Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
72%
Ten maluch ma być wygodnym aparatem dla początkujących i atrakcyjną alternatywą w codziennej fotografii dla smartfonów. Mimo niskiej ceny oferuje sporo rozwiązań znanych z bardziej zaawansowanych modeli. Sprawdzamy, jak radzi sobie w praktyce.
Pierwsze, co rzuca się w oczy po wzięciu aparatu do ręki to jakość użytych materiałów. Mimo, że mamy do czynienia z modelem typowo budżetowym “plastiki” robią wrażenie solidnych, a aparat nie trzeszczy, jak często zdarza się to w tej klasie sprzętu. Niewielki korpus idzie w parze z minimalistycznym i nowoczesnym, charakterystycznym dla Canona designem, który może się podobać. Na plus zaliczyć trzeba na pewno fakt, że korpus dostępny jest w dwóch wersjach kolorystycznych: czarnej i białej, dzięki czemu przypadnie zapewne do gustu także tej piękniejszej części fotografujących. Zwłaszcza, że jest naprawdę niewielki - przy wymiarach 108 x 67 x 35 mm i wadze 302 g bez najmniejszego problemu mieści się do kieszeni kurtki czy torebki.
Poszczególne elementy korpusu zostały precyzyjnie spasowane i starannie wykończone, a przyciski i pokrętła są dobrze wyczuwalne. Dobre wrażenie robi też faktura przedniego panelu, która zabezpieczać ma nasze palce przed ślizganiem się po powierzchni aparatu. Jest to nie bez znaczenia, bo aparat nie ma jakiegokolwiek gripu, czy choćby wypustki na której mogłyby się zatrzymać nasze palce. Profil kciuka na tylnym panelu to niestety za mało by wygodnie trzymać aparat w jednej ręce.
Aparat oferuje jedno wejście na kartę SD oraz złącza miniUSB (dlaczego nie micro?) oraz microHDMI. Niestety nie otrzymujemy możliwości ładowania aparatu przez USB, co może być pewnym utrudnieniem w przypadku podróży i wyjazdów. Co ciekawe, do dyspozycji mamy natomiast gumową zaślepkę klapki baterii, dzięki której będziemy mogli skorzystać z adapterów dummy i zasilać aparat z sieci, co może okazać się przydatne chociażby dla osób nagrywających dłuższe materiały na potrzeby vlogów.
Duża pochwała należy się za odchylany o 180 stopni, dotykowy, 3-calowy ekran o rozdzielczości 1,03 Mp. Mimo że mamy do czynienia z konstrukcją budżetową, monitor nie odbiega jakością i responsywnością od tych, które znamy z droższych konstrukcji. Funkcje dotykowe w przypadku Canona to sama przyjemność. Ekran błyskawicznie reaguje, a za pomocą dotyku nie tylko będziemy mogli kontrolować punkt ustawienia ostrości, ale także wygodnie przeglądać zdjęcia i nawigować po menu. Z kolei dzięki dobrym powłokom antyodblaskowym, nie będziemy mieli problemu z pracą w mocnym słońcu.
Ekran dobrze radzi sobie także z odwzorowaniem rzeczywistych kolorów zdjęć, choć ma delikatną tendencję do zbytniego nasycania barw. Niestety gorzej jest w przypadku ekspozycji. Często okazuje się, że zdjęcia, które na ekranie prezentowały się bardzo dobrze, w rzeczywistości są niedoświetlone - o około 0,7 EV. Problem ten zauważyliśmy zwłaszcza w przypadku fotografowania jasnych scen (np. śniegu). Zmyleni tym, co pokazywał ekran, nie korygowaliśmy ekspozycji, otrzymując w efekcie szary, mało atrakcyjny obraz. Warto jednak nadmienić, że problemy te występują właściwie jedynie w bardzo trudnych sytuacjach oświetleniowych. Zwykle ekran dobrze odzwierciedla to, jak naprawdę wyglądać będzie zdjęcie.
Monitor możemy także odchylać (o całej 180 stopni), co nie tylko wspomoże fotografowanie z trudniejszych perspektyw, ale przede wszystkim ułatwi wykonywanie autoportretów. Po odchyleniu pojawia się ikona, której wciśnięcie uruchomi tryb selfie pozwalający na łatwą kontrolę głębi ostrości, jasności zdjęcia i wygładzenia skóry, co pozwolić ma na zrobienie ciekawych autoportretów osobom mniej obeznanym z działaniem aparatu.
Jak w przypadku większości podstawowych modeli na rynku, szybka regulacja parametrów fotografowania i ustawień utrudniona jest przez fakt obecności tylko jednego pokrętła i ograniczonej liczby fizycznych przycisków. Mimo to nie można powiedzieć, by aparat nie był wygodny w obsłudze. Canon wie jak robić rzeczy proste i przystępne zarazem i nie inaczej jest w przypadku modelu EOS M100.
Bo choć jednocześnie za pomocą kontrolerów jesteśmy w stanie regulować tylko jeden parametr ekspozycji, to dzięki pomocniczemu menu dotykowemu dostęp do pozostałych ustawień jest niemal tak szybki, jak w przypadku bardziej zaawansowanych aparatów i prawdopodobnie najwygodniejszy ze wszystkich modeli, z którymi konkuruje nowy Canon.
Oprócz wygodnego menu podręcznego otrzymujemy także dobrze rozplanowane, logicznie posegregowane i opisane menu główne, które pozwoli łatwo dotrzeć do pożądanych ustawień.
Co najważniejsze, menu jest naprawdę przejrzyste, dzięki czemu unikamy błądzenia po zakładkach, jak ma to miejsce w przypadku aparatów niektórych producentów. Szkoda, że aparat nie oferuje opcji personalizacji przycisków - choćby funkcji przypisanych do kierunków tylnego wybieraka.
Podobnie jak w większości najnowszych amatorskich aparatów producenta otrzymujemy też tryb uproszczonego menu i interfejsu, który pomóc ma w uzyskaniu zamierzonych efektów osobom nie mającym pojęcia o technicznej stronie fotografowania. Z jednej strony na pewno jest to ułatwienie, z drugiej utrzymuje fotografujących w nieświadomości i utrudnia eksperymentowanie, a także efektywną naukę. Zwłaszcza, że aparat i tak jest bardzo prosty w obsłudze. Funkcja ta niestety włączona jest docelowo, na szczęście z poziomu menu można przywołać tradycyjny wygląd interfejsu.