Wydarzenia
Sprawdź promocje Black Friday w Cyfrowe.pl
80%
Najnowsza, czwarta już odsłona popularnego modelu X100, to połączenie dobrze znanej już stylowej konstrukcji i zaawansowanych możliwości topowych bezlusterkowców producenta. Czy X100F to kompakt idealny?
Wizualnie X100F niemal się nie zmienił. Wciąż mamy do czynienia z pięknym projektem stylowego korpusu, który na myśl przywodzi analogowe dalmierze i złotą erę fotografii. Tak więc wizualny efekt pozostał ten sam - obok aparatu wprost nie da się przejść obojętnie.
Bez zmian pozostały także wymiary - 126,5 x 74,8 mm i 419 g. X100F to wciąż jeden z najmniejszych profesjonalnych kompaktów obecnie dostępnych na rynku. Mniejszymi gabarytami może pochwalić się jedynie Ricoh GR II.
Również sama konstrukcja pozostaje ta sama. X100F został wykonany z wytrzymałego stopu magnezu i dobrej jakości tworzyw sztucznych, do pełni szczęścia brakuje jedynie uszczelnień, które zwiększyłyby odporność aparatu podczas pracy w wymagających warunkach.
Podobnie jak w poprzednich modelach z tej serii producent położył duży nacisk na staranne wykończenia detali. Pokrętła górnego panelu zostały wyfrezowane z aluminium i charakteryzują się wyczuwalnymi żłobieniami. Zapewnia to klasyczny wygląd, a także wygodę podczas użytkowania. Świetnym uzupełnieniem jest także miękki spust migawki, do którego podłączymy wężyk spustowy. Słowem jest dobrze, jednak nie perfekcyjnie. Życzylibyśmy sobie nieco mocniej wysuniętego poza obrys korpusu pokrętła ekspozycji. Teraz przy wprowadzaniu korekcji traci się pewność chwytu.
Nowym elementem frontowego panelu jest lampka wspomagająca AF. Wprawione oko zauważy też przeniesienie otworu mikrofonowego na górną ściankę. Ponadto z przodu aparatu, tuż obok dźwigni zmiany trybu pracy hybrydowego wizjera, dokładnie pod palcem wskazującym, znajdziemy dodatkowe pokrętło sterowania, które w serii X100 zostało wykorzystane po raz pierwszy. Jest wydatne i odpowiednio zaakcentowane, dzięki czemu obracanie nie stanowi najmniejszych problemów.
Niestety nie możemy tego samego powiedzieć o tylnym kołowym wybieraku, który jest bardzo mały i nadal nieco zbyt głęboko wpasowany w obudowę. Za pomocą pokrętła trudno jest precyzyjnie zmienić przypisane mu ustawienia.
Pozostańmy jeszcze przy tylnej ścianie, ponieważ to właśnie tam doszło do największej konstrukcyjnej zmiany. Podobnie jak we flagowym X-Pro2 ekran został przesunięty maksymalnie do lewej krawędzi korpusu, przez co wszystkie przyciski znalazły się po jednej stronie body. Poza tym są one teraz bardziej wystające i stawiają odpowiedni opór, co również ma przełożenie na wygodę użytkowania. Jak podkreśla producent, celem było umożliwienie obsługi aparatu jedną ręką i trzeba przyznać, że takie rozwiązanie w praktyce spisuje się rewelacyjnie.
Pojawił się także joystick wyboru pól AF, który po raz pierwszy wykorzystano w X-Pro2. Jest on mały i miękki, jednak niezwykle precyzyjny, dzięki czemu zmiana punktów ostrości to czysta przyjemność. Wszystko działa płynnie i bardzo sprawnie.
Mocowania i złącza, w które zostały wyposażony Fujifilm X100F, są już standardem na rynku zaawansowanych kompaktów. Dzięki gorącej stopce użytkownicy będą w stanie podpiąć zewnętrzne lampy błyskowe lub wyzwalacze radiowe. Znajdziemy także port micro USB 2.0, micro HDMI, a także wejście obsługujące zewnętrzny mikrofon. Są one schowane pod przeprojektowaną klapką, którą wykonano z dużo twardszego materiału. Poza tym głębiej wchodzi w obudowę aparatu, dzięki czemu nie będzie się przypadkowo otwierać.
W X100F znajdziemy jeden slot na kartę SD/SDHC/SDXC (UHS-I). Umieszczono go tuż obok baterii, co jest popularnym choć już nie tak wygodnym rozwiązaniem jak slot znajdujący się z boku korpusu. Przekonamy się już o tym, gdy aparat przymocujemy do statywu.