Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Najlepszym tytułem dla tego testu mogłoby być zdanie: “Miłość - nie od pierwszego wejrzenia”. Aparat otrzymałem na dzień przed jednym z intensywniejszych weekendów w tym sezonie. Dwa reportaże ślubne i zdjęcia reklamowe, a między nimi przygotowania do urlopu. Totalny brak czasu na cokolwiek. Mimo wszystko postanowiłem w tym czasie zestawić bezlusterkowca Fujifilm X-T10 z lustrzankami, których używam w swej pracy - Canonem 5D Mark II i Canonem 70D. Test podzieliłem na 2 części. Najpierw skupię się na pierwszym wrażeniu po wzięciu aparatu do ręki, w drugiej części porównam bezlusterkowca z moimi lustrzankami oraz oczekiwaniami wobec X-T10.
Wygląd
Muszę przyznać, że dawno nie widziałem tak ładnego aparatu. Stylizowana na “retro” obudowa musi się spodobać, a dodatku aparat jest bardzo dobrze wykonany. Ma się wrażenie, że każdy element został wykonany z najwyższą precyzją i z najlepszych materiałów. Pod tym względem mój Canon 70D wygląda jak plastikowa zabawka.
Pierwsze wrażenia
Aparat nieźle leży w dłoni. Na obudowie ulokowano wiele pokręteł i przycisków, które ułatwiają naszą pracę. Pewien problem stanowiło dla mnie przyzwyczajenie się do obsługi systemu Fujifilm, w dodatku nie posiadałem instrukcji, przez co dopasowanie ustawień aparatu do moich potrzeb wymagało więcej czasu i nie udało mi się zabrać go na reportaże ślubne. Po tygodniu fotografowania, obsługa aparatu nie stanowiła już dla mnie żadnego problemu i w każdej chwili mogłem dopasować ustawienia do fotografowanej sceny, a trzeba nadmienić, że zawsze pracuję na ustawieniach manualnych.
Przed testem założyłem, że idealny aparat, który mógłby zastąpić moje lustrzanki poza pracą powinien spełniać pewne kryteria. Zabieranie ze sobą Canona 5D mark II z obiektywem 24-105 mm na wakacje, czy nawet na zwykły spacer nie wchodzi w grę. Kiedyś cieszyła mnie możliwość fotografowania pełną klatką, obecnie oczekuję od aparatu mobilności, przy zachowaniu bardzo dobrej jakości zdjęć. 25 kilometrów wędrówki po górach skutecznie zniechęca do zabierania dodatkowych kilogramów sprzętu fotograficznego. Rezygnując ze służbowego aparatu nie chciałbym jednak rezygnować z jakości zdjęć, dlatego też w swoich poszukiwaniach przekreśliłem system Mikro Cztery Trzecie, gdyż wymaga on użycia bardzo jasnych obiektywów, by uzyskać jakąkolwiek plastykę obrazu. W tym miejscu należy przypomnieć, że moim wzorcem jest pełnoklatkowa lustrzanka.
Następnym wymogiem jaki postawiłem aparatowi jest poczucie niewidzialności. Duża lustrzanka zawsze zwraca uwagę przechodniów i osób fotografowanych. Mały bezlusterkowiec Fujifilm, wyglądający jak stary, poczciwy Zenit, pozwolił mi w trakcie urlopu fotografować bez skupiania na sobie niepotrzebnej uwagi. Nie ukrywam też, że ogromnym plusem jest dla mnie wygląd aparatu. Mówiąc bardziej po ludzku - miło pracuje się z czymś, co cieszy nasze oko.
Do tej pory jako weekendowo-urlopowy sprzęt wybierałem Canona 70D, jednak nie do końca spełniał on wymogi zachowania mobilności. Dlatego też od długiego czasu szukałem czegoś, co spełni moje, niemałe oczekiwania.
Aparat Fujifilm zabrałem na krótki urlop w Zakopanem. Nastawiłem się na zdjęcia w trakcie wędrówek po górach oraz na uliczne, wieczorne fotografowanie w takcie spacerów po mieście.
Już pierwszy wypad na Krupówki uświadomił mi jak ciężko będzie rozstać się z testowanym sprzętem. Aparat standardowo noszę przywiązany do nadgarstka, a w tym przypadku w ogóle nie poczułem wagi sprzętu, co od razu mi się spodobało. Skoro przebrnąłem już przez naukę obsługi, bez problemu mogłem rozpocząć test.
Test praktyczny
Szybkość i celność systemu ustawiania ostrości mile mnie zaskoczyła - nie odczułem różnicy w porównaniu do Canona 70D. Pierwsze dni mojego testu poświęciłem na zapoznanie się z kitowym obiektywem Fujinon XF 18-55 mm f/2.8-4 R LM OIS, który idealnie pasował do spacerów po ulicach Zakopanego. To co mnie zaskoczyło, to wydajność systemu stabilizacji oferowanego przez obiektyw. W ciemnych wnętrzach restauracji bez problemu byłem w stanie wykonać portret bez użycia lampy błyskowej, wydłużając za to czas otwarcia migawki.
Następnego dnia czekała mnie wędrówka na Kasprowy Wierch. Wybór pomiędzy Canonami a Fujifilm nie był trudny. Miałem przed sobą około 20 kilometrów wędrówki i odstraszało mnie widmo noszenia dwóch ciężkich plecaków, tym bardziej, że ze względu na pogodę byłby to raczej marsz w silnym wietrze, przy akompaniamencie deszczu.
Wspomniana wcześniej stabilizacja obrazu pozwoliła mi wykonać ciekawe ujęcia potoku. Zdjęcie wykonałem z ręki, bez statywu, przy czasie ok. 1/2 sekundy, co jest dla mnie znakomitym wynikiem. Rezultat ten bez problemu udało mi się powtórzyć następnego dnia, w trakcie wędrówki na halę Ornak.
W tym dniu postanowiłem podpiąć drugi otrzymany obiektyw, czyli Fujinon XF 56 mm z imponującą jasnością f/1.2. Kompaktowa stałka pokazała ile mocy drzemie w tym zestawie. Plastyka obrazu przeszła moje najśmielsze oczekiwania. Uważam, że mógłbym wykonać sesję zdjęciową tym zestawem i jestem pewien, że oglądający nie odczułby różnicy pomiędzy Fujifilm a posiadanym przeze mnie Canonem. Używając przysłon od f/1.4 do f/2.0 zawsze otrzymywałem ostry, plastyczny obraz, który stanowiłby świetną bazę do późniejszej obróbki.
Wieczorem, w trakcie spaceru po Krupówkach trafiłem na muzyków grających na żywo. Sporo gapiów i ja z Fujifilm X-T10. W takich warunkach wygląd i gabaryty aparatu nie przyciągały zbędnej uwagi - mogłem fotografować ze świadomością, iż jestem postrzegany jako zwykły turysta ze zwykłym aparatem.
Początkowe niedogodności jakie wynikały z zupełnie innej ergonomii niż ta, do której byłem przyzwyczajony, po tygodniu odeszły w niepamięć i bardzo niechętnie żegnam się z tym aparatem. Wiem już, że bez wahania wymieniłbym Canona 70D na bezlusterkowiec Fujifilm, zwłaszcza gdy za kryterium brać frajdę z fotografowania. Poza tym aparat oferuje naprawdę dobrej jakości zdjęcia.
Do największych atutów zdecydowanie zaliczam:
Największym wyzwaniem w moim teście okazało się przyswojenie obsługi tego aparatu. Później nie czułem żadnych ograniczeń względem fotografowanych scen. Aparat w każdych warunkach pozwalał na zrobienie takiego zdjęcia, jakie zaplanowałem, a to jest chyba najlepsza rekomendacja dla Fujifilm X-T10. Dziękuję firmie Fujifilm i redakcji Fotopolis.pl za możliwość przetestowania aparatu.
Tekst i zdjęcia: Przemek Miniatorski