Wydarzenia
Sprawdź promocje Black Friday w Cyfrowe.pl
83%
Pierwszy reporterski korpus Olympusa wzbudził wiele kontrowersji. Dla jednych to aparat, na który czekali od dawna, dla innych - zaprzeczenie idei Mikro 4/3. Czy na rynku jest dziś miejsce na konstrukcję tego typu? Przekonajmy się co potrafi najnowszy OM-D!
Olympus OM-D E-M1X to z pewnością aparat bardzo specyficzny. W końcu otrzymujemy iście reporterskie body ze stosunkowo małą matrycą, która w zasadzie wyklucza aparat z takich dziedzin jak zawodowe relacjonowanie wydarzeń sportowych przy sztucznym oświetleniu. Nie oznacza to jednak, że jest to pozycja wprowadzona na rynek bez celu.
E-M1X to z pewnością najlepiej opracowane body Olympusa od lat. Pojawiający się po raz pierwszy joystick AF i rozbudowana, oparta o dwa gripy ergonomia sprawiają, że aparatem fotografuje się wyjątkowo wygodnie, co trudno powiedzieć o niektórych reporterskich korpusach na rynku. Aparat jest też niewiarygodnie szybki, responsywny i oferuje szereg funkcji, których na próżno szukać u innych producentów, jak tryb wysokiej rozdzielczości „z ręki” czy funkcja Pro Capture, która zapisuje w pętli ujęcia zanim naciśniemy spust migawki. To też pierwszy bezlusterkowiec, który pozwala nam w zasadzie zapomnieć o kłopotach z baterią, a możliwości personalizacji, obejmujące niemal każdy aspekt działania aparatu zadowolą największych malkontentów. Cieniem na konstrukcji kładzie się jedynie rozbudowane do przesady menu i systematyka dostępu do poszczególnych ustawień, a także (w pewnych sytuacjach) funkcje dotykowe.
Aparat będzie ciekawą aktualizacją dla osób korzystających wcześniej z pierwszej generacji modelu E-M1, a także chyba najlepszą propozycją dla tych, którzy wymagającą pracę fotograficzną na przekór trendom postanowili oprzeć w całości o system Mikro Cztery Trzecie. W dobrym świetle to prawdziwy demon, który potrafi zaskoczyć. Doskonały aparat dla fotografów przyrody i akcji, wykonujących swoją pracę głównie w świetle dnia. Dzięki możliwości stałego zasilania i sprawnie działającej funkcji rozszerzonej rozdzielczości sprawdzi się także w studiu czy fotografii reklamowej. Decydując się na „iksa” musimy być jednak świadomi ograniczeń, jakie niesie ze sobą sensor Mikro Cztery Trzecie. Niestety stosowanie wyższych czułości szybko obnaża dystans, jaki w kwestii jakości obrazu dzieli tę konstrukcję do modeli pełnoklatkowych, zwłaszcza jeśli ktoś ma w zwyczaju kadrowanie zdjęć. Szkoda też, że aparat pod względem podzespołów i osiągów plasuje się tak blisko obecnego już na rynku od pewnego czasu modelu E-M1 II.
E-M1 X to aparat kierowany właściwie wyłącznie do wąskiej grupy specjalistów i ambitnych amatorów. Ci jednak powinni być nim zachwyceni.
+ bardzo dobra ergonomia
+ szybkość działania
+ wygoda obsługi
+ szybki i skuteczny system AF
+ wydajny tryb seryjny
+ wyjątkowo rozbudowane opcje personalizacji
+ tryb Pro Capture
+ tryb High Res Shot z ręki
+ zakres dynamiczny na niskich czułościach
+ czas pracy na akumulatorze
+ dobra implementacja funkcji bezprzewodowych
- praca na wysokich czułościach
- nieefektywny układ menu
- mała rozdzielczość wizjera
- brak wygodnego dostępu do niektórych kluczowych funkcji
- mylące informacje odnośnie pracy AF w przypadku szybkich serii z migawką elektroniczną
- dotykowa nawigacja po menu i trybie podglądu odstaje od konkurencji
- tryb Auto ISO
- brak pomocniczego LCD
- cena
83%