Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Unikalny zoom RF 70-200 mm f/2.8 IS USM Z oraz stałki RF 50 mm f/1.4 VCM i 24 mm f/1.4 VCM wzbogacają katalog szkieł Canona przeznaczonych jednocześnie do filmu i fotografii. Nowym modelom mieliśmy już okazję przyjrzeć się w praktyce.
W zeszłym roku producent utworzył zupełnie nowy segment w swojej ofercie optyki prezentując pierwszy na świecie zoom RF 24-105 mm f/2.8L IS USM Z, który z założenia służyć miał zarówno profesjonalnej pracy fotograficznej, jak i filmowej. A to m.in. dzięki wewnętrznemu systemowi ogniskowania, rozbudowanej ergonomii z fizycznym pierścieniem przysłony i możliwością podpięcia modułu Power Zoom. Wtedy nie wiedzieliśmy jeszcze jednak jakiego kształtu nabierze nowa seria. Czy będzie skupiać się wyłącznie na zoomach czy może producent zdecyduje się podejść do tematu szerzej, prezentując „ufilmiowione” wersje znanych nam już obiektywów.
Nieco więcej na ten temat powiedziała nam letnia premiera modelu RF 35 mm f/1.4L VCM, przy której producent zapowiedział, że jest to pierwszy obiektyw z nadchodzącej serii. Teraz Canon podkręca tempo i prezentuje nie jeden, a 3 nowe obiektywy z hybrydowej serii. I trzeba przyznać, że zamysł Canona zaczyna prezentować się coraz lepiej.
Obiektywy Canon RF od początku projektowane były z myślą o fotografii i filmowaniu, po co więc osobna seria? Chodzi tu przede wszystkim o bardziej przemyślaną konstrukcję i ergonomię (a także pewnie o fakt, że od pewnego czasu wszystkie swoje obiektywy robi w ten sposób konkurencja spod znaku Sony). O ile standardowymi obiektywami RF można skutecznie filmować, dopiero szkła VCM i Z oferują w pełni rozbudowaną ergonomię i funkcjonalność, jakiej mogą oczekiwać profesjonaliści z branży wideo. To dla nich także zoomy zbudowane są wokół wewnętrznego systemu zoomowania, a stałki zachowują identyczne gabaryty - dzięki temu sprzęt nie wymaga regulowania rigów czy dodatkowego stabilizowania gimbali. Seria VCM to także precyzyjnie dopracowana optyka, zarówno pod względem rozdzielczości, jak i tłumienia różnego rodzaju aberracji, a przede wszystkim - breathingu.
Głównym powodem utworzenia nowej serii, były jednak wewnętrze badania producenta, wg których około 68% twórców łączy dziś pracę fotograficzną i filmową, a doskonała większość z nich wykonuje obydwa typy pracy podczas tego samego zlecenia. Potrzeba było więc obiektywów, które pozwolą skutecznie pracować zawodowo na obydwu tych płaszczyznach w pojedynkę, a jednocześnie będą bardziej przystępne od typowych szkieł kinematograficznych, zachowując większość z ich funkcjonalności.
Jak pokazały nam testy obiektywów RF 24-120 mm f/2.8 VCM i RF 35 mm f/1.4 VCM, producent podszedł do tematu bardzo ambitnie i zaprezentował szkła z jednej strony innowacyjne, a z drugiej naprawdę dojrzałe. Czy nowe premiery podtrzymują dobre wrażenie?
Od razu możemy napisać, że wrażenia są coraz lepsze, a odpowiada za nie głównie premiera modelu RF 70-200 mm f/2.8L IS USM Z, który wydaje się być najbardziej „hybrydowym” obiektywem z serii dotychczas. I wie to także producent, gdyż prezentuje go w dwóch wersjach kolorystycznych - standardowej czarnej i nawiązującym do fotograficznych L-ek wariancie z białym lakierem termoizolacyjnym.
Po co jednak fotografom kolejny zoom 70-200 mm f/2.8 w systemie? A do tego większy i droższy? Canon RF 70-200 mm f/2.8L IS USM Z to przede wszystkim zwarta konstrukcja, nawiązująca do reporterskich zoomów lustrzankowych, które użytkownicy cenili właśnie za wytrzymałość i wewnętrzny system zoomowania (obiektyw nie wysuwa się podczas zoomowania jak standardowa wersja). Szkło powinno być też nieco wygodniejsze w pracy dzięki krótkiemu zakresowi obrotu pierścienia zoomu, wynoszącemu tylko 70°. A ja muszę dodać, że pierścień ten chodzi bardzo gładko i wymaga tylko lekkiego ruchu palcem, byśmy przeszli przez cały zakres.
Najciekawszą nowością jest tu jednak chyba możliwość podpięcia natywnych telekonwerterów, które pozwolą nam wydłużyć zasięg obiektywu maksymalnie do 140-400 mm, dzięki czemu nowy zoom może okazać się doskonałym wyborem do fotografii sportowej, gdzie bez telekonwertera świetnie sprawdzi się w sportach halowych, a z telekonwerterach w zewnętrznym fotografowaniu na dłuższe dystanse.
Przy tym wszystkim świetnie prezentują się także waga i wymiary obiektywu. Szkło mierzy 88,5 x 199 mm i waży 1115 g. Pod względem ciężkości obiektyw prawie więc nie różni się od standardowej wersji modelu RF 70-200 mm f/2.8, a do tego jest nawet krótszy niż model standardowy w maksymalnie wysuniętej pozycji. Nie można więc powiedzieć, że coś pod tym względem tracimy, a warto też zaznaczyć, że obiektyw ten jest prawie 400 g lżejszy od ostatniej wersji lustrzankowej.
To oczywiście kwestia tego, że w nowym obiektywie mamy do czynienia z tubusem wykonanym z tworzywa. Czy wpływa to na wytrzymałość? Jeżeli chodzi o odczucia, obiektyw nie robi tak pancernego wrażenia, jak szkło z systemu EF, ale dotychczasowe premiery pokazały nam, że nowe materiały wykorzystywane przez producenta są sztywne oraz odporne i raczej nie należy obawiać się o ich pęknięcie czy odkształcenie.
Wymiary nowego szkła są ważne także z punktu widzenia filmujących. Obiektyw zachowuje bowiem takie same wymiary i oferuje identyczne ułożenie pierścieni jak pokazany zimą model RF 24-105 mm f/2.8. W ten sposób obydwa szkła można będzie łatwo przepinać na rigach z systemami follow focus czy większych stabilizatorach - choć w tym wypadku będzie prawdopodobnie konieczne dodatkowe wyważenie, gdyż nowy 70-200 mm jest szkłem widocznie lżejszym. Filmowców ucieszy także sprowadzony praktycznie do zera efekt breathingu, właściwości parfokalne czy możliwość podpięcia opcjonalnego modułu PowerZoom, który pozwoli na płynne elektroniczne sterowanie ogniskową.
Jeżeli chodzi o samą jakość optyki, na chwilę obecną jesteśmy w stanie powiedzieć niewiele, choć sam układ optyczny (18 soczewek w 15 grupach, 11-listkowa przysłona i sporo elementów specjalnych) wskazuje, że jest to szkło bardziej zaawansowane od standardowego modelu 70-200 mm f/2.8.
Szkło mieliśmy okazję wziąć do ręki na chwilę w siedzibie producenta. Na powyższych zdjęciach możemy jednak zauważyć, że obiektyw oferuje naprawdę dobrą rozdzielczość przy bazowej wartości przysłony, niezależnie od używanej ogniskowej i ma do zaoferowania ładne rozmycie. A jeśli jakąkolwiek wyrocznią ma być wcześniejszy zoom 24-105 mm f/2.8, powinniśmy otrzymać bardzo dobre i wyrównane szkło.
Jeżeli chodzi o nowe stałki RF 50 mm f/1.4L VCM i RF 24 mm f/1.4L VCM, wiemy niestety mniej, gdyż obiektywy z jakimi mieliśmy do czynienia były modelami przedprodukcyjny, którymi nie mogliśmy wykonać żadnych zdjęć. Oferują natomiast tak samo rozwinięte układy optyczne,co model 35 mm, także powinny oferować bardzo zbliżoną charakterystykę. Możemy więc spodziewać się wysokiej rozdzielczości i dobrze działających profili korygujących wady optyczne.
Warto kolejny raz zaznaczyć, że obiektywy zachowują wymiary spójne z modelem F 35 mm f/1.4L VCM (76,5 x 99,3 mm), choć nieznacznie różnią się wagą - model 50 mm waży 580 g, podczas gdy w modelu 24 mm jest to 515 g. Tak samo, obiektywy oferują również identyczny rozmiar filtra (67 mm), manualne pierścienie przysłony oraz przyciski funkcyjne. Posiadają także spójne wykończenie i taki sam rozstaw pierścieni - jak w przypadku prawdziwej filmowej optyki. Jeżeli chodzi o same wrażenia, także i one są identyczne. Szkło jest stosunkowo kompaktowe, dobrze wykonane i wydaje się wystarczająco odporne, a pokrętła chodzą lekko i płynnie, ale z wyczuwalnym oporem. W tych kwestiach nowym stałkom z pewnością nic nie można zarzucić.
Co chyba jednak najważniejsze, obydwa obiektywy debiutują w cenie niższej od modelu RF 35 mm f/1.4L VCM (8999 zł). W przypadku szkła RF 50 mm f/1.4L VCM jest to 7399 zł, a za model RF 24 mm f/1.4L VCM zapłacimy 7999 zł. Być może w niedługim czasie w związku w powyższym potanieje także i model 35 mm.
Nowe hybrydowe obiektywy Canon robią świetne wrażenie i dopełniają obraz tego, jak będzie wyglądać ta seria szkieł w systemie RF. Najciekawiej prezentuje się tu oczywiście nowy model 70-200 mm f/2.8, ale nie mniej interesujące są nowe stałki f/1.4, które zapewne niebawem rozrosną się do kompletnego setu, zawierającego także ogniskowe 18 mm, 85 mm i 105 lub 130 mm.
To wszystko naprawdę udane i przemyślane szkła, a do tego zaprojektowane bardziej spójnie i pieczołowicie, niż zwykłe obiektywy Canon RF. Jedynym problemem są dla nas astronomiczne ceny szkieł wchodzących w skład hybrydowej serii. O ile wysoką cenę modelu 24-105 mm f/2.8 mogliśmy tłumaczyć sobie unikalnością tej konstrukcji, o tyle 16329 zł za obiektyw 70-200 mm f/2.8, który w zbliżonej formie kupimy u konkurencji o 1/3 mniej, to już przesada. Tak samo jak stałki f/1.4 za 8 tys. złotych.
Oczywiście mamy świadomość, że są to szkła świetnie dopracowane i zunifikowane, ale i szkłom konkurencji niewiele w tym zakresie brakuje. A w momencie gdy konkurencja ta wygrywa z nami na każdym kroku otwartym mocowaniem, zaporowa cena nie wydaje się być sposobem na przyciągnięcie nowych użytkowników. No i nie można też zapominać o precedensowym ruchu Nikona, który wprowadza właśnie na rynek niedrogą serię stałek f/1.4 w cenach na poziomie 2500 zł. A wielu twórców, którzy jednocześnie fotografują i filmują z pewnością nie zauważy diametralnych różnić w jakości obrazu. Tym bardziej, że dziś większość niedoskonałości korygują profile korekcji.
Nowe hybrydowe szkła Canon RF pozostają więc na chwile obecną propozycją głównie dla świadomych zawodowców, którzy poszukują ergonomicznych i dopracowanych rozwiązań, pozwalających jak najwygodniej włączyć je w profesjonalny workflow, obejmujący bardziej rozbudowane rigi filmowe, systemy follow focus itp., a jednocześnie używać ich także w wymagającej fotografii. Jeśli jednak jesteśmy twórcami średniego szczebla, którzy pracują przy mniejszych zleceniach, a z dodatkowych akcesoriów do filmowania używają tylko mikrofonu i gimbala, wszystkie nasze zapotrzebowania zaspokoją prawdopodobnie sporo tańsze szkła innych firm.