Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Pojawienie się na rynku profesjonalnego X-H1, sprawiło, że X-T2, który pod wieloma względami wcale mu nie ustępuje, nareszcie jest w zasięgu portfela ambitnego amatora. To prawdopodobnie najlepszy czas na przesiadkę!
Na początek garść faktów dla tych, którzy nie śledzili rozwoju systemu X zbyt uważnie. Fujifilm X-T2 do niedawna był w topowym modelem w rodzinie Fujifilm, wybieranym przez zaawansowanych amatorów i zawodowych fotografów z uwagi na kilka cech, które wspólnie składały się na wyjątkowo kompaktowy, wytrzymały i wydajny korpus.
Rozpoczynając przygodę z zaawansowanymi modelami Fujifilm, szybko okazuje się, że nietuzinkowy design, idzie tu w parze również z ergonomią: podwójne pokrętła z blokadami, odchylany ekran, rozwinięta personalizacja, wyjątkowo duży cyfrowy wizjer czy wreszcie pierścień przysłony na obiektywach nie tylko przywodzą na myśl najlepsze konstrukcje czasów analogowych, ale przekładają się też na wyjątkowy komfort pracy, który szybko docenimy.
Zwieść nie powinny nas też zaskakująco mała waga i wymiary korpusu – brak komory lustra oraz matryca APS-C pozwoliły skutecznie zminimalizować korpus (i obiektywy!), a wykonany ze stopu magnezu, wzmocniony i solidnie uszczelniony szkielet sprawiają, że model ten wybierany jest wyjątkowo chętnie przez podróżników i zawodowców, pracujących na co dzień w trudnych warunkach. Atutem jest też bez wątpienia szybkość i wydajność. 91-punktowy autofocus oparty na detekcji fazy i kontrastu oraz 14 kl./s w trybie migawki elektronicznej, to osiągi jakich nie powstydziłyby się topowe reporterskie lustrzanki.
Wisienką na torcie jest niekwestionowana jakość obrazu generowanego przez matryce wykonane w autorskiej technologii X-Trans. Nieregularny układ elementów filtra barwnego pozwoliło zrezygnować z konieczności stosowania filtra AA, który eliminuje efekt mory ale jednocześnie negatywnie wpływa na ostrość obrazu. Zdjęcia z X-T2 są pełne szczegółów, a pliki JPEG wyróżniają się wyjątkowo wierną kolorystyką, dobrze zbalansowanym kontrastem i nasyceniem.
W momencie premiery X-T2 imponował wyśrubowana specyfikacją, ale czy po dwóch latach od premiery nadal może równać się z najnowszymi konstrukcjami? To co wyróżnia Fujifilm na tle konkurencji i za co niejednokrotnie chwaliliśmy już producenta, to wprowadzane regularnie aktualizacje. Nowe wersje oprogramowania, to nie tylko nowe wersje językowe w menu, ale naprawdę istotne zmiany, które znacząco poprawiają osiągi kluczowych układów aparatu. W efekcie można śmiało powiedzieć, że dziś Fujifilm X-T2 to już zupełnie inny aparat.
9 kolejnych aktualizacji firmware (aktualnie wersja 4.1, zapowiedziana jest już kolejna), to wspominając tylko najważniejsze udoskonalenia: znacznie wydajniejszy autofokus, szerszy zakres ISO, bardziej rozwinięty tryb filmowy (m.in. pliki F-log z zapisem na karcie), długie ekspozycje (do 15 min), skrócone opóźnienie wizjera, kompensacja ekspozycji aż do -7EV, jeszcze lepsza personalizacja czy funkcja tetheteringu. Oprócz tego przynajmniej setka drobnych poprawek, które wpływają na komfort i szybkość pracy. Fujifilm naprawdę słucha swoich użytkowników. Inni producenci powinni się od Fujifilm uczyć.
Cena oczywiście ma często decydujący wpływ na nasze decyzje zakupowe. Aparat trafił na rynek w 2016 roku w cenie 7400 zł (body). W segmencie zaawansowanych aparatów była to więc cena konkurencyjna, ale nie oszukujmy się, dla hobbysty czy zaawansowanego amatora, który na fotografii zarabia okazjonalnie, nadal często zbyt wygórowana. Teraz sytuacja wygląda zgoła odmiennie.
Pojawienie się na rynku modelu X-H1, czyli zupełnie nowej, najwyższej półki w portfolio aparatów APS-C producenta, musiało wpłynąć na cenę korpusu X-T2. W chwili obecnej za sam korpus zapłacimy ok. 4700 zł, czyli prawie 3000 zł mniej! W efekcie zaawansowany korpus, możemy kupić dziś w cenie typowych konstrukcji ze średniej półki. Patrząc na możliwości aparatu, bez wątpienia jest to jedna z ciekawszych ofert na rynku w tym sezonie.
Artykuł powstał we współpracy z firmą Fujifilm