Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Weźcie do ręki katalog Ikea i spójrzcie na zdjęcia. Bardzo ładne, prawda? Tyle, że w większości to wizualizacje 3D. Czy grafika komputerowa już wkrótce odmieni także rynek fotografii modowej i reklamowej?
Jak wiele osób, czasy szkolne spędziłem na graniu w gry komputerowe. Pamiętam zachwyty nad wyglądem wody w “Morrowindzie” czy przełomowy moment, gdy w grach zaczęły pojawiać się dynamiczne cienie. Każda tego typu sensacja ożywiała oczywiście dyskusję na temat tego, kiedy grafika komputerowa stanie się tak zaawansowana, byśmy nie byli w stanie odróżnić jej od rzeczywistości. Wygląda na to, że nie trzeba było długo czekać.
Weźmy na przykład wspomniany katalog Ikea. Na początku XXI wieku firma postanowiła uporać się z zamieszaniem logistycznym i część fotografii produktów zastąpić wizualizacjami 3D. W 2005 roku po raz pierwszy pojawiły się one w katalogu. W 2008 roku pojawiła się w nim pierwsza w całości stworzona komputerowo kuchnia. Dziś firma zatrudnia cały zespół grafików, a fotorealistyczne rendery stanowią już większość materiałów, które widzimy co roku w folderze firmy. Jednak nie trzeba szukać nawet tak daleko. Coraz więcej zdjęć packshotowych, które oglądamy w prasie czy internecie to właśnie wizualizacje. Czy zawsze jesteście je w stanie rozpoznać?
W dzisiejszym, nastawionym na optymalizację za wszelką cenę świecie, takie podejście nie może dziwić. Utrzymanie zespołu grafików jest tańsze, wygodniejsze i bardziej praktyczne niż zarządzanie całą logistyką związaną z przygotowaniem tak dużej liczby sesji zdjęciowych i zdjęć produktowych i dbanie o to, by wszystkie prezentowane materiały były spójne stylistycznie. Z tego samego powodu twórcy Hollywood coraz rzadziej decydują się na filmowanie skoku autobusem przez most zwodzony czy wysadzenie w powietrze całego budynku. Dziś dużo łatwiej sceny te stworzyć przy pomocy grafiki komputerowej.
Do tej pory grafika stanowiła jedynie uzupełnienie całego obrazu, pomoc, która pozwalała pokazywać rzeczy w sposób wcześniej niemożliwy. Czy jednak podobnie jak w przypadku katalogu Ikea zacznie z czasem zupełnie wypierać rzeczywisty obraz? Nie od dziś spekuluje się, że zastąpienie aktorów sztucznie wykreowanymi celebrytami, pozwoliłoby studiom filmowym znacznie zmniejszyć budżety wydawane na produkcję filmów. Podobne rozwiązanie mogłoby także odmienić skomplikowany rynek fotografii modowej czy reklamowej. Jak na razie jednak nie stworzono jeszcze wystarczająco realistycznego modelu człowieka. Czyżby?
Powitajcie Immę, stworzoną przez japońskie studio Modeling Cafe wirtualna modelkę, która gości na okładce magazynu CGWorld. Imma ma swojego Instagrama, na których możemy zobaczyć ją na wyglądających przerażająco realistycznie zdjęciach. Ba, robi sobie nawet selfie i pokazuje swoje instaksy. Interesuje się kulturą i chce zainteresować ludzi pokazami mody. Choć jej konto istnieje dopiero od pół roku, już przyciągnęło 20 tys. obserwujących.
Imma wpisuje się w coraz bardziej widoczny trend wirtualnych influencerów. Trend, którym prędzej czy później zainteresują się zapewne twórcy kampanii reklamowych. Bo czy jest sens użerać się z niesfornym vlogerem, który nie potrafi dostarczyć materiałów na czas, a dodatkowo ciągle stwarza problemy, wysłuchiwać marudzenia fotografów, którzy twierdzą, że “tego nie da się zrobić” i tracić nerwy na znalezienie zastępstwa dla makijażystki, która nie dojechała na sesję skoro taniej, prościej i bezpieczniej będzie zatrudnić wirtualną modelkę, która zapewni marce takie same “zasięgi”?
Oczywiście, możemy dyskutować, że obecnie w fotografii modowej stawia się na realizm, a odbiorca oczekuje kontaktu z rzeczywistym produktem. Czy na pewno? Spójrzcie na Instagrama, gdzie multum profili czerpie profity z wykreowanej przez siebie rzeczywistości. Zresztą podobnie jak w przypadku katalogu Ikea, większość osób i tak nie zauważy różnicy. A skoro nie ma różnicy, to po co przepłacać?