Mobile
Oppo Find X8 Pro - topowe aparaty wspierane AI. Czy to przepis na najlepszy fotograficzny smartfon na rynku?
86%
Nikon Z7 to pierwszy pełnoklatkowy bezlusterkowiec japońskiego producenta. Czy nowy aparat z 45-megapikselową, stabilizowaną matrycą dorówna jakością cenionym lustrzankom Nikona? Czy jest godną konkurencją dla aparatów z serii Sony A7? Sprawdźmy.
Już od samego początku pracy z Nikonem Z7 czuć, że aparat jest szybki - uruchamia się poniżej 1 sekundy. W czasie testów nie zdarzyło się, aby korpus się zaciął, przyciął czy jakkolwiek opóźnił pracę. Jest bardzo responsywny, szybko startuje, szybko przełącza obraz pomiędzy wizjerem i ekranem, opóźnienie pomiędzy ruchem pokręteł a wyświetlanymi parametrami na ekranie czy w wyświetlaczu są niemal niezauważalne. To wszystko są zalety, których nie można wypowiedzieć w kierunku głównego konkurenta, czyli Sony A7R III, o czym z resztą pisaliśmy w jego teście.
Nikon Z7 uzyskuje pełną deklarowaną prędkość 9 kl./s (JPEG i RAW 12-bit) bez podgłądu na żywo, 5,5 kl./s z podglądem na żywo, a jeśli chcemy zapisać pliki 14-bitowe pliki RAW to maksymalna prędkość spada do 5 kl./s. Niestety, bufor zapełnia się po ok. 4 sekundach i wtedy prędkość spada, natomiast jego opróżnienie jest szybkie i zajmuje zazwyczaj drugie tyle. W czasie zapisu aparat jest w pełni operacyjny, działają jego wszystkie funkcje, podgląd, a menu nawet minimalnie nie przycina. Biorąc pod uwagę, że nie jest to korpus stworzony do zdjęć sportowych, a wielkość zdjęć jest ogromna (ok. 20 MB JPEG, nawet ponad 80 MB RAW) w tryb seryjny jest naprawdę dobry.
Nikon Z7 otrzymał nowy model akumulatora EN-EL15b, który ma oferować lepszą wydajność niż dotychczasowe modele EN-EL15a. Co jednak istotne, w razie potrzeby możemy do Z7 włożyć także akumulatory EN-EL15a, tyle, że na nich korpus będzie nieco krócej pracować. To dobra wiadomość dla wszyskich posiadaczy lustrzanek Nikona, którzy mają w posiadaniu także dodatkowe baterie do nich. Będziecie mogli swobodnie korzystać z nich w nowym bezlusterkowcu.
Aparat według oficjalnych danych jest w stanie wykonać do 400 lub 330 zdjęć (LCD / EVF) na jednym akumulatorze. W praktyce udaje się spokojnie uzyskiwać dużo lepsze rezultaty na poziomie 600-800 zdjęć w trybie mieszanym (LCD i EVF), a fotografując seriami nawet do 1000 i więcej klatek. To bardzo dobry wynik, jak na bezlusterkowca. Ładowanie akumulatora odbywa się poprzez dedykowaną ładowarkę lub kabel USB-C, który możemy podpiąć do ładowarki sieciowej smartfona, laptopa czy powerbanka. To dobra wiadomość, zwłaszcza dla osób podróżujących.
Japoński bezlusterkowiec ma mechaniczną migawkę szczelinową o pionowym przebiegu szczeliny w płaszczyźnie ostrości oraz oferuje migawkę elektroniczną. Przy korzystaniu z tej pierwszej, aparat nie jest głośny, ale praca migawki jest wyraźnie słyszalna. Ma jednak przyjemny dla ucha odgłos.
Co dziwne, tryb migawki elektronicznej w Nikonie Z7 jest ukryty w gąszczu głównego menu jako osobna funkcja, a nie jest dostępny pod ręką przy wyborze trybów pracy. I chyba wiemy czemu. W trybie cichym, jak nazywa go producent, aparat jest rzeczywiście bezgłośny, ale na tym w zasadzie kończą się jego zalety. Zazwyczaj migawka elektroniczna daje także możliwość skorzystania z dużo krótszych czasów naświetlania, niż przy wykorzystaniu migawki mechanicznej, ale nie w Z7. W obu trybach fotografowania aparat oferuje czasy naświetlania w zakresie 1/8000 - 30 s w krokach co 1/3 lub 1/2 EV. Z kolei czas synchronizacji błysku wynosi tylko 1/200 s.
Nikon Z7 nieźle radzi sobie z bandingiem wywoływanym przez rolling shutter w trybie fotografowania. W praktyce w czasie koncertu w klubie, gdzie jest mnóstwo sztucznego światła LED, żadne ze zdjęć nie miało widocznych pasków i to na krótkich czasach naświetlania. Fotografując w serii zdjęć w innych warunkach, można zauważyć delikatne paski, które powoli ustają, kiedy zejdziemy z czasami naświetlania poniżej 1/100 sek. szczególnie, kiedy zsynchornizujemy się z czasem odświeżania lamp. Z7 nie radzi sobie jednak z bandingiem tak dobrze, jak Sony A9.
Cyfrowe lustrzanki Nikona słynęły z wzorowej pracy AF, szczególnie w profesjonalnych modelach. Japoński producent długo wstrzymywał premierę pierwszego bezlusterkowca, między innymi po to, aby dorównać jakością parametrów, w tym AF, do tego, co oferują jego lustrzanki. Czy Nikon Z7 spełnia te oczekiwania?
Hybrydowy autofokus w Z7 jest oparty na detekcji fazy oraz kontrastu, oferuje 493 pola i pokrywa ok. 90 procent kadry w pionie i poziomie. Do wyboru mamy pojedynczy AF (AF-S), tryb ciągłego AF (AF-C), ciągły AF (AF-F; dostępny tylko w trybie filmowania) oraz wyprzedzające śledzenie ostrości. Jak AF sprawuje się w praktyce?
Nikon Z7 ma szerokie pokrycie kadru i dobrze radzi sobie z ustawieniem ostrości na statycznych obiektach, jak i poruszających się obiektach przy wykorzystaniu pojedynczego punktu AF. Punkt AF jest stosunkowo nieduży i dzięki temu może być precyzyjny, ma też czerwony kolor, który się wyróżnia. Jak przystało na zaawansowany aparat, czułość przeostrzania w trybie ciągłym możemy regulować, choć nie są to aż tak zaawansowane ustawienia jak w przypadku topowych lustrzanek czy bezlusterkowców.
Śledzenie obiektów działa jedynie w trybie AF Auto. Aby je aktywować trzeba wcisnąć przycisk OK (korzystając z wizjera), ustawić punkt śledzenia i zatwierdzić go ponownie przyciskiem OK lub wskazać go palcem na ekranie (w trybie Live View). Aby zresetować punkt śledzenia trzeba jeszcze raz wcisnąć OK. To wszystko sprawia, że cały proces jest trochę zawiły i nie tak szybki, jak w lustrzankach Nikona.
Niestety, system śledzenia obiektów nie jest aż tak dobry, jak śledzenie 3D w lustrzankach Nikon. W Z7 wiele zależy od tego, jak precyzyjnie aparat uchwyci obiekt na samym początku śledzenia. Jeśli obiekt jest wyraźny, dobrze oddzielony od tła i duży to jest nieźle. Kiedy jednak obiekt znajduje się daleko lub/i jest mały to aparat miewa problem z jego precyzyjnym uchwyceniem i dalszym śledzeniem. Co więcej, zdarza się, że aparat nie ustawia punktu śledzenia dokładnie tam, gdzie został wskazany, co może zepsuć kadr już na samym początku.
Nikon Z7 niestety nie oferuje śledzenia AF na również wysokim poziomie, co inne profesjonalne bezlusterkowce czy lustrzanki i jest też wyraźnie wolniejszy w obsłudze, niż śledzenie 3D.
Inną popularną i dopracowaną funkcją AF w wielu korpusach bez lustra jest rozpoznawanie twarzy. Nikon Z7 również oferuje taką funkcję, ale… no właśnie, są pewne ale. Twarz wprawdzie jest szybko wykrywana, ale aparat potrafi się pogubić w jej śledzeniu w przypadku szybko poruszającego się obiektów, szczególnie kiedy warunki oświetleniowe są kiepskie, jak np. na scenie klubu. Zdarza mu się również nierozpoznawać twarzy w kiepskich warunkach oświetleniowych oraz ustawiać ramkę ostrości na obiektach, które nie są ludzką twarzą. Zdarzyło się to nam np. w czasie zdjęć kropel wody na starym moście - aparat pomylił główkę wielkie poniemieckiej śruby z ludzką twarzą.
Wykrywanie oka to w zasadzie standard w większości bezlusterkowców konkurencji. Prym wiodą niemal bezbłędne aparaty Sony, ale dobrze radzą sobie z tym także korpusy Olympus, Panasonic czy Fujifilm. Niestety, w Z7 nie ma w ogóle takiej funkcji, czego może bardzo brakować po przesiadce z innego bezlusterkowca, który taką funkcję ma.
Te wszystkie ograniczenia systemu AF to prawdopodobnie po prostu jedna przypadłości „wieku dziecięcego” nowego produktu. Mamy nadzieję, że część z nich uda się wyeliminować lub chociaż poprawić nową wersją oprogramowania wewnętrznego, o ile takie zostanie zaprezentowane. Jeśli nie to niestety, ale pracę AF w Nikonie Z7 należy ocenić przeciętnie na tle konkurencji o ile nie rozczarowująco.
Nikon Z7 oferuje 4 tryby pomiaru światła: matrycowy, centralnie ważony, punktowy oraz chroniący jasne obszary przed prześwietleniem. Nie zauważyliśmy widocznej tendencji do prześwietlania bądź niedoświetlania kadru.
Jakość obrazu z Nikona Z7 robi wrażenie. Dokładne pomiary laboratoryjne możemy zobaczyć w następnym rozdziale, natomiast tu prezentujemy praktyczne zdjęcia. Widać wyraźnie, że fotografie są wysokiej jakości praktycznie do czułości ISO 6400. Powyżej widoczne jest cyfrowe ziarno, które jednak ma przyjemny charakter. Dopiero przy wartości ISO 25600 zdjęcia są mocniej zdegradowane, ale nadal nadają się do wykorzystania. Widoczny, mocny spadek jakości oraz wyraźny zielony zafarb pojawia się dopiero przy wartościach powyżej ISO 25600, czyli Hi 0.3 - Hi2.
Bezlusterkowiec nie ma problemów z oddaniem balansu bieli. W czasie testów najczęściej korzystaliśmy z trybu automatycznego i to wystarczyło. Zdjęcia mają poprawnie oddane kolory. Widać też, jak dobrze Z7 radzi sobie z oddaniem koloru skóry.
Nikon Z7 świetnie prezentuje się pod względem dynamiki zdjęć i możliwości, jakie daje w postprodukcji. Na zdjęciach poniżej widać, ile informacji można wyciągnąć z cieni w przypadku obróbki zdjęć RAW.
Jesteśmy też pod wrażeniem oddaniem barw oraz pracy po zmroku.