Mobile
Oppo Find X8 Pro - topowe aparaty wspierane AI. Czy to przepis na najlepszy fotograficzny smartfon na rynku?
80%
Najnowsza, czwarta już odsłona popularnego modelu X100, to połączenie dobrze znanej już stylowej konstrukcji i zaawansowanych możliwości topowych bezlusterkowców producenta. Czy X100F to kompakt idealny?
Zmiany wprowadzone w ergonomii sprawiają, że najnowszego X100F można uznać za jeden z lepiej przemyślanych i zaprojektowanych aparatów na rynku. Znaczna część aparatu została wyłożona gumą wizualnie imitującą skórę, która elegancko uzupełnia całą konstrukcję. Mimo śliskiej i dosyć twardej okładziny aparat trzyma się całkiem stabilnie - choć osoby o większych dłoniach mogą już odczuć pewien dyskomfort spowodowany brakiem wyraźnego gripa i anatomicznego profilu tylnej ścianki. Dla nich dobrą opcją mogą okazać się dodatkowe akcesoria, na przykład uchwyt pod kciuk, który wsuwamy w sanki gorącej stopki.
Systematyka obsługi jest specyficzna, ale logiczna. Na korpusie nie znajdziemy standardowego pokrętła trybów pracy PASM. Każde z pokręteł oraz pierścień przysłony możemy przestawić na pozycję “A”, uruchamiając tym samym wybrany tryb z zestawu PASM (Program, Auto, Priorytet Czasu, Priorytet Przysłony).
Na górnym panelu znajdziemy zapożyczone z X-Pro2 pokrętło z kombinacją czasu ekspozycji i czułości matrycy. Unosząc fakturowany pierścień delikatnie w górę i jednocześnie obracając go na boki, zmieniamy wartość ISO, która prezentowana jest w niewielkim okienku. Rozwiązanie to ma tylu miłośników co przeciwników. W najnowszym kompakcie Fujifilm zostało dodatkowo pozbawione blokady i w momencie podnoszenia pokrętła wielokrotnie zdarzało nam się zmienić także czas naświetlania.
Kłopotliwe okazuje się także fotografowanie w słabym świetle. Trudno jest odczytać aktualną wartość, ponieważ okienko nie jest w żaden sposób podświetlone. Poza tym wybór dłuższych czasów (przykładowy zakres od 1/15 s do 1/250 s) sprawi, że okienko z wartością ISO będzie odwrócone o 180 stopni.
Jednak producent pozostawił również pewną furtkę, która w szczególności spodoba się użytkownikom lubiącym manualnie dobierać wszystkie parametry ekspozycji. Wprawdzie wyboru ISO nie można przypisać do żadnego przycisku funkcyjnego lub umieścić w menu podręcznym, to jednak w menu głównym można tak skonfigurować pozycję Auto pokrętła ISO, by móc kontrolować wartość czułości za pomocą przedniego pokrętła - wystarczy go wcisnąć i obrócić w którąś ze stron. Z kolei ustawienie pokrętła czasów na pozycję „T“ sprawi, że czas naświetlanie wybierzemy za pomocą tylnego kołowego wybieraka.
X100F odziedziczył także po flagowym modelu X-Pro2 pokrętło kompensacji ekspozycji, na którym poza typowym przedziałem -3/+3 znalazła się także pozycja „C“, poszerzająca zakres kompensacji od -5 do +5. W tym przypadku korekty dokonujemy za pomocą przedniego kołowego wybieraka, co jest wygodnym i szybkim rozwiązaniem.
Tylny panel aparatu charakteryzuje się bardzo intuicyjnym rozlokowaniem poszczególnych przycisków, co pozwala na regulację większości niezbędnych parametrów ekspozycji za pomocą jednej ręki, bez potrzeby odrywania oka od wizjera. Do tego otrzymujemy osobny joystick służący do wyboru pola AF. Ten jest dobrze wyczuwalny i pozwala na dość szybką nawigację. Rozmiarem danego punktu sterujemy z kolei za pomocą tylnego pokrętła, które wykorzystać możemy także do powiększenia podglądu i dokładnego sprawdzenia ostrości. Tak więc na korpusie znalazło się wszystko to czego możemy potrzebować podczas intuicyjnego fotografowania. A to nie koniec.
Dużą zaletą aparatów Fujifilm jest rozbudowana możliwość personalizacji. Swoje ustawienia przypiszemy aż do 6 przycisków i tylnego kołowego wybieraka. Zagadkowa jest tylko kwestia przedniego pokrętła - mimo, iż też jest wciskane - nie możemy mu przypisać żadnej funkcji. Być może producent zostawia sobie furtkę i zmieni to aktualizacja firmware’u.
Personalizacja X100F jest dziecinnie prosta - wystarczy wcisnąć i przez chwilę przytrzymać dany przycisk. Po chwili wyświetli się lista, z której wybierzemy ustawienia, na przykład symulacji filmu, pomiaru światła, trybu ostrości, samowyzwalacza czy balansu bieli. Przyciskom możemy przypisać funkcje także w menu głównym.
W kwestii personalizacji należy także zwrócić uwagę na możliwość swobodnej zamiany funkcji pokręteł czy kierunku obrotu pierścienia ostrości, a także na pełną swobodę w ustawieniach zapisu i numeracji zdjęć. Co więcej, możemy również wprowadzić informacje o prawach autorskich, które zostaną przypisane do każdej z wykonanych fotografii.
Na korpusie producent umieścił również dedykowany przycisk Q wywołujący szybkie menu, którego funkcje możemy sami komponować. Znajdziemy w nim 16 konfigurowalnych pozycji, do których przypiszemy wybrane przez siebie funkcje. Co więcej, możemy zapisać aż 7 własnych wariantów podręcznego menu.
Menu główne aparatów Fujifilm długo irytowało. Było archaiczne i nieczytelne. Jednak wraz z zaprezentowaniem X-Pro2 i X-T2 producent pokazał także jego odświeżoną wersję. Mimo wyraźnego liftingu sama filozofia interfejsu użytkownika pozostała nietknięta. W przypadku nowego X100F nie mogło być inaczej - menu jest analogiczne do tego wykorzystanego we flagowych modelach.
Pochwalić musimy ustawienia dotyczące jakości obrazu i autofokusa. Zostały one zebrane w dwie główne zakładki zbiorcze, co dodatkowo ułatwia odnalezienie pożądanych funkcji. Poza tym użytkownicy mogą pogrupować najczęściej odwiedzane pozycje w zakładce Moje Menu.
X100 był pierwszym aparatem firmy, który łączył w sobie zalety optycznego i elektronicznego celownika. Z każdą nową generacją producent udoskonalał hybrydowy wizjer. Pewne zmiany pojawiły się i tym razem, choć nie możemy mówić o żadnej rewolucji.
Elektroniczny celownik EVF zapewnia około 100% pokrycie kadru (powiększenie 0.65x i punkt oczny 15 mm) a rozdzielczość to 2 360 000 punktów. Wzrosła za to do 60 kl./s częstotliwość odświeżania, co jest już odczuwalne podczas fotografowania. Prezentowany obraz jest jasny i klarowny, nie zauważyliśmy smużenia, spowolnienia czy wstrzymywania wyświetlanej sceny. W celowniku znacznie mniej widoczne są również szumy, które zazwyczaj pojawiają się po zablokowaniu ostrości w trudniejszych warunkach oświetleniowych.
Poza tym natychmiastowo ocenimy ekspozycję i balans bieli, co jest niemożliwe w przypadku optycznego wizjera. Do tego podejrzymy wszelkie niezbędne informacje dotyczące fotografowania, takie jak wskazania czasu ekspozycji, przysłony, czułości matrycy, trybu fotografowania, pomiaru światła, formatu i jakości zdjęć, stanu baterii czy zapełnienia karty. Ponadto ich wyświetlanie jest optymalizowane do pozycji w jakiej znajduje się aparat – portretowej lub panoramicznej. Dzięki temu odczyt parametrów jest bardzo wygodny.
od lewej: obraz z wizjera elektronicznego i z wizjera optycznego
W podglądzie optycznym wreszcie poprawiono korekcję paralaksy w czasie rzeczywistym. Jest lepiej, zwłaszcza w przypadku gdy fotografowany obiekt znajduje się blisko, ale nadal jest ona zauważalna. Do tego matryca rejestruje około 10% więcej sceny niż określa to ramka kadru. Tak więc precyzyjne komponowanie ujęć może być niemożliwe.
Otrzymujemy także znaną z poprzedniego modelu funkcję elektronicznego dalmierza. W prawym dolnym rogu celownika optycznego wyświetlany jest mały obszar EVF (elektronicznego celownika), który wskazuje nam pole ostrości. Dodatkowo, w ustawieniach aparatu możemy wybrać funkcję wyróżniania punktów ostrości Focus Peaking oraz opcję Digital Split Image, która naśladuje zachowanie klasycznej matówki. Jest to więc miły dodatek dla wszystkich, którzy cenią sobie manualne ustawianie ostrości. Niemniej jednak dłuższe korzystanie z elektronicznego dalmierza staje się mało przyjemne, ponieważ wyświetlane są dwa obrazy, które po prostu rozpraszają oraz męczą oko.
Nie zmieniły się za to parametry ekranu. X100F korzysta z tego samego co poprzednik, 3-calowego wyświetlacza LCD o rozdzielczości 1,04 miliona pikseli. Otrzymujemy więc obraz charakteryzujący się odpowiednią wyrazistością i kontrastowością, a także rzetelnie odwzorowanymi barwami niezależnie od kątów patrzenia. Poza tym mamy również możliwość zmiany ustawień jasności oraz nasycenia wyświetlanych barw, co może okazać się przydatne podczas komponowania ujęć w trudniejszych warunkach oświetleniowych. Do tego na ekranie wyświetlimy różnego rodzaju siatki ułatwiające kadrowanie, wirtualną poziomicę, jak również histogram. Oczywiście możemy też wyłączyć wszystkie z prezentowanych opcji.
Ekran nie jest odchylany, co usprawiedliwiać można samą filozofią konstrukcji, odrębną kwestią jest jednak brak dotykowego panelu, który w dzisiejszych czasach jest już niemal standardem zwiększającym ergonomię i wygodę pracy.
Pochwalić należy tryb podglądu zdjęć, który jest prosty i intuicyjny. Fotografie przegląda się za pomocą klawiszy znajdujących się na tylnej ściance aparatu, joysticka lub tylnego kołowego wybieraka. Pokrętłem nie tylko wybierzemy interesujące nas zdjęcie czy wyświetlimy siatkę miniatur, lecz także przybliżymy wyświetlany obraz. Takie rozwiązanie jest bardzo funkcjonalne. Za pomocą jednego kliknięcia będziemy mogli szybko ocenić czy ostrość została ustawiona w wybranym przez nas miejscu.