Wydarzenia
Sprawdź promocje Black Friday w Cyfrowe.pl
W czerwcu ubiegłego roku Hasselblad wywołał niemałą sensację prezentując pierwszy na świecie bezlusterkowy (cyfrowy) aparat średnioformatowy. Po ponad 6 miesiącach od premiery aparat nareszcie trafia na rynek. Czy modułowe „średniaki” mają się czego obawiać?
Na pewno wiele osób zastanawiało się na ile pełnoklatkowe aparaty o dużych matrycach są w stanie dorównać konstrukcjom średnioformatowym. Postanowiliśmy sprawdzić to na przykładzie wyposażonego w matrycę o takiej samej rozdzielczości jak testowany przez nas aparat Canona 5DS R.
Jak widzimy, pod względem samej szczegółowości obrazek dostarczany przez matrycę Canona nie odbiega zanadto od tego, co do zaoferowania ma Hasselblad, choć w przypadku matrycy średnioformatowej, przy pełnym powiększeniu obrazu detale będą jednak ostrzejsze. Większą różnicę zauważymy dopiero powyżej jakości ISO 800. Jeżeli jednak ktoś pracuje wyłącznie na najniższych czułościach i zależy mu wyłącznie na rozdzielczości, Canon będzie alternatywą w zupełności wystarczającą. Nie wspominając już o znacznie większym wyborze obiektywów.
Większa różnicę zauważymy porównując szumy dostarczane przez obie matryce. Podczas gdy w przypadku Canona szumy zaczną zacierać detale już powyżej czułości ISO 800, w przypadku Hasselblada zaczną być bardziej dotkliwe dopiero w okolicy ISO 6400. Mają też nieporównywalnie bardziej przyjemny dla oka charakter.
Mimo że różnice te nie są diametralne, aparatom pełnoklatkowym (nawet tym z matrycami o wysokich rozdzielczościach) trudno nadal równać się z tym, co oferują sensory średnioformatowe. Trzeba też pamiętać, że oprócz większej szczegółowości obrazu i niższego zaszumienia, aparaty średniego formatu znacznie lepiej odwzorowują kolorystykę fotografowanych obiektów i przejścia tonalne, co jest jednym z głównych powodów, dla których decydują się na nie profesjonalni fotografowie.