Wydarzenia
Sprawdź promocje Black Friday w Cyfrowe.pl
86%
Nikon Z7 to pierwszy pełnoklatkowy bezlusterkowiec japońskiego producenta. Czy nowy aparat z 45-megapikselową, stabilizowaną matrycą dorówna jakością cenionym lustrzankom Nikona? Czy jest godną konkurencją dla aparatów z serii Sony A7? Sprawdźmy.
Na pierwszy rzut oka Nikon Z7 swoją budową i wzornictwem nawiązuje do stylistyki lustrzanek, ale to po bliższym przyjrzeniu się widać, że to zupełnie inny aparat. Korpus ma głęboki, sporych rozmiarów grip, co sprawia, że pewnie leży w dłoniach. Wyróżnia się również piękny ekran OLED u góry, 20 przycisków, joystick AF, dotykowy wyświetlacz czy chyba najlepszy na rynku wizjer elektroniczny. Pod wieloma względami to naprawdę udany ergonomicznie korpus, ale jednak ergonomia wzbudza nieco mieszane uczucia.
Wprawdzie zadbano o wiele elementów, ale jednak nie czuć do końca, że to jest korpus zaprojektowany i wykonany na tym samym wysokim i przemyślanym poziomie, co D850, D500 czy D5. Biorąc w dłonie profesjonalne lustrzanki Nikona od razu czuć, że mamy do czynienia z produktem z najwyższej półki. Sięgając po Nikona Z7 tego poczucia nie ma. Kultura pracy przycisków, wybieraka, uboższa tarcza trybów, niedopracowane małe przyciski przy spuście czy nawet mniejsza tarcza przysłony z przodu sprawiają, że Z7 ergonomicznie leży gdzieś pomiędzy amatorskimi korpusami lustrzanek z wyższej półki i wołami roboczymi gotowymi do profesjonalnej, wymagającej pracy. Z drugiej strony, jak na bezlusterkowca jest i tak dobrze, a komfort pracy jest wysoki. Aby ocena nie była taka łatwa, trzeba dodać fakt, że mamy tu tylko jeden slot na mało popularne, chociaż szybkie karty pamięci XQD, co dla wielu fotografów jest elementem dyskwalifikującym, jako profesjonaly korpus. Bez wątpienia jest to duży minus na tle większości współczesnych aparatów z chociaż średniej półki.
Wiele osób oczekiwało, że Nikon Z7 będzie modelem D850 w wersji bez lustra. I rzeczywiście, Z7 mocno na nim bazuje, ale nim do końca nie jest. Po pewnymi względami go przewyższa, a pod innymi mu nie dorównuje. W środku znajdziemy świetną pełnoklatkową matrycę CMOS BSI o rozdzielczości aż 45,7 mln pikseli, która gwarantuje zdjęcia z najwyższej półki pod każdym względem. W Z7 dodano natomiast skuteczny, 5-osiowy system stabilizacji sensora. Aparat jest niezwykle responsywny, szybki, nie zacina się, pracuje płynnie nawet przy zapisywaniu długiej serii zdjęć RAW, wykonanej z prędkością 9 kl./s. Bezlusterkowiec potrafi też wykonać ok. 600-1000 zdjęć na jednym akumulatorze, co jak najbezlusterkowca, jest dobrym wynikiem. Nowością jest bagnet Nikon Z o średnicy aż 55 mm, który ma zapewnić dużo większe możliwości, niż system F. Póki co oferta szkieł do nowego systemu jest uboga, ale za to możemy korzystać z adaptera, gwarantującego płynną pracę ze starymi obiektywami.
Największą bolączką Nikona Z7 i elementem, w którym wyraźnie odstaje od D850, jest praca AF. O ile przy statycznych zdjęciach aparat potrafi szybko i precyzyjnie ustawić ostrość, o tyle w trybie śledzącym już tak dobrze nie jest. Aparat potrafi się zgubić, nie jest precyzyjny w wyborze punktu śledzenia, a proces wyboru i anulowania punktu śledzenia jest nieco skomplikowany. Z7 potrafi rozpoznawać twarz, ale nie zawsze robi to skutecznie. Potrafi też pogubić się i nie trzymać ostrości na twarzy, która się szybko porusza. O precyzyjnym ostrzeniu na oko możemy niestety zapomnieć.
To, w czym Z7 jest wyraźnie lepszy od D850 to możliwości filmowe. Wprawdzie oba aparaty potrafią nagrywać filmy 4K wysokiej jakości i o podobnych parametrach, ale bezlusterkowiec wyróżnia się lepszą pracą AF, świetną stabilizacją matrycy no i „płaskim” profilem N-Log, czyli elementem nieodłącznym dla poważnego filmowca.
Firma Sony potrzebowała aż 4 lat i 3 edycji swoich bezlusterkowców z serii A7, aby naprawdę dopracować je pod większością względów. Nikon zaczął dużo później, ale dzięki temu mógł uniknąć wielu błędów swoich poprzedników i zaprezentować aparat godny bezpośredniej konkurencji z najlepszymi. I rzeczywiście pod pewnymi względami to się udało, ale pod pewnymi niestety nie do końca.
Patrząc na Nikona Z7 jak na pierwszego pełnoprawnego bezlusterkowca tej firmy, jesteśmy pod wrażeniem. Nikon ustrzegł się wielu błędów, sporo elementów tego aparatu jest dopracowanych w dużo wyższym stopniu, niż było to w wypadku pierwszych aparatów serii Sony A7.
Tyle, że Nikon miał czas, aby je dopracować ucząc się na błędach innych. Oceniając zatem Z7 jako aparat konkurujący z najlepszymi modelami na rynku, także tymi z lustrem, można czuć się odrobinę rozczarowanym. I tylko czasami. Jeśli Nikon popracuje nad ulepszeniem pracy AF i niektórymi elementami ergonomii to następca Nikona Z7 będzie wyśmienitym aparatem. A tak mam aparat dobry, z kilkoma istotnymi minusami, które mogą, ale nie muszą przecież przeszkadzać.
Plusy
Minusy
86%