Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
77%
GX9 to topowy model z „dalmierzowej” serii Lumix GX. Mocna specyfikacja, zamkniętą została w kompaktowym i solidnym body, a atutem jest też niewątpliwie atrakcyjna cena i bogactwo dostępnej optyki. Zobaczmy jak ten stylowy maluch sprawdza się w praktyce.
Aparat uruchamia się stosunkowo szybko (1,15 sekundy do wykonania pierwszego zdjęcia), ale nadal są to wyniki ustępujące leciwemu już poprzednikowi, który oferował wynik blisko dwukrotnie lepszy (0,7 s). Na szczęście większych opóźnień nie dostrzegamy w przypadku obsługi aparatu. System błyskawicznie reaguje na ruch pokręteł i kontrolę przycisków, co nadal nie jest wcale tak oczywiste w świecie bezlusterkowców, a także momentalnie wyświetla 100-procentowe powiększenie kadru w trybie podglądu. Opóźnienie obserwujemy w przypadku przemieszczania się punktu AF za pozycją palca na ekranie, jest ono jednak bardzo niewielkie.
Tak więc kwestia szybkości pracy wypada bardzo dobrze. Warto jednak wspomnieć, że podczas testu aparatu kilkukrotnie napotkaliśmy na sytuację, w której z niewiadomych przyczyn aparat się zawiesił i konieczne było wyjęcie baterii w celu jego zresetowania. Inną kwestią, która może wpłynąć na wygodę pracy jest długie przetwarzanie zdjęć wykonanych przy długich czasach migawki. Niejednokrotnie przetwarzanie zdjęć przez aparat trwa tyle ile sama ekspozycja, co nieco denerwuje, zwłaszcza że ani w przypadku naświetlania ani przetwarzania nie wyświetla się żaden licznik, który informowałby nas o tym, jak długo mamy czekać.
Panasonic GX9 oferuje delikatnie usprawniony tryb seryjny, ale jest to poprawka jedynie kosmetyczna. Otrzymujemy bowiem maksymalną prędkość serii wynoszącą 9 kl./s (8 kl./s w modelu GX8), ale i tak chcąc skorzystać z pełnego wsparcia śledzącego systemu AF będziemy musieli zejść do 6 kl./s. Niemniej jednak to wynik w zupełności wystarczający do większości zastosowań. Przeszkody nie powinna stanowić także pojemność bufora.
W przypadku szybkich kart SD otrzymamy właściwie nieograniczony zapis dla plików JPEG (ponad 200 zdjęć w serii) oraz całkiem spore możliwości w przypadku plików RAW (31 klatek w serii). W przypadku serii 6 kl./s w RAW-ach zapiszemy około 45 kadrów, co w przeliczeniu da nam około 7-sekundową serię. W przypadku JPEG-ów, przy tych ustawieniach będziemy mogli cieszyć się właściwie nieograniczoną prędkością serii. Dobre wrażenie robi też czas opróżniania bufora, który wynosi około 3 sekund dla plików JPEG i 8 sekund dla plików RAW, przy czym w podgląd zdjęć możemy wejść właściwie momentalnie po ich wykonaniu, a funkcje aparatu nie są na ten czas blokowane.
Testy trybu seryjnego wykonaliśmy korzystając z karty SDHC UHS-II z prędkością zapisu rzędu 300 MB/s. W przypadku wolniejszych kart wyniki te mogą być widocznie gorsze.
Niestety żywotność akumulatora to kolejna kwestia, w przypadku której zauważamy regres. Podczas gdy ogniwo w modelu GX8 (1500 mAh) pozwalało według specyfikacji na wykonanie około 330 zdjęć (a w praktyce około 450), tutaj producent szacuje wyniki na raptem 260 kadrów. W praktyce podczas testu na jednym ładowaniu udało nam się wykonać ponad 300 zdjęć, szybki drenaż baterii jest jednak widoczny. Oczywiście wszystko zależy od tego jak intensywnie fotografujemy, ale zwykle po około 3 godzinnym spacerze z aparatem i stosunkowo umiarkowanym fotografowaniu zobaczymy już informację o niskim stanie akumulatora.
Model GX9 wprowadził jednak tryb usypiania aparatu, który aktywuje się w przypadku gdy nie spoglądamy przez wizjer. Wtedy żywotność według producenta wzrasta do około 900 zdjęć, co jest już bardzo dobrym wynikiem. Osobnym problemem jest jednak skuteczność tego trybu. Gdy aparat spoczywa na pasku czujnik oka ciągle reaguje na zbliżenie. Mało pomocne okazuje się też odchylenie go w tym wypadku do góry. W większości sytuacji pozostaje nam więc manualne wyłączanie aparatu po wykonaniu zdjęcia. W tym wypadku jednak zmarnujemy znacznie więcej energii niż gdybyśmy tylko usypiali aparat. Wciąż czekamy aż któryś z producentów wprowadzi do aparatów system manualnego usypiania ekranów znany od lat z rynku smartfonów.
Tu bez niespodzianek. Panasonic od lat stosuje opartą o detekcję kontrastu technologię DFD (Depth From Defocus). Zwykle systemy detekcji kontrastu wypadają bardzo przeciętnie, tutaj jednak aparat zna dokładnie charakterystykę nieostrości szkła dla wszystkich odległości ostrzenia, przysłon i ogniskowych. Dzięki temu wystarczą dwa pomiary kontrastu przy minimalnym przesunięciu soczewek, by na podstawie zmian w wyglądzie rozmycia fotografowanego obiektu wstępnie wyliczyć kierunek i odległość na jaką powinny przemieścić się soczewki odpowiedzialne za ustawienie ostrości.
Warto zwrócić uwagę, że w przypadku dotyku pomiar AF realizowany jest wolniej niż w przypadku zwykłego fotografowania i kontroli spustu
Rozwiązanie to w przeszłości bardzo dobrze wypadało na tle konkurencyjnych systemów opartych o detekcję fazy, jednak w ostatnich latach technologia poszła naprzód i rozwiązanie Panasonica zaczyna odsłaniać już swoje braki. Trzeba też dodać, że w przypadku modelu GX9 nie mamy do czynienia z najnowszą implementacją systemu DFD, jaką otrzymały modele G9 czy GH5. Skuteczność AF stoi więc na bardzo podobnym poziomie jak w przypadku modelu GX8.
W dobrym świetle system radzi sobie całkiem dobrze, przeostrzając z planu na plan w czasie około 0,2 sekundy. Niestety pewne problemy napotykamy w przypadku dłuższych obiektywów, gdzie systemowi AF zdarza się nieco gubić, bądź ustawiać ostrość przed fotografowanym obiektem. Problemem bywa też niestety praca w słabym świetle. Korzystając z obiektywu 25 mm f/1.4 nocą, nawet w sytuacji gdy w kadrze znajdowało się dużo punktów świetlnych, zdarzało nam się mieć poważne problemy z zablokowaniem ostrości. Do tego stopnia, że niekiedy konieczne było przełączenie się na tryb manualny. To mankamenty, które już rzadko napotykamy we współczesnych konstrukcjach. Większego problemu nie napotkamy natomiast fotografując w pomieszczeniach, w świetle żarowym. Blokowanie ostrości nie będzie może tak szybkie jak w przypadku jasnego słonecznego dnia (około 0,25 s), ale nie powinno przeszkodzić nam to w skutecznym fotografowaniu.
Seria zdjęć z wykorzystaniem autofokusu w trybie AF-C
W przypadku pomiaru ciągłego AF-C jest nieźle, a w niektórych przypadkach naprawdę świetnie, choć i tutaj musimy raczej ograniczać się do dobrych warunków oświetleniowych. W przypadku ogniskowej 150 mm i obiektów przemieszczających się wzdłuż linii optycznej obiektywu, w trybie seryjnym osiągnęliśmy skuteczność rzędu 90%, co jest wynikiem bardzo dobrym. Gorzej będzie w wypadku gdy fotografowane obiekty przemieszczają się dynamicznie, w różnych płaszczyznach. Wtedy możemy liczyć na około 60% ostrych kadrów w serii, co jest porównywalnym dla innych zaawansowanych konstrukcji amatorskich systemu Mikro Cztery Trzecie. Mimo to w bezpośrednim porównaniu układy oparte o detekcję fazy wypadną zapewne lepiej. Warto też pamiętać, że dużo gorszą skuteczność systemu AF uzyskamy stosując inne szkła systemu M/43, na przykład konstrukcje Olympus, które nie są wspierane przez układ DFD.
Dobrze wypada natomiast system wykrywania oka. Co prawda w niektórych sytuacjach zdarza mu się przełączać między trybem wykrywania oka i twarzy, czasem też nie rozpoznaje - wydawałoby się dobrze widocznego - oka, ale w przypadku statycznych portretów nie powinniśmy napotkać większych problemów, a ostrość blokowana będzie skutecznie na oku fotografowanej osoby.
Nieźle wypada także system aktywnego śledzenia obiektu, po zaznaczeniu go palcem na ekranie. O ile uda nam się zachować obiekt w kadrze, autofokus będzie utrzymywać ostrość nawet w przypadku bardziej dynamicznych ruchów aparatem. W innym wypadku system AF będzie przejawiał problemy z ponownym zablokowaniem ostrości na obiekcie, zwłaszcza gdy w kadrze znajdą się kontrastowe, odciągające jego “uwagę” obszary. Niemniej jednak jest to funkcja w pełni używalna, która w wielu sytuacjach może okazać się bardzo pomocna.
W kwestii migawki model GX9 wypada dwojako. Z jednej strony otrzymujemy dużo cichszy moduł, z lepiej tłumionymi drganiami niż w modelu GX8, z drugiej producent ograniczył jego działanie do 1/4000 s (1/8000 s w przypadku modelu GX8), co także plasuje nowy model nieco niżej od poprzednika. Otrzymujemy natomiast w pełni funkcjonalną, bezgłośną migawkę elektroniczną, która pozwoli na fotografowanie z czasami do 1/16 000 sekundy. Trzeba będzie jedynie w tym wypadku uważać na charakterystyczne problemy wynikające z architektury sensorów CMOS (“banding” przy migoczącym świetle sztucznym i zniekształcenie obrazu na zdjęciach w ruchu, wykonywanych przy bardzo krótkich czasach migawki).
Znieszktałcenie będące wynikiem ruchu aparatu przy krótkim czasie naświetlania (1/10000 s), realizowanym z użyciem migawki elektronicznej
Jeśli chodzi o tryb Auto ISO nasze możliwości nie wybiegają poza to, co mają do zaoferowania aparaty amatorskie i kończą się na określeniu górnej granicy czułości i czasu migawki dla tego trybu. Z tej drugiej opcji raczej będziemy zmuszeni korzystać, gdyż w przypadku zdania się na automatykę aparat przejawia przesadną tendencję do wchodzenia na wysokie czułości. Warto jednak dodać, że z trybu Auto ISO bez problemu skorzystamy także w przypadku trybu manualnej ekspozycji.
Model GX9 wykorzystuje ten sam system stabilizacji Dual I.S. co Lumix GX8. Otrzymujemy więc 4-osiową stabilizację sensora, która w przypadku szkieł Panasonic z systemem stabilizacji optycznej będzie oferować nam dodatkową skuteczność. Nowością jest natomiast to, że teraz układ ten działa także w trybie filmowym, co z pewnością ucieszy vlogerów i osoby nastawione na rejestrację wideo.
W praktyce układ stabilizacji nie jest może tak skuteczny, jak ten, który znamy z aparatów Olympus, niemniej jednak i tak pozwoli nam on na skuteczne fotografowanie z ręki w trudnych warunkach oświetleniowych. W przypadku obiektywu 25 mm f/1.4 byliśmy w stanie utrzymać ekspozycje naświetlane z czasem 1/4 sekundy, w przypadku obiektywu 50-200 mm, przy ogniskowej 100 mm były to czasy rzędu 1/15-1/25 sekundy. Możemy więc spodziewać się skuteczności rzędu 3 EV w przypadku szkieł bez stabilizacji i około 4 EV w przypadku szkieł z optycznym systemem tłumienia drgań.
Aparat w większości sytuacji dobrze radzi sobie z pomiarem światła. Charakterystycznie dla Panasonika, przy pomiarze matrycowym otrzymujemy zdjęcia delikatnie prześwietlone - o około 0,3 EV, ale w praktyce wychodzi to fotografiom tylko na dobre. Nie trzeba ich bowiem rozjaśniać na etapie postprodukcji.
Pewne problemy napotkaliśmy natomiast w przypadku słabego oświetlenia i fotografowania nocą. Aby uzyskać poprawnie naświetlone zdjęcia konieczna była niekiedy ręczna korekta ekspozycji aż o +2 EV. Tendencja do niedoświetlania wydaje się wzmacniać wraz ze wzrostem czułości aparatu, ale też nie występuje zawsze, dlatego trudno tutaj o regułę. W trudniejszych sytuacjach oświetleniowych trzeba po prostu mieć się na baczności i na bieżąco podglądać wykonane zdjęcia.
Podobnie jak model GX8, tak i GX9 bazuje na 20-milionowym sensorze Live MOS. Tym razem jednak pozbawiono go filtra dolnoprzepustowego, a nowa technologia przetwarzania obrazu Three Dimensional Colour Control zapewnić ma nam lepszą reprodukcję barw. W przeszłości aparaty Panasonika krytykowane były za sposób przetwarzania plików JPEG, którym brakowało wyrazu. Wraz z GX9 miało się to zmienić. Czy rzeczywiście tak się stało?
Jakość zdjęć na pewno stoi na dobrym poziomie. Pozytywne wrażenie robi szczegółowość obrazu, co jest w dużej mierze zasługą zdjęcia filtra dolnoprzepustowego. Nareszcie też zdjęcia z Panasonika są bardziej kontrastowe i charakteryzują się naturalną kolorystyką. Różnicę na plus zauważą z pewnością wszyscy, którzy mieli wcześniej do czynienia z aparatami producenta. Niestety w oczy rzuca się dość mocne i nie najlepiej zrealizowane systemowe odszumianie oraz fakt, że szum na zdjęciach pojawia się nawet na niskich wartościach ISO.
Dużo lepiej prezentują się także tony skóry. Cera nie wygląda może tak atrakcyjnie jak w przypadku pełnoklatkowych lustrzanek czy bezlusterkowców, ale jest odwzorowana poprawnie, bez agresywnych żółci czy rożów, które niekiedy pojawiają się w przypadku aparatów Mikro Cztery Trzecie.
Niestety wady sensora M43 zauważymy podczas pracy w słabym świetle. Spadek jakości zdjęć zacznie być już mocniej zauważalny przy ISO 800, pogłębiając się z każdym kolejnym stopniem czułości. W praktyce, aby cieszyć się zdjęciami o akceptowalnej jakości, z poprawnie zachowaną kolorystyką, w gorszych warunkach oświetleniowych nie powinniśmy przekraczać czułości ISO 1600, a i tak lepiej trzymać się wartości niższych. Powyżej ISO 1600 obserwujemy już bowiem dość drastyczne pogorszenie jakości obrazu.
Widocznym problemem dla aparatu jest także balans bieli w trudniejszych warunkach oświetleniowych. Choć podobnie jak w najnowszych aparatach konkurencji otrzymujemy tu coś na wzór trybu priorytetu bieli (ABWc - zachowanie zimnych tonów), bardzo daleko mu do subtelności, którą oferuje analogiczny system Canona. Jak widać na poniższym przykładzie, przy tym ustawieniu w słabym świetle zdjęcia i tak prezentują się dużo lepiej niż przy pomiarze standardowym, niemniej jednak zauważymy widoczne problemy z poprawnym odwzorowaniem niektórych tonów. Często też będziemy mieli do czynienia z zieloną tintą.
Co ciekawe z systemu tego lepiej nie korzystać w świetle żarowym pomieszczeń. Kolorystyka zmieni się nieznacznie, ale otrzymamy dużo mniej atrakcyjną reprodukcję tonów skóry.
Podsumowując, w dobrych i umiarkowanych warunkach oświetleniowych, Panasonic GX9 jest nam w stanie zapewnić bardzo dobrą jakość zdjęć, która zadowoli doskonałą większość użytkowników. W przypadku słabego oświetlenia czy fotografowania nocą fotografujący zauważą już oni niestety dużą różnicę względem tego, co mają nam do zaoferowania aparaty z większą matrycą.