Mobile
Oppo Find X8 Pro - topowe aparaty wspierane AI. Czy to przepis na najlepszy fotograficzny smartfon na rynku?
77%
GX9 to topowy model z „dalmierzowej” serii Lumix GX. Mocna specyfikacja, zamkniętą została w kompaktowym i solidnym body, a atutem jest też niewątpliwie atrakcyjna cena i bogactwo dostępnej optyki. Zobaczmy jak ten stylowy maluch sprawdza się w praktyce.
Jak już wspomnieliśmy, podobnie jak w modelu GX8, tu też otrzymujemy 20-megapikelowy sensor w rozmiarze Mikro Cztery Trzecie, który pozwoli na fotografowanie w zakresie czułości ISO 200-12 800 (rozszerzane do ISO 100-25 600). Rozdzielczość ta umożliwi nam wykonanie wysokiej jakości wydruków (300 dpi) w rozmiarze do 44 x 33 cm.
Matryca nowego aparatu została pozbawiona filtra dolnoprzepustowego, co powinno dostarczyć nam większej szczegółowości obrazu, a nowy system przetwarzani plików JPEG zapewniać ma bardziej wierną reprodukcję kolorów.
Pod względem szczegółowości zdjęć, nowy GX9 rzeczywiście wypada bardzo dobrze. Na niskich czułościach obraz jest bogaty w drobne detale, choć w przypadku plików JPEG zauważymy zacieranie się drobniejszych detali. O dobrej jakości zdjęć możemy mówić w zakresie ISO 200-800. Powyżej tych wartości we znaki zacznie dawać się już wzrost zaszumienia i widoczny spadek szczegółowości. Za wartość graniczną, przy której możemy oczekiwać akceptowalnej jakości obrazu uznać należy ISO 1600. Przy ISO 3200 zauważymy już nagłe pogorszenie obrazu, które - co ciekawe - nie wydaje się mieć uzasadnienia w wyglądzie plików RAW.
Aparat dość przeciętnie wypada pod względem zaszumienia wysokich czułości, ale to też nic specjalnie zaskakującego w świecie matryc Mikro Cztery Trzecie. Szumy stają się widoczne już przy wartości ISO 400, a przy ISO 1600 zaczynają już mocniej wpływać na jakość zdjęć. Przy ISO 3200 zauważymy już wysoki wzrost intensywności kolorowych szumów w przypadku plików RAW, lub rozmywający drobne detale “efekt akwareli” w przypadku plików JPEG. Zauważalnym problemem jest też utrata informacji o kolorystyce zdjęć, która zacznie się uwidaczniać powyżej wartości ISO 1600. Jak już jednak wspomnieliśmy, są to problemy charakterystyczne dla tego formatu matryc.
Niestety, jak zwykle w przypadku aparatów Lumix nie widzimy dużej różnicy między włączonym a wyłączonym systemem odszumiania, a szkoda. Zmniejszenie intensywności systemowej poprawy obrazu mogłoby pozytywnie wpłynąć na wydobycie drobniejszych detali na wyższych czułościach.
Pod względem zakresu dynamicznego otrzymujemy wyniki niemal identyczne jak u poprzednika, niemniej jednak nie powinniśmy narzekać. Choć zakres dynamiczny rzędu 12,6 EV przy bazowej czułości ISO ustępuje nieco najnowszym pełnoklatkowym konstrukcjom na rynku, w świecie matryc M/43 to niezły wynik. Podobny zakres dynamiczny oferuje chociażby pełnoklatkowy Canon EOS 6D Mark II, toteż nie ma tu mowy o kompleksach. Warto jednak podkreślić, że dynamika dość szybko spada wraz ze wzrostem czułości i już przy ISO 800-1600 zauważymy jej widoczne zawężenie.
Jak w praktyce, tak i w testach studyjnych automatyczny balans bieli odkrywa przed nami swoje niedoskonałości. W przypadku pomiaru standardowego zauważymy problemy w świetle mieszanym i żarowym. Innym mankamentem jest fakt, że w przypadku zmiany oświetlenia aparat potrzebuje dłuższej chwili na zbalansowanie temperatury barwowej (nawet 5-6 sekund).
Z kwestią kolorystyki pomoże nam uporać się automatyczny balans bieli zachowujący zimne tony sceny. W tym wypadku możemy liczyć na zniwelowanie problemów w świetle żarowym, jednak w świetle mieszanym nadal zauważymy problemy z odwzorowaniem właściwej kolorystyki.