Mobile
Oppo Find X8 Pro - topowe aparaty wspierane AI. Czy to przepis na najlepszy fotograficzny smartfon na rynku?
Leica M typ 240 to najnowsza propozycja niemieckiego producenta. Została wyposażona w nową matrycę CMOS o rozdzielczości 24-megapikseli. Dzięki temu nowy dalmierz umożliwia korzystanie z live view, cyfrowego wizjera, a także filmowanie w rozdzielczości full HD. Jak nowa Leica wypadnie w naszym teście?
Szybkość działania
Niemiecki producent zdecydowanie poprawił nową M jeśli chodzi o prędkość działania. Aparat wykonuje pierwsze zdjęcie po około 1 sekundzie w przypadku szybkiej karty pamięci. Z kartą 10 klasy o pojemności 32 GB czas wydłużył się do około 2,5 sekundy.
Leica typ 240 wybudza się bardzo szybko, wystarczy wcisnąć spust migawki do połowy i aparat jest praktycznie od razu gotowy do pracy. Sama reakcja na spust migawki jest zdecydowanie szybsza niż miało to miejsce w przypadku M9.
Nowa propozycja niemieckiego producenta nie ma najmniejszych problemów z przechodzeniem do menu. Za to łapie czkawkę po przełączeniu w tryb odtwarzania. Musimy chwilę poczekać zanim aparat wyświetli zdjęcie, a samo powiększanie zdjęć również mogło by być zdecydowanie szybsze.
Pomiar ostrości
Leica M typ 240 to klasyczny dalmierz. Nie mamy do dyspozycji autofokusa i nie ostrzymy za pomocą obrazu przechodzącego przez obiektyw, dzieje się to dzięki specjalnie zaprojektowanemu wizjerowi, który dostosowuje się do założonego obiektywu wyświetlając odpowiednie ramki do tego, co widzi aparat.
Ostrzenie może sprawiać pewnie problemy początkującym użytkownikom. Nie jest to aparat, którym będziemy się posługiwać szybko, bezproblemowo od momentu kiedy weźmiemy go do ręki. Jednak po kilku pierwszych dniach intensywnego fotografowania dochodzimy do wprawy, a doświadczenie fotografowie potrafią ostrzyć niewiele wolniej od przyzwoitego autofokusa.
Tryby ekspozycji
Na górnej ściance nowej M nie znajdziemy tarczy trybów ekspozycji, jest natomiast klasyczna tarcza czasów ekspozycji. Za jej pomocą i pierścienia przysłony umieszczonego zawsze na obiektywie możemy fotografować w trybie manualnym. Po ustawieniu A na tarczy czasów fotografujemy w trybie zbliżonym do preselekcji przysłony. Wartość przysłony wybieramy na pierścieniu obiektywu, a aparat sam dobiera odpowiedni czas ekspozycji.
Pomiar światła
W tym miejscu kolejna duża zmiana w stosunku do poprzedników. Leica M oferuje 2 tryby pomiaru światła, z których jeden został podzielony na trzy pod tryby:
]
W przypadku klasycznego pomiaru Leica M mierzy światło przy pomocy krzemowej diody pomiarowej z soczewką skupiającą, określającej ekspozycję na białym pasku naniesionym na migawkę. Sposób pomiaru TTL skoncentrowany centralnie-ważony. W praktyce ten pomiar działa całkiem dobrze, ale niestety jest bardzo czuły na światła. Silne źródło światła sprawia, że pomiar za wszelką cenę nie chce dopuścić do jego przepalenia. W związku z tym uzyskujemy silnie niedoświetlone zdjęcia.
Zaawansowany tryb pomiaru został podzielony na 3 podtypy. Każdy z nich działa w zupełnie inny sposób niż ma to miejsce w przypadku klasycznej wersji znanej jeszcze z analogowej Leiki M7. Aparat mierzy światło padające na matrycę. W związku z tym lamelki migawki są podniesione.
Spot czyli punktowy działa zgodnie ze swoją charakterystyką. Leica mierzy wtedy z wąskiego punktu, w centrum kadru. Nikogo więc nie powinno dziwić, że pomiar działa zgodnie ze swoją charakterystyką.
Średnio-ważony jest bardzo zbliżony do klasycznego pomiaru leikowskiego. Natomiast pomiar wielopolowy mierzy z wielu punktów na matrycy, następnie algorytmy przeliczają dane tak, aby dobrać jak najodpowiedniejszą ekspozycję. I tu pojawia się problem, że nie zawsze działa to tak dobrze jakbyśmy sobie tego życzyli. Znów pojawia się sytuacja z klasycznego pomiaru, czyli w przypadku silnego źródła światła aparat wyraźnie nie doświetla.
Poza sytuacją, gdy w kadrze znajduje się na przykład słońce, pomiar światła w nowej M działa bardzo dobrze, dzięki czemu użytkownik nie musi co chwile kontrolować zdjęcia na ekranie LCD.
Napęd i bracketing
Wokół spustu migawki znajduje się tarcza napędu. Do dyspozycji mamy zdjęcia pojedyncze, ciągłe i samowyzwalacz. Warto w tym miejscu wspomnieć o obsłudze czasu B. Gdy mamy włączony czas B i samowyzwalacz to pierwsze naciśnięcie spustu migawki otwiera migawkę, a drugie ją zamyka. Dobre rozwiązanie, gdy chcemy osiągnąć dłuższe czasy ekspozycji niż 8 sekund bez trzymania wciśniętego spustu migawki.
Leica M pozwala na zastosowanie bracketingu ekspozycji. Uruchamiamy go po wciśnięciu przycisku SET i wybraniu zakładki bracketingu Jeżeli chcemy wprowadzić zmiany ustawień serii i krok EV musimy wejść do menu aparatu. Do dyspozycji mamy skok od 0.5 EV do 3 EV.
Tryb seryjny w nowej Leice działa zdecydowanie lepiej niż w poprzedniku. Aparat trzyma co prawda deklarowaną prędkość 4 kl/s tylko w przypadku korzystania z plików JPEG, ale w końcu nie do serii zdjęć został stworzony. Za to wypada pochwalić producenta, że możemy bez problemu wykonać kilka zdjęć jedno po drugim nawet w przypadku korzystania z tandemu RAW + JPEG. Aparat dobrze radzi sobie ze zgrywaniem zdjęć i nie odczuwamy tego tak jak miało to miejsce w M9.
Stabilizacja obrazu
Leica w swoich dalmierzach nie oferuje żadnego systemu stabilizacji obrazu. W tak klasycznym systemie zabrakło miejsca na takie nowinki. Mamy za to do dyspozycji zestaw naprawdę jasnych szkieł i wysokie czułości ISO.
Filmowanie
Nowa Leica M oferuje swoim użytkownikom tryb filmowy. Możemy wybrać między rozdzielczością full HD 1080p z klatkarzem 25 kl/s lub 24 kl/s, tak zwane małe HD czyli 720p oraz VGA 640x480 z klatkarzem 30 kl/s lub 25 kl/s. Do trybu filmowego dostajemy się przy pomocy dedykowanego przycisku umieszczonego na górnej ściance obok spustu migawki. Focus peaking w przypadku filmowania działa dość dobrze, sprawdza się pod tym względem zdecydowanie lepiej niż w przypadku fotografowania. Jedyne do czego można mieć zastrzeżenia, to że filmować możemy wyłącznie obiektywami z 6-bitowym kodem. Starsze konstrukcje niestety nie współpracują z nową M jeśli chodzi o film.
Podsumowanie
W tej części testu widać jak bardzo producent przyłożył się do poprawienia nowego aparatu, względem poprzednika. Leica M typ 240 uruchami się bez większych kłopotów, bufor mieści zdecydowanie większą liczbę zdjęć, w przypadku korzystania z plików JPEG aparat trzyma deklarowane 4 kl/s. Nie ma już problemów ze stabilnością pracy. Reakcja na spust migawki jest praktycznie natychmiastowa, jak przystało na profesjonalny aparat. Cieszy obecnóść różnych opcji pomiaru światła, zwłaszcza punktowego. Jedyne do czego można się przyczepić to dość wolno działający tryb odtwarzania.
+ prędkość działania
+ większy bufor niż w M9
+ reakcja na spust migawki
+ zdjęcia seryjne 4 kl/s
+ pomiar światła
+ filmy Full HD
- wolne działanie trybu odtwarzania