Wydarzenia
Sprawdź promocje Black Friday w Cyfrowe.pl
80%
Debiutując w cenie niemal dwukrotnie niższej od natywnego odpowiednika, nowa Sigma ma szansę namieszać w segmencie bezlusterkowej reporterskiej optyki. Sprawdzamy czy niższa cena nie została przypłacona jakością.
Podobnie jak wszystkie inne konstrukcje z linii Art, także i Sigma Sigma 24-70 mm f/2.8 DG DN Art oferuje profesjonalną budowę i ciekawie zaprojektowaną optykę, które sprostać mają oczekiwaniom zawodowców.
Na układ optyczny nowego reporterskiego zoomu składa się 19 soczewek, ułożonych w 15 grupach. Otrzymujemy 6 elementów FLD (szkło o charakterystyce zbliżonej do fluorytu), 2 elementy ze szkła SLD oraz 3 soczewki asferyczne, które świetnie korygować mają wszelkie aberracje chromatyczne oraz komę.
Konstrukcja optyczna obiektywu Sigma 24-70 mm f/2.8 DG DN Art. Elementy asferyczne zaznaczono na czerwono, FLD na żółto, a SLD na niebiesko
Zestaw ten pozwoli nam na ostrzenie z minimalnej odległości raptem 18 cm (przy ogniskowej 24 mm, 38 cm przy ogniskowej 70 mm), co zapewni nam skalę odwzorowania 1:2.9. Z kolei 11-listkowa przysłona zadba o to, by punkty świetlne w nieostrościach miało wygląd koła, nawet przy mocniejszym domknięciu, a rozmycie plastyczny i przyjemny dla oka charakter.
Również sam tubus robi bardzo dobre wrażenie. Otrzymujemy metalowy korpus, szerokie i dobrze wyczuwalne pierścienie zoomu i ostrości, przycisk funkcyjny umożliwiający przypisanie własnej funkcji (standardowo AF-L) oraz blokadę, zabezpieczająca przed mimowolnym wysuwaniem się obiektywu.
Co ciekawe, obiektyw Sigma 24-70 mm f/2.8 DG DN ART jest wyraźnie lżejszy od swojego lustrzankowego pierwowzoru (835 g względem 1007 g), ale też delikatnie od niego dłuższy (123 mm względem 107 mm). Na szczęście nadal są to w pełni akceptowalne gabaryty, jak na standardy pełnoklatkowych zoomów 24-70.
Pierścień zoomu chodzi z wyczuwalnym i adekwatnym oporem, a do tego wymaga mniej niż 1/4 obrotu, by „przelecieć” przez cały zakres. Kolejny raz bardzo przydało nam do gustu frezowanie spodu środkowego członu szkła, które polepsza chwyt i sprawia, że to nie ślizga się w ręce. Obiektyw jest też dobrze wyważony. Mimo względnie dużej wagi, nawet w pozycji wysuniętej w żaden sposób nie przeważa korpusu - przynajmniej w przypadku modelu Sony A7R III, z którym mieliśmy okazję testować obiektyw. Na koniec pochwalić należy też fakt, że obudowa przeciwsłoneczna jest ogumowana (co ułatwia jej uchwycenie, choć też sprawia, że łapie kurz i szybko się brudzi), a także wyposażona w przycisk blokady, zabezpieczający przez mimowolnym wypięciem.
Minusy? Tych w samej konstrukcji doszukać się dość trudno. W oczy rzuca się jedynie fakt, że mimo uszczelnień obiektyw dość mocno pompuje powietrze podczas zoomowania, co prawdopodobnie będzie przekładać się na dość szybkie brudzenie się matrycy. Same uszczelnienia też budzą pewne wątpliwości - egzemplarz testowy, który do nas dotarł już mógł pochwalić się drobinkami kurzu na wewnętrznych soczewkach, a raczej nie był do tej pory intensywnie wykorzystywany. Choć tę kwestię jak na razie trudno rzetelnie sprawdzić może się okazać, że nowa Sigma będzie wymagać częstszego niż byśmy tego chcieli czyszczenia.
Schemat uszczelnień obiektywu Sigma 24-70 mm f/2.8 DG DN Art
Szkoda też, że blokada nie pozwala zabezpieczyć obiektywu przed wysuwaniem przy dowolnie wybranej ogniskowej, a jedynie w pozycji złożonej (24 mm). Z pewnością spodobałoby się to tym, którzy w przypadku zoomów korzystają głównie z krańcowych ogniskowych, a którzy chcieliby w pewnych sytuacjach wykorzystać charakterystykę obiektywów 35 czy 50 mm. Trudno to jednak uznać za minus, gdyż na tę chwilę opcji takiej nie oferuje chyba żaden obiektyw na rynku.