Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
80%
W nasze ręce trafił aparat Fujifilm X-T10. Jest to mniejsza i bardziej kompaktowa wersja flagowego modelu X-T1. Nowa konstrukcja została więc stworzona z myślą o entuzjastach fotografii, którzy poszukują profesjonalnych rozwiązań zamkniętych w mniejszym i bardziej przystępnym body. Sprawdźmy zatem, jak X-T10 wypadł w naszym redakcyjnym teście.
Szybkość i skuteczność działania
Czas uruchomienia Fujifilm X-T10 nie należy do najkrótszych i wynosi 1,2 sekundy. Możemy jednak skorzystać z opcji wysokiej wydajności (w tym szybkie uruchamianie) wtedy aparat będzie gotowy do pracy w 0,6 sekundy, co jest bardzo dobrym wynikiem. Niestety włączenie tej opcji będzie wiązać się ze zwiększonym zużyciem baterii. Również wybudzanie aparatu (z włączoną wysoką wydajnością) zajmuje chwilę. Przy wyłączonej opcji aparat potrzebuje nieco więcej czasu, by na nowo być gotowym do pracy. Odświeżanie wyświetlanego obrazu na ekranie LCD również stoi na wysokim poziomie. Nie zanotujemy więc rozmycia lub spowolnienia obrazu. Podobnie zresztą rzecz ma się z elektronicznym wizjerem. Wyświetlany obraz jest ostry i wyraźny, a natychmiastowy podgląd ekspozycji sprawi, że korzystać z niego będziemy z czystą przyjemnością.
Wraz z modelem X-T10 firma Fujifilm zaprezentowała nowy system autofokusa. Oferuje on tradycyjny 49-punktowy tryb pojedynczy, który charakteryzuje się zwiększoną szybkością i precyzją działania. Ponadto, będziemy mogli skorzystać z nowych trybów: strefowego i szerokiego ze śledzeniem. W obu przypadkach ruchome obiekty są rejestrowane w większym polu ostrości składającym się z 77 punktów (z możliwością wyboru obszarów 3x3, 5x3 lub 5x5), co jeszcze bardziej ułatwi śledzenie obiektów w ruchu. Na szczególne pochwały zasługuje tryb ciągłego autofokusa AF-C. Dzięki wbudowanemu w matrycę systemowi autofokusa z detekcją fazy ustawianie ostrości odbywa się bardzo szybko, szczególnie w przypadku centralnych obszarów 3x3 i 5x3. Odnotować należy także bardzo dobre działanie trybu szerokiego ze śledzeniem, który jest kombinacją zwykłego trybu szerokiego i trybu śledzenia z przewidywaniem położenia wyostrzonego obiektu. Funkcja ta umożliwia utrzymanie ostrości na obiekcie (na całym 77-punktowym polu autofokusa) niezależnie od tego, czy porusza się on w górę, w dół, w lewo, w prawo, czy też przybliża się do aparatu lub też oddala. Wszystko działa naprawdę sprawnie, a nowy system autofokusa oferowany w X-T10 sposobem pracy przypomina te, które są dostępne w lustrzankach.
W trybie pojedynczym aparat dobrze poradził sobie z ustawianiem ostrości. Czas przeostrzenia między obiektami wyniósł około 0,3 sekundy. Jest to więc wynik bardzo dobry, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że X-T10 jest plasowany w segmencie aparatów przeznaczonych dla mniej zaawansowanych entuzjastów fotografii. Oczywiście - co nie powinno być dużym zaskoczeniem - aparat nieco wolniej ustawiał ostrość w ciemnych pomieszczeniach. Były to jednak bardzo wymagające warunki oświetleniowe, w których nie występowała duża ilość światła. W tym wypadku pomocna okazała się dioda wspomagająca AF, która delikatnie doświetliła fotografowaną scenę. Dzięki temu aparat bez problemu poprawnie ustawił ostrość na fotografowanym obiekcie - jednak zajęło mu to dłuższą chwilę.
Do ciekawostek, które okazały funkcjonalne trzeba zaliczyć wykrywanie twarzy oraz autofokus z detekcją oka. Aparat automatycznie wykrywa ludzkie oczy i ustawia na nich ostrość. Ta funkcja może więc być niezwykle przydatna w fotografii portretowej. Do gustu przypadła nam także opcja automatycznego włączania trybu makro bez zmiany ustawień autofokusa. Dzięki temu nie musimy wciskać klawisza makro, co w rezultacie skutkuje możliwością przypisania mu innej funkcji.
]> */
]