Branża
Ten news was zaboli. Adobe podnosi ceny - za Plan Fotograficzny w 2025 roku zapłacicie ponad 100 zł miesięcznie
Travel Backpack Coyote to nowy wariant popularnego plecaka dla twórców w podróży. Zmienił się kolor, ale też materiał, z którego został wykonany. Podczas dwumiesięcznej podróży sprawdziłem, czy to dobry wybór na nadchodzący sezon 2025.
Markę Peak Design stworzył w 2010 roku Peter Dering - inżynier, przedsiębiorca i zapalony fotograf z San Francisco, który z 4-miesięcznej podróży dookoła świata wrócił z pierwszym pomysłem. Zaprojektował prototyp mocowanego do ramion plecaka uchwytu na aparat Capture Camera Clip, który okazał się prawdziwym hitem i dziś jest już akcesorium niemal kultowym.
Niesiony na fali kickstarterowego sukcesu, Dering szybko wprowadził w życie kolejne - jak się okazało - niemniej udane projekty. Mocowanie typu Peak Design jest dziś w świecie pasków i toreb tym czym stopka Arca Swiss dla głowic i statywów. Nic więc dziwnego, że pokazany po raz pierwszy w 2018 roku plecak Travel Backpack, w publicznej zbiórce zgromadził ponad 5 milionów dolarów. Czyli 10 razy więcej niż zakładano.
Z niewyjaśnionych przyczyn plecak nie trafił dotąd pod naszą lupę, ale właśnie pojawiła się okazja, by to naprawić. Pod koniec wakacji na rynku zadebiutowała jego najnowsza odsłona – ekologiczna wersja Coyote - z odświeżonym w 2023 roku systemem wkładów podróżniczych i fotograficznych Camera Cube V2. Postanowiliśmy więc sprawdzić, czy ten - nie tani w końcu model - to faktycznie dobra inwestycja.
Adidas robi buty z plastikowych butelek PET, Timberland z gumowych odpadów i opon, Nike robi nowe buty ze starych butów, a Peak Design do produkcji swoich akcesoriów z linii Coyote wykorzystuje wyłowione z oceanów, przetworzone sieci rybackie.
Bo to co ma wyróżniać ten model, to jego jeszcze bardziej ekologiczny profil. Jeszcze bardziej, bo Peak Design lubi podkreślać swoje zaangażowanie w działania na rzecz promowania zrównoważonej produkcji. Firma należy do organizacji “1% for the Planet Member” (stworzona w 2002 roku przez Yvona Chouinarda, twórce marki Patagonia), Sam Dering również jest współzałożycielem jednej z organizacji non-profit certyfikującej produkty konsumenckie.
Wracając do naszego plecaka, Travel Backpack otrzymał certyfikat neutralności klimatycznej B-Lab co oznacza, że „firma minimalizuje negatywny wpływ na środowisko, działa w sposób etyczny, dbając o pracowników, klientów, dostawców i lokalne społeczności”.
Oczywiście trzeba pamiętać, że żaden plecak nie jest w 100% neutralny środowiskowo, a branża tekstylna odpowiada dziś za więcej emisji niż transport lotniczy i morski razem wzięte. Nie oznacza to oczywiście, że nie powinniśmy kupować plecaków fotograficznych, ale niech będzie to argument za tym, by wybierać modele solidne, które posłużą nam przez wiele lat.
Nowy Peak Design Travel Backpack Coyote występuje w dwóch rozmiarach 30 i 45l. Są to pojemności maksymalne, bo jedną z zalet konceptu jest możliwość szybkiego kompresowania plecaka do odpowiednio 30 i 27l. By zwiększyć pakowność wystarczy odpiąć górne klipsy i rozsunąć dwa suwaki okalające przednią komorę. Szerokość - czy też głębokość - modelu 45l zwiększa się z 24 do 29 cm.
Złożony, nie zdradza tak dużej pojemności. Spięcie zatrzasków łagodzi profil i zmniejsza całość optycznie. Nie jest to jednak rozwiązanie w pełni funkcjonalne - gdy górna część plecaka jest mocno wypchana klipsy łatwo się rozpinają. Wygląda na to, że służą raczej do kompresji niepotrzebnego luzu, gdy góra plecaka jest pusta.
Poszycie jest cienkie, ale dzięki cząstkowemu stelażowi (lekkie aluminiowe pręty ukryto w podszewce) plecak trzyma kształt i nie przewraca się, nawet z mocno wypakowanym przodem. A nie ma nic bardziej irytującego niż plecak, który odstawiony gdziekolwiek, za każdym razem „pada na twarz”.
Model Coyote, moim zdaniem, jest też najładniejszy z całej linii. Skompresowany jest przy tym naprawdę zgrabny, a ciepły, ziemisty odcień jasnego brązu, przypomina naturalne barwy pustynnego krajobrazu i dobrze wtapia się w przyrodę. Materiał, tak jak przypuszczałem, łatwo się brudzi, ale równie łatwo się czyści. To w końcu tworzywo wykonane z nylonowych sieci rybackich.
No właśnie - czym właściwie jest słynny X-Pac? Internet tłumaczy, że to zaawansowany technicznie materiał laminowany, opracowany przez firmę Dimension-Polyant i wykorzystywany do produkcji żagli wyścigowych. To kilkuwarstwowa tkanina nylonowa, odporna na ścierania i rozdarcia (dzięki siatce poliestrowej o specjalnym splocie X-PLY). Dodatkowa warstwa folii PET zapewnia wodoodporność i stabilność wymiarową (nie rozciąga się pod wpływem wilgoci czy temperatury) a całość wykończono podszewką z lekkiej tkaniny poliestrowej.
Do produkcji plecaka wykorzystano jego odmianę VX21 Ocean Edition, która ma być wykonywana w całości z nylonu pochodzącego z przetworzonych sieci rybackich. Dzięki temu materiał przyczynia się do redukcji odpadów plastikowych w oceanach i ogranicza ilość nowego plastiku wprowadzanego do obiegu.
Producent zapewnia, że pod względem trwałości nie ustępuje stosowanej dotychczas tkaninie Versa Shell (mix nylonu 400D i 900D) i nie mamy powodów, by w to wątpić. Więcej pokażą zapewne testy długoterminowe, ale po 2 miesiącach poszycie nie ma nawet zadrapania.
X-Pac jest wodoodporny, a zamkniętej konstrukcji strzegą dodatkowo uszczelnione suwaki. Odporności na wodę nie należy jednak mylić z wodoszczelnością, dlatego jeśli często przebywamy w mokrym środowisku (długie plenery, regiony monsunowe) warto zaopatrzyć się w opcjonalny pokrowiec przeciwdeszczowy (koszt to ok. 160 zł). Przyda się nie tylko podczas ulewy, ale też by np. bezpiecznie kłaść plecak w podmokłym terenie. Z kolei w mieście czy w komunikacji utrudni zadanie kieszonkowcom.
Jakość wykonania jest imponująca. Plecak nie jest tani, ale szybko zaczynamy rozumieć dlaczego. Dbałość o detale, precyzja wykończenia, jakość materiałów i w końcu sam design z pewnością zasługują na najwyższe noty. Ma to jednak swoją cenę. A raczej wagę.
Największą bolączką zaawansowanych podróżniczych plecaków jest to, że są po prostu ciężkie. I nie tyczy się to tylko produktów Peak Design. Waga wszystkich topowych modeli, które ostatnio testowałem, przy pojemności ok 40l, oscylowała w okolicach 2 kg.
A 2 kg to waga samego plecaka. Gdy włożymy do niego dwa kontenerki na sprzęt, tracimy już 3 z 8 kg limitu obowiązującego dla bagażu podręcznego w większości linii lotniczych. I nie ma za bardzo sposobu, by go choć trochę odchudzić. Do Azji zabrałem dwa aparaty, dwa dodatkowe obiektywy, laptop, tablet i sporo pomniejszych akcesoriów. Szybko uzbierało się 12 kg, a nie miałbym raczej problemu, by dobić do 15, gdybym sprzętem wypełnił całą główną komorę. W tak zwanych tanich liniach zapewne byłby to problem.
Kieszonek i przegródek, mamy chyba nawet więcej niż potrzebujemy, więc dopóki nie przypiszemy im konkretnych akcesoriów, bez przerwy przeszukujemy cały plecak. Po kilku podróżach wszystko ma już jednak swoje miejsce, a zarządzanie „graciarnią” staje się proste i przyjemne. Bo kieszonki zaprojektowano naprawdę dobrze.
Ponieważ główna komora to w zasadzie pusta przestrzeń, którą wypełniamy kontenerkami, wszystko dzieje się w przedniej sekcji plecaka. Wyściółka ma jasny kolor, co ułatwia szukanie drobiazgów, gdy światła jest mniej. Dzięki bocznym suwakom możemy ją wydatnie poszerzyć, by zmieścić tam kurtkę przeciwdeszczową, czy zestaw odzieży na zmianę (przydałyby się tu paski kompresyjne jak w plecakach Gomatic Travel!).
Na wewnętrznej stronie klapy znajdują się dwie kieszenie, przy czym górna wykonana została z wytrzymałej nylonowej siatki, dzięki czemu widzimy zawartość, ale nie musimy się obawiać o jej rozerwanie przez klucze czy inne ostre przedmioty. „Ściana działowa” to de facto dwie duże kieszenie, do których dostaniemy się z obu komór. A więc bez względu na to czy plecak leży na „plecach” czy na „brzuchu”. Bardzo fajne rozwiązanie.
Po bokach mamy dwie przylegające zgrabnie, ale elastyczne kieszenie. Niezbyt duże, ale pomieszczą smukłą butelkę czy nieduży statyw. Każda z nich ma też pionowy suwak i kieszonkę np. na przekąski czy akcesoria, do których chcemy mieć szybki dostęp.
Duża kieszeń na otwieranych plecach ma pomieścić 16-calowy laptop i 11-calowy tablet, który ma swoją własną przegrodę. Obie zabezpiecza solidny rzep, dzięki czemu komputer nie „wyjedzie” nam z rękawa, gdy otwieramy plecak w plenerze. W praktyce bez problemu możemy umieścić w niej zamiast tabletu drugi laptop 13”, co jest przydatne, jeśli podróżujemy we dwoje.
Dostęp do zawartości głównej komory dają też boczne suwaki i nie jest to tylko mała klapka na wysokości kontenerka foto (jak w większości plecaków), ale cała wysokość plecaka i to po obu jego stronach. Ma to swoje wady i zalety. Na plus trzeba zaliczyć łatwy dostęp do całej zawartości, minusem jest nie zawsze wygodne otwieranie – jeśli nie zdejmujemy plecaka, a tylko zsuwamy go na jedno ramię, musimy sięgnąć do suwaka naprawdę daleko.
Nie do końca podoba mi się też mała górna kieszeń. Świetnie nadaje się na podręczne drobiazgi jak okulary, słuchawki czy chusteczki odświeżające. Ale już nie na portfel, paszport czy telefon. Ma idealny rozmiar i wyłożona jest miękkim materiałem, ale jest też mocno wyeksponowana i łatwo dostępna, a więc niezbyt bezpieczna. Zdecydowanie lepszym rozwiązaniem byłoby umiejscowienie jej w okolicach tylnego panelu, a może nawet w jego górnej części.
Bezpieczeństwo w podróży to ważny aspekt, bo nasze plecaki foto-wideo nierzadko warte są kilkadziesiąt tysięcy złotych. Producent wprowadza w tym zakresie kilka ciekawych rozwiązań. Ja dodałbym jeszcze kilka.
Pętelki suwaków głównej komory możemy zapleść, co z pewnością utrudni zadanie nawet zręcznemu złodziejaszkowi. W dnie plecaka umieszczono z kolei dyskretną kieszeń, do której możemy schować paszport czy dokumenty.
Ciekawym rozwiązaniem jest też możliwość zablokowania suwaków bocznego dostępu. Jeśli z niego nie korzystamy warto przepchnąć uchwyty do wewnątrz i zapleść je na specjalnie zaprojektowanych w tym celu kotwiczkach. Bardzo pomysłowe!
To czego mi brakuje, to karabińczyk na klucze od domu. Czasem nie oglądam ich miesiącami, ale lubię wiedzieć gdzie są i że są tam bezpieczne. W kolejnej wersji plecaka chętnie zobaczyłbym też małą i trudno dostępną kieszonkę na lokalizator GPS typu AirTag.
Unikalną cechą plecaka jest możliwość złożenia i schowania niedużych ramion oraz pasa biodrowego pod magnetycznie zapinanymi skrzydełkami. Dzięki temu szybko zamienimy go w minimalistyczny zwarty kubik, bez powiewających niedbale pasków i zapięć.
Dzięki pięciu uchwytom (producent nazywa to systemem 360), plecak możemy wygodnie przekładać, przesuwać, obracać i przenosić niczym torbę turystyczną. Jak typowy „duffel bag”, łatwo zapakujemy go do samochodu, wsuniemy do luku nad głową w samolocie i wrzucimy na lotniskowy wózek bagażowy. Chwytając za dwie rączki bezpiecznie przenosimy zawartość z miejsca na miejsce np. podczas pleneru.
Bardzo praktycznym i unikalnym rozwiązaniem jest zwłaszcza rączka na środku pleców, z której korzystałem chyba najczęściej. Podczas transferów możemy też przepuścić przez nią stelarz uchwytu walizki.
A co z wygodą noszenia? Wybierając ten plecak trzeba mieć świadomość, że nie jest to model wyprawowy z rozbudowanym systemem nośnym, z mięsistymi ramionami, siatkami dystansowymi i paskami kompresyjnymi. Ramiona są dość cienkie i profilowane raczej do kształtu „skrytek” niż anatomicznie. Wypchany po brzegi i dobrze dociążony plecak, po pewnym czasie daje nam się już we znaki.
Sytuację poprawia na pewno pas biodrowy, który również ukrywa się pod magnetycznymi klapami. To co prawda tylko małe skrzydełka, ale skutecznie zdejmują ciężar z naszych ramion. Minusem jest proste zapięcie, którego nie jesteśmy w stanie odpiąć jedną ręką (co jest kłopotliwe gdy w drugiej ręce trzymamy aparat). Nie możemy go też zdemontować, co pozwoliłoby nieco obniżyć wagę, gdy nie jest nam potrzebny.
Peak Design Traveler to nie plecak, a cały system przenoszenia i przechowywania. Dla fotografów przygotowano linię wkładów Camera Cube, które możemy łączyć z pokrowcami i organizerami z linii Travel Line. Producent stworzył nawet specjalną miarę pojemności nazywaną “jednostką pakową”, co ma ułatwiać komponowanie optymalnego zestawu.
Testowałem ostatnio kilka systemów wkładów fotograficznych. I choć wydawać by się mogło, że nie ma tu wielkiej filozofii, diabeł często tkwi w szczegółach. Dla przykładu, wkłady Shimoda są lekkie, mają jasne wykończenie i cienkie solidne przegródki, ale brak im elastyczności, a całość nie ma górnej klapy, przez co nie możemy bezpiecznie korzystać z nich poza plecakiem.
Z kolei modele Wandrd mają mięsiste ścianki, które szczelnie otulają sprzęt, a kubik możemy szczelnie zamknąć (by wrzucić sam wkład np. do walizki lub bagażnika), czarne wykończenie utrudnia jednak szukanie akcesoriów w słabym świetle, a przegrody są zbyt głębokie, co jest zwyczajnym marnowaniem miejsca.
Peak Design Camera Cube V2 wydają się łączyć najlepsze cechy obu tych systemów.
Pod koniec 2023 producent zaktualizował całą linię wprowadzając m.in. nowy materiał wykończenia, wodoodporne szycie i zamki Ultra Zips i dodatkowe uchwyty zewnętrzne. Przeprojektowano też przegrody a całość jest teraz lżejsza nawet o 15%. Pojawiły się też dwa nowe rozmiary (X-Small, S-Medium), w sumie mamy ich już pięć.
Wkłady są bardzo solidne i równie funkcjonalne. Do testowanego plecaka dystrybutor dołączył dwa rozmiary: Medium i Small, a więc „większy-średni” i „większy-mały”. Pierwszy z nich wydaje się optymalny dla fotografa z bardziej rozbudowanym zestawem, ale jeszcze bez specjalistycznych potrzeb, jak np. miejsce na długi superzoom.
W średnim kontenerku zmieścił się bez problemu korpus GFX50S II z Mitakonem 65 mm f/1.4 oraz dwa dodatkowe obiektywy. Oprócz tego mniejszy aparat kompaktowy Lecia Q3 43, zapas baterii Mathorn i duży powerbank Goal Zero. Nadal miałem jeszcze miejsce na sporo akcesoriów jak niewielka lampa błyskowa czy ministatyw. Dzięki sprytnym przegródkom typu origami mniejsze elementy, jak paski, baterie i konwertery możemy układ piętrowo.
Kontenerki Small i XSmall idealnie nadają się dla podróżujących z jednym aparatem i jednym obiektywem, zwłaszcza, że wyposażone są w klasyczne zaczepy Anchor Links, dzięki czemu po wyjęciu z plecaka możemy zawiesić je na dowolnym pasku w standardzie Peak Design. Plecak zostaje więc w hotelu, a my ruszamy na zdjęcia ze zgrabną nerką i minimalnym zestawem.
Sprytnie rozwiązano również kwestię klapy. Przeważnie wkładając kontenerek do plecaka wywijamy ją pod spód i tu, dzięki ergonomicznemu zagięciu, możemy zrobić tak samo. Ale możemy też wyjąć z klapy miękką poduchę i wywinąć sam materiał. Bez zbędnych warstw insert jest dobrze dopasowany, siedzi pewnie i równo.
Ja polecam zabierać ją jednak zawsze ze sobą. Świetnie sprawdza się w plenerze jako bezpieczna mata do zmiany obiektywu, gdy musimy zwinąć i wymienić film, lub po prostu wygodnie klęknąć na twardym podłożu lub w brudnym terenie. W wyższej trawie może posłużyć też za lądowisko dla niedużego drona. Poszycie z poliestru jest odporne na wilgoć i łatwo się czyści.
Kontenerki można montować wewnątrz plecaka za pomocą klipsów C-clip, co zapobiega przypadkowemu wypadnięciu wkładu z plecaka lub jego przesuwaniu się w podróży. Czy są potrzebne? Raczej nie. Ale mamy taką opcję.
System pakowy pomyślano tak, by po zajęciu trzech jednostek nadal zostało nieco luzu na akcesoria, czyli np. organizer Tech pouch. To również udany projekt. Saszetka jest solidna, ale nie mamy wrażenia, że więcej tu materiału niż przestrzeni na drobiazgi. Bardzo zgrabna i wygodna!
Czymś zupełnie innym są wkłady do pakowania odzieży Packing Cube. Są ultralekkie, ale wytrzymałe, pozwalają skompresować naprawdę sporo ciuchów w zwartą kostkę i, co chyba najlepsze, wygodnie oddzielać ubrania czyste od brudnych.
Każdy organizer ma dwa suwaki i dwie oddzielone od siebie cienką warstwą tkaniny sekcje. Rano wyciągamy nową koszulkę z jednej strony kontenerka, a wieczorem wkładamy ją z powrotem z drugiej. Objętość nie zmienia się a my mamy porządek. I nie potrzebujemy dodatkowego worka na brudy.
Do wyboru są dwa rozmiary (mały S i średni M), które zajmują odpowiednio jedną i dwie jednostki pakowe. Po skompresowaniu rozmiar wkładu zmniejsza się o połowę, dzięki czemu w jednej jednostce pakowej mieszczą się dwa wkłady, jeden na drugim.
To absolutnie najwygodniejsze organizery na odzież jakich używałem i jestem przekonany, że również Wy pokochacie je od pierwszej podróży.
Peak Design Travel Backpack to nadal jeden z najlepiej zaprojektowanych i najbardziej oryginalnych konceptów na rynku. A nowa wersja Coyote stanowi powiew świeżości, bo wizualnie prezentuje się zdecydowanie najefektowniej z całej linii. A przy tym ucisza nieco nasze ekologiczne sumienie.
Jakość wykonania jest znakomita na każdym poziomie. Wytrzymałość zastosowanych materiałów, precyzja wykończenia, dbałość o detal są naprawdę imponujące. Producent nie idzie na żadne kompromisy, czego ceną jest jednak stosunkowo duża waga.
Atutem linii Travel jest też niewątpliwie rozbudowana oferta akcesoriów. Dziś to już kompletny ekosystem, który pozwala doskonale zarządzać przestrzenią, dopasowując system pakowy do własnych potrzeb – rozbudowywać i modyfikować, bo jak mówią ludzie z Peak Design, „nie ma dwóch takich samych podróży”.
Kontenerki Photo Cube to zdecydowanie jedne z najlepszych na rynku. Łączą najlepsze cechy popularnych rozwiązań i w zasadzie nie mam pomysłu, co jeszcze można by w nich poprawić. Z kolei organizery Packing Cube powinniście kupić, nawet jeśli nie zdecydujecie się na zakup samego plecaka.
Travel Backpack 45l z pewnością nie jest jednak dla każdego. To zaawansowany system przenoszenia, który służy do bezpiecznego transportu całego naszego ekwipunku z punkt A do punktu B. Do przewożenia 15 kg sprzętu z domu na lotnisko i z lotniska do hotelu. Na miejsce sesji i między kolejnymi lokacjami.
By mógł powstać tak zwarty, kompaktowy i pojemny „duffel backpack”, konieczne były jednak kompromisy. Chowane ramiona i pas biodrowy, choć solidne i wygodne przy mniejszych pojemnościach, mocno dociążony nie zapewnią nam komfortu plecaka wyprawowego. System nośny zaprojektowano tak, by gwarantować wygodne transfery, ale nie nadaje się na wielogodzinne górskie trekingi.
Wymagającym podróżnikom radzę więc poczekać na lżejszy i lepiej przystosowany do trudnych wędrówek „przygodowy” model Peak Design Outdoor, który lada chwila trafi do sprzedaży. Pozostali entuzjaści podróży małych i dużych, będą zachwyceni.