Wydarzenia
Sprawdź promocje Black Friday w Cyfrowe.pl
81%
Lumix G80 to udoskonalona wersja zaprezentowanego w połowie ubiegłego roku modelu G7. Nową konstrukcję wyposażono w szereg nowinek technologicznych, zaś sam aparat „został zaprojektowany pod kątem maksymalnej sprawności w terenie” - obiecuje producent.
Zestawiając Lumixa G80 z jego poprzednikiem na pierwszy rzut oka nie zauważymy większych zmian w designie, co z pewnością ucieszy fanów nieco bardziej lustrzankowej stylistyki tej serii. Nie oznacza to jednak, że nic się nie zmieniło. Wprawdzie koncept bryły pozostał nienaruszony, to jednak sylwetka aparatu przeszła delikatny kosmetyczny lifting. Pewnie dlatego, że użytkownicy G7 często narzekali na zbyt ostre i mało przyjemne w dotyku wykończenia korpusu. W nowym modelu jest lepiej. Krawędzie - choć wciąż wyraźnie zauważalne i wyczuwalne - są nieco mniej zaakcentowane. Niby mały zabieg, a body prezentuje się lepiej niż poprzednik.
Ale bojowe inklinacje G80 podkreśla nie tylko jego wygląd, lecz przede wszystkim precyzyjne wykonanie z najwyższej półki. W dniu premiery usłyszeliśmy, że aparat ma efektywnie pracować w ekstremalnych sytuacjach, a także ma sprostać oczekiwaniom prawdziwych profesjonalistów. I faktycznie - producent przyłożył się do kwestii bezpieczeństwa i dokonał ważnych usprawnień. Warto przypomnieć, że poprzednik był w pełni wykonany z tworzywa sztucznego, a także brakowało w nim uszczelnień, przez co praca w trudnych warunkach pogodowych była ryzykowna.
Z nowym modelem jest zupełnie inaczej. Korpus, a dokładniej jego przednia rama to pełny odlew magnezu. Natomiast resztę body stanowią wysokiej klasy tworzywa sztuczne. Co więcej, każde złącze, klapa, pokrętła i przyciski zostały dokładnie uszczelnione. Nie bez znaczenia w tym wszystkim jest również bardzo dobre spasowanie poszczególnych elementów konstrukcji - w tym wszystkich części ruchomych. Słowem, do wnętrza nie ma prawa przedostać się ani kurz ani woda. Jednak do tego będzie potrzeba również uszczelnionych obiektywów, ale te bez problemu znajdziemy w ofercie Panasonica.
Na odnotowanie zasługują także detale - w szczególności matowe wykończenie plastików i gumowa okładzina, która wyglądem imituje skórę. Poza tym korpus jest wystarczająco odporny na zabrudzenia, co jest sporą zaletą podczas pracy w terenie. Co więcej, pokrętła górnej ścianki są duże, mają wyraźne żłobienia i stawiają odpowiedni opór, co zwiększa wygodę podczas ich użycia. Jedyne konstrukcyjne zastrzeżenia mamy do przycisków funkcyjnych znajdujących się po prawej stronie wyświetlacza. Te są zbyt płaskie i umieszczone niemalże równo z obudową. W konsekwencji trudno jest wybrać dane ustawienie bez odrywania oka od wizjera.
Nie możemy za to narzekać na pracę z dotykowym i obracanym 3-calowym ekranem, który - podobnie zresztą jak w poprzednim modelu - został zamocowany na solidnym przegubie. Warto odnotować, że wyświetlacz jest starannie wpasowany w korpus. Poza tym ekran, który możemy maksymalnie odchylić o 180 stopni i obrócić o 270 stopni, stawia odpowiedni opór w czasie użytkowania. Tak więc otrzymujemy możliwość wygodnego komponowania ujęć z niewygodnych pozycji i sporych kątów patrzenia - zarówno w pozycji pionowej jak i poziomej.
Skrzętnie w bryłę aparatu wkomponowano również lampę błyskową typu pop-up, która podnosi się dosyć wysoko względem korpusu. Korzysta ona ze standardowego sprężynowego mechanizmu - wyzwolenie lampy przebiega szybko i płynnie, a sam system jest precyzyjnie zaprojektowany. Warto również zaznaczyć, że lampa jest bardzo dobrze wpasowana w korpus, dzięki czemu nic nie odstaje, tworząc tym samym zwartą i smukłą konstrukcję.
Na pokładzie znajdziemy także port USB (niestety wciąż to tylko typ 2.0), gniazdo mikrofonowe, a także złącze cyfrowego wężyka spustowego i microHDMI. Niestety ich umieszczenie po lewej stronie aparatu w połączeniu z mechanizmem obrotowego ekranu jest dość nietrafione i wręcz niefunkcjonalne - szczególnie dla miłośników filmowania. Podłączenie jakiegokolwiek akcesorium, na przykład zewnętrznego mikrofonu, będzie zasłaniać ekran i blokować możliwość jego odchylenia.
Po przeciwnej stronie korpusu znalazł się slot na jedną kartę SD/SDHC/SDXC (kompatybilność z UHS-II), dzięki temu mamy szybki dostęp do nośnika pamięci. Takie rozwiązanie jest znacznie wygodniejsze, niż umieszczenie slotu pod klapą skrywającą baterię. Poza tym pochwalić musimy dwie rzeczy. Pierwsza to gumowa zaślepka komory baterii, która pozwoli na korzystanie z akumulatorów zasilanych za pomocą kabla, co okaże się przydatne podczas pracy w studio. Druga to możliwość wymiany baterii, nawet gdy aparat jest zamocowany na statywie, co jak wiemy nie jest regułą.