Mobile
Oppo Find X8 Pro - topowe aparaty wspierane AI. Czy to przepis na najlepszy fotograficzny smartfon na rynku?
Najnowszy bezlusterkowiec Fujifilm ma być propozycją, która sprosta oczekiwaniom zawodowych fotografów. Sprawdzamy ile prawdy jest w obietnicach producenta.
Największą zaletą nowego Fujifilm X-T2 ma być znacznie większa wydajność, która pozwoli mu konkurować z topowymi lustrzankami APS-C. Jest rzeczywiście bardzo dobrze, choć nie obyło się bez pewnych problemów. Pierwsze zdjęcie będziemy w stanie wykonać już w czasie 0,65 sekundy od uruchomienia aparatu, co jest imponującym usprawnieniem. Warto zaznaczyć, że nie robi tu różnicy to czy aparat uruchamiany jest w trybie zwiększonej wydajności (Boost). Nie ma on też wpływu na wybudzanie aparatu, które niestety trwa dosyć długo, bo aż 1,2 s. Lepiej będzie więc zwyczajnie wyłaczyć i włączyć aparat. Wydaje się także, że w odróżnieniu od poprzednika, tryb Boost nie ma wpływu na samą szybkość działania aparatu, a jedynie na wydajność trybu seryjnego, płynność wyświetlania obrazu w wizjerze i opóźnienie migawki.
Sama szybkość pracy aparatu stoi jednak na bardzo wysokim poziomie - zarówno jeśli chodzi o reakcję na regulację parametrów, jak i tryb podglądu. Zdjęcia wczytują się błyskawicznie (w przypadku korzystania z kart UHS-I i UHS-II), a nawigacja po nich odbywa się jeszcze szybciej niż w przypadku poprzednika. Nie do końca wygodne jest powiększanie zdjęć za pomocą tylnego pokrętła, ale przy braku dotykowego ekranu, nie ma na to lepszego sposobu. Warto też zaznaczyć, że w przypadku powiększania nie zauważyliśmy żadnego opóźnienia we wczytywaniu podglądu.
Fujifilm X-T2 znacznie poprawia wyniki poprzednika w trybie seryjnym. Maksymalna prędkość to nadal 8 kl./s (14 kl./s w trybie elektronicznej migawki i 11 kl./s w trybie migawki mechanicznej z podłączonym gripem VPB-XT2), znacznie zwiększyła się jednak pojemność bufora, a co cieszy nas najbardziej, finalny model sprawdza się znacznie lepiej niż ten, którym mieliśmy okazję fotografować podczas premiery aparatu - zdjęcia JPEG usuwane są w bufora na bieżąco, nawet podczas korzystania z karty SDXC UHS-I U3. Warto jednak zaznaczyć, że jest to zależne od warunków. W przypadku bardziej wymagających scen i wyższych czułości ISO bufor zapełni się po wykonaniu około 80-100 zdjęć JPEG. Nieco gorzej jest w przypadku formatu RAW. Przed zapełnieniem bufora byliśmy w stanie wykonać 28 skompresowanych RAW-ów, lub 25 zdjęć RAW + JPEG, ale to i tak niezłe wyniki.
Przykładowa seria 8 kl./s
Warto wspomnieć, że niewiele słabsze wyniki uzyskamy wspomnianym trybie seryjnym z elektroniczną migawką. Używając kart UHS-I i UHS-II, z prędkością 14 kl./s, w zależności od fotografowanej sceny i czułości ISO zapiszemy około od 35 do 90 JPEG-ów oraz 28 skompresowanych RAW-ów. Aparat też doskonale wypada pod względem prędkości opróżniania bufora. W przypadku serii RAW i szybkich kart było to około 5 sekund. Warto jednak pamiętać, że czas ten może znacznie się wydłużyć w przypadku zwykłych kart SD.
Aparat został wyposażony w usprawnioną migawkę, która pozwoli nam teraz na fotografowanie z najkrótszym czasem migawki 1/8000 s, czym zrównuje się z profesjonalnymi aparatami innych producentów. Pozwoli nam to nie tylko na jeszcze dokładniejsze zamrożenie ruchu, ale i fotografowanie na szerzej otwartej przysłonie w mocnym świetle. Gdyby jednak było nam mało, zawsze możemy skorzystać z trybu migawki elektronicznej, która podniesie poprzeczkę do 1/32000 s. Należy jednak pamiętać, że z racji sposobu próbkowania obrazu z matrycy CMOS, szybko poruszające się obiekty mogą zostać zniekształcone (efekt rolling shutter). Poniżej przykładowe zdjęcia wykonane z użyciem elektronicznej migawki.
Jedną z najważniejszych nowości w modelu X-T2 jest nowy system autofokusa. Otrzymujemy 91 punktów AF, z których aż 49 to punkty detekcji fazy (na grafice zaznaczone jako większe kwadraty). W dodatku pokrywają one około 40% całego kadru (75% w pionie i 50% w poziomie). Co ważne, gdy potrzebujemy większej precyzji, widok możemy rozszerzyć do 325 punktów AF. Wielkością ramki AF, po wciśnięciu joysticka możemy sterować za pomocą tylnego pokrętła, również w trybie pomiaru strefowego. Szkoda jedynie, że nie możemy sami ustalać formatu strefy tak, jak możliwe jest to w bezlusterkowcach Panasonica.
Od góry: układ standardowy, układ rozszerzony
Wynagradzają nam to jednak nowe funkcje precyzyjnej regulacji systemu AF w trybie ciągłym, które po raz pierwszy pojawiają się w aparacie bezlusterkowym i znacznie wysuwają aparat przed konkurencję. Trzeba tu dodać, że dedykowane im menu jest bardzo przejrzyste, a opisy każdej zakładki pozwalają lepiej rozeznać się w poszczególnych trybach niż w przypadku lustrzanek Canona, które do tej pory pod tym względem stanowiły wzór.
Otrzymujemy 5 zakładek, które w zależności od rodzaju fotografowanego ruchu pozwolą nam wybrać właściwe parametry dotyczące czułości i szybkości systemu śledzenia. Niestety, w ustawienia poszczególnych trybów nie możemy ingerować (własne parametry możemy zaprogramować tylko 1 zakładce ustawień osobistych). Na szczęście nie jest to wadą przekreślająca użyteczność systemu, gdyż ustawienia predefiniowane radzą sobie naprawdę dobrze.
Ogólnie rzecz biorąc, system AF spisuje się znakomicie, jak na bezlusterkowca. Wydaje się jednak, że pod względem precyzji pomiaru ciągłego nieznacznie ustępuje lustrzankom. Takie przynajmniej wrażenie odnieśliśmy porównując go z najnowszym Canonem. Różnica nie jest jednak duża, a propozycję Fujifilm śmiało można nazwać jedną z najlepszych implementacji autofokusa, jaką do tej pory mieliśmy okazję testować w aparatach bezlusterkowych. Pod względem szybkości nie ustępuje bezlusterkowcom Sony i Panasonic, ale możliwość wyboru trybów niestandardowych, stawia go obecnie na czele tej stawki.
Zarówno w trybie pojedycznym, jak i ciągłym możemy skorzystać z wykrywania twarzy i oka. Tu możemy wybierać priorytet dla lewego, bądź prawego oka, co znacznie ułatwi wykonywanie portretów. O ile system wykrywania twarzy radzi sobie relatywnie dobrze, to już znacznie większe problemy napotkamy w przypadku wykrywania oka. Tu aparat często się gubi i nie za dobrze potrafi poradzić sobie gdy fotografowana osoba nosi okulary. Do tego dochodzi problem z "przycinaniem" się podglądu na ekranie LCD w tym trybie. Szkoda też, że Fujifilm nie oferuje możliwości śledzenia ręcznie zaznaczonego obiektu, co mogłoby okazać się pomocne zwłaszcza w trybie filmowym.
W Fujifilm X-T2 nareszcie pojawił się centralnie ważony pomiar światła, jego efekty przypominają jednak najbardziej pomiar matrycowy oferowany przez inne aparaty i niewiele różni się od oferowanego wcześniej pomiaru uśrednionego. Otrzymujemy więc łącznie 4 tryby pomiaru: punktowy, roszerzony (multi), centralnie ważony, i matrycowy. Poszczególne pomiary radzą sobie dobrze, choć wydaje się, że mają tendencję do niedoświetlania zdjęć, zwłaszcza gdy ciemne partie znajdują się w centrum kadru. Zwykle najlepiej wyważoną ekspozycję uzyskamy przy pomocy pomiaru rozszerzonego, którego działanie najbardziej przypomina to jak powinien wyglądać pomiar centralnie ważony, choć i tutaj niestety bywa zbyt ciemno.
Ciągłym problemem aparatów bezlusterkowych jest dość szybki drenaż akumulatora. Niestety nie inaczej jest w przypadku nowego Fujifilm. Według producenta w pełni naładowana bateria pozwala na wykonanie około 350 zdjęć (tyle samo, co w przypadku poprzednika). W praktyce, podczas szybkiego fotografowania będziemy mogli ich wykonać znacznie więcej, mimo to jeśli myślimy o wykorzystaniu aparatu w pracy, będziemy musieli wyposażyć się w zapasowe akumulatory. Informacja o niskim stanie baterii zacznie nas straszyć już po około 1,5-2 godzinach intensywniejszego wykorzystania aparatu.
Fujifilm oferuje co prawda dedykowany battery grip, który wyposażony w 2 dodatkowe baterie zwiększa wydajność do 1000 zdjęć, jest to jednak nadal wynik, który zwykłą lustrzanką uzyskamy na jednym akumulatorze. To też główny powód, dla którego - przynajmniej na razie - raczej niewielu użytkowników aparatów Canona bądź Nikona zdecyduje się na przesiadkę na system X. Warto jednak podkreślić, że w porównaniu z innymi bezlusterkowcami akumulator nie wypada źle. Jest zdecydowanie lepiej niż w systemach Sony czy Olympus, a przy niezbyt intensywnym fotografowaniu i korzystaniu z ekranu LCD bateria powinna wystarczyć nam na cały dzień robienia zdjęć.