Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
84%
Lumix S1 to tańszy model z zaprezentowanego niedawno duetu pełnoklatkowych bezlusterkowców Panasonika. Z matrycą o mniejszej rozdzielczości, ale z bardziej rozwiniętym trybem filmowym, ma przyciągać szerokie rzesze profesjonalistów szukających uniwersalnego i niezawodnego body. Sprawdźmy, czy podstawowa pełna klatka Lumix ma szansę spełnić ich oczekiwania!
Nie możemy narzekać na ogólną szybkość działania. Po wybraniu odpowiednich przycisków i pokręteł zmiany wprowadzane są natychmiastowo. Również tryb podglądu zdjęć wypada bardzo dobrze. Zdjęcia wyświetlają się błyskawicznie, a ich 100% powiększenie zajmuje ułamek sekundy. Niemniej jednak zauważyliśmy pewne różnice S1 względem S1R w kwestii czasu potrzebnego na uruchomienie.
Choć aparaty dzielą ten sam procesor Venus Engine oraz większość podzespołów, S1R jest nieco szybszy i umożliwia wykonanie pierwszego zdjęcia po upływie 0,9 sekundy. Przy takich samych ustawieniach Lumix S1 potrzebował dokładnie 1,2 sekundy. Podobne rezultaty odnotowaliśmy w przypadku wybudzania aparatu z uśpienia. Również przełączanie obrazu pomiędzy wyświetlaczem a wizjerem trwa w S1 minimalnie dłużej. Trudno zgadnąć, co może być tego przyczyną.
Podobnie jak S1R, tańszy model pozwala fotografować z szybkością 9 kl./s (w przypadku pomiaru pojedynczego AF-S) i 6 kl./s z pełnym wsparciem autofokusa (tryb ciągły AF-C). Są to więc osiągi porównywalne z tym, co obecnie oferuje konkurencja w swoich pełnoklatkowych bezlusterkowcach. Oczywiście jeśli dla kogoś takie wyniki będą niewystarczające to można aktywować wspomniany wcześniej tryb 6K Photo - seria 18 Mp zdjęć wykonywana jest wówczas z prędkością 30 kl./s.
Warto jednak zauważyć, że mniejsza rozdzielczość matrycy w S1 przekłada się na znacznie pojemniejszy bufor. Co więcej, podczas czyszczenia wszelkie opcje aparatu były aktywne, dzięki czemu mogliśmy nawigować po poszczególnych zakładkach menu. Niemniej jednak w przypadku podglądu zdjęć w czasie buforowania aparat mocno spowalniał lub nawet zawieszał się na chwilę.
Do testu wykorzystaliśmy kartę Sony SF-G 128 GB SDXC UHS-II (szybkość odczytu 300 MB/s, szybkość zapisu 299 MB/s).
Lumix S1 korzysta z tej samej co model S1R baterii litowo-jonowej o pojemności 3050 mAh (7,4 V, 23 Wh, akumulator może być ładowany przez USB), ale okazuje się nieco bardziej energooszczędny. Producent zapewnia, że S1 uda się wykonać około 380 zdjęć (wyświetlacz tylny) lub 360 fotografii (LVF), czyli około 20 ujęć więcej na pełnym ładowaniu. Nam jednak w praktyce, podczas fotografowania i jednoczesnego korzystania z aparatu (podgląd zdjęć i poruszanie się po menu), udało się wykonać prawie 450 zdjęć.
Rzecz jasna to wciąż znacznie mniej niż zapewniają zaawansowane lustrzanki, ale trzeba mieć na uwadze, że duży ekran, wizjer o rekordowej rozdzielczości oraz wbudowany i stale działający system stabilizacji obrazu to układy bardzo prądożerne. Poprawić ten wynik możemy poprzez aktywowanie w menu trybu oszczędzania energii, w którym czas przejścia w tryb uśpienia jest ustawiony na 1 sekundę. Dzięki temu będziemy w stanie zarejestrować około 1100 zdjęć.
Oba modele korzystają z autorskiego, opartego wyłącznie o detekcję kontrastu systemu DFD (Depth From Defocus). Otrzymujemy 225 punktowy układ AF, który pokrywa większą część kadru i ma dokonywać pomiaru z prędkością 480 kl./s. Do tego ma pozwalać na ostrzenie już w czasie 0,08 s i nawet w bardzo słabym świetle (do -6 EV w trybie AF-S przy f/1.4 oraz ISO 100, do -3 EV w scenach o niskim kontraście).
W dobrym świetle AF oparty jedynie na detekcji kontrastu (w trybie pojedynczym AF-S) ostrzy pewnie, sprawnie i wyjątkowo szybko. Lumix S1 na poprawne wyostrzenie sceny potrzebuje zaledwie 0,06 sekundy. Są to więc osiągi porównywalne z najlepszymi układami detekcji fazy na rynku. Niestety szybkość AF maleje wprost proporcjonalnie do pogarszania się warunków oświetleniowych. W przypadku nawet lekko zaciemnionych miejsc aparat potrzebuje już około pół sekundy na wyostrzenie. Z kolei po zmroku lub w nocy (przy jednostajnym świetle) czasy przostrzania na mało kontrastowe obiekty sięgały nawet 1-2 sekund.
A jak wygląda praca aparatu w naprawdę ekstremalnych warunkach? Niestety nie najlepiej. S1 z podpiętym obiektywem 70-200 mm f/4 testowaliśmy podczas koncertu. Zmieniające się światło, dym, reflektory w kontrze okazały się sporym wyzwaniem dla układu AF aparatu. Oczywiście nie oznacza to, że nie udało nam się wykonać zadowalających zdjęć (pod względem celności i ostrości), ale odsetek nietrafionych kadrów był spory. Czasem aparat potwierdzał też ostrość ostrość niepoprawnie.
Natomiast mocną stroną S1 jest prawdziwe bogactwo trybów autofokusa. Wielkość i położenie pojedynczego punktu możemy dowolnie i płynnie regulować za pomocą: fizycznego joysticka, dotykowego ekranu, jak również opcji, która umożliwia przesuwanie obszaru punktu ostrości palcem na wyświetlaczu w czasie komponowania ujęć przez elektroniczny wizjer. Ciekawie prezentuje się także funkcja „AF czujnika oka“ - po przystawieniu aparatu do oka, ten automatycznie ustawia ostrość w miejscu, w którym właśnie znajduje się punkt AF. Rewelacyjnie wypada także system wykrywania twarzy, oczu i źrenic, który naprawdę może ułatwić portretowanie z wykorzystaniem jasnych obiektywów.
Do tego możemy skorzystać z aż ośmiu ustawień autofokusa, w tym z trybu śledzenia bazującego na „sztucznej inteligencji”, który automatycznie rozpoznaje ludzi i zwierzęta (koty, psy czy ptaki) - także, gdy są odwrócone tyłem. Do tego jest w stanie przewidzieć ich ruchy w kadrze. Aparat w tym trybie sprawnie określał i oznaczał odpowiednio dużą ramką fotografowany obiekt. W większości przypadków zwierzę było poprawnie wyostrzone.
Warto także pochwalić wydajny tryb ciągły AF-C, który umiejętnie utrzymuje ostrość na szybko poruszających się obiektach - nawet, gdy zbliżają się w stronę aparatu. W większości przypadków będą one odpowiednio wyostrzone, co nie oznacza, że na poszczególnych ujęciach nie da się zauważyć sporadycznego gubienia ostrości.
Lumix S1 - podobnie jak S1R - korzysta z mechanicznej migawki szczelinowej, której żywotność producent oszacował na 400 tys. cykli. Do tego dochodzi jej najkrótszy czas synchronizacji z błyskiem, który wynosi zaledwie 1/320 s. Warto zauważyć, że takich osiągów nie zapewnia żaden inny aparat konkurencji (większość oferuje standardową synchronizację z czasem 1/250 s). W przypadku migawki mechanicznej możemy pracować w zakresie 1/8000 - 60 s. Lumix zapewnia także migawkę elektroniczną, ale w tym samym przedziale czasów (w S1R minimalny czas to 1/16 000 s). Automatyka czułości matrycy jest konfigurowalna, ale mamy do wyboru jedynie podstawowe ustawienia: dolnej i górnej granicy ISO (brak możliwości wyboru rozszerzonych wartości) oraz minimalnej szybkości migawki dla tego trybu (od 1/8000 do 1 sekundy). Nie mamy też możliwości stworzenia kilku konfiguracji Auto ISO (jak chociażby w aparatach Fujifilm), co przydaje się jeśli pracujemy w często zmieniających się warunkach. Pochwalić jednak musimy fakt, że aparat właściwie dopiera parametr, dzięki czemu nie mamy do czynienia z podbijaniem lub niedoświetlaniem ekspozycji.
Producent zdecydował się na 1728-strefowy, wielopunktowy systemu pomiaru światła, który odznacza się zakresem detekcji od 0 do 18 EV. W ustawieniach aparatu znajdziemy cztery tryby: wielokrotny, centralnie ważony, punktowy, wyróżniony ważony. Ten ostatni chroni najjaśniejsze fragmenty kadru przed prześwietleniem. Niemniej jednak, w naszym odczuciu, najwłaściwszy rezultat uzyskamy w przypadku pomiaru wielokrotnego, który najlepiej równoważył zarówno jasne jak i ciemne partie kadru.
Szczegółowe, laboratoryjne pomiary jakości obrazu możecie zobaczyć w następnym dziale, teraz skupimy się na wrażeniowej ocenie zdjęć wykonanych w różnych warunkach. Podczas fotografowania w terenie użyliśmy standardowych ustawień, bez nakładania żadnych efektów wizualnych w postaci filtrów kolorystycznych, a zdjęcia zapisywaliśmy w formacie JPEG w maksymalnej rozdzielczości obrazu.
Odpowiedni kontrast, wysoka szczegółowość, jak również naturalnie nasycone barwy - tak najlepiej możemy opisać zdjęcia wykonane przy pomocy S1 w dobrych warunkach oświetleniowych. Wyjściowe pliki JPEG wyglądają naprawdę dobrze, dzięki czemu w większości sytuacji zdjęciowych (w naturalnym lub stałym świetle) nie powinny od nas wymagać ingerencji w programach graficznych. Detale są zapisane zarówno w jasnych jak i ciemniejszych partiach planu fotograficznego, co świadczy o dobrej dynamice obrazu. Balans bieli także zachowuje się poprawnie, choć w pewnych sytuacjach oświetleniowych zdjęcia wpadają już w cieplejsze tony. Oczywiście w takich warunkach można skorzystać z balansu bieli z zachowanym priorytetem bieli, co powinno poprawić ogólną kolorystykę, ale tryb ten ma też pewne ograniczenia. Nie możemy oczywiście nie wspomnieć o rewelacyjnym systemie stabilizacji, który - co tu dużo pisać - czyni prawdziwe cuda podczas fotografowania z ręki.
Lumix S1 bardzo dobrze spisuje się też w przypadku pracy na wyższych czułościach. Aż do ISO 6400 możemy być pewni odpowiedniej wyrazistości i kolorystyki, gdzie szumy będą widoczne dopiero na zbliżeniach. Akceptowalne są także zdjęcia w przedziale ISO 12 800-25 600, choć cyfrowe ziarno oraz niewielki spadek nasycenia kolorów dadzą już o sobie znać. Znacznie większą utratę jakości obrazu, w tym kontrastu zaobserwujemy przy ISO 51 200 oraz rozszerzonych czułościach ISO 102 400 i 204 800. Warto jednak zauważyć, że fotografie - pomimo wyraźniej obecności szumów - wciąż będą szczegółowe.