Akcesoria
Sennheiser Profile Wireless - kompaktowe mikrofony bezprzewodowe od ikony branży
Systemy SI, które jeszcze niedawno funkcjonowały jedynie w wyobraźni autorów science-fiction, dziś implementowane są z powodzeniem w kolejnych obszarach ludzkiej działalności. Przykładem mogą być chociażby sztucznie generowane obrazy, których nie jesteśmy już wstanie odróżnić od zdjęć. Czy zawód fotografa w końcu stanie się zbędny?
O rozwiązaniach bazujących na uczeniu maszynowym i innych ciekawostkach z obszaru szeroko rozumianej sztucznej inteligencji pisaliśmy już niejednokrotnie. Z roku na rok postępująca automatyzacja coraz bardziej rozpościera swoje cyfrowe macki. Od “inteligentnych” systemów bankowych oceniających wnioski kredytowe, przez algorytmy rekomendujące wyświetlaną zawartość w mediach społecznościowych i serwisach streamingowych, aż po układy rozpoznawania obrazu w programach do obróbki i najnowszych smartfonach. To jednak dopiero wstęp do tego, co czeka nas w nadchodzących latach. W rozwój tego rodzajów rozwiązań mocno bowiem inwestują giganci rynku technologicznego.
Przykładem tego, jak sztuczna inteligencja może zmienić oblicze rynku, mogą być najnowsze doniesienia ze stajni Nvidia. Opublikowane niedawno badanie opisuje system bazujący wprowadzonych w 2014 roku sieciach GAN (Generative adversarial networks), wytrenowany do aplikowania charakterystyki czy stylu danego obrazu na inny.
O podobnym rozwiązaniu pisaliśmy już wcześniej (np. tu i tu), choć wtedy trudno było mówić o przekonujących rezultatach. Nie zdążyliśmy jednak mrugnąć okiem, a istniejąca od raptem 4 lat technologia została udoskonalona na tyle, że nie jesteśmy już niemal w stanie odróżnić prawdziwego zdjęcia od tego wygenerowanego przez komputer. Wrażenie robi szczególnie stosunkowo wysoka rozdzielczość wyjściowych obrazów. Bazując na zdjęciach źródłowych, system jest w stanie wygenerować fotorealistyczne twarze osób, które nigdy nie istniały, ale nie tylko.
Jak pokazuje badanie, rozwiązanie Nvidii całkiem nieźle radzi sobie także ze zdjęciami wnętrz, samochodów czy zwierząt, kładąc się widmem na przyszłości rynku filmu i fotografii. Bo choć z pozoru głównym hipotetycznym problemem związanym z tego typu technologią są kwestie bezpieczeństwa i fałszywych tożsamości, implikacje związane z wprowadzeniem podobnego rozwiązania na szeroką skalę mogą dotknąć wiele odnóg branży.
Po pierwsze, wobec tego rodzaju rozwiązań pod znakiem zapytania staje cały rynek fotografii stockowej, użytkowej. Z racji oszczędności, prawdopodobnie jedynie kwestią czasu są systemy czy aplikacje, które po wprowadzeniu kluczowych danych na temat pożądanej zawartości obrazu będą generować dla nas gotowe do użycia, unikalne “zdjęcia”. Trzy osoby popijające kawę przy zachodzie słońca na dachu wieżowca? Wystarczy kliknąć. Konsekwencje nietrudno sobie wyobrazić
To oczywiście przykład skrajny, choć jak najbardziej możliwy. Dużo szybciej jednak systemy SI mogą wpłynąć na rynek reklamowy, pracę retuszerów, specjalistów od postprodukcji czy fotografów-specjalistów w danych niszach. Bo po co wynajmować studio, zatrudniać fotografów wnętrz, produktowych czy kulinarnych, lub ekipę oświetleniową i płacić za dodatkowe usługi, skoro wystarczy zrobić zwykłe zdjęcie i nałożyć na nie “styl” pożądanego obrazu?
System jest w stanie wygenerować też na przykład kocie pyski. Czy to wstęp do niekończących się słodkich kocich internetowych galerii?
Podobne systemy mogą mieć również ogromny wpływ na branże filmową. Już dziś w niektórych produkcjach mamy do czynienia z generowanymi komputerowo twarzami poszczególnych aktorów. Wystarczy wspomnieć chociażby takie tytuły jak Gwiezdne Wojny czy Blade Runner 2049. Jeżeli studia będą w stanie zaoszczędzić wielomilionowe gaże na rzecz cyfrowo wygenerowanej niemożliwej do odróżnienia od rzeczywistej osoby supergwiazdy, na pewno z tego rozwiązania skorzystają.
Wszystko to kolejny raz rodzi pytania o autentyczność treści publikowanych w sieci, jak i samej fotografii. Powoli docieramy do momentu, gdy nic co widzimy w internecie nie może być brane za pewnik, a my stajemy przed koniecznością przewartościowania fotografii jako medium dokumentującego rzeczywistość. Biorąc jednak pod uwagę stale rosnąca popularność przekazywania informacji za pomocą obrazu i niewielkie możliwości kontroli stwarza to ogromne pole do manipulacji użytkownikiem. Parafrazując popularne w sieci powiedzenie: “Pics, but it didn’t happen”.
Czy wobec tego jesteśmy w przededniu pożegnania się z zawodem fotografa? Z pewnością nie warto jeszcze odkładać aparatu na półkę. Tak długo, jak zdjęć nie zaczną za nas wykonywać roboty, tak będzie istnieć zapotrzebowanie na profesjonalną fotografię okolicznościową czy reportażową. Wszak wszyscy chcemy oglądać siebie i świat w sytuacjach, które rzeczywiście miały miejsce. Dużo prędzej należałoby spodziewać widocznych konsekwencji we wspomnianych wcześniej obszarach kreacji, stylizacji czy postprodukcji, gdzie kosztowne i czasochłonne procesy łatwiej będzie zastąpić linijkami kodu. Oczywiście to nadal kwestia przynajmniej kilku bądź nawet kilkunastu lat, a w tej chwili trudno cokolwiek brać za pewnik, historia jednak pełna jest przykładów wymierania zawodów czy procesów, które zostały zastąpione szybszymi, tańszymi i bardziej wydajnymi technologiami.
Więcej informacji na temat systemu opracowanego przez NVidia znajdziecie pod adresem arxiv.org.