Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Huawei P20 Pro, który jako pierwszy na rynku wyposażony został w 3 moduły aparatów i “sztuczną inteligencję”, na nowo definiować ma pojęcie fotograficznego smartfona. Sprawdzamy czy nareszcie doczekaliśmy się pełnoprawnego zastępstwa dla zwykłych aparatów.
W tym rozdziale powracamy do kwestii dwojakiego sposobu fotografowania za pomocą najnowszego smartfona Huawei. Bo choć producent przy tworzeniu aparatów w swoich flagowcach już od 3 lat współpracuje z firmą Leica, która to jednoznacznie kojarzy się jakościową, zawodową fotografią, to nie da się ukryć, że większość zdjęć wykonywanych smarfonem będzie w trybie automatycznym, przy wsparciu wspomnianych już “inteligentnych” układów przetwarzania obrazu.
I nic w tym dziwnego. Jeżeli nie zależy nam na RAW-ach, korzystając z trybu Auto i związanych z nimi korzyści (technologia AI), będziemy w stanie wykonać zwykle znacznie lepiej wyglądające zdjęcia. Oczywiście, porównując w pełnym powiększeniu kadru wykonane w trybie automatycznym i trybie Pro zauważymy, że te pierwsze są dużo bardziej przetworzone i wyostrzone, niemniej jednak na ekranie smartfona tego nie widać, a nie rzuci nam się to zanadto w oczy nawet oglądając je na ekranie komputera. Prędzej pozytywnie zaskoczy nas ich jakość.
Zdjęcia wykonane modelem P20 Pro są jasne, kontrastowe, odpowiednio nasycone i charakteryzują się bardzo dobrą, jak na smartfona dynamiką, co także jest zasługą systemów przetwarzania i łączenia obrazów (zdjęcia HDR wyglądają całkiem naturalnie).
W wielu wypadkach warto jednak nie korzystać z podpowiedzi układu rozpoznawania scen, który często za bardzo ingeruje w obraz, nakładając zbyt intensywne efekty. Tryby scen należy wyłączać szczególnie, gdy zamierzamy zdjęcia poddać późniejszej obróbce w zewnętrznej aplikacji. Niekiedy jednak rezultaty są bardzo dobre. Podczas testu, dla pewności, często wykonywaliśmy po prostu dwa zdjęcia.
Prawdziwą moc rozwiązań zastosowanych przez Huaweia dostrzeżemy jednak dopiero w przypadku fotografowania w słabym świetle. Śmiało można mówić tu o rewolucji i kolejnym etapie fotografii mobilnej, bo jak do tej pory żaden inny smartfon nie umożliwiał tak swobodnego fotografowania nocą. I nie mówimy tu nawet o tym, że zdjęcia niezłej jakości jesteśmy w stanie wykonać przy niemal zupełnym mroku. Ogromne wrażenie zrobił na nas fakt, że świetne rezultaty otrzymujemy fotografując z ręki, bez konieczności umieszczania telefonu na żadnym statywie czy stabilizatorze. To zasługa zarówno świetnego systemu stabilizacji, jak systemowego łączenia obrazu z kilku matryc. Prawdę mówiąc, nowym Huaweiem P20 Pro jesteśmy w stanie uzyskać lepsze wyniki niż przy użyciu wielu, bardziej zaawansowanych aparatów.
Trzeba jednak pamiętać, by w tym wypadku ograniczyć wielkość zdjęć do 10 Mp. Przy 40-megapikselowych plikach nie otrzymamy tak dobrych rezultatów. Jak już wspomnieliśmy w poprzednich rozdziałach, wygląda na to, że aparat nie wykorzystuje przy tym wszystkich możliwości systemu przetwarzania obrazu. Warto zwrócić uwagę na wydobycie informacji z cieni i jednolitych powierzchni, a także na lepsza dynamikę zdjęć 10-megapikselowych.
Jak w praktyce wygląda różnica między zdjęciami 40-sto i 10-megapikselowymi? Zdjęcia 40 Mp są oczywiście dużo większe, ale trudno powiedzieć, by skrywały przed nami dużo więcej szczegółów. Raczej dostrzeżemy na nich więcej szumów w nieostrościach. Z racji oszczędności miejsca, w większości sytuacji spokojnie można ograniczyć się do rozmiaru 10 Mp. Wyjątkiem może być sytuacja, gdy dane zdjęcie chcielibyśmy wydrukować. Pytanie tylko, czy w takim wypadku nie lepiej zdać się na tryb PRO i korzyści wynikające z możliwości zapisu RAW. RAW-y ze smartfona prezentują się naprawdę bardzo dobrze.
Świetnie spisuje się także tryb symulacji rozmycia tła, czy jak kto woli - tryb portretowy. O ile jeszcze w poprzednich, dwuobiektywowych generacjach flagowców Huawei różnego rodzaju “artefakty” czy błędy pojawiały się na zdjęciach dosyć często, tutaj wszystko zostało dużo lepiej dopracowane. Oczywiście wprawne oko dostrzeże gdzieniegdzie skokowe przejścia ostrości na konturach fotografowanej postaci, ale tryb ten działa na tyle dobrze, że można z niego korzystać w zasadzie przez większość czasu, a rezultaty będą w dużej mierze porównywalne z tym, co możemy uzyskać przy pomocy lustrzanki lub bezlusterkowca. Z kolei sama cera na zdjęciach wygląda naturalnie - nie obserwujemy przesadnego nasycenia ciepłych bądź zimnych tonów. Jedynie w świetle żarowym twarze będą wyglądać na nieco rozmydlone, wynika to jednak z konieczności wykorzystania przez aparat wyższych czułości.
Oczywiście, ze względu na szerokokątny obiektyw, mocne rozmycie tła będzie wydawać się może nieco nienaturalne osobom bardziej doświadczonym fotograficznie, ale zwykli, nieobeznani tak dobrze w temacie użytkownicy prawdopodobnie nie zauważą różnicy i będą zachwyceni. Zresztą i na nas aparat zrobił pod tym względem ogromne wrażenie. Co ważne, z trybu rozmycia możemy korzystać także w przypadku zoomowania, choć tu już będziemy musieli liczyć się z pogorszeniem jakości obrazu. I tak jednak jakość ta będzie wystarczająca do doskonałej większości mobilnych zastosowań.
Co do samych możliwości zoomowania mamy mieszane uczucie. Choć w dniu premiery producent obiecywał 5-krotny bezstratny zoom, a nawet możliwość wykonywania 10-krotnych przybliżeń, w rzeczywistości lepiej ograniczyć się jedynie do fizycznych możliwości aparatu, tj, zakresu 1-3x, gdzie łączone są informacje z modułu głównego i teleobiektywu. W przypadku 3-krotnego powiększenia jakość jest jeszcze niezła, a przy oglądaniu zdjęć w rozmiarach ekranowych nie zauważymy większej różnicy w jakości.Powiększenie 5-krotnie ujawnia już znacznie mniejszą liczbę detali, a przy 10-krotnym trudno w zasadzie mówić o używalności.
Nie najgorzej wypada także tryb makro, choć trzeba przyznać, że minimalna odległość ostrzenia około 6 cm przy tak niewielkim szerokokątnym obiektywie jest niewystarczająca, by uzyskać duże powiększenie małych obiektów. Możemy oczywiście w tym wypadku skorzystać z zooma, ale przypłacimy to niestety jakością.
Dość przeciętnie natomiast, jak zresztą w przypadku większości smartfonów, aparat wypada pod względem fotografowania z lampą błyskową. Nic w tym zresztą dziwnego. Ta jest malutka i nawet mimo tego, że świeci stosunkowo mocno, to nie jest w stanie wystarczająco doświetlić zdjęć tak, aby aparat nie musiał uruchamiać wysokich czułości. W efekcie zdjęcia nie będą odznaczały się wysoką jakością.
Nie możemy też pominąć kwestii selfie. 24-megapikselowy aparat z obiektywem o jasności f/1.8 zapewni nam dobrej jakości zdjęcia i - co uraduje wszystkich, którzy nie wyobrażają sobie udanego dnia bez pochwalenia się swoją fotką na Instagramie - pozwoli także symulować rozmycie tła (choć nie tak dokładnie jak w przypadku tylnego aparatu). Dodatkowe lajki gwarantowane.