nie można było zmiejszyć ikon i umieścić ich w paskach na brzegach kadru tak, jak ma to miejsce w wizjerze? Układ ten elegancją odbiega znacznie do tego, co do zaoferowania mają inni producenci i przesadnie zaśmieca kadr, a co gorsza aparat nie pozwala na ukrycie wszystkich informacji przy podglądzie obrazu na żywo. Plusem jest natomiast to, że wyświetlanych w tym wypadku jest większość informacji na temat poszczególnych aspektów działania aparatu.
Rozczarowuje za to funkcjonalność panelu dotykowego - te ograniczone są jedynie do możliwości ustawiania punktu AF na ekranie, co też odbywa się z widocznym opóźnieniem. Co ciekawe zmieniać możemy tylko położenie punktu - nie jesteśmy w stanie dotykowo zablokować ostrości, ani wyzwolić migawki. Możemy też zapomnieć o dotykowej nawigacji w trybie podglądu czy możliwości powiększania zdjęć, co w dobie smartfonów jest już czymś naturalnym i pożądanym. Zupełnie nie rozumiemy czemu nadal temat ten Sony traktuje po macoszemu.