Instax Wide EVO - test aparatu natychmiastowego

Najnowszy cyfrowy Instax Wide EVO to najbardziej zaawansowany z dotychczasowych aparatów natychmiastowych Fujifilm, ale też i najdroższy. Sprawdzamy, co ma do zaoferowania i czy jest warty swojej ceny.

Autor: Maciej Luśtyk

12 Marzec 2025
Artykuł na: 29-37 minut

Instax Wide EVO, czyli pierwszy cyfrowy Instax na duże wkłady, jest aparatem, na który z wytęsknieniem czekałem od 2017 roku, gdy to Fujifilm pokazało swój pierwszy „hybrydowy” aparat natychmiastowy (model SQ10). Wiem, że narażę się tym na gniew zatwardziałych fanów analoga, ale osobiście uważam, że cyfrowe Instaxy to najlepsze, co mogło przydarzyć się fotografii natychmiastowej.

Otrzymujemy ostre i bogate w kolory zdjęcia, na których wreszcie coś widać, sporo oszczędzamy na wkładach (drukujemy tylko te zdjęcia, które chcemy), możemy kilkukrotnie wydrukować te same kadry, urozmaicać fotki efektami czy szablonami, a dodatkowo każdy z tych aparatów działa także jako drukarka do zdjęć ze smartfona. Fakt, zdjęcia wykonane hybrydami Instaxa mają nieco inny charakter, niż te cyknięte modelami typowo analogowymi, ale według mnie to niewielki kompromis jak na to, co otrzymujemy w zamian. Poza tym, mam poważne wątpliwości czy ktokolwiek z „typowych” użytkowników Instaxa żywi prawdziwy sentyment do burych, mało wyraźnych fotek z tradycyjnych modeli. Ile razy polecałem komuś aparaty natychmiastowe Fujifilm, słyszałem raczej obawy o jakość wydruków aniżeli zachwyt nad ich niedoskonałością.

Gdy raz spróbujesz Wide'a, nie wrócisz do Mini

Warto natomiast podkreślić, że choć zarówno hybrydowe Instaxy, jak i drukarki Instax drukują zdjęcia uchwycone cyfrowo, to odbywa się to w ramach prawdziwego naświetlania filmowych wkładów przez wbudowany panel LED. To sprawia, że finalne zdjęcia zachowują bardzo dużo analogowego charakteru i po prostu wyglądają świetnie. Filmy Instaxa to w mojej opinii najlepsze materiały na rynku fotografii natychmiastowej, które w formacie Wide i w połączeniu z technologią cyfrową stanowią bardzo atrakcyjną alternatywę dla tradycyjnych zdjeć w domowych albumach.

Od kilku lat drukuję moje ulubione zdjęcia ze smartfona na drukarce Instax Link Wide. Wydruki są soczyste, bogate w kolory i pięknie połyskują, deklasując wszystkie inne smartfonowe drukarki. Do tego mają ładną, charakterystyczną ramkę i dobrze prezentują się zarówno w albumie, jak i na ścianie, w ramce czy passe partout. Oczywiście można narzekać na rozmiar, ale w końcu małe jest piękne - mi w każdym razie  do celów pamiątkowych format ten w zupełności wystarcza.

Przeczytaj także:
Instax Link Wide - test drukarki

Instax Link Wide to pierwsza drukarka pozwalająca naświetlać zdjęcia wykonane smartfonem czy zwykłym aparatem na dużych wkładach Wide. Sprawdzamy czy to wreszcie urządzenie, które może stać się alternatywą dla tradycyjnych odbitek do domowych albumów. [Czytaj więcej]

Choć naprawdę uwielbiam drukarkę Link Wide, długo ubolewałem nad tym, że w natychmiastowym systemie Instaxa nie ma hybrydowego aparatu na duże wkłady. Oczywiście smartfony, nawet te z dolnej półki, robią duże lepsze zdjęcia niż aparaty wbudowane w cyfrowe Instaxy (co oznacza także lepiej wyglądające finalne wydruki) i w zasadzie drukarka załatwia całą sprawę, ale jednak fotografowanie Instaxem ma w sobie coś zarówno satysfakcjonującego, jak i niezobowiązującego. Testowanie każdego z cyfrowych Instaxów wspominam jako świetną zabawę, a obsługujący małe wkłady model Mini Evo towarzyszy mi czasem podczas spotkań ze znajomymi czy spacerów z rodziną. Instax Mini to jednak już format naprawdę malutki - fajnie sprawdza się jako zdjęcie, które możemy komuś na szybko podarować, ale jest mało wygodny do oglądania i według mnie średnio nadaje się do czegokolwiek poza typową fotograficzną zabawą.

Oto jednak na rynku pojawił się wreszcie Instax Wide EVO - pierwszy cyfrowy Instax na duże wkłady i najbardziej zaawansowany Instax w ogóle, co niestety ma również odbicie w dość wygórowanej cenie, wynoszącej 1600 zł. Czy otrzymałem to, co chciałem? Czy warto tyle na niego wydawać? Oto moje wnioski po około miesiącu korzystania z aparatu.

Instax Link Wide to aparat, którego obsługa jest zabawą samą w sobie

Najnowszy Instax Wide EVO to w dużej mierze rozwinięcie idei wspomnianego Mini EVO, w przypadku którego producent po raz pierwszy skutecznie skrystalizował ideę, według której satysfakcjonujące powinno być nie tylko wykonywanie czy drukowania zdjęcia na charakterystycznej odbitce, ale także sama obsługa aparatu. Ostatni EVO wyposażony był w stylizowane na aparat analogowy pokrętła do regulacji parametrów, a nawet „wajchę naciągu filmu”, która służyła jako przycisk do drukowania zdjęć. Choć aparat miał swoje wady, oryginalny UX sprawiał zwyczajnie, że chętnie się po niego sięgało. Ta formuła najwyraźniej się sprawdziła, gdyż Wide EVO wszystkie te cechy podnosi to potęgi i oddaje w nasze ręce bardzo oryginalny system obsługi oraz dużo większy wachlarz możliwości.

Instax Wide EVO to w mojej opinii najbardziej elegancki z dotychczasowych Instaksów, który na dobre zrywa z zabawkową formą i z wyglądu przypomina frontową ściankę aparatu wielkoformatowego - z umieszczonym centralnie obiektywem i zdejmowanym dekielkiem. Format aparatu naturalnie skłania nas też do fotografowania w poziomie, czyli odwrotnie niż w przypadku Instaxów Mini. Oczywiście Wide’em zrobimy też zdjęcia pionowe, ale jednak nie jest to preferowana orientacja dla tego formatu.

Pierścień do regulacji natężenia i wariantów poszczególnych efektów

Pokrętła mają wyczuwalną fakturę, chodzą lekko i wydają przyjemny dźwięk

Egzotyczny spust migawki wygląda dziwnie, ale jest bardzo dobrze wyczuwalny

Zdjęcia drukujemy przekręcając korbkę - to mogło się wydarzyć tylko w Instaxie

Wróćmy jednak do kwestii UX. Aparat wygląda jak analogowy wielki format i jak najwiecej z analoga chce nam też zaoferować. Kolejny raz poszczególne funkcje regulujemy więc za pomocą sprawiających dużo frajdy pokręteł. Umieszczone bo obydwu stronach korpusu, pozwalają nam relatywnie szybko przejrzeć bibliotekę dostępnych filtrów i efektów. Do tego ruchomy jest także pierścień na obiektywie - ten z kolei pozwala przełączać się pomiędzy wariantami dostępnych efektów, których jest aż 100. Z kolei same zdjęcia drukujemy za pomocą korbki imitującej korbkę do zwijania filmu w starych analogach.

Biorąc pod uwagę, że aparat oferuje 10 filtrów kolorystycznych oraz 10 efektów ze 100 wariacjami każdego z nich, a także 5 dodatkowych efektów filmowej ramki (uruchamianych przyciskiem na górze tylnego panelu) otrzymujemy w sumie kilka tysięcy różnych możliwych kombinacji. To zdecydowanie najwiecej ze wszystkich cyfrowych instaksów, i choć część dostępnych wariantów reguluje tylko intensywność danego efektu, to w niektórych przypadkach (np. opcji Light Leak) naprawdę otrzymujemy dostęp do 100 różnych szablonów, co pozwala na kreatywną zabawę, bez obawy o powtarzalność.

Niestety mamy tu do czynienia z pewnego rodzaju klęską urodzaju - efektów jest naprawdę dużo, przez co naprawdę sporo czasu zajmuje dotarcie do tego, który w aktualnej chwili nam odpowiada. A niestety możemy tego dokonać tylko przed wykonaniem zdjęcia, co wydaje mi się jednym z bardziej dotkliwych minusów aparatu. Tym bardziej, że piętą achillesową jest także sama prędkość działania aparatu.

Przycisk resetujący aparat. Producent umieścił go na obudowie niestety nie bez powodu

Choć Instax Wide EVO to najdroższy i najlepiej wyglądający Instax dotychczas, w środku to ta sama zabawka, co wcześniejsze hybrydowe modele producenta. Aparat długo się włącza, czasem na starcie lubi się też przywiesić (niekiedy konieczne jest nawet zresetowanie aparatu przyciskiem pod klapką złącz i karty) i lekkim opóźnieniem reaguje na ruchy pokrętłami (co ciekawe tylko bocznymi, gdyż warianty przełączane pierścieniem obiektywu możemy regulować błyskawicznie). W efekcie wielokrotnie miałem sytuację, gdy ktoś, komu chciałem zrobić zdjęcie znudził się całą sytuacją na długo zanim odnalazłem interesujący mnie efekt i wyzwoliłem migawkę (w przypadku której też mamy do czynienia z widocznym opóźnieniem). W końcu, choć wreszcie otrzymujemy naprawdę duży ekran, podgląd jest słabej jakości a zastosowany panel LCD oferuje bardzo słabe kąty oglądania.

Te rzeczy mógłbym jeszcze przeboleć. Do ekranu łatwo się przyzwyczaić, a po paru chwilach z aparatem i tak odnajdziemy ulubione filtry i efekty, z których będziemy najczęściej korzystać. Możemy wiec pozostawić aparat w danym ustawieniu, które zostanie przywołane po ponownym uruchomieniu. Rzeczą, jaka doskwierała mi chyba najbardziej jest natomiast fakt, że producent nie pomyślał, by przy pomocy pokrętła umożliwić także regulację ekspozycji, a niestety pomiar aparatu daleki jest od ideału.

Instax Wide EVO w większości sytuacji dąży do prześwietlania zdjęcia, co być może gwarantuje uzyskanie jasnych odbitek, ale też nie pozwala na wyciśnięcie z nich maksimum możliwości. W efekcie większość zdjęć wykonałem obniżając ręcznie ekspozycję na -0,7-1,5 EV. Niestety, aby tego dokonać musimy wejść do menu, zajechać joystickiem na odpowiednią pozycję, a potem przesuwać go jeszcze w lewo lub w prawo. Całość trwa kilka dobrych sekund i często oznacza utratę chwili. Jeśli nie pokrętło, sprawę mogłyby rozwiązać choćby proste przyciski +/-, w obecnej formie ma to jednak niewiele wspólnego z natychmiastowością aparatu.

Co więcej, ręczna regulacja ekspozycji niekiedy działa poprawnie jedynie w dobrym oświetleniu - gdy aparatu używamy w słabym świetle regulacja +/- często nie przynosi żadnego efektu, lub też żeby efekt ten zobaczyć musimy zjechać na zupełnie skrajne pozycje. W dużym skrócie, regulacja ustawień aparatu i prędkość z jaką jesteśmy w stanie jej dokonać to z pewnością największa pięta achillesowa aparatu. Nie oznacza to oczywiście, że aparat jest nieużywalny. Fotografowanie Instaxem Wide EVO to nadal świetna zabawa, ale jednak w najdroższym modelu z serii oczekiwalibyśmy większej kultury pracy.

Możliwość regulacji ogniskowej to prawdziwy gamechanger

Ewentualne niedogodności wynagradzają nam jednak uniwersalność i same zdjęcia, czyli to co najważniejsze. Nowy Instax Wide EVO otrzymał największą do tej pory, 16-megapikselową matrycę w rozmiarze 1/3”, co w połączeniu z szerokokątnym obiektywem 16 mm f/2.4 (również pojawiającym się po raz pierwszy) pozwoliło po raz pierwszy wyposażyć aparat natychmiastowy w możliwość fotografowania z dwoma różnymi kątami widzenia.

Porównanie kątów widzenia (tryb podstawowy, tryb Wide Angle)

Standardowo, pełnowymiarowe zdjęcia Wide EVO wykonuje w trybie szerokokątnym (Wide Angle Mode), co wreszcie pozwoli zawrzeć na nich nieco więcej kontekstu i doskonale sprawdzi się w przypadku grupowych selfie. Po przestawieniu przełącznika przy obiektywie, aparat przechodzi natomiast do trybu crop, w którym pole widzenia zawężą się, oferując nam nieco bardziej standardową ogniskową (producent nie wyszczególnia dokładnie jaką).

Porównanie kątów widzenia

Szeroki kąt widzenia wreszcie pozwala na wygodne wykonywanie selfiaków z bliskimi i znajomymi, a także na uchwycenie bardziej dynamicznych portretów

W trybie crop mamy oczywiście do czynienia także z mniejszą rozdzielczością (aparat używa wycinka sensora o rozdzielczości 5 Mp, w który w razie potrzeby możemy jeszcze bardziej zawęzić przyciskami z tyłu panelu), co może rodzić obawy o wyjściową jakość odbitek, ale w praktyce okazuje się to bez większego znaczenia - rozmiar i rozdzielczość wydruków jest na tyle mała, że nie jesteśmy na nich w stanie wychwycić tych niedoskonałości. Jedynie przy zdjęciach wykonywanych w naprawdę słabym świetle, na odbitkach dostrzeżemy niekiedy efekt posteryzacji czy szumy wysokich czułości, ale jeśli mam być szczery, w większości sytuacji dodaje to tylko uroku, podkręcając „estetykę niedoskonałości”, za którą kochamy właśnie fotografię natychmiastową.

W słabym świetle dostrzegamy sporo niedoskonałości wbudowanego aparatu, ale na wydrukach nie wygląda to źle

A jeśli już jesteśmy przy niedoskonałościach, jeśli chcemy by nasze zdjęcia wyglądały jeszcze bardziej „analogowo”, w opcjach aparatu możemy przełączyć tryb drukowania na Instax Natural Mode (standardowo aparat drukuje w trybie Rich Mode), w którym otrzymamy jeszcze bardziej zawężony zakres dynamiczny i nieco bardziej wyprane kolory tak, by jak najbardziej upodobnić wygląd wydruków do tradycyjnych instaxów.

Po lewej wydruk w trybie Rich Mode, po prawej w Natural Mode

Oprócz zmiany ogniskowej, aparat pozwala nam także na pracę w trybie podwójnej ekspozycji. Tego typu rozwiązania oferowały już niektóre wcześniejsze modele, ale w modelu Wide EVO po raz pierwszy otrzymujemy tak dużą kontrolę nad finalnym efektem. Mianowicie tryb Double Exposure dostępny jest jako jeden z filtrów kreatywnych, gdzie pierścieniem przy obiektywie regulujemy to jak intensywne względem siebie mają być nakładane na siebie zdjęcia. Dzięki temu łatwo uzyskamy dokładnie taki efekt, jaki chcemy.

Przykładowe zdjęcia wykonane w trybie podwójnej ekspozycji

Aparat oferuje też tryb makro, pozwalający na uchwycenie obiektów z krótkiej odległości 10 cm, a do tego mamy też lampę błyskową. Ta, podobnie jak w smartfonie, nie jest zbyt mocna i w miarę skutecznie jest w stanie oświetlić obiekty do ok. 1,5 metra. W większości sytuacji to wystarcza, ale wielu użytkowników z pewnością chciałoby zobaczyć tu mocny, ksenonowy flash rodem ze zwykłych instaksów, który pozwoliłby uzyskać wyraźniejsze zdjęcia niezależnie od warunków - nawet gdyby wymagało to konieczności włożenia w aparat dodatkowej baterii. Niestety, w modelu EVO zdjęcia z flashem wyglądają atrakcyjnie wyłącznie w przypadku gdy sceny nie oświetla żadne inne źródło światła. Jeśli np. fotografujemy we wnętrzach oświetlonych zwykłym światłem żarowym, lampa błyskowa nie jest na tyle mocna by stłumić oświetlenie tła. W efekcie zdjęcia wykonane w ten sposób wyglądają przeciętnie - aparat podnosi czułość adaptując się do oświetlenia w pomieszczeniu, a flash co najwyżej doświetla pierwszy plan (ale częściej spowoduje przepalenie twarzy fotografowanej osoby).

Przykładowe zdjęcia wykonane z lampą błyskową - flash jest w stanie oświetlić sylwetkę, ale nie jest na tyle mocny, by szerzej wypełnić scenę

Oprócz tego, w aparacie brakuje trybu Bulb, który pozwoliłby na zabawę z długimi ekspozycjami, w tym m.in. na malowanie światłem. Jest to o tyle zaskakujące i niezrozumiałe, że tryb Bulb oferował już m.in. cyfrowy Instax Square SQ20.

Nasze możliwości rozwija także dedykowana aplikacja mobilna Instax Wide EVO, która pozwala na zdalne sterowanie aparatem i drukowanie zdjęć ze smartfona. W jej przypadku producent poszedł nieco innym tropem niż wcześniej i postanowił wykorzystać ją do zaangażowania społeczności osób fotografujących modelem EVO. Poza standardowymi opcjami mamy więc też feed, na którym możemy publikować własne zdjęcia i podglądać fotografie innych użytkowników, a przy każdej z nich umieszczona jest także „receptura”, opisująca użyte przy jego wykonaniu filtry i efekty. Oprócz tego, możemy też podejrzeć nasze własne statystyki i zobaczyć jakich efektów używamy najczęściej.

Aplikacja Instax Link Wide

Aplikacja Instax Link Wide - podgląd statystyk

To wszystko przyjemny dodatek, który urozmaica zabawę z nowym instaxem, choć jeśli mam być szczery, wolałbym zamiast tego zobaczyć chyba więcej opcji edycji (jak w aplikacjach do drukarek z serii Link) czy np. uroczą funkcję dodawania do wydruków notatek głosowych w postaci miniaturowego kodu QR (jak w modelu LiPlay). Niestety w aplikacji do modelu Wide EVO otrzymujemy jedynie możliwość podstawowej edycji jasności i kontrastu przed wydrukiem zdjęć smarfonowych oraz funkcję zdalnego wyzwalania aparatu. Z drugiej strony to właśnie najpotrzebniejsze rzeczy z punktu widzenia użytkowników, a trzeba też pamiętać, że niektóre funkcje producent musiał zarezerwować dla osobnej drukarki, aby utrzymać jej atrakcyjność.

Aplikacja Instax Link Wide - opcje edycji dla zdjęć wykonanych smartfonem

Właściwie jedyne, z czym mam pewien problem jeśli chodzi o jakość, to fakt, że wydruki zdjęć wykonanych aparatem będą zwykle nieco mniej nasycone i kontrastowe, a także będą charakteryzować się gorszą tonalnością niż te, które drukujemy z pamięci smartfona (nawet mimo tego, że zdjęcia wykonane aparatem drukowane są w wyższej rozdzielczości). To oczywiście skutek tego, że Instax dysponuje dużo gorszym aparatem i systemem przetwarzania niż nawet amatorskie smartfony. A szkoda, bo smartfonowe wydruki pokazują, że odbitki Instaxa mogą wyglądać naprawdę świetnie. To także powód, dla którego czasem będziemy żałować, że jakiegoś zdjęcia nie wykonaliśmy jednak telefonem.

Oczywiście należy pamiętać, że w tym pułapie cenowym po aparacie cyfrowym nie można spodziewać się nie wiadomo czego, ale skoro przyzwoite układy są w stanie zaoferować nam nawet telefony z dolnej półki za kilkaset złotych, zachodzi pytanie czy producent rzeczywiście nie nie mógł wyposażyć Instaxa w lepszy aparat czy może po prostu nie zawracał sobie tym głowy, mając na uwadze, że Instaxa używają głównie amatorzy.

Nie oznacza to oczywiście, że wydruki wyglądają źle, a jak już pisałem, ewentualne niedoskonałości dobrze wpisują się w klimat instaxów, ale jednak po flagowcu, jakim bez wątpienia chce być Instax Wide EVO, można by oczekiwać nieco więcej.

Podsumowanie

Instax Wide EVO tworzy pewien dysonans. To zdecydowanie mój ulubiony Instax dotychczas, ale jednocześnie model, w przypadku którego niedociągnięcia aparatów natychmiastowych Fujifilm doskwierają bardziej, niż w ich wcześniejszych odsłonach.

Pierwszy cyfrowy Instax na duże wkłady to wreszcie aparat, w przypadku którego producent widocznie rozwinął potencjał drzemiący w modelach hybrydowych. Po raz pierwszy otrzymujemy więc naprawdę rozbudowany zestaw filtrów i efektów, które aplikowane na 4 różnych poziomach, pozwalają na tworzenie w zasadzie nieskończonych kombinacji, co znacznie zwiększa możliwość kreatywnej zabawy. Po raz pierwszy otrzymujemy też szeroki kąt widzenia obiektywu, który w razie potrzeby możemy zawęzić, sprawiając, że Instax staje się bardziej uniwersalnym aparatem, niż kiedykolwiek wcześniej. A dzięki obsłudze wkładów Wide, ze zdjęć jesteśmy w stanie zrobić znacznie większy użytek, niż w przypadku wydruków Mini.

To także zdecydowanie najładniejszy i najbardziej zaawansowany Instax pod względem ergonomii. Mamy duży (choć przeciętnej jakości) ekran, znacznie lepiej niż wcześniej rozwiązaną kwestię nawigacji po menu, a konstrukcja zachęca do fotografowania w formacie horyzontalnym. Aparat wyglada też elegancko i intrygująco, a wisienką na torcie jest specyficzny system obsługi, która sprawia, że fotografowanie nim to jedyny w swoim rodzaju „experience” (kręcenie korbką w celu wydrukowania zdjęcia było głośno komentowane przez wszystkich, którym go pokazywałem). Niestety w przypadku modelu Wide EVO mamy też do czynienia z zaporową (jak na Instaxa) ceną (ok. 1650 zł), która sprawia, że pewne wady wybaczyć mu dużo trudniej, niż innym modelom z oferty.

Największym cieniem na konstrukcji, która pretenduje do miana flagowca, kładzie się chyba długi czas startu i dosyć powolna regulacja ustawień - zdecydowanie nie jest to aparat, którym spontanicznie uchwycimy szybko ulatujące momenty. Poza samą wydajnością, pewne wątpliwości budzą też poszczególne wybory dokonane przez projektantów. Komfort pracy i użyteczność aparatu znacznie podniosłyby: obecność pokrętła regulacji ekspozycji, możliwość manualnego doboru parametrów czy też mocniejsza lampa błyskowa. Brakuje też trybu długich ekspozycji (Bulb), który był już przecież obecny w niektórych wcześniejszych cyfrowych Instaxach. W końcu, nawet mimo tego, że Wide EVO używa najbardziej zaawansowanej matrycy ze wszystkich hybryd Instaxa dotychczas, jakość zdjęć nadal wypada blado - nawet w zestawieniu ze smartfonami z dolnej półki cenowej. A wszystko to okraszone średnią wydajnością baterii, która w praktyce (jeśli przeglądamy zdjęcia, jeździmy po efektach i łączymy się ze smartfonem) wystarczy na wykonanie kilkudziesięciu zdjęć i kilkunastu wydruków.

Instax Wide EVO nie jest więc instaxem ostatecznym, który byłby w stanie zadowolić tych najbardziej wymagających miłośników fotografii natychmiastowej. To jednak nadal najbardziej zaawansowany z modeli hybrydowych, który daje nam największą kontrolę dotychczas i którego użytkowanie jest zabawą samą w sobie. Fotografowanie nowym Wide'em potrafi sprawiać ogromną frajdę, a zdjęcia drukowane na wkładach Wide wyglądają po prostu świetnie. Jeśli jednak zależy wam jedynie na dobrze wyglądających wydrukach, warto zadać sobie pytanie czy bardziej opłacalnym rozwiązaniem nie okaże się trzykrotnie tańsza drukarka Link Wide.

Plus image
plusy:
  • Elegancki design
  • Unikalny i satysfakcjonujący system obsługi
  • Obiektyw szerokokątny i możliwość regulacji ogniskowej
  • Największy dotychczas zestaw filtrów i efektów
  • Tryb podwójnej ekspozycji
  • Duży ekran LCD
  • Możliwość drukowania zdjęć ze smartfona
  • Wygodna aplikacja mobilna
  • Duże wydruki Instax WIDE
Minus image
minusy:
  • Długi czas startu i powolna obsługa
  • Widoczne opóźnienie migawki
  • Aparat okazjonalnie potrafi się zawiesić
  • Brak pokrętła regulacji ekspozycji
  • Przeciętna moc lampy błyskowej
  • Przeciętna jakość wbudowanego aparatu
  • Średnia wydajność akumulatora
  • Brak możliwości nałożenia efektu po wykonaniu zdjęcia
  • Jakość podglądu i kąty widzenia tylnego ekranu
  • Brak trybu Bulb
  • Wysoka cena
Skopiuj link

Autor: Maciej Luśtyk

Redaktor prowadzący serwisu Fotopolis.pl. Zafascynowany nowymi technologiami, choć woli fotografować analogiem.

Komentarze
Więcej w kategorii: Aparaty
Nikon Z5II - pierwsze wrażenia i zdjęcia przykładowe (RAW)
Nikon Z5II - pierwsze wrażenia i zdjęcia przykładowe (RAW)
Choć mamy tu do czynienia z aparatem amatorskim, Nikon Z5II to jedna z najważniejszych premier producenta od lat. Niezła specyfikacja, w pełni rozwinięta ergonomia i świetna cena...
27
Canon PowerShot V1 i Canon EOS R50V - pierwsze wrażenia i nagrania przykładowe
Canon PowerShot V1 i Canon EOS R50V - pierwsze wrażenia i nagrania przykładowe
Do segmentu aparatów przeznaczonych dla vlogerów Canon wchodzi dużo później niż inni. Czy dzięki temu robi to lepiej niż rynkowi rywale? Możliwości najnowszych urządzeń dla twórców...
9
Fujifilm GFX100RF - pierwsze wrażenia i zdjęcia przykładowe (RAW)
Fujifilm GFX100RF - pierwsze wrażenia i zdjęcia przykładowe (RAW)
Pierwszy średnioformatowy kompakt ery cyfrowej otwiera zupełnie nowy segment na rynku fotografii. To jednak konstrukcja równie oryginalna, co kontrowersyjna. Czy w pogodni za wizją...
19
Powiązane artykuły
Wczytaj więcej (2)