Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
89%
Sony prezentuje najjaśniejszy natywny obiektyw w swoim systemie, który dodatkowo oferować ma bezkonkurencyjną optykę. Sprawdzamy czy to rzeczywiście nowy święty graal w systemie Sony E.
Sony FE 50 mm f/1.2 GM to konstrukcja, która pokazuje jak wiele usprawnień w zakresie projektowania optyki dokonało się na przestrzeni ostatnich lat. Przede wszystkim, jak na swoją klasę, jest to obiektyw naprawdę kompaktowy. Jest wyraźnie mniejszy od monstrualnej konstrukcji Nikona, ale nawet od Sigmy 50 mm f/1.4. Co prawda pod względem rozmiarów nadal wygrywa lustrzankowy Canon EF 50 mm f/1.2L, ale trzeba pamiętać, że Sony (778 g) oferuje bardziej rozbudowaną ergonomię.
Wszystko to odczuwamy od razu po wzięciu do ręki zestawu z aparatem. Zupełnie nie mamy wrażenia pracy z ciężką stałką f/1.2, a cała konstrukcja jest optymalnie wyważona. Nawet po dłuższej pracy nie odczuliśmy, by cały zestaw w jakikolwiek sposób przeważał w przód czy w tył, z kolei jego rozmiar sprawia, że szkło bardzo wygodnie podpiera się lewą ręką.
Mamy też stawiający wyważony opór, oferujący liniowe przełożenie kąta obrotu na ruch soczewek i względnie duży pierścień ostrości oraz precyzyjny pierścień przysłony (skok co 1/3 EV), który możemy dodatkowo przełączyć na tryb bezstopniowy. Mieliśmy wrażenie, że w trybie standardowym podczas pracy w rękawiczkach pierścień ten obraca się dosyć trudno, ale pewnie to kwestia przyzwyczajenia. Zawsze też możemy przełączyć go na pozycję Auto i kontrolować przysłonę za pomocą pokrętła na aparacie.
Właściwie jedynym minusem konstrukcji jest umiejscowienie drugiego przycisku funkcyjnego na górze tubusu. Oczywiście został tam on umieszczony po to, by wygodnie można go było używać podczas fotografowania w orientacji portretowej, ale w praktyce w tym wypadku dostęp do niego jest niewygodny - trzeba nienaturalnie podginać nadgarstek. Co ciekawe w przypadku fotografowania w poziomie i głównego przycisku problem ten nie był zanadto wyczuwalny.
Obiektyw został też oczywiście uszczelniony i oferuje metalowo-plastikową konstrukcję, która wytrzymać ma trudy wymagającej pracy terenowej. Spasowaniu i sztywności konstrukcji rzeczywiście trudno cokolwiek zarzucić. Mimo stosunkowo niedużej wagi, szkło jest bardzo zwarte i sprawia wrażenie wytrzymałego.
Nowy Sony FE 50 mm f/1.2 GM to też oczywiście zaawansowany układ optyczny i mechanizm ostrzenia. Na pokładzie znalazło się 14 soczewek w 10 grupach (w tym 3 soczewki asferyczne eXtreme Aspherical) oraz aż 11-listkowa, zaokrąglona przysłona.
Układ optyczny obiektywu Sony FE 50 mm f/1.2 GM
Ciekawie prezentuje się także fakt, że obiektyw pozwala na ostrzenie z minimalnej odległości 40 cm, a także to, że producent wyposażył go w najnowsze powłoki antyrefleksyjne Nano AR Coating II, które - jak już mieliśmy okazję przekonać się w przypadku modeli 12-24 mm f/2.8 GM i 35 mm f/1.2 GM - niemal zupełnie korygują problem odbić światła i flar.
Wszystko to przy wsparciu kolejnego kluczowego elementu konstrukcji, jakim jest poczwórny silnik liniowy XD obsługujący dwie grupy soczewek odpowiedzialnych za ostrzenie przy wsparciu autofokusu. Producent obiecuje, że zestaw ten pozwoli na szybkie, ciche i skutecznie ustawianie ostrości oraz pełne wsparcie systemów śledzenia aparatów Sony, co przy przysłonie f/1.2 nie jest wcale takie oczywiste. Czy taki jest w rzeczywistości? O tym piszemy na kolejnej stronie.
Podsumowując kwestie konstrukcji, Sony FE 50 mm f/1.2 jawi się jako najbardziej dopracowana, a przynajmniej najbardziej funkcjonalna i ergonomiczna konstrukcja tego typu na rynku, która pozwoli zapomnieć o tym, że kiedyś obiektywy ze światłem f/1.2 postrzegaliśmy jako mało poręczne.