Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
84%
Najmocniejszy aparat w systemie ma być ukłonem w stronę zaawansowanych użytkowników, których styl pracy wymaga szybkiego i niezawodnego korpusu z górnej półki. Sprawdzamy czy X-H1 może być alternatywą dla topowych modeli konkurencji.
Nowy model zachowuje spójną stylistykę względem modeli X-T1 i X-T2, ale jest od nich zauważalnie większy - pod tym względem nie różni się już specjalnie od lustrzanek segmentu APS-C czy nawet niektórych pełnych klatek. Przekłada się to oczywiście na komfort pracy - X-H1 jest jednym z najwygodniejszych aparatów tego segmentu i bez wątpienia najwygodniejszym w systemie producenta. Cieszy nas, że producenci bezlusterkowców nareszcie zaczęli rozumieć, że w przypadku zawodowych korpusów większe wymiary nie zawsze są wadą.
Głęboki, wyraźnie zaakcentowany grip świetnie leży w dłoni, a dodatkowe oparcie oferuje nam profil kciuka na tylnym panelu. Bardzo dobre wrażenie robi też gumowa okleina gripu, która jak zawsze w przypadku aparatów Fujifilm gwarantuje mocny chwyt - aparat dosłownie lepi się do ręki.
Grip aparatu Fujifilm X-H1
Podkładka pod kciuk aparatu Fujifilm X-H1
Nie możemy też narzekać na jakość wykonania. Szkielet aparatu odlano z magnezu i jest o 25% grubszy niż w przypadku wcześniejszych modeli z serii X. Otrzymujemy też więcej uszczelnień (94 punkty), które zabezpieczą sprzęt przed kurzem i wilgocią. Projektanci usztywnili ponadto mocowanie bagnetowe z myślą o stosowaniu większych i cięższych szkieł. Z informacji producenta wynika też, że obudowa została pokryta 3-warstwową, specjalnie utwardzaną powłoką zabezpieczającą przed uszkodzeniami mechanicznymi, nam jednak udało się nieznacznie zarysować kopułkę wizjera testowego egzemplarza, mimo delikatnego obchodzenia się z aparatem.
Magnezowy, wzmocniony szkielet modelu X-H1
Uszczelnienia modelu X-H1
Wzorowo bez wątpienia wypada kwestia spasowania poszczególnych elementów i dopasowania skoku przycisków oraz pokręteł. Wszystkie ruchome elementy działają bardzo płynnie, a pokrętła gwarantują wyczuwalny opór. Nie bez znaczenia jest też rozmiar poszczególnych kontrolerów - pokrętła trybów i umieszczone pod nimi przełączniki pomiaru światła są większe i łatwiejsze w obsłudze, również niektóre przyciski są wyraźnie większe niż w modelu X-T2.
Większe przyciski i pokrętła pozytywnie wpływają na komfort pracy
Szkoda, że projektanci nie potraktowali podobnie całej konstrukcji. Joystick AF i kierunkowy wybierak na tylnym panelu są tej samej wielkości co w niższych modelach, mimo że miejsca na tylnej ściance nie brakuje. Zdecydowanie ułatwiłoby to obsługę np. w rękawiczkach. Podobnie sprawa ma się w przypadku przedniego i tylnego pokrętła funkcyjnego. Są mniejsze i mniej wystające niż w lustrzankach, przez co kontrola parametrów nie jest tak samo wygodna.
Niestety nie wszystkie elementy zostały powiększone. Malutki joystick czy niewielkie pokrętło funkcyjne mogą utrudniać na przykład pracę w rękawiczkach
Pewne zastrzeżenia mamy też do przycisku korekty ekspozycji zlicowanego z obudową. Wygląda to bardzo ładnie, ale czasem trudno wyczuć go gdy chcemy zmienić ustawienia bez odrywania oka od wizjera. Naszą uwagę zwrócił również wyjątkowo czuły spust migawki. Początkowo, wciskając go do połowy by ustawić ostrość, za każdym razem wyzwalaliśmy migawkę. Po kilkunastu minutach spędzonych z aparatem specyfikę spustu dało się już wyczuć. Ma to oczywiście swoje plusy - wyjątkowa responsywność może pozwolić nam na szybszą reakcję w dynamicznych sytuacjach.
Wyjątkowo czuły spust migawki wymaga dłuższego przyzwyczajenia
Pewne pytania o bezpieczeństwo rodzi też klapka chroniąca złącza. Mimo że została uszczelniona, przylega do korpusu dosyć luźno, co rodzi obawy o to, jak będzie sprawować się po dłuższym użytkowaniu. Jeśli zaś chodzi o sam zestaw złącz i slotów, otrzymujemy wszystko, czego możemy oczekiwać, tj.: dwa wejścia na karty SD, port microHDMI i USB 3.0 (złącze standardowe, z możliwością ładowania), wejście mikrofonowe i wyjście słuchawkowe.
Na dodatek otrzymujemy pojawiające się po raz pierwszy w systemie X złącze PC Sync, które umożliwi łatwą synchronizację z zewnętrznymi lampami błyskowymi “po kablu”. Cieszy też fakt wystarczającego odsunięcia klapki baterii od gwintu statywu, co pozwoli na szybką wymianę baterii w przypadku pracy z trójnogiem. Zwłaszcza, że optymalizacja poboru mocy nie jest najmocniejszą stroną aparatu. Ale o tym w kolejnych rozdziałach.
Dwa dobrze rozplanowane wejścia na karty SD pozwalają na łatwy dostęp i wymianę nośników
Złącze PC Sync do synchronizacji z lampami "po kablu" pojawia się w systemie po raz pierwszy
Podsumowując, nowy X-H1 to wyjątkowo wygodny, świetnie wyprofilowany korpus, który sprawia wrażenie wręcz pancernego i którego wykonanie powinno sprostać oczekiwaniom najbardziej wymagających fotografów. Szkoda jedynie, że niektóre elementy nie są nieco większe.