Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
W nasze ręce wpadł długo oczekiwany średnioformatowy bezlusterkowiec Fujifilm. Sprawdzamy jak wypada na tle dzielącej bardzo podobną specyfikację, ale droższej konkurencji spod znaku Hasselblada.
Najgłośniejszymi chyba premierami zeszłego roku były modele Hasselblad X1D i Fujifilm GFX 50S - pierwsze na świecie bezlusterkowe aparaty średniego formatu, które oferowane w cenie znacznie niższej niż większość średnioformatowych systemów mają dotrzeć do większego grona odbiorców i upowszechnić aparaty tego typu wśród profesjonalistów, którzy do tej pory używali pełnoklatkowych lustrzanek.
Obydwie konstrukcje oparte są o taką samą, 50-milionową matrycę w rozmiarze 43,8 x 32,9 mm. Nie jest to więc pełnowymiarowa matryca 53,9 x 40,4 mm, jakiej używają najbardziej zaawansowane cyfrowe aparaty średnioformatowe na rynku. Matryca najnowszego Hasselblada i Fujifilm GFX-50S ma się do nich mniej więcej tak, jak matryce APS-C do pełnoklatkowych sensorów 35 mm.
Mimo podobnego wnętrza, aparaty są jednak zgoła inne, co widać już na pierwszy rzut oka. Podczas gdy Hasselblad stawia na prostotę obsługi, minimalistyczne wzornictwo i podkreśla kompaktowe rozmiary nowego modelu, Fujifilm stara się stworzyć system jak najbardziej uniwersalny, oferując rozbudowaną ergonomię, zaawansowane funkcje, ale też większe gabaryty.
Najważniejsze jednak jak aparaty sprawują się praktyce. Hasselblad X1D, mimo świetnej jakości obrazu, niestety nas pod tym względem nie zachwycił, głównie za sprawą bardzo powolnej pracy aparatu. Czy bezlusterkowiec Fujifilm wypada lepiej? Na kolejnej stronie możecie zobaczyć jak obydwa modele poradziły sobie w naszych testach studyjnych.