Wydarzenia
Sprawdź promocje Black Friday w Cyfrowe.pl
Jeśli myśleliście, że rynek fotograficzny dotknął już dna i w końcu przyjdzie czas na poprawę, mamy złą wiadomość. 2019 to kolejny rok z rzędu, w którym branża notuje rekordowe spadki. Być może jednak zaczyna być widać światełko w tunelu.
Już od niemal dekady mamy do czynienia z postępującą recesją rynku fotograficznego. Jeśli weźmiemy pod uwagę liczbę sprzedanych aparatów, w ciągu 8 ostatnich lat skurczył się on o ponad 80%. Po części spowodowane jest to oczywiście wyparciem kompaktów przez coraz doskonalsze smartfony. Drugim z czynników jest postępująca specjalizacja rynku i spowolnienie rozwoju technologii obrazowania, sprawiające, że kolejne generacje aparatów nie stanowią już takich przełomów, jak w pierwszej dekadzie XXI wieku.
Podsumowanie roku 2018 ukazało kontynuację negatywnego trendu, jednak dawało nadzieję na to, że powoli sytuacja zacznie się poprawiać. Niestety najnowsze dane udostępnione przez CIPA, dotyczące dostaw aparatów w pierwszych 6 miesiącach roku 2019 kolejny raz rysują przyszłość rynku w czarnych barwach.
Zestawienie danych na temat dostaw wszystkich odmian aparatów wydaje się potwierdzać słowa przedstawicieli Canona, którzy na początku roku prognozowali, że w ciągu najbliższych 24 miesięcy rynek pod względem ilościowym skurczy się o 50%. Według danych CIPA, w pierwszym półroczu branża odnotowała około 30-procentowy spadek dostaw aparatów względem tego samego okresu w roku poprzednim. Sytuacja ta nie powinna jednak nikogo dziwić - recesja całego rynku utrzymuje podobne tempo już od kilku lat.
Do ciekawszych wniosków może doprowadzić nas analiza danych ilościowych i wartościowych poszczególnych segmentów.
Jak zwykle najbardziej interesuje nas kwestia aparatów systemowych. O ile w roku 2018 sytuacja była słaba, ale względnie stabilna, o tyle pierwsze półrocze roku 2019 prezentuje się już fatalnie. Względem tego samego okresu w roku 2018 roku produkcja spadła o około 35%. Również pod względem wartościowym branża notuje ponad 20-procentowy spadek.
Wgląd w szczegółowe dane wskazuje, że za sytuację tę odpowiada słabnąca pozycja lustrzanek - segment ten notuje około 40-procentowy spadek w produkcji i dostawach. Również sytuacja bezlusterkowców nie wygląda kolorowo, choć tutaj spadek dostaw wyniósł jedynie 15%. Co ciekawe pod względem wartości rynek ten urósł o niecałe 4%, co odzwierciedla trend z 2018 roku.
Czy to jednak powód do radości? Warto zadać sobie pytanie, co dokładnie ma wpływ na takie, a nie inne wyniki. Z jednej strony można uznać, że jest to efekt wspomnianej wyżej specjalizacji rynku, bardziej prawdopodobne jest jednak, że za wzrost wartościowy odpowiada dołączenie się do pełnoklatkowej bezlusterkowej stawki firm Canon, Nikon i Panasonic. Z kolei dołek w segmencie lustrzanek można tłumaczyć tym, że już od dłuższego czasu nie mieliśmy do czynienia z żadną istotną premierą. Wygląda wiec na to, że jak na razie nie należy oczekiwać odwrócenia się sytuacji za sprawą bezlusterkowców, a słabnąca pozycja lustrzanek może tylko przyspieszać tempo recesji.
Pewną ciekawostką są wyniki segmentu kompaktów, który to na przestrzeni ostatnich lat notował największe spadki. Wygląda jednak na to, że rynek ten powoli dosięga swojego minimum, raczej jednak nie należy spodziewać się szybkiego odwrócenia trendu. Wystarczy przyjrzeć się ofercie producentów - na rynku pozostały właściwie jedynie konstrukcje, które są w stanie zaoferować coś więcej niż smartfon, a policzyć je jesteśmy w stanie na palcach.
Także i ten segment zaczyna się więc specjalizować, co sprawia, że użytkownicy mniej chętnie będą wymieniać stare modele na nowe. Z kolei błyskawiczne tempo doskonalenia się aparatów w smartfonach nie będzie zachęcać do wejścia w ten segment nowych użytkowników.
Przy tej okazji jak zawsze przypomnimy wykres, który rzuca nieco odmienne światło na całą sytuację. Choć producentom aparatów wiele osób wieści katastrofę, wyniki dostaw aparatów systemowych za ostatnie 40 lat wskazują, że względem czasów analogowych dalej mamy do czynienia z dużą nadwyżką spowodowaną “cyfrową” bańką początku XXI wieku.
{$in-article-newsletter}
Gdy więc smartfony w całości przejmą już segment - nazwijmy to - budżetowy, który w czasach filmu należał do prostych kompaktów, prawdopodobnie czeka nas powrót do względnie stabilnej sytuacji sprzed lat. Możemy spodziewać się, że tempo wypuszczania kolejnych generacji aparatów nieco zmaleje, lub zobaczymy łączenie poszczególnych linii produktów czy nawet konsolidację firm.
Oczywiście dochodzą jeszcze takie kwestie jak zupełnie inny, bardziej dynamiczny niż przed laty krajobraz rynku i coraz trudniejsze w realizacji, popularne obecnie strategie rozwoju, zakładające powolne, stopniowe ulepszanie sprzętu. Być może jednak to dobry moment dla producentów, by obrać nową perspektywę.
Więcej informacji na temat danych rynkowych znajdziecie pod adresem cipa.jp.
(fot. okładkowa: C. Cagnin / Pexels.com)