Wydarzenia
Sprawdź promocje Black Friday w Cyfrowe.pl
87%
Zdjęcia RAW 80 Mp, tryb seryjny 60 kl./s, superszybki AF oraz filmy 4k - Lumix G9 ma ambicje rywalizować ma z reporterskimi lustrzankami. Czy podoła temu zadaniu?
Panasonic Lumix G9 wyposażony został w 20,3-megapikselową matrycę Live MOS bez filtra dolnoprzepustowego - tę samą co w przypadku modelu GH5. Jednak dzięki zastosowaniu najnowszej generacji procesora Venus Engine oraz zaawansowanych algorytmów przetwarzania obrazu, aparat według producenta oferować ma najlepszą jakość zdjęć ze wszystkich modeli w ofercie i charakteryzować się także większym zakresem dynamicznym.
Zdjęcia możemy wykonywać w zakresie rozdzielczości ISO 200 - 25 600 (rozszerzane do ISO 100 - 25600), a zdjęcia zapiszemy w maksymalnej rozdzielczości 5184 x 3888 pikseli, co pozwoli nam na wykonanie wydruków wysokiej jakości (300 dpi) w rozmiarach 44 x 33 cm.
Obietnice producenta nie pozostały bez pokrycia. Na niskich czułościach aparat oferuje fenomenalne wręcz wyniki pod względem szczegółowości obrazu i wyraźnie góruje nad tym, co do zaoferowania ma konkurencyjny Olympus OM-D E-M1 Mark II.
Niestety wraz ze wzrostem czułości zauważymy szybką utratę detali. Rożnicę widać już w okolicy ISO 640-800, a w granicach ISO 1600 zaczyna notować już gorsze wyniki niż aparaty systemu M4/3 wyposażone w starsze, 16-milionowe matryce. Za ostatnią w pełni użyteczną czułość należy uznać ISO 3200. Choć w kontrolowanych warunkach oświetleniowych otrzymamy jeszcze względnie szczegółowe zdjęcia, w praktyce, w bardziej zacienionych miejscach będziemy mieli już do czynienia z widoczną utratą jakości.
Wycinek kadru 600 x 600 pikseli
Jak w przypadku wszystkich aparatów systemu M4/3, szumy dość szybko dają się we znaki. Wzrost zaszumienia zauważymy już powyżej ISO 400, natomiast przy ISO 1600, zacznie on już mocniej zacierać drobniejsze detale zdjęcia. Co gorsza ma on charakter kolorowych “placków”, które wpływają na odwzorowanie kolorów na zdjęciach. Podobny problem do niedawna obserwowaliśmy chociażby w przypadku matryc Canona, tam jednak uwidoczniał się dużo później i był dobrze korygowany przez system odszumiania.
Tu kolorowe artefakty zaczynają być widoczne już powyżej ISO 800, a włączenie lub wyłączenie systemu odszumiania nie wydaje się mieć większego wpływu na jakość zdjęć. Nie jest to jednak niespodzianką - z podobnymi rezultatami spotkaliśmy się już w przypadku wcześniejszych testów Panasonika. Ważne jednak, że system odszumiania nie powoduje zacierania detali na niższych czułościach.
Niestety pod względem zakresu dynamicznego nie mamy tu do czynienia z rewolucją, ale matryce systemu M4/3 zdążyły nas już do tego przyzwyczaić. Na najniższych czułościach uzyskamy rozpiętość rzędu 12 EV, co i tak pozwoli na względnie dużą elastyczność w procesie postprodukcji, mimo to nadal są to wyniki, którym daleko do tych oferowanych przez aparaty pełnoklatkowe, które dostarczają nam zdjęć o dynamice przekraczającej 14 EV. Co ciekawe, pod względem zakresu dynamicznego aparat sprawuje się niemal identycznie jak konkurencyjny Olympus OM-D E-M1 Mark II.
Aparat nieźle wypada pod względem automatycznego balansu bieli. Choć w przypadku światła mieszanego zauważymy delikatną tendencję do wpadania w cieplejsze barwy, odchylenia szarości sięgają jedynie 5 jednostek na skali Lab. Natomiast w przypadku światła dziennego pomiar trafia we właściwą temperaturę barwową niemal perfekcyjnie.
Niestety bardzo słabe wyniki Lumix G9 notuje w przypadku światła żarowego, gdzie odchylenia sięgają aż 20 jednostek na skali Lab. Na szczęście aparat, podobnie jak większość najnowszych konstrukcji konkurencji, pozwala nam za skorzystanie z balansu bieli ustawiającego temperaturę barwową kierując się priorytetem zimnych tonów, co ułatwia zachowanie właściwej kolorystyki zdjęć w trudniejszych sytuacjach oświetleniowych i eliminuje problemy występujące w świetle żarowym.