Wydarzenia
Sprawdź promocje Black Friday w Cyfrowe.pl
97%
Choć to EOS R5 zgarnął całą uwagę fotografów podczas lipcowych premier, dużo ciekawszym i bardziej praktycznym aparatem może okazać się mniej zaawansowany model EOS R6. Czy to wreszcie fotograficzno-filmowa hybryda na którą wszyscy czekaliśmy?
Zanim przejdę do właściwego podsumowania, chciałbym zaznaczyć, że nie jest to w żadnej mierze tekst sponsorowany. Uprzedzam, gdyż będę aparatowi dużo słodził. Ale to konstrukcja, która w pełni na to zasługuje.
Gdy 6 lat temu zaczynałem pracę w Fotopolis, spytałem ówczesnego szefa ile lat, jego zdaniem, dzieli nas od „aparatu idealnego”. Takiego, który spełniałby absolutnie wszystkie potrzeby zawodowców i był na tyle zaawansowany pod względem wydajności, że aktualizacja z punktu widzenia użytkownika byłaby konieczna tylko w przypadku znaczącego przełomu technologicznego. W końcu już wtedy konstrukcje takie jak Nikon D750 czy Canon EOS 5D Mark III wydawały się zahaczać o tę definicję, a dobicie do granic możliwości technologicznych było tylko kwestią czasu. W odpowiedzi usłyszałem, że pewnie zajmie to około 5-10 lat.
Dziś śmiało mogę powiedzieć, że dla wielu fotografujących ten moment właśnie nastał. Canon EOS R6 to zdecydowanie całościowo najdoskonalszy aparat, jaki miałem okazję do tej pory testować. To konstrukcja, która w systemie producenta wreszcie definitywnie stawia granicę między erą lustrzanek i bezlusterkowców i która jest niezwykle istotna dla całego segmentu. Biorąc bowiem pod uwagę możliwości aparatu i ostatnie premiery konkurencji, jedynym realnym rywalem dla Canona na następne lata w segmencie zawodowym wydaje się być Sony, które to będzie musiało mocno się postarać, by nadchodzący prawdopodobnie w ciągu kilku miesięcy model A7 IV rzeczywiście widocznie przyćmił to, co Canon pokazał przy okazji premier modeli R5 i R6.
I nie chodzi nawet o same możliwości. Można się czepiać, że 20-megapikseli to mało, jak na dzisiejsze standardy, że bateria mogłaby starczać na dłużej, a niektóre bezlusterkowce konkurencji oferują bardziej zaawansowany tryb filmowy i nie są przy tym obarczone problemem przegrzewania. Warto jednak zadać sobie pytanie na ile te problemy znajdą odzwierciedlenie w prawdziwym życiu. W ilu przypadkach rzeczywiście potrzebujemy więcej niż te 20 Mp? Ci, którym to naprawdę niezbędne, nie będą mieli problemu, by zainwestować więcej w model R5. Czy wzięcie dodatkowych akumulatorów na zlecenie to rzeczywiście duży problem? (Mamy też możliwość pracy z battery gripem). Czy nieograniczony zapis 4K 60 kl./s lub też zapis wideo RAW to rzeczywiście konieczność w przypadku produkcji internetowych czy też niezależnego kina?
Gdy przełkniemy te niewielkie mankamenty ujrzymy niebywale ergonomiczny korpus, którego kulturę pracy powinni studiować dniem i nocą inżynierowie konkurencji. Pod względem wygody obsługi, płynności działania i intuicyjności interfejsu wydaje się, że Canon jest kilka generacji do przodu względem innych producentów. To aparat, w którym wszystko jest na swoim miejscu, który jako jedyny na rynku tak bezbłędnie łączy fizyczną pracę kontrolerów z obsługa dotykową i który oferuje iście lustrzankowy czas reakcji. Tak powinny działać aparaty fotograficzne w XXI wieku.
Do tego otrzymujemy matrycę, która wreszcie dogania konkurencję pod względem zakresu dynamicznego, i która daje dużą swobodę fotografowania w słabym świetle, prawdopodobnie najdoskonalszy (patrząc całościowo) system AF na rynku, tryb seryjny, który zaspokoi absolutnie wszystkie potrzeby, świetny wizjer elektroniczny i ekran, a także prawdopodobnie najlepiej opracowany system łączności bezprzewodowej.
Również tryb wideo wydaje mi się w zupełności wystarczający dla osób, które filmują aparatami. EOS R6 nie stara się udawać kamery filmowej. Oferuje za to dobrze wyglądający pod względem szczegółowości zapis 4K i Full HD (nawet mimo 8-bitowego próbkowania 4:2:0 i kompresji IPB), wyjątkowo sprawny system AF i świetną obsługę trybu wideo. Dla tych, którzy oczekują więcej, jest także 10-bitowy Log z próbkowaniem 4:2:2 (dostępny dla wszystkich trybów).
Co prawda możliwości aparatu nieco ogranicza problem przegrzewania się przy rejestracji 4K, a także brak możliwości wypuszczenia sygnału RAW, który oferuje już kilka bezlusterkowców na rynku, ale prawdę mówiąc, biorąc pod uwagę docelowego odbiorcę, pola zastosowań filmujących aparatów w komercyjnej pracy wideo i sposób konsumowania treści, trudno wyobrazić mi sobie sytuacje, w których zapis RAW czy nawet 4K będzie absolutną koniecznością. Filmujące aparaty nie zastąpią kamery filmowej i mało kto zdecyduje się używać je w ten sposób zawodowo na profesjonalnym rynku wideo. Natomiast w przypadku faktycznych zastosowań, czyli filmów reklamowych do internetu, relacji z wydarzeń, wywiadów, backstage'ów, dokumentów i filmów okolicznościowych, czy nawet niezależnego kina, EOS R6 powinien zaspokoić 95% potrzeb twórców.
Canon EOS R6 nie należy być może do tanich. 12,5 tys. złotych to więcej niż musimy zapłacić za najnowsze pełne klatki konkurencji, ale ten aparat mógłby kosztować nawet 14 tys. zł i nadal byłby warty swojej ceny. Warto zresztą przypomnieć, że na tyle wyceniany był początkowo EOS 5D Mark IV. EOS R6 to według mnie najlepsza inwestycja, jaką można obecnie poczynić w bezlusterkowy system pełnoklatkowy w przypadku gdy z jednej strony potrzebujemy superszybkiego i niezawodnego korpusu do pracy fotograficznej, a z drugiej zależy nam także na sprawnym i wygodnym nagrywaniu dobrej jakości filmów.
Najnowszy Canon to jeden z niewielu aparatów, który z żalem będę odsyłać do producenta. EOS R6 najzwyczajniej w świecie na nowo definiuje to, jak przyjemna, wygodna, szybka i bezproblemowa może być praca ze współczesnym aparatem. Tak, jak pisałem w przypadku pierwszych wrażeń, EOS R6 to obecnie najbardziej uniwersalny aparat pełnoklatkowy na rynku. Z czasem prawdopodobnie zyska status pozycji kultowej tak, jak swojego czasu lustrzankowa seria 5D.
97%