Wydarzenia
Sprawdź promocje Black Friday w Cyfrowe.pl
84%
Lumix S1 to tańszy model z zaprezentowanego niedawno duetu pełnoklatkowych bezlusterkowców Panasonika. Z matrycą o mniejszej rozdzielczości, ale z bardziej rozwiniętym trybem filmowym, ma przyciągać szerokie rzesze profesjonalistów szukających uniwersalnego i niezawodnego body. Sprawdźmy, czy podstawowa pełna klatka Lumix ma szansę spełnić ich oczekiwania!
W przypadku modeli Lumix S1 oraz S1R otrzymujemy identyczne korpusy o takim samym wyglądzie i niezmienionej ergonomii. Oczywiście takie podejście do projektu linii bezlusterkowców nie jest niczym nowym. Podobną drogę obrało Sony ze swoją serią A7 czy Nikon z aparatami Z6 i Z7.
Jakość wykonania stoi na naprawdę wysokim poziomie. Podobnie jak w modelu S1R mamy do czynienia z magnezowym szkieletem i uszczelnionym korpusem, któremu nie są straszne zachlapania, kurz, niskie temperatury (do -10C) czy nawet uderzenia. Wrażenie solidności potęguje także sam design - korpusowi bliżej do reporterskich lustrzanek niż poręcznych bezlusterkowców. Przekłada się to niestety również na jego wagę. 900 g (body wraz z akumulatorem) to o 30% więcej względem największych bezlusterkowych rywali z pełną klatką.
Takie samo body oznacza, że model S1 powiela również konstrukcyjne wady. Choć całościowy projekt aparatu jest wyjątkowo przemyślany i stoi na wysokim poziomie, to niestety producentowi nie udało się uniknąć pomniejszych wpadek. Przede wszystkim irytuje dwustopniowy system otwarcia klapy skrywającej sloty na dwie karty SD UHS-II i XQD. Musimy przesunąć i przytrzymać zapadkę przy jednoczesnym wysunięciu klapy, co mocno utrudnia wymianę danego nośnika - zwłaszcza, gdy np. fotografujemy w rękawiczkach.
Zastrzeżenia budzą też gumy zabezpieczające złącza, które naszym zdaniem są zbyt luźne i miękkie, przez co z czasem (na przykład pod wpływem różnicy temperatur) mogą się samoistnie odkształcać i odczepiać od korpusu. Nie możemy natomiast narzekać na sam zestaw gniazd i portów: złącze USB 3.1 Typ C (akumulator aparatu można ładować również poprzez to złącze), wyjście na pełnowymiarowe HDMI, wejście mikrofonu stereo mini jack o średnicy 3,5 mm, wyjście słuchawek stereo mini jack o średnicy 3,5 mm, czy wejście na wężyk spustowy o średnicy 2,5 mm.
Nie sposób nie wspomnieć także o mocowaniu L, które jest otwartym standardem, wspieranym i rozwijanym wspólnie przez firmy Panasonic, Leica i Sigma. Na razie jednak nie możemy jeszcze mówić o imponującej „szklarni“, ale ta sytuacja w niedługim czasie ulegnie znacznej poprawie. Wraz z premierą S1R i S1 producent zaprezentował trzy obiektywy systemowe zapewniające uniwersalny zakres od 24 do 200 mm. Do wyboru mamy dwa zoomy 24-100 i 70-200 mm ze stałym światłem f/4 oraz jasny standardowy obiektyw 50 mm f/1.4. Do tego oba aparaty są kompatybilne z 8 obecnymi już na rynku obiektywami z systemu Leica SL, a już niedługo powinniśmy zobaczyć pierwsze propozycje od Sigmy.
Nie przesadzimy jeśli powiemy, że to jeden z najlepiej przemyślanych i zaprojektowanych korpusów, jaki do tej pory testowaliśmy. Na plus oceniamy wysoki i świetnie wyprofilowany oraz wyjątkowo głęboki grip wyłożony matową i chropowatą okładziną oraz odpowiednio zaakcentowany anatomiczny profil kciuka, dzięki czemu aparat świetnie układa się w dłoniach. Pomaga w tym również duży spust migawki, który umieszczono pod wyraźnym kątem. Poza tym na uwagę zasługują także wygodne przyciski i dobrze wyfrezowane pokrętła, które zostały nie tylko logicznie pogrupowane, lecz także rozmieszczone w wyjątkowo intuicyjnych miejscach korpusu.
Przykładowo na górnym panelu znalazły się trzy przyciski odpowiadające za balans bieli, czułość matrycy i kompensację ekspozycji, których każdorazowe wciśnięcie nie tylko aktywuje daną opcję, ale i zmienia jej wartość. Oczywiście tę możliwość możemy ustawić w menu. Taka funkcjonalność przypadła nam do gustu głownie podczas zmiany ISO - każde kolejne kliknięcie przycisku zwiększało czułość matrycy o 1/3 EV. Niestety wciąż nie mogliśmy się przekonać do włącznika, który naszym zdaniem został umieszczony w niezbyt fortunnym miejscu, przez co uruchomienie aparatu nie jest wygodne. W tej części korpusu nie mogło też zabraknąć pomocniczego górnego ekranu LCD, na którym są prezentowane najważniejsze informacje potrzebne podczas fotografowania. Z kolei po przeciwnej stronie górnego panelu znajdziemy wyraźnie frezowane pokrętło PASM (z blokadą), które zostało zespolone z dźwignią trybów pracy.
Ergonomia i systematyka obsługi to bez dwóch zdań najmocniejsze strony Panasonica Lumix S1. Producent dołożył wszelkich starań, by fotografowie przechodzący z różnych systemów poczuli się jak w domu. Szereg parametrów zmienimy za pomocą dedykowanych lub funkcyjnych przycisków. Otrzymujemy dwa kołowe pokrętła umożliwiające kontrolę przysłony lub czasu naświetlania. Na froncie korpusu (obok gripa tuż pod palcami) są dwa konfigurowalne klawisze. Jest także dźwignia funkcyjna, której działanie możemy spersonalizować. Przyciski i przełączniki odpowiadające za wybieranie trybów pracy autofokusa (AF-S, AF-C i MF) zostały umieszczone w jednym i wygodnym miejscu. Oczywiście pojedynczy punkt ostrości ustawimy za pomocą joysticka. Fotografujących akcję ucieszy obecność przycisku AF ON.
Do tego niemal każdy przycisk dostępny na korpusie możemy spersonalizować - i to zarówno w trybie fotografowania, filmowania, jak i podglądu. Dochodzą także znane z innych modeli Panasonika wirtualne klawisze ekranu, które również są konfigurowalne. Ale to wciąż nie wszystko. Własne funkcje i skróty możemy przypisać nawet do joysticka AF! Po jego wciśnięciu aktywujemy i ustawimy pole AF (również przemieszczając się po skosie), zaś po wybraniu jednego z kierunków (góra, dół, prawo, lewo) uruchomiona zostanie przypisana opcja.
Lumix S1 - podobnie jak S1R - został wyposażony w wyjątkowo funkcjonalny tryb nocny. W praktyce aparat wyświetla monochromatyczny, czerwony obraz zarówno w wizjerze, na ekranie, jak i w menu czy nawet w podglądzie zdjęć, co jest nieocenione podczas pracy po zmroku. Do tego dochodzi możliwość podświetlenia pięciu przycisków: podglądu zdjęć, kosza, menu Q, cofnięcia i display. Szkoda, że producent zdecydował się na podświetlenie właśnie takiego zestawu. Naszym zdaniem o wiele lepszym rozwiązaniem byłoby zaakcentowanie diodami klawiszy odpowiadających za balans bieli, czułość matrycy i ekspozycję - to przecież właśnie z nich najczęściej korzystamy podczas fotografowania.
Niezrozumiała jest również rozbieżna pozycja przycisków odpowiadających za przeglądanie zdjęć - kosz znajduje się w prawym dolnym rogu korpusu, zaś „play” po lewej stronie wizjera (obok przełącznika lock). Przez to musimy używać obu rąk, by wyświetlić i usunąć daną fotografię, co jest mało wygodne. Dziwi także brak na korpusie dedykowanego przycisku do kontroli trybu pomiaru światła. Jeśli chcemy korzystać z tej opcji to możemy ją przypisać do jednego z funkcyjnych przycisków, np. do klawisza odpowiadającego za kompensację ekspozycji (znajdującego się obok WB i ISO), a z kolei tę możliwość do tylnego kołowego wybieraka. Takie ustawienia znacznie poprawiają ergonomię i czynią ją bardziej intuicyjną. Drażni również zaczerpnięty z modelu G9 czterokierunkowy i obrotowy wybierak zespolony z przyciskiem menu/set. Choć obrót jest wygodny i funkcjonalny, to - w przeciwieństwie do rozwiązania w G9 - nacisk w czterech krzyżowych punktach jest mało precyzyjny. To dziwne, ponieważ wybierak dosyć mocno odstaje od korpusu.
Nic nie zmieniło się także w przypadku wizjera i ekranu. Lumix S1 został wyposażony w takie same rozwiązania, co jego brat S1R. Tak więc otrzymujemy cyfrowy wizjer OLED o rekordowej rozdzielczości 5,7 Mp, kontraście na poziomie 10 000:1 i maksymalnej szybkości odświeżania 120 kl./s (wyjściowo ustawiona wartość to 60 kl./s) z opóźnieniem nie większym niż 0,005 s. Podobać się może również duża, okrągła i wyraźnie odsunięta od korpusu muszla oraz fakt, że wyświetlany obraz ma powiększenie 0,78x, które możemy łatwo zmienić na 0,74x lub 0,7x (za pomocą dedykowanego przycisku v.mode).
Wizjer Lumiksa S1 odznacza się wysokim kontrastem i wyrazistością oraz bogatą w detale szczegółowością i wierną kolorystyką. W trybie automatycznej jasności mamy do czynienia z krystalicznym obrazem, który odpowiednio dostosowuje się do panujących warunków. Niestety pewne smużenie jest zauważalne w trudniejszych sytuacjach oświetleniowych lub po zmroku, ale nie odbiega ono od akceptowalnych norm i tego co obecnie prezentuje konkurencja.
Niczym nie zaskakuje także ekran. Ale to dobrze, ponieważ jego działanie spodobało nam się już podczas testów S1R. W przypadku Lumiksa S1 otrzymujemy identyczną kulturę pracy. 3,2-calowy ekran TFT LCD o rozdzielczości 2,1 Mp, który zapewnia niemal 100% pole widzenia w proporcjach 3:2 jest gwarantem wygody komponowania ujęć i jakości prezentowanego obrazu. Zastosowany mechanizm umożliwia odchylanie wyświetlacza w dwóch kierunkach - zarówno w orientacji pionowej, jak i poziomej - co znacznie ułatwia fotografowanie i filmowanie z trudniejszych perspektyw i jest bardzo pomocne w przypadku kadrowania w pionie.
Do tego dochodzi nienaganna obsługa dotykowa, dzięki której np. wybierzemy punkt AF czy efektywnie będziemy nawigować po menu i zdjęciach. Pochwalić musimy także odpowiednio rozlokowane i nieinwazyjne infografiki (kopia układu wyświetlanego w wizjerze) oraz możliwość wyświetlenia najpotrzebniejszych dodatkowych funkcji. Słowem, opracowany przez Panasonica ekran jeszcze bardziej poprawia i tak bardzo dobrą ergonomię modelu S1.
Lumix S1 i S1R to także identyczne menu, które zostało przeprojektowane i odświeżone. Do każdej z głównych kategorii producent wprowadził drugi rząd kolumn informujący o dokładnych opcjach, które są przypisane do konkretnej zakładki. Dzięki temu menu jest przejrzyste oraz intuicyjne, a my łatwiej możemy odnaleźć interesującą nas opcję.
Z kolei nowe menu podręczne - tak jak w przypadku S1R - zapewnia możliwość zmiany sposobu prezentacji na ekranie. Do wyboru mamy standardową listę wybranych parametrów lub tabelkę z ustawieniami oraz małym oknem podglądu na żywo (widocznym także w wizjerze). Poza tym każda pozycja Q.Menu jest personalizowana - i to oddzielnie dla trybu fotografowania i filmowania.
Lumix S1 - podobnie jak S1R - został wyposażony w tryb wysokiej rozdzielczości, który polega na tym, że aparat wykonuje 8 zdjęć z przesunięciem matrycy o pół piksela, a następnie automatycznie scala je w jeden plik o dużo większej szczegółowości i wyrazistości. Sensor 24 Mp modelu S1 w trybie wysokiej rozdzielczości zapewni 96-megapikselowe pliki RAW (12 000 x 8000 px). Nie będą to więc tak imponujące wartości, jak w przypadku 47 Mp matrycy S1R, która w tym samym trybie realizuje aż 187-megapikselowe fotografie (16 736 x 11 168 pikseli). Jak dotąd jest to więc pierwsza duża różnica pomiędzy oboma aparatami.
Aby otrzymać jak najlepsze rezultaty aparat powinien być ustawiony na stabilnym statywie - wykonanie 8 obrazów z przesunięciem matrycy oraz ich późniejsze scalenie w jeden plik RAW trwa kilka sekund. Tryb wysokiej rozdzielczości lepiej sprawdzi się także w przypadku statecznych obiektów, ponieważ szybszy ruch uchwycony na zdjęciach będzie objawiał się w kadrze jako cyfrowe artefakty. Oczywiście w ustawieniach trybu możemy wybrać opcję „Mode 2“, która została opracowana w celu zminimalizowania niepożądanych rozmyć, ale nie daje ona w 100% pewnych rezultatów - np. przy mocniejszym wietrze konary drzew będą minimalnie poruszone. Podsumowując, rozwiązanie Panasonica spokojnie znajdzie zastosowanie w fotografii produktowej lub reklamowej, gdzie dla fotografów olbrzymie znaczenie ma możliwość swobodnego kadrowania, np. pod różne formaty reklamowe.
Z innych ciekawostek, otrzymujemy również możliwość fotografowania w panoramicznych formatach 65:24 i 2:1, co może spodobać się miłośnikom pejzażu i krajobrazu. W ustawieniach znajdziemy również tryb HLG (Hybrid Log Gamma), czyli rejestrację zdjęć o większej rozpiętości tonalnej, które są zapisywane w pliku HSP, co umożliwia wyświetlanie szczegółowych obrazów na najnowszych telewizorach (obsługujących technologię HLG) przez kabel HDMI lub na innych urządzeniach zgodnych z tym standardem. Nie zabrakło także dobrze znanego trybu 6K Photo, w którym wykonamy dowolnie długie serie z prędkością 30 kl./s (maksymalnie 10 minut), a zdjęcia będą zapisane w rozdzielczości 18 Mp. Z kolei w trybie 4K Photo (8 Mp zdjęcia) prędkość serii wzrośnie do 60 kl./s.
Wraz z premierą nowych pełnokaltkowych modeli, wyposażonych w moduły Wi-Fi i Bluetooth, Panasonic wprowadził także nową aplikację mobilną Lumix Sync, która umożliwia między innymi przesyłanie materiału na żywo. Naszym zdaniem to jedna z najlepszych aplikacji obecnie dostępnych na rynku: wyjątkowo proste parowanie aparatu z urządzeniem mobilnym, wygodny podgląd zdjęć i sterowanie głównymi parametrami aparatu oraz niemal wszystkimi zaawansowanymi funkcjami. Jedyne co możemy jej zarzucić, to mało płynne wyświetlanie obrazu podczas pracy w trudniejszych warunkach.