Mobile
Xiaomi i Realme odgrzewają 10-letni koncept. Czy smartfon z wymiennymi obiektywami może mieć dzisiaj sens?
Podczas targów MWC 2025 marki Xiaomi i Realme zaprezentowały koncept smartfonów z systemem wymiennych obiektywów. Czy podzielą ten sam los, co podobne konstrukcje sprzed dekady czy może to technologia, która po prostu musiała poczekać na odpowiedni czas?
Czego jeszcze brakuje smartfonom, by wreszcie na dobre mogły zacząć rywalizować z prawdziwymi aparatami w segmencie hobbystycznym i półprofesjonalnym? Większość osób wskaże na ergonomię, większe sensory i lepszą optykę. Doskonale wiedzą to także producenci, bo oto na targach MWC marki Xiaomi i Realme zaprezentowały koncepcyjne systemamy wymiennych obiektywów do smartfonów. Tyle, że to nic nowego.
Ten sam problem producenci widzieli już przed dekadą, co zrodziło pomysł na aparaty „bezkorpusowe” pokroju Olympusa AIR czy Sony QX10 - kompaktowe moduły z matrycą i obiektywem, stworzone do parowania z naszymi smartfonami. Wtedy projekty te okazały się kompletnym niewypałem, czy dziś może być inaczej?
10 lat temu główną przeszkodą w popularyzacji tego rozwiązania okazała się wygoda i możliwości. Wszystko było mało intuicyjne, wymagało manualnego parowania i w żaden sposób nie zagrażało aparatom w zakresie jakości czy samego komfortu pracy. Teraz może to wyglądać zupełnie inaczej.
Koncepty Xiaomi i Realme bazują na nieco odmiennych założeniach. W przypadku Xiaomi to - podobnie jak w niegdysiejszym Sony QX10 - kompeksowe moduły obrazowania (oparte o matrycę 4/3), doczepiane magnetycznie do korpusu telefonu. Realme proponuje zaś smartfona z odsłoniętą 1-calową matrycą i mocowaniem, do którego przez dedykowany adapter będziemy mogli podpinać zwykłe obiektywy. Jeden i drugi projekt ma swoje wady (o czym za chwilę), ale zarazem łatwo wyobrazić sobie także realne korzyści takiego zastosowania.
W dużym skrócie wygląda to tak, że fotografujemy radośnie smartfonem tak samo, jak teraz, ale gdy zajdzie taka potrzeba, możemy wyjąc z kieszeni obiektyw, który szybko pozwoli podrasować jego osiągi, zachowując jednocześnie wszelkie korzyści płynące z mobilnych systemów przetwarzania obrazu. W ten sposób jedno urządzenie będzie w stanie zaspokoić zarówno potrzeby typowo amatorskie, jak i posłużyć do realizacji bardziej ambitnych celów - w perspektywie również tych typowo zawodowych.
Mobilny system obrazowania jest tu zresztą słowem-kluczem, bo jak wspominałem w niedawnym materiale na temat flagowca Oppo, do pełni szczęścia fotografowie potrzebują dziś w zasadzie jednej rzeczy - smartfonowych udogodnień obudowanych lepszym interfejsem i bardziej wysublimowaną jakością obrazu. Gdy to zostanie zaspokojone, segment klasycznych aparatów szybko skurczy się do rynku typowo profesjonalnego.
Jednocześnie, w moim mniemaniu koncepty Xiaomi i Realme popełniają ten sam podstawowy błąd - mając na stole gotowe rozwiązania, niepotrzebnie trzymają się utartych, „aparatowych” schematów. Mianowicie jeden i drugi pomysł kurczowo trzyma się koncepcji zwykłego, pojedynczego obiektywu.
Aby więc zrobić z tej idei realny użytek, użytkownik nadal będzie musiał nosić ze sobą torbę z obiektywami, które na pewno nie będą tanie (zwłaszcza w przypadku pomysłu Xiaomi obejmującego matrycę w każdym module) i które dodatkowo znacznie zwiększają wymiary całego zestawu fotograficznego. Jednym słowem pomysł dziedziczy największe wady „zwykłych” aparatów. A przecież smartfony podbiły serca amatorów właśnie swoją wygodą i uniwersalnością.
Pomysły Xiaomi i Realme mają więc znamiona rewolucji, na jaką wszyscy czekamy, ale w obecnej formie przenoszą także dużo obciążeń wcześniejszych koncepcji tego typu. Dlaczego by więc po prostu nie rozwinąć idei, które sprawdziły się na rynku mobile i zamiast możliwości mocowania pojedynczego obiektywu oddać w ręce użytkowników odczepianą wyspę z dwoma (lub więcej) większymi, bardziej zaawansowanymi aparatami? Może być nawet gruba - i tak będzie wygodniejsza od zwykłego obiektywu. Powierzchnia smartfona jest w końcu wystarczająco szeroka, by upchać na niej przynajmniej kilka większych modułów. A jeśli dodatkowo oferowałaby udogodnienia ergonomiczne, mielibyśmy podwójnie wygraną sytuację.
Tak czy inaczej, w najbliższych latach spodziewamy się zobaczyć więcej koncepcji rozwijających ideę smartfona jako pełnoprawnego aparatu i jestem przekonany, że do roku 2030 zobaczymy produkt, który na stałe odmieni oblicze sprzętu fotograficznego.