Wydarzenia
Black Week w CEWE FOTOJOKER – skorzystaj z fantastycznych cen
88%
Najnowszy RF 35 mm f/1.4 VCM to wreszcie pierwsza profesjonalna reporterska stałka w systemie. Przy okazji jest też kolejnym obiektywem, który zoptymalizowany został również pod względem pracy wideo. Oto, jak nowe szkło radzi sobie w praktyce.
W zakresie budowy otrzymujemy dokładnie ten sam standard wykonania, co w przypadku pozostałych „Elek” systemu RF - tubus jest w całości uszczelniony i wykonany ze stopu magnezu, ale pokryty dość specyficznym chropowatym lakierem, na którym dość łatwo zostają ślady po przejechaniu paznokciem czy dotknięciu innym obiektywem. Są to rysy tymczasowe, które łatwo schodzą po przetarciu, ale jednak do gustu bardziej przypadają nam gładsze wykończenia konkurencji.
Obiektyw robi jednak bardzo dobre wrażenie w zakresie gabarytów. Przy wymiarach 76 x 99 mm obiektyw jest znacznie mniejszy od swojego lusztrzankowego odpowiednika, a do tego nie jest przesadnie ciężki. Canon RF 35 mm f/1.4L VCM waży tylko 555 g - to co prawda nadal 30 g więcej od prawie identycznego pod względem wymiarów modelu Sony, ale to już znikoma różnica.
Pisząc o wymiarach warto też brać poprawkę na fakt, że według producenta Canon RF 35 mm f/1.4L VCM jest pierwszą z serii 6 podobnych „hybrydowych” stałek. Można się więc spodziewać, że wzorem obiektywów filmowych, pozostałe obiektywy zachowają identyczne lub zbliżone wymiary i wagę. A zbudowany wokół takich gabarytów filmowy set z pewnością zwróci uwagę twórców.
Szkło bardzo wygodnie leży w ręce, jest dobrze wyważone i spasowane. Pokrętło ostrości chodzi z lekkim płynnym oporem i będzie pozwalać na skuteczne ostrzenie podczas filmowania czy też doostrzania podczas pracy fotograficznej. Standardowo dla zaawansowanych obiektywów RF mamy też pierścień i przycisk funkcyjny, a nowością jest fizyczny pierścień przysłony z możliwością pracy w trybie bezstopniowym, który we współczesnym obiektywie Canona pojawia się dopiero po raz drugi (po raz pierwszy trafił do modelu RF 24-105 mm f/2.8L IS USM Z).
Niestety kolejny raz jego funkcjonalność ogranicza się wyłącznie do trybu filmowego. Według producenta miało się to zmienić wraz aparatami, które zadebiutują w 2024 roku, ale póki co nie mieliśmy jeszcze okazji sprawdzić czy w modelach EOS R1 i EOS R5 Mark II pierścień działa także w przypadku fotografowania. Tak czy inaczej dla użytkowników nie będzie to miało wielkiego znaczenia - Canon nie oferował takich pierścieni przez ostatnie 30 lat i wszyscy fotografujący przyzwyczajeni są do kontroli przysłony z poziomu pokrętła sterującego.
Co ciekawe, w zestawie otrzymujemy adapter filtrów mocowany przy bagnecie. Takie rozwiązania stosuje się raczej w modelach szerokokątnych i tele, w których stosowanie standardowych filtrów z przodu jest albo bardzo utrudnione, albo wręcz niemożliwe. Na RF 35 mm f/1.4L VCM można więc nakręcać filtry lub akcesoria z przodu poprzez gwint 67 mm, a dodatkowo umieszczać żelowe filtry z tyłu przy bagnecie. Może to być wygodne rozwiązanie dla filmujących, którzy często potrzebują przepinać filtry ND o różnej gęstości - w ten sposób niezbędny zestaw filtrów zmieścimy w małym futerale.
Jeżeli chodzi o samą optykę, otrzymujemy dość zaawansowany układ oparty o 14 soczewek w 11 grupach i 11-listkową przysłonę. Wśród soczewek specjalnych znajdujemy 2 elementy asferyczne (GMo Aspherical) i dwa elementy o obniżonej dyspersji (UD), a szkła pokryte są zaawansowanymi powłokami ASC i Super Spectra. Całość wspierana najnowszym podwójnym silnikiem liniowym, który otwierać ma nowy rozdział wydajności obiektywów stałoogniskowych producenta. To jak ten zestaw sprawdza się w praktyce sprawdzamy na kolejnych stronach.
Układ optyczny obiektywu Canon RF 35 mm f/1.4L VCM
Podsumowując, kwestie konstrukcyjne w przypadku modelu Canon RF 35 mm f/1.4L VCM wypadają naprawdę dobrze i w zasadzie jedyną rzeczą, do jakiej można się przyczepić jest wspomniany chropowaty lakier. Szkło jest lekkie, kompaktowe, oferuje rozbudowaną ergonomie i przemyślane udogodnienia, jak tylne mocowanie filtrów. W pewnym sensie zaskakuje brak układu stabilizacji, który Canon lubi montować w profesjonalnych stałkach, ale w tym wypadku prawdopodobnie negatywnie wpłynęłoby to na gabaryty obiektywu. Poza tym na pokładzie aparatów mamy przecież świetnie działającą stabilizację matrycy.