Wydarzenia
Sprawdź promocje Black Friday w Cyfrowe.pl
Podczas targów Photokina 2016 Trafiliśmy też na stoisko Hasselblada. Tu oczywiście najbardziej oblegany był stolik z modelem X1D. Mieliśmy chwilę, by bliżej mu się przyjrzeć i jesteśmy nim jeszcze bardziej zachwyceni niż podczas premiery.
Hasselblad X1D jest naprawdę mały i waży „jedynie” około 700 g, czyli tyle ile przeciętna lustrzanka. Ale nawet z podłączonym obiektywem nie wydawał nam się ciężki. Do tego dochodzi świetny design i bardzo wygodny uchwyt, który sprawia, że bez problemu będziemy w stanie fotografować z ręki.
Świetnie wypada także cały interfejs. Dwa koła nastaw i wysuwane pokrętło PASM dają nam szybką kontrolę nad trybami fotografowania i parametrami ekspozycji. Nie bardzo rozumiemy tylko umiejscowienie przycisków do zmiany trybu ostrzenia i czułości. Nie da rady dosięgnąć ich palcami prawej ręki gdy trzymamy w niej aparat. Mimo wszystko trzeba pamiętać, że raczej nikt nie będzie nowego Hasselblada używać do szybkiej fotografii. Do przycisków AF-L i AF-D na tylnym panelu nie mamy żadnych zastrzeżeń.
Ten niewielki minus nowy Hassy nadrabia świetnie działającym, 3-calowym ekranem dotykowym z bardzo przejrzystym menu. Producent zdecydował się na bardziej graficzną nawigację, co jest wygodne i ładne. Co ważne, nie obserwujemy żadnych opóźnień między ruchami pokręteł, a wyświetlaniem informacji na ekranie, lub podczas przechodzenia do trybu podglądu.
Dla osób które myślą o wykorzystaniu go na przykład w fotografii ulicznej mamy jednak złą wiadomość. X1D demonem prędkości nie jest. Dość długo trwa uruchomienie elektronicznego wizjera, a autofokus nie należy do najszybszych (choć nie można nazwać go nieefektywnym). Sporo czasu zajmuje także samo wykonanie zdjęcia. Od momentu wciśnięcia spustu migawki do pojawienia się obrazu na ekranie mija około 1,5-2 sekund, a w trybie seryjnym będziemy w stanie fotografować z maksymalą prędkością raptem 2 kl./s. Z drugiej strony może właśnie to pomoże komuś nauczyć się wyczekiwania na decydujący moment.
Hasselblad X1D na pewno ma ogromny potencjał i z pewnością znajdzie swoją niszę, której upatrywać można na przykład w użytkownikach systemu Leica, którzy chcieliby spróbować swoich sił ze średnim formatem, ale chcą pozostać mobilni. Pomoże w tym także fakt, że aparat wydaje całkiem dobrze radzić sobie na wyższych czułościach. Zdjęcia wykonane w okolicach ISO 1600, które oglądaliśmy na ekranie monitora charakteryzowały się nadal dużą szczegółowością i niewielkim zaszumieniem.
Nie wydaje się też, by jakimkolwiek zagrożeniem był dla niego zaprezentowany kilka dni temu, wykorzystujący taką samą matrycę aparat Fujifilm GFX 50S, który wygląda na kierowany do zupełnie innej grupy odbiorców. Jest też zresztą od niego dużo większy, a to właśnie gabaryty stanowią o unikalności bezlusterkowych konstrukcji średniego formatu.
Aparat zrobił na nas bardzo dobre pierwsze wrażenie. Nie możemy doczekać się aż trafi do nas na testy.