Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Najnowszy bezlusterkowiec Fujifilm ma być propozycją, która sprosta oczekiwaniom zawodowych fotografów. Sprawdzamy ile prawdy jest w obietnicach producenta.
Fujifilm X-T2 jest jednym z najwygodniejszych aparatów jakie ostatnimi czasy mieliśmy w naszych rękach. Choć nieco kanciasty, nawet przy dłuższym użytkowaniu nie powoduje uczucia dyskomfortu, a gumowana okleina gripu i tylnego panelu gwarantuje pewny chwyt. Jak już wspomnieliśmy, otrzymujemy dużo wygodniejszy niż u poprzednika dostęp do pokręteł. Ciągle jednak regulacja dźwigni trybu pomiaru światła i trybów fotografowania będzie problematyczna dla osób o większych palcach, zwłaszcza że w przypadku tej pierwszej doszedł kolejny tryb pomiaru, a dźwignia przesuwa się głębiej w kierunku spustu migawki. Da się jednak do tego przyzwyczaić. Cieszy też większe niż w przypadku poprzednika uwypuklenie przycisków tylnego panelu, których skok nareszcie jest dobrze wyczuwalny. Szkoda jedynie, że cały czas są dosyć małe. Na tylnym panelu jest sporo miejsca i nie zaszkodziłoby gdyby je nieco powiększyć
Aparaty Fujifilm oferują jedyną w swoim rodzaju “manualną” ergonomię, z wszystkimi najważniejszymi funkcjami wyciągniętymi na zewnątrz aparatu, w postaci dedykowanych przycisków i pokręteł. Osoby, które miały styczność z analogowymi lustrzankami będą tu czuły się jak w domu, ale i nowi użytkownicy systemu z pewnością szybko przyzwyczają się i polubią systematykę obsługi oferowaną przez producenta. Ta bowiem pozwala na chyba najszybsze sterowanie poszczególnymi parametrami ze wszystkich aparatów na rynku.
Dla przykładu, przysłoną czy wartościami ISO dużo łatwiej sterować przy pomocy dedykowanych pierścieni i pokręteł niż wybierakiem, jak ma to miejsce w przypadku aparatów konkurencji. Trzeba będzie jednak liczyć się z mimowolnym odrywaniem oka od wizjera w celu sprawdzenia ustawień, efekty ich regulacji są w nim bowiem wyświetlane z delikatnym opóżnieniem.
Warto jednak wspomnieć, że nie jesteśmy skazani na manualne sterowanie aparatem. Każde z pokręteł możemy przestawić na pozycję “A”, inicjując tym samym pożądany tryb z zestawu PASM (Program, Auto, Priorytet Czasu, Priorytet Przysłony). Pomiędzy trybem seryjnym, braketingu, panoramy czy funkcjami filmowymi przełączamy się z kolei za pomocą dźwigni umieszczonej pod pokrętłem ISO, co również jest bardzo szybkim i wygodnym rozwiązaniem. Warto tu jeszcze wspomnieć, że w każdym z trybów, oprócz trybu priorytetu przysłony, czasem migawki będziemy mogli sterować za pomocą tylnego pokrętła (w trybach automatycznych swobodnie, w trybie preselekcji czasu w zakresie +/- 0,7 EV), co pozwala na wygodną korektę ekspozycji. Tej dokonamy także za pomocą dedykowanego pokrętła w zakresie +/- 3, lub +/- 5 EV (w pozycji "C"), niestety nie w trybie manualnym. Choć to akurat trzeba tłumaczyć tym, że w przeciwnym wypadku parametry ekspozycji przestałyby pokrywać się z pozycjami pokręteł.
Również dostęp do pozostałych funkcji aparatu został rozplanowany wyjątkowo przystępnie, czego zasługą jest między innymi pojawienie się joysticka służącego do wyboru pola AF. Ten jest dobrze wyczuwalny i pozwala na dość szybką nawigację. Co ważne jest czuły na przytrzymanie któregoś z kierunków, dzięki czemu aby przełączyć się między punktami skrajnymi, nie trzeba wykonywać kilkudziesięciu kliknięć tak, jak ma to miejsce chociażby w aparatach Canona. Rozmiarem pola AF sterujemy z kolei tylnym pokrętłem, które wykorzystać możemy także do powiększenia podglądu i dokładnego sprawdzenia ostrości.
Otrzymujemy także przyciski AE-L i AF-L, a cztery pozycje tylnego wybieraka standardowo dają nam dostęp do ustawień działania autofokusa, balansu bieli, symulacji filmów i przyspieszenia sprzętowego. Mamy też przycisk Fn, standardowo przypisany funkcjom śledzenia (wykrywanie twarzy, wykrywanie oczu). Dzięki temu, do jakiegokolwiek menu będziemy musieli wchodzić jedynie sporadycznie, a przy fotografowaniu z takimi samymi ustawieniami dotyczącymi rozmiaru zdjęcia i czułości AF, w zasadzie w ogóle. To jedna z najlepszych rekomendacji dla aparatu, który ma służyć do pracy.
Samo menu przeszło znaczący lifting i jest analogicznie do tego, które znamy z modelu X-Pro2. Jest zdecydowanie bardziej przejrzyście, a nawigacja po 6 ułożonych pionowo zakładkach jest dużo bardziej wygodna niż w przypadku poprzednika. Dodatkowo ustawienia dotyczące jakości obrazu i autofokusa zostały zebrane w dwie główne zakładki zbiorcze, co jeszcze bardziej ułatwia odnalezienie pożądanych funkcji, a użytkownicy mogą pogrupować najczęściej odwiedzane pozycje w zakładce Moje Menu. We wcześniejszych modelach Fujifilm mieliśmy niekiedy problem z szybkim odnalezieniem niektórych funkcji, tutaj raczej się to nie przytrafia.
Oprócz tego, własne funkcje możemy przypisać do 8 przycisków na obudowie aparatu, co pozwoli przeprogramować go według własnych preferencji, zwłaszcza że do każdego z nich możemy przypisać aż 31 funkcji. Standardowa konfiguracja jest optymalna, ale na pewno wielu fotografów skorzysta z możliwości przypisania do którejś pozycji funkcji precyzyjnych nastaw systemu AF, które są jednym z głównych udogodnień nowego aparatu.
Precyzyjnie możemy także dostosować ustawienia dotyczące dźwięku oraz wyświetlania obrazu na ekranie LCD i w wizjerze. Ten drugi pod względem specyfikacji prezentuje się identycznie jak wizjer z modelu X-T1 (2,36 Mp, powiększenie 0,77x). Jest od niego jednak jaśniejszy, co docenimy w przypadku kontrastowych i ciemnych scen, a dodatkowo charakteryzuje się większą częstotliwością odświeżania (60 kl.s względem 54 kl./s, oraz 100 kl./s w trybie Boost), co zaowocuje płynniejszym i bardziej przyjaznym dla oka obrazem, zwłaszcza podczas fotografowania dynamicznych scen
Zaskoczeniem był dla nas fakt, że mimo takiego samego deklarowanego współczynnika powiększenia i punktu ocznego (23 mm) wizjer nowego modelu wydaje się być wyraźnie mniejszy. Z jednej strony ułatwi to pracę osobom w okularach (możliwość ocenienia całego kadru z większej odległości od wizjera), z drugiej oznacza to nieco mniejszy komfort pracy po przyłożeniu oka do muszli. Ta z kolei jest teraz nieco płytsza i bardziej elastyczna, co akurat uznajemy za zmianę na lepsze.
W nowym celowniku znacznie mniej widoczne są też szumy, które pojawiają się po zablokowaniu ostrości. W kwestii kontrastowości i reprodukcji kolorów nie zauważyliśmy żadnych różnic. Nie zmienił się także sposób wyświetlania informacji w celowniku. Nadal są one pogrupowane w ramkach na dole i górze kadru, co wydaje się najwygodniejszym możliwym rozwiązaniem.
Nowy wizjer odznacza się jednak widocznym usprawnieniem względem poprzednika. Obserwujemy znacznie mniejszy “blackout” pomiędzy poszczególnymi klatkami w trybie seryjnym, co ułatwi zorientowanie się w akcji podczas fotografowania dynamicznych scen. Różnica jest widoczna gołym okiem, zwłaszcza przy prędkości 5 kl./s, gdzie efekt widoczny w wizjerze będzie przypominał ten znany nam z lustrzanek. W modelu X-T1 podgląd sceny na żywo w trybie seryjnym był właściwie niemożliwy, gdyż w wizjerze widzieliśmy jedynie kolejne wykonane ujęcia. To duża zmiana na plus, którą docenią osoby fotografujące sport.
Usprawnieniu uległ także mechanizm odchylanego, 3-calowego ekranu. Oprócz możliwości wychylenia go o 90 stopni w górę i 45 stopni w dół, możemy także wychylać go do boku, co ułatwi wykonywanie pionowych ujęć z jego użyciem, na przykład w fotografii portretowej. To wygodne rozwiązanie, choć trudno powiedzieć czy lepsze niż w przypadku obracanych ekranów oferowanych przez konkurencję.
Ekran zapewnia taką samą rozdzielczość jak poprzednik (1,04 Mp), inaczej jednak odwzorowuje kolory. Barwy są wyraźnie cieplejsze, co prezentuje się lepiej dla oka, ale nie znajduje pokrycia w finalnym wyglądzie zdjęcia. Tu większą precyzją odznaczał się ekran poprzednika. Niestety tego akurat nie możemy wyregulować w menu. Sterować możemy jedynie jego jasnością i nasyceniem. Szkoda też, że producent nadal nie zdecydował się na ekran dotykowy, który znacznie ułatwia sterowanie punktem ostrości i przeglądanie zdjęć. Na szczęście monitor jest jasny i problemem nie będzie praca nawet w mocnym słońcu.
Nieco lepiej prezentuje się kwestia informacji wyświetlanych na ekranie LCD. Wszystko wygląda schludniej, jest nieco mniejsze i zostało lepiej pogrupowane, a w razie potrzeby ekran możemy oczyścić z informacji, co ułatwia ocenę kadru. Nie zmienił się także ich zestaw - nadal są to najpotrzebniejsze pozycje dotyczące parametrów ekspozycji, balansu bieli, trybu fotografowania, trybu AF, rozmiaru zdjęcia, pozostałego miejsca na karcie i stanu baterii. W razie potrzeby możemy też wyświetlić wirtualną poziomicę, siatkę i histogram na żywo.
Informacje wyświetlane na ekranie LCD