Wydarzenia
Sprawdź promocje Black Friday w Cyfrowe.pl
97%
Choć to EOS R5 zgarnął całą uwagę fotografów podczas lipcowych premier, dużo ciekawszym i bardziej praktycznym aparatem może okazać się mniej zaawansowany model EOS R6. Czy to wreszcie fotograficzno-filmowa hybryda na którą wszyscy czekaliśmy?
Przechodzimy wreszcie do jednego z najbardziej gorących tematów, czyli możliwości filmowych. Choć EOS R6 ustępuje pod tym względem modelowi R5, większość użytkowników tego nie odczuje. Maksymalnie otrzymujemy zapis 4K 60 kl./s oraz Full HD 120 kl./s. Co ważne, w przypadku zapisu C-Log będzie to zapis 10-bitowy z próbkowaniem 4:2:2 (także w przypadku zapisu wewnętrznego), w standardzie H.265.
Uszczupleniem, względem modelu R5, jest zapis wyłącznie w kompresji IPB i brak opcji oversamplingu dla rozdzielczości 4K, ale prawdę mówiąc i tak nikt nie powinien narzekać. Materiały są wysoce szczegółowe i „gładkie” zarówno w jakości 4K, jak i Full HD, nawet w przypadku 8-bitowego zapisu 4:2:0, co cieszy zwłaszcza dlatego, że 10-bitowy LOG 4:2:2 w standardzie H.265 nie jest najwygodniejszy dla programów do konwertowania i przetwarzania. Do większości zastosowań na potrzeby internetu wystarczy nam „zwykły”, 8-bitowy zapis w neutralnym profilu obrazu. W przypadku zapisu 4K będziemy mieć także do czynienia z bardzo delikatnym cropem (1,07 x), ale w rzeczywistości jest on prawie niezauważalny i nie wpłynie na wygodę pracy z poszczególnymi obiektywami.
Bardzo dobrze sprawdza się także opcja priorytetu jasnych partii obrazu, gdzie aparat zachowa więcej informacji w światłach kosztem lekkiego wzrostu szumu w cieniach, jednak biorąc pod uwagę świetną kontrolę szumu przez 20-megapikselową matrycę, nigdy nie będzie to sporym problemem).
Mamy też opcję rejestracji wideo Full HD z prędkością 100/120 kl./s i automatycznego 4-krotnego spowolnienia materiału w aparacie. Jakość filmów nagrywanych w ten sposób jest zupełnie zadowalająca, nawet w przypadku wysokich ISO (poniżej klip nagrany przy ISO 12 800), niestety w tym trybie nie jest zapisywany dźwięk.
Doskonale w zakresie filmowania wypada także system Dual Pixel AF II, który z powodzeniem można wykorzystywać nawet przy nieco poważniejszych zleceniach. Żadne doostrzanie, oddychanie czy pulsowanie się tutaj nie przytrafia. Ostrość jest blokowana i skutecznie utrzymywana na obiekcie. W bardziej dynamicznych sytuacjach należy jednak korzystać z opcji aktywnego trackingu obiektów (po zaznaczeniu palcem na ekrani), który wzorowo utrzymuje ostrość nawet w przypadku gdy śledzony obiekt np. znika chwilowo za drzewami. Również śledzenia oka odbywa się zwykle bezbłędnie, co znacznie ułatwia nagrywanie wywiadów czy ujęć portretowych gdy filmowane osoby się poruszają.
Warto zwrócić uwagę, jak bardzo skuteczność systemu AF podnosi aktywne śledzenie (tracking). Tutaj został włączony po tym jak dziecko 1 raz zniknęło za drzewem, a system AF rozostrzył obraz. Przy drugim okrążeniu nie ma już mowy o błędzie.
Aparat nieco gubił się jedynie w przypadku naprawdę słabego światła, rejestracji wideo w kontrze i filmowania przez szybę (choć i tak rzadko). Czasem też miewał problemy z prawidłowym utrzymaniem ostrości gdy filmowana osoba odwróciła się profilem do obiektywu. Biorąc jednak pod uwagę całościowe działanie systemu AF, są to naprawdę nieznaczne mankamenty. Poza tym, w bardziej wymagających warunkach i tak większość filmujących będzie wolała przełączyć się na manualne ostrzenie. I tutaj ważna uwaga. W menu EOS-a R6 możemy przestawić działanie pokrętła ostrości obiektywów RF na tryb liniowy, co pozwoli na precyzyjne i powtarzalne przeostrzenia.
Co ważne, aktywny tracking jesteśmy w stanie w każdej chwili włączyć i wyłączyć dotykając pożądany obiekt na ekranie aparatu, a szybkość i płynność przoestrzania dla trybu wideo możemy regulować z poziomu menu. W efekcie bez problemu za pomocą systemu AF wykonamy przeostrzenia równie płynne co za pomocą systemu follow focus, a w razie potrzeby możemy zaprogramować aparat także w ten sposób, by reagował na zmianę ostrości równie szybko, co w trybie foto.
Bardzo dobrze wypada także funkcja zebry, peakingu ostrości, a dużą pomocą okazuje się tryb C-Log Assist, w którym aparat załaduje standardowy profil LUT na podgląd materiału LOG, co ułatwi odpowiednie ustawienie ekspozycji. Szkoda jedynie, że nie mamy opcji ładowania własnych LUT-ów, jak w niektórych profesjonalnych kamerach.
Przejdźmy teraz do minusów. Przede wszystkim wiele do życzenia zostawia stabilizacja matrycy w trybie filmowym. O ile naprawdę dobrze sprawdzi się w przypadku statycznych ujęć i (zwłaszcza) długich ogniskowych, w przypadku panoramowania często jej działanie zwyczajnie zepsuje nam ciekawie wyglądające materiały. Choć drgania kompensowane są bardzo dobrze, obraz często „skacze” na różne strony i trzeba wykonywać naprawdę bardzo delikatne ruchy, by to nie następowało. Do rejestracji przebitek z ręki czy statycznych kadrów układ IS nada się dobrze, w każdym innym wypadku radzimy go jednak wyłączyć.
Żałujemy też, że w trybie wideo nie jesteśmy w stanie uruchomić trybu priorytetu czasu. Dostępny jest jedynie tryb Auto oraz tryb zupełnie manualny, z ewentualnym automatycznym doborem ISO, co pozwala aparatowi dostosowywać ekspozycję w przypadku zmiany oświetlenia, bez konieczności manualnej kontroli przysłony (czy czułości). Szkoda jednak, że do podobnej operacji nie można zaprzęgnąć przysłony (o ile nie korzystamy z obiektywów z manualnym pierścieniem). Warto jednak podkreślić, że aparat dostosowuje ekspozycję wyjątkowo subtelnie i delikatnie. Nie ma mowy o widocznych skokach jasności - wszystko odbywa się płynnie niczym przy manualnej obsłudze systemów follow focus.
Rzeczą, której brakować może wielu amatorom produkcji fabularnych jest brak możliwości rejestracji w bardziej panoramicznym formacie DCI (17:9). Z problemem tym możemy jednak uporać się korzystając z zewnętrznych rekorderów z opcją wyświetlania ramek dla poszczególnych formatów, a następnie przycinając gotowy materiał na etapie postprodukcji. Biorąc pod uwagę pracę przy tego rodzaju produkcjach i tak większość osób z rekorderów będzie korzystać.
Wygląda też na to, że aparat operuje różnymi trybami próbkowania sensora dla poszczególnych rozdzielczości i klatkaży. Podczas gdy przy zapisie Full HD, a także 4K 60 kl./s / 50 kl./s problemy z rolling shutter nie przeszkadzają, przy zapisie 4K 30 kl./s, 25 kl./s i 24 kl./s zniekształcenie może być bardziej widoczne.
Wreszcie największy mankament konstrukcji czyli niesławne przegrzewanie się aparatu w przypadku rejestracji 4K. Od razu trzeba nadmienić, że problem ten został znacznie zmniejszony wraz z ostatnią aktualizacją firmware’u (wersja 1.1.1). Generalnie, teraz otrzymujemy możliwość zarejestrowania ok 50 minut materiału wideo 4K 30 kl./s w 10-bitowym Logu, zanim aparat wyłączy się z powodu przegrzania i konieczne będzie jego studzenie (które trwa niestety długo). Niestety do tego limitu wlicza się także podgląd w trybie wideo.
W praktyce jest jednak dużo lepiej, co wynika ze zmiany sposobu kontroli przegrzewania przez aparat. Po aktualizacji nie mamy już do czynienia z „twardym” firmware’owym limitem - aparat dużo bardziej polega teraz na rzeczywistym pomiarze temperatury wewnątrz body. Jeśli wyrobimy sobie nawyk wyłączania korpusu po każdym nagranym klipie, a dodatkowo nie będziemy pod rząd nagrywać długich kilkunasto-kilkudziesięciominutowych sekwencji, nie powinniśmy napotkać większych problemów przez około 2 godziny pracy (a pewnie nawet i dłużej). Pomoże w tym także opcja kontroli przegrzewania w menu, która m.in. obniża rozdzielczość podglądu i pozwala na dłuższą pracę.
Zdecydowanie jednak nie jest to aparat do nagrywania wielogodzinnych relacji czy długich wywiadów w 4K. W takim wypadku wystarczą dwa 25-minutowe klipy, żeby aparat uległ przegrzaniu, co oznacza mniej więcej pół godziny oczekiwania na powrót pełnej wydajności. Nie ma wątpliwości, że producent widzi EOS-a R6 w roli drugiej kamery w realizacjach 4K i nie chce, by aparaty wgryzły się w segment Cinema EOS.
Dużo lepiej nową „szóstkę” postrzegać jednak jako niezwykle wygodną kamerę Full HD. Obrazek 1080p jest naprawdę szczegółowy i w zasadzie zupełnie nieobarczony problemem rolling shutter (który niekiedy rzuci się w oczy w przypadku 4K). Biorąc pod uwagę, że doskonała większość odbiorców nadal nie ma w domu urządzenia będącego w stanie wyświetlić pełną rozdzielczość 4K, a treści internetowe konsumujemy dzisiaj głównie na ekranach komputerów i smartfonów, w przypadku których odsetek ten jest jeszcze dużo, dużo mniejszy (nie mówiąc już o automatycznym skalowaniu rozdzielczości i kompresowaniu wideo przez serwisy internetowe), należy pamiętać, że w przypadku filmujących aparatów chęć rejestracji w 4K nadal jest w większości jedynie „fanaberią” twórców (i niekiedy też klientów) a nie rzeczywistą potrzebą rynku. Wiele osób nawet nie zauważy różnicy między dobrze wyglądającym materiałem Full HD, a 4K, patrząc na ekran telewizora z normalnej odległości. Jeszcze więcej nie będzie nawet miało możliwości jej zauważyć.
Wyjątkiem jest oczywiście komercyjna praca przy produkcjach, które docelowo mają trafić do telewizji czy być wyświetlane w różnych formatach, na różnych platformach i ekranach. W takich wypadkach mało kto jednak weźmie w ogóle pod uwagę aparat, gdyż branża ta, przynajmniej w Polsce, ciągle jest domeną domów produkcyjnych, dużych budżetów i profesjonalnych zespołów, pracujących na kamerach filmowych, a nie jednoosobowej „ekipy” wyposażonej w filmujący bezlusterkowiec.