Mobile
Oppo Find X8 Pro - topowe aparaty wspierane AI. Czy to przepis na najlepszy fotograficzny smartfon na rynku?
78%
EOS M6 to następca konsumenckiego modelu M3, który ze względu na dobry stosunek jakości do ceny cieszył się dużą popularnością wśród fotoamatorów. Co oferuje nowy model i jak wypada na tle konkurencji? Przekonajmy się!
Jak już wspomnieliśmy, model EOM M6 oferuje bardziej uwypuklony grip i lepiej zaprojektowany tylny profil, co pozytywnie przekłada się na wygodę obsługi, choć oczywiście dla osób obdarzonych większymi dłońmi nie będzie on tak komfortowy jak duża lustrzanka.
Aparat jest też wygodniejszy w obsłudze. Po pierwsze otrzymujemy nowe pokrętło funkcyjne umieszczone bezpośrednio pod przełącznikiem korekcji ekspozycji, który zresztą teraz jest wyciągnięty poza kontur aparatu i lepiej wyczuwalny.
Nowe pokrętło, odpowiedzialne za kontrolę jednego z parametrów ekspozycji sprawia, że aparat będziemy mogli teraz obsługiwać równie efektywnie jak zaawansowaną lustrzankę. Dwa pokrętła nastaw pozwalają bowiem na dużo szybsze i wygodniejsze sterowanie parametrami aparatu. Co prawda rolę drugiego pokrętła już w modelu M3 mógł spełniać tylny wybierak, jednak z racji jego niewielkich rozmiarów i faktu, że pełnił również rolę joysticka, nie było to najwygodniejszym rozwiązaniem. Niestety nieco problematyczne jest umiejscowienie pokrętła. Bezpośrednie sąsiedztwo korekcji ekspozycji sprawia, że korzystając z jednego będziemy niekiedy nieumyślnie przestawiać także drugie pokrętło. Szkoda, że producent nie zdecydował się na umieszczenie kontroli ekspozycji nieco głębiej, bliżej spustu migawki. Na górnym panelu jest na to miejsce.
Ponadto projektanci zwiększyli nieco pokrętło umieszczone pod spustem migawki, co również wpływa na komfort pracy, a także zmienili układ przycisków na tylnym panelu, na który narzekaliśmy przy okazji testu modelu M3.
Najczęściej używane przyciski, służące blokadzie ekspozycji, regulacji pola AF czy powiększeniu kadru nareszcie umieszczono na podkładce pod kciuk, dzięki czemu są łatwiej dostępne. Same przyciski, choć delikatnie mniejsze, dzięki uwypukleniu są teraz lepiej wyczuwalne. Cieszy nas także pojawienie się dedykowanego przycisku funkcji bezprzewodowych z boku korpusu, dzięki któremu aby połączyć się ze smartfonem nie trzeba będzie przekopywać się przez menu aparatu.
Aparat od poprzednika wypada znacznie lepiej także pod względem możliwości personalizacji. Pokrętło trybu pracy oferuje teraz 2 pozycje trybów użytkownika, do których możemy przypisać całość ustawień aparatu, a własne funkcje możemy przypisać do 3 przycisków na obudowie i wszystkich 4 pozycji tylnego wybieraka.
Dla porównania, w modelu M3 otrzymywaliśmy jedną pozycję ustawień użytkownika i łącznie 4 przyciski funkcyjne. Zmiana jest więc istotna i pozwoli na lepsze dopasowanie funkcji aparatu do własnych potrzeb, zwłaszcza że lista możliwych do przypisania funkcji jest całkiem bogata.
Menu personalizacji aparatu EOS M6
Zestaw opcji możliwych do przypisania do przycisków funkcyjnych
Menu główne aparatu niczym nie zaskakuje, co akurat bardzo cieszy. Menu aparatów Canon jest z reguły wygodne i przejrzyste, a pozycje w nim zawarte logicznie opisane i posegregowane w 3 głównych zakładkach dotyczących fotografowania, ustawień systemowych i ustawień użytkownika. Chcielibyśmy jednak zobaczyć nieco bardziej przystępnie rozwiązane zakładki dotyczące personalizacji. Stosowana przez Canona osobna lista z ustawieniami personalizacji wydaje się zupełnie niepotrzebna, gdyż zawiera tylko 4 pozycje, które bez przeszkód mogłyby znaleźć się w głównej zakładce menu. Cieszy nas jednak możliwość przypisania najczęściej odwiedzanych opcji do zakładki Moje Menu oraz możliwość dotykowej nawigacji.
Nowości nie uświadczymy także w przypadku podręcznego menu Q, które bazuje na dwóch wysuwających się z boku ekranu listwach z ikonami. Poszczególne pozycje regulować możemy zarówno dotykowo jak i za pomocą pokręteł, a menu możemy dodatkowo personalizować. Tu niestety wybór funkcji jest dość mocno ograniczony. Niemniej jednak dostępny zestaw jest na tyle efektywny, że nie będziemy musieli zbyt często zagłębiać się w menu główne aparatu. Podoba nam się również fakt, że po podłączeniu dedykowanego wizjera, menu podręczne będzie wyświetlane w takiej formie jak w przypadku lustrzanek producenta i pozwoli na błyskawiczną dotykową kontrolę większości najpotrzebniejszych parametrów.
Podręczne menu aparatu EOS M6
Duża pochwała należy się producentowi za dotykowy, odchylany (o 180 stopni w górę 45 stopni w dół) 3-calowy ekran o rozdzielczości 1,04 Mp. Monitor bardzo wiernie odwzorowuje jasność i kolorystykę zdjęć, dzięki czemu będziemy mogli rzetelnie ocenić zdjęcia już podczas ich wykonywania. Nie przeżyjemy także zaskoczenia po zgraniu zdjęć na komputer - te na monitorze komputera będą prezentować się niemal identycznie jak w aparacie.
Do tego dochodzi bardzo dobra implementacja funkcji dotykowych. Ekran jest responsywny i pozwala na precyzyjne ustawianie punktu AF, wygodną kontrolę funkcji w menu oraz efektywny podgląd zdjęć, działający na takiej samej zasadzie jak w naszych smartfonach.
Dobrze prezentuje się kwestia układu informacji wyświetlanych na monitorze podczas fotografowania. Zestaw najpotrzebniejszych pozycji z menu podręcznego oraz dodatkowe informacje (m.in. o stanie baterii i zapełnieniu karty) zgrupowane są przy lewej i górnej krawędzi ekranu i nie “zaśmiecają” kadru w taki sposób jak ma to miejsce na przykład w aparatach Sony. Podstawowe parametry ekspozycji wyświetlane są z kolei u dołu ekranu, a bardzo wygodnym rozwiązaniem jest ikona lupki, która po dotknięciu pozwoli nam na powiększenie kadru w celu oceny ostrości. Denerwująca jest jedynie animacja wyświetlana podczas zmiany któregoś z głównych parametrów. Przyrost danych wartości tak czy siak obserwujemy w dedykowanych im okienkach, dlatego wyświetlanie na ekranie kolejnej belki z informacjami wydaje się zupełnie zbędne. Zwłaszcza że animacja wyświetlana jest z wyczuwalnym opóźnieniem w stosunku do zmiany ustawień.
Jedną z największych bolączek modelu EOS M6 jest brak wbudowanego wizjera. Jeśli ktoś przyzwyczajony jest do wykonywania zdjęć smartfonem bądź podstawowym kompaktem, praca wyłącznie z ekranem nie powinna być problemem, jednak osoby, którym nieobca jest kultura pracy z celownikiem poczują pewien niedosyt, zwłaszcza w mocnym świetle letniego dnia, gdy nawet mimo dużej jasności monitora i dobrych powłok antyodblaskowych, rzetelna ocena kadru może być problematyczna.
W ofercie producenta znajduje się jednak nowy dedykowany wizjer EVF-DC2, podłączany do gorącej stopki aparatu. Wizjer jest jasny i oferuje taką samą rozdzielczość (2,36 Mp) jak jego poprzednik jest od niego jednak znacznie mniejszy i lżejszy, a także dużo lepiej się prezentuje, tworząc spójną wizualnie całość z korpusem aparatu.
Urządzenie charakteryzuje się dużą częstotliwością odświeżania, nie stwarza problemów podczas pracy w słabym świetle i dobrze radzi sobie z odwzorowaniem kolorów - obserwujemy jedynie nieznaczne podbicie kontrastu i nasycenia względem rzeczywistego wyglądu sceny. Bardzo przyjemnie prezentuje się także kwestia regulacji dioptrażu, której dokonujemy za pomocą frezowanego pierścienia.
Wizjer mógłby jednak oferować nieco większe powiększenie. Choć producent nie zdradza szczegółów na temat specyfikacji wizjera, szacujemy, że oferowane przez niego powiększenie to około 0,65x. Wystarczy, by wygodnie fotografować, ale jednak elektroniczne wizjery zaawansowanych bezlusterkowców konkurencji oferują pod tym względem więcej. Do tego dochodzi około 0,6 sekundowe opóźnienie w przełączeniu obrazu z ekranu LCD na wizjer, po przyłożeniu do niego oka. Chcielibyśmy, by akcesorium za które musimy zapłacić dodatkowo ponad 1000 zł oferowało najwyższy komfort użytkowania.
Pochwalić należy jednak kwestię wyświetlania informacji w wizjerze. Jesteśmy w nim w stanie podejrzeć taki sam zestaw parametrów jak w przypadku ekranu LCD, z tą jednak różnicą, że większość informacji pogrupowana została w pasku pod spodem kadru, dzięki czemu otrzymujemy wygodny podgląd sceny. Dodatkowo w wizjerze wyświetlimy także wirtualną poziomicę, histogram na żywo i siatkę pomocniczą.