Mobile
Oppo Find X8 Pro - topowe aparaty wspierane AI. Czy to przepis na najlepszy fotograficzny smartfon na rynku?
Nowa stałka Tamrona ma być ukoronowaniem linii Superior Performance i pretendentem do miana najlepszego obiektywu 35 mm na rynku. Sprawdzamy jak naprawdę radzi sobie klejnot w koronie japońskiego producenta.
Najnowsza 35-tka Tamrona odznaczać ma się przede wszystkim doskonałą optyką i dostarczać bezkompromisowej rozdzielczości w całej rozpiętości kadru, niezależnie od wybranej przysłony. Zadba o to specjalnie opracowany układ optyczny, który składa się z 14 elementów rozmieszczonych w 10 grupach. Wśród nich znajdziemy 3 soczewki LD (Low Dispersion) i 3 wykonane ze szkła GM (Glass Molded Aspherical), które mają efektywnie eliminować występowanie aberracji chromatycznej i zapewniać ostry obraz już od nominalnej wartości przysłony.
Wraz z nowym Tamronem otrzymujemy też najnowszej generacji powłoki BBAR-G2, które przewyższają wydajność oryginalnej powłoki BBAR (Broad-Band Anti-Reflection). W efekcie występowanie blików i flar ma być ograniczone do minimum, a my w przypadku pracy pod słońce otrzymać mamy znacznie bardziej kontrastowy obraz. Przednia i tylna soczewka otrzymały także powłokę fluorynową, która uchroni je przed zabrudzeniem i ułatwi ich czyszczenie.
Za plastykę obrazu ma odpowiada też 9-listkowa przysłona o nominalnym otworze f/1.4, co wspólnie z minimalną odległością ostrzenia wynoszącą 30 cm powinno zagwarantować nam ciekawe i plastyczne rozmycie nieostrości, nawet w przypadku szerszych planów. Szkoda jedynie, że przysłonę możemy domknąć jedynie do wartości f/16.
Bardzo dobrze obiektyw prezentuje się także od strony wizualnej i konstrukcji samego tubusu. Choć nie jest to na pewno najmniejszy obiektyw 35 mm f/1.4 na rynku, jego gabaryty odpowiadają aktualnej ofercie konkurencji i z pewnością nie będą przeszkodą w fotografowaniu. I choć szkło nie należy do najlżejszych (805 g) to jest bardzo dobrze wyważone - w połączeniu z modelem EOS 5D Mark III, nie czuliśmy by w jakimkolwiek stopniu obiektyw przeważał cały zestaw.
Obiektyw jest zgrabny i doskonale spasowany. Metalowy tubus sprawia wrażenie wytrzymałego i prezentuje się bardzo atrakcyjnie z białym pierścieniem przy bagnecie, charakterystycznym dla linii Superior Performance. Dodatkowo obiektyw otrzymał uszczelnienia przed kurzem i zachlapaniami, co zapewnić ma nam spokój podczas pracy w trudnych, wymagających warunkach. Uszczelki na tylnym panelu są duże i dobrze przylegają do mocowania obiektywu w aparacie.
Uszczelnienia modelu Tamron SP 35 mm f/1.4 Di USD
Bardzo dobre wrażenie robi także naprawdę duży i poruszający się w wyczuwalnym oporem pierścień ostrości, który pozwala na precyzyjne ostrzenie, nawet w przypadku, gdy fotografujemy z szeroko otwartą przysłoną. Cieszy nas też fakt, że przestawienie przełącznika AF/MF wymaga użycia siły, dzięki czemu unikniemy sytuacji, takich jak samoistne przełączenie podczas wyjmowania, lub wsadzania szkła do torby. Na koniec pochwała za przycisk służący do zwolnienia blokady osłony przeciwsłonecznej, dzięki któremu będziemy mieć pewność, że nie odkręci się ona samoistnie, np. podczas obijania się aparatu o nasze ubranie.
Jedyną rzeczą, do której można by się było przyczepić, jest brak stabilizacji oraz brak fizycznego pierścienia przysłony z możliwością przełączenia na tryb bezstopniowy. Pierwsza kwestia, z racji dużej jasności nie jest specjalnie palącym problemem, ale już możliwość manualnego sterowania przysłoną z pewnością doceniliby filmowcy. Przy tej cenie, nie można jednak wymagać wszystkiego.