Budowa, ergonomia i użytkowanie

Wyniki testu:
Jakość obrazu:
8
Cena / Jakość:
4.5
Wydajność:
6
Funkcjonalność:
6
Budowa:
8
Marka:
Leica
Nasza ocena:

69%

Leica T (Typ 701) to pierwszy model z matrycą APS-C w nowym systemie bezlusterkowym niemieckiego producenta. Model ten wyposażono w kilka ciekawych rozwiązań, ale czy wystarczą one aby konkurować z aparatami innych firm? Sprawdźmy, jak Leica T poradziła sobie w naszym teście.

Autor: Michał Chrzanowski

12 Grudzień 2014
Artykuł na: 49-60 minut
Spis treści

 

3. Budowa, ergonomia i użytkowanie


Wykonanie
Leica T została stworzona przy współpracy z Audi Design, co niewątpliwie przełożyło się na styl, który wizualnie odbiega od standardowych modeli niemieckiego producenta. Nowy aparat (zwłaszcza testowana przez nas srebrna wersja) wyglądem przypomina produkty Apple. Jednym może się to spodobać, innym nie - kwestia gustu.

Zobacz wszystkie zdjęcia (4)

To, co na początku przygody z tym modelem może wydać się dziwne, to fakt, że tak zaawansowana konstrukcja nie posiada żadnego wbudowanego wizjera. Dlatego też osoby lubiące fotografować w bardziej klasyczny sposób będą musiały dokupić wizjer elektroniczny Leica Visoflex (Typ 020), którego cena to – bagatela – 1900 zł.
Zobacz wszystkie zdjęcia (3)

Na korpusie aparatu nie odnajdziemy również dużej liczby fizycznych elementów sterujących. Jest ich zaledwie cztery. Co więcej, całą tylną ścianę stanowi ogromny dotykowy wyświetlacz LCD o przekątnej 3,7 cala i rozdzielczości 1,3 miliona pikseli. Dzięki takiemu rozwiązaniu otrzymujemy duży, wyraźny obraz, który wiernie odwzorowuje barwy. Gdyby jednak okazało się, że standardowe ustawienia wyświetlacza to za mało, producent daje możliwość korekty jasności oraz nasycenia kolorów. Podczas przeprowadzonego testu nie zanotowaliśmy żadnych problemów z podglądem zdjęć lub odczytem informacji, nawet przy mocnym świetle i ostrych kątach patrzenia. Ponadto, praca z dotykowym wyświetlaczem, który jest faktycznie funkcjonalny, staje się czystą przyjemnością. Dlatego też wielki plus dla niemieckiego producenta za stworzenie tak wygodnego rozwiązania.
Zobacz wszystkie zdjęcia (3)

Po prawej stronie ekranu znajduje się elegancko wyprofilowana i wykończona klapka skrywająca wejście na kartę oraz złącze micro USB 2.0. Wszystko jest idealnie dopasowane, a sama klapka stawia odpowiedni opór, więc nie ma mowy o jej przypadkowym otwarciu.

Z przodu zaś znajduje się przycisk zwalniający obiektyw. To wszystko, czego zdaniem producenta potrzeba do praktycznego korzystania z aparatu.
Zobacz wszystkie zdjęcia (3)

Leica T, jak już wspominaliśmy na początku, została wykonana z jednego bloku litego aluminium. Po wstępnej maszynowej obróbce, ostateczny wygląd został nadany poprzez ręczne polerowanie. Tak innowacyjne podejście przełożyło się na stworzenie spójnej i wizualnie bardzo ładnej konstrukcji.

Jednak wygląd to nie wszystko. Liczy się także przyjemność z użytkowania sprzętu. Niestety w tym przypadku wykorzystane tworzywo nie jest miłe w dotyku. Korzystając z aparatu w niższych temperaturach trzeba zaopatrzyć się w rękawiczki, gdyż aluminiowa Leica T staje się po prostu bardzo zimna. Natomiast w lecie, kiedy często mamy spocone dłonie, aparat może wyślizgnąć się z rąk. Oczywiście producent oferuje opcjonalne akcesoria, na przykład T-SNAP (oryginalny protektor w czterech wersjach kolorystycznych), ale jest to dodatkowy koszt, który przyszli użytkownicy aparatu będą zmuszeni ponieść. Ponadto, sam projekt obudowy pozostawia również wiele do życzenia. Leica T ma wprawdzie duży zaokrąglony grip, dzięki któremu aparat wygodnie leży w dłoni, ale krawędzie samego body są już ostro zakończone, co przy dłuższym korzystaniu staje się mało przyjemne.
Zobacz wszystkie zdjęcia (6)

Z kolei ciekawym rozwiązaniem, które zostało wykorzystane przy produkcji paska, jest jego podłączenie do aparatu. System Klik i już jest zdaniem producenta unikatową metodą w świecie fotografii, dzięki której w łatwy i szybki sposób doczepimy pasek. I trudno się nie zgodzić z tym stwierdzeniem. Wystarczy wpiąć końcówkę wykonaną ze stali nierdzewnej do korpusu aparatu, a specjalny mechanizm zapewni bezpieczne połączenie. Trudności zaczną się w momencie, gdy będziemy chcieli odczepić pasek od aparatu. Wyjścia są dwa: albo będziemy mieć ze sobą specjalny kluczyk (dołączony do zestawu), albo znajdziemy spinacz do papieru. Trudno wyrokować, czy jest to rozwiązanie funkcjonalne. Sam pasek wykonany jest z dosyć sztywnej gumy, która podczas dłuższego korzystania staje się mało wygodna. Naszym zdaniem lepszym rozwiązaniem byłoby stworzenie paska ze skóry - tak jak robią wszyscy - to sprawdzone rozwiązanie.
Zobacz wszystkie zdjęcia (3)

W korpus aparatu wkomponowano lampę błyskową, która po włączeniu wyskakuje z wnętrza obudowy jak gadżet popularnego agenta 007, co jest dosyć ciekawym rozwiązaniem. Użytkownicy modelu z literą T będą mieli do wyboru sześć trybów pracy lampy błyskowej. Jednak jeżeli moc flasha okazałaby się za słaba, dzięki gorącej stopce będzie można doposażyć aparat w zewnętrzną lampę błyskową.
Zobacz wszystkie zdjęcia (3)

Przygotowanie do pracy
Leica T korzysta z klasycznego rozwiązania w postaci dedykowanej oddzielnej ładowarki do akumulatora. W zestawie otrzymujemy również sześć wtyczek, co może okazać się niezmierne przydatne choćby w przypadku częstych zagranicznych podróży.

Bateria BP-DC13 ma pojemność 1040mAh i zdaniem producenta taka objętość wystarczy na zrobienie około 400 zdjęć. W praktyce przy normalnym użytkowaniu zdołaliśmy wykonać ponad 300. Jest to więc wynik bardzo dobry, biorąc pod uwagę duży dotykowy ekran LCD. Dlatego też pełne naładowanie ogniwa swobodnie wystarczy na jeden dzień zdjęciowy.

To co szczególnie przykuło naszą uwagę, to sposób w jaki wyciąga się akumulator z obudowy aparatu. Leica T nie ma klasycznej klapki zasłaniającej akumulator. Zamiast tego dolna ścianka akumulatora idealnie pasuje do spodu aparatu. Aby poprawnie wyjąć baterie, należy przesunąć małą dźwignię znajdującą się obok mocowania statywu. Dzięki temu ogniwo “wyskoczy” ze slotu, jednak wciąż nie zostanie w pełni zwolnione. W tym celu wystarczy delikatnie wcisnąć akumulator. Jest to ciekawe rozwiązanie, które z pewnością zapobiegnie przypadkowemu wypadnięciu baterii. Ponadto, ogniwo oraz slot zostały tak wyprofilowane, że nie jesteśmy w stanie włożyć akumulatora odwrotną stroną. Czas ładowania ogniwa wynosi trochę ponad dwie godziny.
Zobacz wszystkie zdjęcia (3)

Minimalizm dał o o sobie znać również w mocowaniach i złączach, w które został wyposażony aparat. Na górze modelu z literą T znajduje się gorąca stopka. Po przeciwnej stronie jest mocowanie statywu (umieszczone centralnie do osi optycznej). Z kolei pod wspomnianą wcześniej klapką znajdziemy jedynie wejście na micro USB 2.0 oraz slot na jedną kartę pamięci (SD, SDHC, SDXC). To rozwiązanie należy pochwalić. Niestety, wejście to jest umieszczone zbyt blisko klapki, przez co możemy napotkać trudności podczas wyjmowania nośnika z danymi.

Leica T zapisuje zdjęcia w formacie DNG i JPEG o maksymalnej rozdzielczości 4944x3278 pikseli. Aparat pozwala na robienie zdjęć w pięciu rozmiarach oraz dwóch jakościach do wyboru.

To, czego zabrakło w aparacie, to wyjście micro HDMI oraz wejście obsługujące zewnętrzny mikrofon (zwłaszcza, że aparat posiada funkcję nagrywania filmów). Naszym zdaniem w tak zaawansowanej konstrukcji powinny one być uwzględnione.

Podsumowując, dobrze, że wejście na kartę pamięci jest umieszczone z boku. Dzięki temu z łatwością będziemy mogli ją wymienić w sytuacji, gdy aparat będzie znajdował się na statywie. Z kolei szkoda, że w nowym modelu mamy dostępne jedynie wejście micro USB 2.0, które już powoli ustępuje pola nowszemu USB 3.0.

Jak już wspomnieliśmy wcześniej, na obudowie aparatu nie ma programowalnych przycisków. Jednak wcale nie oznacza to, że tego modelu nie możemy dostosować do własnych potrzeb. Wszelkich zmian dokonujemy za pomocą dotykowego wyświetlacza.
Zobacz wszystkie zdjęcia (2)

Leica T oferuje jeden z lepszych interfejsów użytkownika, na których mieliśmy przyjemność pracować. Wszystko jest intuicyjne, proste, funkcjonalne, a przede wszystkim stylowe i piękne. Producentowi należą się pochwały za stworzenie tak dobrego oprogramowania.

Klikając w ikonę symbolizującą aparat przechodzimy do menu MyCamera Leica T, które jest w pełni konfigurowalne. Wystarczy kilka ruchów palcem, by w jednym miejscu znalazły się wszystkie te opcje, z których najczęściej korzystamy. Dzięki temu zawsze będziemy mieć szybki dostęp do ulubionych ustawień.

Zapisywanie opcji w menu MyCamera Leica T jest dziecinnie proste. Wystarczy nieco dłużej przytrzymać interesującą nas zakładkę. Po chwili zostanie ona zaznaczona, dzięki czemu będziemy ją mogli przesunąć na podświetloną ikonę aparatu. Zajmuje to dosłownie kilka sekund. Zakładki możemy dodawać również poprzez wciśnięcie plusa w menu MyCamera Leica T. Wyświetlone zostaną wszystkie dostępne opcje, spośród których będziemy mogli wybrać te, które nas interesują.



Gdyby tego było mało, producent umożliwia skonfigurowanie aż trzech profili użytkownika. Dzięki temu będziemy w stanie zapisać ulubione ustawienia na przykład do fotografii portretowej na jednym profilu, do fotografii nocnej na drugim, a do fotografii przyrodniczej na trzecim. Ponadto, zakładkę z profilami będziemy mogli umieścić w menu MyCamera Leica T. Taki wachlarz personalizacji, jaki oferuje Leica T z pewnością każdemu użytkownikowi ułatwi i usprawni fotografowanie.

Wspominaliśmy już, że bardzo podoba nam się dotykowy interfejs użytkownika. Praca z nim to czysta przyjemność i naszym zdaniem przyszłość amatorskiej, a może nawet profesjonalnej fotografii (głównie studyjnej).

Zobacz wszystkie zdjęcia (2)

Kolejnym udogodnieniem mogą okazać się automatyczne ustawienia ISO, które jesteśmy w stanie personalizować. Producent daje możliwość ustawienia maksymalnej czułości matrycy, na przykład ISO 1600 oraz minimalnego czasu naświetlania, na przykład 1/125 sekundy. Dzięki temu mamy pewność, że automat nie zejdzie poniżej wprowadzonych wartości. Podczas testu ustawienia Auto ISO spisały się naprawdę dobrze, zwłaszcza w sytuacji fotografowania w zmiennych warunkach oświetleniowych.

Nie zanotowaliśmy również żadnych niepokojących rzeczy związanych z nowym typem mocowania obiektywu zastosowanym w modelu Leica T. Wszystko działa sprawnie, a podczas wymiany obiektywu standardowo wystarczy wcisnąć i przytrzymać dedykowany przycisk oraz przekręcić obiektyw. Z kolei założenie odbywa się poprzez sparowanie czerwonych kropek (jedna na aparacie, druga na obiektywie).

Leica do swojego nowego systemu T oferuje cztery obiektywy: stałoogniskowy Summicron-T 23 mm f/2 ASPH, uniwersalny zoom Leica Vario-Elmar-T 18-56 mm f/3,5-5,6 ASPH, szerokokątny zoom Leica Super-Vario-Elmar-T 11–23 mm f/3,5–4,5 ASPH oraz teleobiektyw Leica APO Vario-Elmar-T 55–135 mm f/3,5–4,5 ASPH. Do bagnetu T niemiecki producent oferuje również Adapter-M, dzięki któremu do aparatu Leica T będzie można podłączyć wszystkie obiektywy z systemu M.

Praca
Na obudowie najmłodszego dziecka firmy Leica znajdziemy jedynie cztery elementy sterujące. Najbardziej wypukłym z nich jest spust migawki z okalającym go włącznikiem ON/OFF. Takie rozwiązanie jest jednym z wygodniejszych rozwiązań, jakie mogą zaoferować producenci aparatów. Ponadto, do tego włącznika została przypisana również opcja wyzwalania wbudowanej lampy błyskowej (trzecia pozycja na wybieraku), co jest bardzo wygodnym i intuicyjnym rozwiązaniem. Przełącznik stawia odpowiedni opór i nie zanotowaliśmy żadnych problemów z włączaniem i wyłączaniem aparatu lub przypadkowym wysunięciem lampy.

Obok spustu migawki znajduje się dedykowany przycisk służący filmowaniu, który został idealnie wkomponowany w obudowę aparatu. Dzięki temu nie ma mowy o jego przypadkowym włączeniu.

Dodatkowo na korpusie znajdziemy również dwa pokrętła, które nie są w żaden sposób opisane. Z początku wydawało nam się, że brak nadrukowanych informacji będzie mylący. Jednak po pierwszym włączeniu aparatu wszystko stało się oczywiste.
Zobacz wszystkie zdjęcia (4)

Do wspomnianych pokręteł producent przypisał różne funkcje, w zależności od tego, w jakim trybie pracy znajduje się aparat. Gdy wybierzemy tryby półautomatyczne (preselekcja przysłony lub preselekcja czasu), lewe pokrętło odpowiada za ustawienia ISO, prawe zaś za przysłonę bądź czas naświetlania. Z kolei ustawiając tryb manualny (M), lewym pokrętłem korygujemy ustawienia przysłony, prawym zwiększamy lub zmniejszamy czas. Dodatkowo, wszystkie niezbędne informacje są wyświetlane tuż pod odpowiednim pokrętłem.

Takie rozwiązanie zastosowane przez niemieckich inżynierów jest wygodne w użyciu, a przy tym bardzo intuicyjne. Nie trzeba się do niego długo przyzwyczajać, ponieważ wszystko jest logicznie rozmieszczone. Co więcej, praca z takimi ustawieniami jest naprawdę przyjemna.

Na ekranie LCD obok wyświetlanego obrazu mamy dostępne trzy ikony. Pierwsza od góry odpowiada za włączenie odpowiednich priorytetów pracy. Z listy możemy wybrać tryby PASM oraz sceny. Środkowa ikona aparatu to opisane wcześniej menu MyCamera Leica T. Po wejściu w tę zakładkę mamy również możliwość przejścia do pełnego menu aparatu. W tym celu wystarczy kliknąć ikonę śrubokręta i klucza. Wtedy na ekranie aparatu zostanie wyświetlona lista wszystkich dostępnych opcji, na przykład opcje balansu bieli, kompensacji ekspozycji, czy wyboru pól autofokusa. Z kolei ostatnia ikona głównego panelu dowodzenia odpowiada za informacje dostępne na wyświetlaczu. Dzięki niej możemy wybrać różne opcje, które zostaną pokazane, na przykład szczegółowe informacje o trybach pracy i ustawieniach aparatu, siatkę ułatwiającą kadrowanie, a także histogram.
Zobacz wszystkie zdjęcia (2)

Producent wyposażył ekran aparatu również w blokadę przypadkowego włączenia lub przełączenia opcji. Aby ją uruchomić, wystarczy przesunąć palcem (od góry do dołu) po ikonach wyświetlanych na ekranie LCD. Wtedy białe ikony zmienią kolor na szary, co będzie dowodem włączonej blokady. Aby z powrotem przywrócić ich funkcyjność, wystarczy odwrócić wcześniejsza działanie - przesunąć palcem od dołu do góry. Dzięki temu ikony zostaną podświetlone i znów będziemy mogli korzystać z dostępnego menu.

Trzeba przyznać, że takie rozwiązanie okazało się bardzo przydatne. Podczas fotografowania, bez włączonej opcji, często zdarzało nam się dotknąć kciukiem którąś z ikon. Ponieważ większość tylnej ścianki stanowi duży dotykowy wyświetlacz, który zabiera miejsca na naturalne ułożenie dłoni, stąd możliwość przypadkowego włączenia jednej z wyświetlanych funkcji. Dzięki blokadzie ten problem już nie występuje. Poza tym blokada obejmuje jedynie opcje dostępne na dotykowym wyświetlaczu. Jesteśmy więc w stanie zmieniać podstawowe parametry takie jak czułość matrycy czy czas naświetlania. Dlatego też nawet w przypadku włączonej blokady będziemy mieli kontrolę nad aparatem. Mimo że obsługa ekranu dotykowego z opisu może brzmieć skomplikowanie, to jednak użytkownicy nowoczesnych smartfonów bardzo szybko naturalnie zaczną posługiwać się dotykowymi gestami w aparacie.



Ciekawe rozwiązanie zastosowali twórcy również przy podglądzie zdjęć. Wprawdzie na obudowie aparatu nie znajdziemy żadnego przycisku wywołującego galerię zdjęć, jednak wcale nie oznacza to, że taka opcja nie jest dostępna. Podgląd zdjęć włączamy za pomocą pewnego i jednostajnego przesunięcia palcem wzdłuż wyświetlacza (z góry na dół lub z dołu do góry). Zdjęcia możemy przeglądać na dwa sposoby. Pierwszym z nich jest użycie dotykowego wyświetlacza. Wystarczy przejechać palcem po ekranie, aby zmienić wyświetlane zdjęcie. W celu powiększenia, na wyświetlaczu, będziemy musieli rozsunąć dwa palce (tak jak odbywa się to w przypadku przeglądania zdjęć na tabletach lub smartfonach). Drugim, bardziej klasycznym sposobem przeglądania zdjęć jest wykorzystanie pokręteł dostępnych na korpusie aparatu. Lewe z nich odpowiada za przeglądanie fotografii, prawe zaś odpowiedzialne jest za powiększanie wyświetlanego obrazu. W naszej ocenie, wykorzystanie dedykowanych pokręteł jest bardziej intuicyjne i funkcjonalne, ale to dobrze, że możemy wybierać spośród dwóch opcji.

Niestety aparat nie może pochwalić się szybkim podglądem zdjęć, nawet gdy na karcie pamięci nie jest ich zbyt dużo. Aparat jest stosunkowo wolny. Przechodząc z podglądu jednego zdjęcia do wyświetlania miniaturek, mamy do czynienia z charakterystycznym wygaśnięciem obrazu, które trwa około sekundy. Jest to trochę irytujące, zwłaszcza, gdy chcemy szybko przejrzeć wykonaną serię zdjęć. W aparacie tej klasy takie spowolnienie działania nie powinno mieć miejsca.

Jak już pisaliśmy wcześniej, Leica T nie posiada wbudowanego wizjera. Jednak dla osób chcących fotografować w bardziej klasyczny sposób, producent daje możliwość dokupienia elektronicznego wizjera, który montujemy na gorącą stopkę aparatu.

Leica Visoflex (Typ 020) dedykowany do nowego systemu T, to 3.7-megapikselowy odchylany elektroniczny wizjer LCD, na którym wyświetlane są wszystkie informacje dostępne podczas fotografowania na ekranie aparatu. Dodatkowo posiada on moduł GPS, dlatego też tylko z podłączonym wizjerem będziemy mogli korzystać z opcji GPS dostępnych w modelu Leica T.

Do produkcji wizjera wykorzystano tworzywo sztuczne, które w naszej ocenie jest zdecydowanie gorsze jakościowo niż aluminiowy korpus aparatu. W dotyku na pewno nie odczujemy, że mamy do czynienia z gadżetem za około 1900 zł. Ponadto, Visoflex dostępny jest jedynie w kolorze czarnym, co koliduje ze srebrną wersją testowanego aparatu. Wizjer zamontowany na czarnym body Leica T może się obronić, ale ogólny wygląd aparatu i tak nadal pozostaje kwestią gustu.

Obraz wyświetlany za pomocą wizjera elektronicznego jest wyraźny, niestety dosyć wolno renderowany. Z kolei czas przełączenia między ekranem LCD a wizjerem również nie należy do najkrótszych i wynosi około jednej sekundy. Obraz wyświetlany na ekranie wyłącza się, następuje moment, w którym nie mamy żadnego podglądu i dopiero po upłynięciu chwili włącza się wizjer elektroniczny. Takie opóźnienie może być powodem tego, że podczas fotografowania z zamontowanym wizjerem, sprzed nosa ucieknie nam decydujący moment zdjęcia.

Zobacz wszystkie zdjęcia (3)

Funkcje dodatkowe
Leica T posiada wbudowany moduł Wi-Fi, co niejako stanowi już podstawowe wyposażenie aparatów w tej klasie. Dzięki specjalnej aplikacji na smartfon lub tablet (dostępnej na iOS), otrzymujemy możliwość pełnej kontroli nad aparatem za pomocą telefonu. Ponadto, możemy przesyłać zdjęcia na portale społecznościowe i urządzenia mobilne oraz zapisywać wybrane fotografie na komputerze.

Miłym rozwiązaniem, które oferuje Leica T jest wbudowana pamięć, która wynosi aż 16 GB. Dzięki temu będziemy w stanie robić zdjęcia bez konieczności instalowania kart SD. Ponadto, tak duża pojemność wewnętrznej pamięci spokojnie wystarczy na cały dzień zdjęciowy. Może okazać się również pomocna w momencie, gdy zabraknie wolnego miejsca na nośnikach danych. Brawo dla producenta za wyposażenie swojego nowego modelu w tak obszerną wewnętrzną pamięć aparatu.

Podsumowanie tej części:

+ ciekawy i minimalistyczny wygląd
+ duży dotykowy wyświetlacz z wiernym odwzorowaniem barw
+ wysoka jakość konstrukcji aparatu
+ innowacyjny system połączenia paska z aparatem
+ ciekawe rozwiązanie wbudowania lampy błyskowej
+ ładowarka akumulatorów z sześcioma wtyczkami
+ ochrona przed przypadkowym wypadnięciem baterii
+ przejrzysty interfejs
+ intuicyjne i konfigurowalne menu
+ ustawienie Auto ISO
+ wygodne i funkcjonalne pokrętła z przypisanymi różnymi funkcjami w zależności od trybu pracy
+ blokada dotykowego menu przy jednoczesnej możliwości korzystania z podstawowych parametrów aparatu
+ dwa sposoby podglądu zdjęć
+ wbudowany moduł Wi-Fi
+ wbudowana pamięć 16 GB

- brak wbudowanego wizjera
- aluminiowa obudowa mało przyjemna w użytkowaniu (zwłaszcza w niższych temperaturach)
- ostro zakończone krawędzie korpusu
- jakość tworzywa zastosowanego przy produkcji paska
- źle rozlokowany slot na kartę pamięci (zbyt blisko klapki)
- brak wyjścia micro HDMI oraz wejścia na zewnętrzny mikrofon
- wolne przeglądanie zdjęć
- zbyt duże opóźnienie przy włączaniu zewnętrznego wizjera Visoflex

Dodaj ocenę i odbierz darmowy e-book
Digital Camera Polska
Spis treści
Skopiuj link

Autor: Michał Chrzanowski

Stały bywalec naszego laboratorium. Ciągle patrzy na świat przez różne ogniskowe oraz przemierza miasta i wioski obwieszony sprzętem fotograficznym. Uwielbia stylowe aparaty, a także eleganckie i funkcjonalne akcesoria. Ma słabość do monochromu i suwaków w programie Lightroom, po godzinach – do literatury faktu i muzyki country.

Komentarze
Więcej w kategorii: Aparaty
Sony A1 II + FE 28-70 mm f/2 GM - pierwsze wrażenia i zdjęcia przykładowe (RAW)
Sony A1 II + FE 28-70 mm f/2 GM - pierwsze wrażenia i zdjęcia przykładowe (RAW)
Sony kończy rok z przytupem, prezentując dwie iście profesjonalne konstrukcje - najnowszy flagowy korpus Sony A1 II i uniwersalny, superjasny zoom średniego zasięgu. Czy nowy korpus...
15
Nikon Z50 II - pierwsze wrażenia i zdjęcia przykładowe (RAW)
Nikon Z50 II - pierwsze wrażenia i zdjęcia przykładowe (RAW)
Po pięciu latach Nikon prezentuje wreszcie następcę pierwszego amatorskiego korpusu w systemie Z. To nadal ta sama matryca, ale lepsza wydajność, bardziej rozbudowana ergonomia i...
23
Fujifilm X-M5 - pierwsze wrażenia i zdjęcia przykładowe [RAW]
Fujifilm X-M5 - pierwsze wrażenia i zdjęcia przykładowe [RAW]
Nowy Fujifilm X-M5 to najtańszy aparat w systemie, ale pod względem możliwości daleko mu do typowego amatorskiego korpusu. Czy to możliwe, że Fujifilm zrobiło wymarzony aparat dla...
33
Powiązane artykuły
Wczytaj więcej (4)