Wykonanie i ergonomia

Wyniki testu:
Jakość obrazu:
10
Ergonomia:
7
Cena / Jakość:
9
Wydajność:
4
Funkcjonalność:
7
Marka:
Fujifilm
Nasza ocena:

87%

Najbardziej przystępny cenowo cyfrowy średni format z pewnością zwrócił uwagę tych, którym pełna klatka przestaje już wystarczać. Czy bardziej mobilna i kompaktowa wersja modelu 50S spełni oczekiwania wymagających zawodowców?

Autor: Maciej Luśtyk

2 Kwiecień 2019
Artykuł na: 49-60 minut
Spis treści

Wykonanie i Ergonomia

Pierwszą rzeczą, którą trzeba powiedzieć od razu, jasno i wyraźnie: w żadnym wypadku nie jest to konstrukcja kompaktowa. W rzeczywistości aparat okazuje się dużo większy niż moglibyśmy oszacować oglądając zdjęcia. Ma rozmiar średniej wielkości cegły i tyle też waży. Jeśli więc ktokolwiek nastawiał się na coś co - podobnie jak Hasselblada X1D - można schować do kieszenie kurtki, czy względnie dyskretnie nosić na pasku, musi porzucić swoje nadzieje. GFX 50R to kawał aparatu, który rzuca się w oczy z kilometra.

 

Biorąc go do ręki, początkowo czujemy się nieco dziwnie - jakbyśmy trzymali w dłoniach kompakt giganta, lub byli dziećmi biorącymi po raz pierwszy do rąk zawodową lustrzankę. Bo choć pod względem ogólnych wymiarów model GFX 50R wypada nieco lepiej bratniego 50S, to pozbawienie aparatu gripu, wyszczuplenie całej konstrukcji i przesunięcie wizjera na skraj wymusza na nas innych chwyt i obsługę, a my początkowo mamy wrażenie obcowania z przerośniętym kompaktem.

Trudno jednak mówić o tym, żeby było to wrażenie złe. To po prostu szok poznawczy, który czeka każdego użytkownika. Mimo to, po dłuższej zabawie z aparatem okazuje się, że body jest bardzo dobrze wyważone i pewnie leży w dłoni, a duże gabaryty sprawiają, że czujemy iż pracujemy z profesjonalnym sprzętem. Wrażenie to potęguje tylko surowość bryły aparatu i dość oszczędne wzornictwo. Niektórym się to spodoba, innym nie, jedno jest jednak pewne - obok GFX 50R nie można przejść obojętnie.

Niewiele można aparatowi zarzucić pod względem wykonania poszczególnych elementów. Pokrętła są duże, wygodne i przesuwają się z właściwym oporem, spust migawki oferuje świetnie wyczuwalny dwuskok, a profile gripu i tylnego panelu gwarantują wygodne oparcie dla palców. Nieco razi jedynie odmienna faktura gripu oraz brak jakichkolwiek oznaczeń kilku przycisków na body. Wynika to oczywiście z dużych możliwości personalizacji, mimo wszystko jest to widok dość rzadko spotykany.

Co jednak najważniejsze, aparat okazuje się bardzo wygodny i szybki w obsłudze. Jedyne ważniejsze różnice konstrukcyjne względem modelu 50S, to brak pomocniczego ekranu i rezygnacja z pokrętła ISO na rzecz pokrętła korekcji ekspozycji - naszym zdaniem dużo bardziej praktyczne rozwiązanie, gdyż dużo częściej wprowadza się ręczne korekty niż manualnie zmienia czułość. Nie mamy też 4-kierunkowego wybieraka, ale jego funkcje zastępuje ekran dotykowy (o tym za chwilę). Poza tym, otrzymujemy bogaty zestaw przycisków który pozwoli obsługiwać nam doskonałą większość potrzebnych parametrów bez konieczności wyświetlania menu. Czy do pracy potrzeba czegoś więcej?

Nie można też narzekać na złącza. Na uwagę zasługuje przede wszystkim wyposażenie body w w port DC 15 V, który pozwoli zasilać aparat z sieci (w modelu 50S konieczny było korzystanie z gripa lub adaptera dummy). Do tego mamy złącze USB-C (bez możliwości ładowania), złącze mikrofonowe (2,5 cala), port PC Sync, microHDMI oraz dwa wejścia na karty UHS-II. Zabrakło złącza słuchawkowego, ale raczej nikt nie będzie za nim płakać - aparatu i tak nie wykorzystamy zapewne w poważniejszych produkcjach wideo.

W całej konstrukcji razi nieco tylko ekran. Umieszczony ani z boku, ani to na środku, niezgrabnie wystający poza obrys aparatu, a w dodatku z grubą ramką przypominającą aparaty sprzed kilkunastu lat. Jeśli był to celowy zabieg, mający za zadanie dodanie konstrukcji „technicznego” charakteru, wyszło bardzo dobrze.

Nie wszystko musi jednak pięknie wyglądać, żeby dobrze działać. Co chyba najważniejsze ekran o rozdzielczości 2 360 000 punktów jest jasny, kontrastowy i bardzo dobrze odwzorowuje kolorystykę zdjęć (niestety ma delikatną tendencję do przesadnego rozświetlania ekspozycji o około 0,3-0,7 EV) Dobrze też reaguje na dotyk. Nie jest to może system tak szybki i responsywny jak w przypadku aparatów Canona - punkt ostrości ustawiany jest z delikatnym opóźnieniem, delikatny poślizg widzimy także w przypadku powiększania zdjęć - ale jest wystarczająco skuteczny, by zwiększyć komfort pracy z aparatem. Do tego z ekranu możemy korzystać jak z joysticka AF podczas spoglądania przez wizjer, a na dokładkę otrzymujemy znają już z serii X obsługę gestów. Warto jednak zwrócić uwagę, że w odróżnieniu od modelu 50S ekran odchyla się tylko w 2 kierunkach.

 

W przypadku funkcji rozpoznawania gestów mamy do czynienia z tymi samymi mankamentami, co w konstrukcjach z systemu X. Z jednej strony jest dobrze pomyślana i oferuje szybki dostęp do 4 zapisanych funkcji, z drugiej jej obsługa wymaga precyzji i spokoju, co nie zawsze sprawdzi się w praktyce. Wystarczy chociażby wspomnieć o tym, że zbyt wolne pociągnięcie palca na ekranie zamiast wyświetlenia pożądanej funkcji doprowadzi do zablokowania punktu ostrości, przy którym gesty przestają być rozpoznawane. Trzeba więc ręcznie “odkliknąć” blokadę ostrości i kolejny raz spróbować szczęścia z gestami. Dużo szybciej całą sprawę z pewnością załatwilibyśmy za pomocą zwykłego 4-kierunkowego wybieraka, którego wzorem innych konstrukcji wyposażonych w obsługę gestów w tym modelu nie uświadczymy. Na szczęście na aparacie znajdziemy dość sporo przycisków konfigurowalnych toteż obsługa gestów pozostaje ciekawym dodatkiem, do którego używania nie czujemy się w żaden sposób zmuszani.

 

Jedyną naprawdę denerwującą przypadłością ekranu jest fakt, że podczas powiększania podglądu za pomocą dotyku znika ramka pomocnicza, wskazująca pozycję oglądanego obszaru względem całego kadru. Przy 50-megapikselowych zdjęciach ma to duży wpływ na wygodę oglądania zdjęć w powiększeniu. Co ciekawe ramka jest cały czas widoczna w przypadku nawigacji za pomocą joysticka. Jest to jednak kwestia, którą Fujifilm zapewne poprawi wraz z uaktualnieniem oprogramowania aparatu.

Dobrze oceniamy pracę z wizjerem elektronicznym. Choć jest mniejszy od wizjera modelu 50S (powiększenie 0,77x względem 0,85x), oferuje taką samą rozdzielczość (3,69 mln punktów) i punkt oczny (23 mm). Przede wszystkim okazuje się równie wygodnym podczas fotografowania. Nie obserwujemy też żadnego problemu z płynnością odświeżania w słabszym oświetleniu. Przy szybkich ruchach dostrzeżemy niekiedy lekkie zniekształcenie (efekt rolling shutter), ale jest ono widoczne bardzo nieznacznie. Jedynie po zablokowaniu ostrości obraz zaczyna szumieć - nie jest to jednak wyjątek na rynku wizjerów elektronicznych, a poza tym nie wpływa to na wygodę fotografowania. Nieco bardziej irytuje natomiast zielonkawa dominanta, którą trudno skorygować w ustawieniach aparatu - raczej nie ma co liczyć, że kolory w wizjerze będą dokładnie odzwierciedlać barwy na zdjęciu.

 

Mimo wszystko praca z wizjerem jest przyjemna, głównie ze względu na wysoką rozdzielczość i szybkie przełączanie obrazu po przyłożeniu oka do muszli. Warto też wspomnieć o dobrze rozmieszczonych informacjach w wizjerze i na ekranie LCD. Otrzymujemy pełen zestaw najpotrzebniejszych parametrów, a ikony są niewielkie i rozlokowane tak, by nie przysłaniać kadru. Szkoda jedynie, że producent nie zdecydował się na wizjer hybrydowy, jak w przypadku modelu X-Pro2. Pozwoliłoby to nie tylko na szybszą pracę w warunkach “reporterskich”, ale i na mniejsze zużycie baterii. 

Menu i personalizacja

W kwestii menu, bez zaskoczeń. Otrzymujemy dokładnie ten sam sprawdzony i dobrze znany układ, z jakim mieliśmy do czynienia w przypadku ostatnich konstrukcji systemu X. Menu jest stosunkowo przejrzyste i wygodne w obsłudze, ale obciążone tymi samymi wadami: mało intuicyjna, wielopoziomowa zakładka konfiguracji, uruchomienie niektórych funkcji (jak np. siatka pomocnicza) wymaga błądzenia po kilku kartach, a po każdym wyjściu z menu zostaje ono zresetowane - szybki powrót do ostatniej przeglądanej pozycji nie jest więc możliwy. Ostatnia kwestia zostanie jednak najprawdopodobniej poprawiona wraz z aktualizacją oprogramowania. Po menu niestety ciągle nie jesteśmy też w stanie nawigować dotykowo. Na plus zaliczyć trzeba to, że możemy skonfigurować zakładkę mojego menu, do której przypiszemy wszystkie najczęściej używane opcje.

Standardowe menu aparatu Fujifilm GFX 50R

Menu pomocnicze "Q" aparatu Fujifilm GFX 50R

Pracę ułatwia znane nam już, edytowalne menu pomocnicze Q, które pozwala także przełączać się pomiędzy trybami użytkownika (możliwe zapisanie do 6 własnych banków ustawień), które oferuje nam szybki dostęp do najpotrzebniejszych funkcji. Do 16 pozycji menu możemy przypisać ponad 30 różnych funkcji, każdy więc będzie mógł ustawić je względem swoich potrzeb. Co ciekawe, menu Q możemy obsługiwać dotykowo, rozwiązanie to nie jest jednak jeszcze na tyle funkcjonalne, by było wygodniejsze niż obsługa za pomocą joysticka (mało wygodne przełączanie się po parametrach w ramach wybranej pozycji). Do tego nadal poszczególne parametry zmieniamy poruszając pokrętła w kierunku odwrotnym niż wskazywałaby intuicja.

Konfigurowalne przyciski i gesty aparatu GFX 50R 

Świetnie natomiast aparat wypada pod kątem ogólnych możliwości personalizacji. Otrzymujemy 5 “pustych” przycisków funkcyjnych do których możemy przypisać w zasadzie dowolne funkcje aparatu (ponad 40 pozycji do wyboru) do tego wspomniane już wcześniej 4 pozycje obsługi gestów na ekranie dotykowym. Mamy też funkcje regulacji kierunku obrotu pokręteł, rozdzielenia zapisu pomiędzy karty (sekwencyjny, kopia zapasowa, RAW / JPEG, zapis filmów na drugą kartę) i edytowania numeracji plików oraz nazewnictwa folderów. Jednym słowem pełen pakiet przydatnych funkcji, które zadowolą nawet najbardziej wybrednych fotografów.

Funkcje dodatkowe

GFX 50R to kolejny aparat wyposażony w moduły Wi-Fi i Bluetooth, który pozwala na zdalne sterowanie i przesyłanie zdjęć na urządzenia mobilne, także w formie automatycznego transferu. Niestety aplikacja Fujifilm Camera Remote nie jest najdoskonalszym tego typu rozwiązaniem na rynku i ciągle obecne są w niej błędy.

Ciągle też sterując aparatem zdalnie nie możemy przełączać się pomiędzy trybami fotografowania czy sposobem ostrzenia. Chęć przejścia z ostrzenia manualnego na autofokus sterowany dotykiem z poziomu smartfona wymaga rozłączenia urządzeń, manualnego przełączenia funkcji w aparacie i ponownego ich sparowania - co znacznie wydłuża cały zabieg i potrafi skutecznie zniechęcić.

Oprócz tego widoczne są inne niedociągnięcia, jak choćby to, że nadal dużo szybciej prześlemy zdjęcia na smartfona przechodząc do trybu podglądu z zakładki zdalnego sterowania niż otwierając dedykowaną zakładkę transferu zdjęć. Nieco kuleje też automatyczne przesyłanie zdjęć, dzięki wykorzystaniu technologii Bluetooth. Podczas gdy w przypadku innych tego typu systemów zdjęcia przesyłane są na bieżąco, podczas fotografowania, tutaj będzie miało to miejsce dopiero po wyłączeniu aparatu. Inną sprawą jest także to, że włączenie modułu Bluetooth w parze z łącznością Wi-Fi dość widocznie wpływa na żywotność baterii. Zastrzeżenia mamy też do samego zdalnego sterowania. Choć aplikacja szybko reaguje na wyzwolenie migawki z poziomu smartfona, a podgląd obrazu wyświetlany jest bez opóźnienia, to często zdarza się, że przestaje ona reagować na regulację parametrów czy też traci połączenie.

Jest jednak szansa, że już niebawem się to zmieni. Kilka dni temu pojawiła się aktualizacja aplikacji, która naprawiać ma większość problemów przeszłości i oferować dużo bardziej komfortową współpracę z aparatem. Niestety nie zdążyliśmy przetestować jej działania z modelem GFX 50R. Warto też nadmienić, że jak na razie nowa wersja aplikacji dostępna jest wyłącznie na system iOS.

Jak przystało na profesjonalny aparat, otrzymujemy także funkcję tetheringu i sterowania funkcjami aparatu z poziomu komputera. Możemy to zrobić za pośrednictwem oprogramowania producenta, lub z poziomu popularnych programów do edycji (Photoshop, Lightroom, Capture One). Cały proces przebiega szybko i sprawnie - otrzymujemy podgląd Live View, a dzięki złączu USB-C zdjęcia szybko przesyłane są na komputer. Mamy też funkcję tetheringu bezprzewodowego, tu jednak napotkamy na problemy z komunikacją, a wysyłanie zdjęć będzie trwało znacznie dłużej niż byśmy tego chcieli (o przesyłaniu plików RAW możemy w zasadzie zapomnieć).

W tym miejscu warto też przypomnieć o oficjalnym wsparciu średnioformatowych aparatów Fujifilm przez program Capture One. Powszechnie używany w przypadku profesjonalnych sesji, przez wielu uznawany jest za doskonalszy od Lightrooma, a to może mieć duże znaczenie biorąc pod uwagę dość często pojawiające się głosy krytyki dotyczące edycji plików RAW Fujifilm w Lightroomie.

Capture One w podstawowej wersji Express mogą pobrać za darmo wszyscy użytkownicy aparatów Fujifilm. Wersję Pro możemy natomiast aktualnie nabyć w promocyjnej cenie 124 euro. Wraz z nią otrzymamy m.in. możliwość tetheringu oraz znacznie większe możliwości pod względem organizacji plików i edycji zdjęć. Pełną listę różnic znajdziecie tutaj.

Dodaj ocenę i odbierz darmowy e-book
Digital Camera Polska
Spis treści
Skopiuj link

Autor: Maciej Luśtyk

Redaktor prowadzący serwisu Fotopolis.pl. Zafascynowany nowymi technologiami, choć woli fotografować analogiem.

Komentarze
Więcej w kategorii: Aparaty
Sony A1 II + FE 28-70 mm f/2 GM - pierwsze wrażenia i zdjęcia przykładowe (RAW)
Sony A1 II + FE 28-70 mm f/2 GM - pierwsze wrażenia i zdjęcia przykładowe (RAW)
Sony kończy rok z przytupem, prezentując dwie iście profesjonalne konstrukcje - najnowszy flagowy korpus Sony A1 II i uniwersalny, superjasny zoom średniego zasięgu. Czy nowy korpus...
27
Nikon Z50 II - pierwsze wrażenia i zdjęcia przykładowe (RAW)
Nikon Z50 II - pierwsze wrażenia i zdjęcia przykładowe (RAW)
Po pięciu latach Nikon prezentuje wreszcie następcę pierwszego amatorskiego korpusu w systemie Z. To nadal ta sama matryca, ale lepsza wydajność, bardziej rozbudowana ergonomia i...
35
Fujifilm X-M5 - pierwsze wrażenia i zdjęcia przykładowe [RAW]
Fujifilm X-M5 - pierwsze wrażenia i zdjęcia przykładowe [RAW]
Nowy Fujifilm X-M5 to najtańszy aparat w systemie, ale pod względem możliwości daleko mu do typowego amatorskiego korpusu. Czy to możliwe, że Fujifilm zrobiło wymarzony aparat dla...
44
Powiązane artykuły
Wczytaj więcej (21)
zamknij
Partner:
Zagłosuj
Na najlepsze produkty i wydarzenia roku 2024
nie teraz
nie pokazuj tego więcej
Głosuj